Hulkenberg: Zasady restartu z Melbourne sprzeczne z DNA F1

Kierowca Haasa sądzi, że tak późne restarty generują zbyt duże ryzyko.
05.04.2319:20
Maciej Wróbel
1201wyświetlenia
Embed from Getty Images

Zdaniem Nico Hulkenberga, restart z końcówki niedzielnych zmagań w Melbourne był sztuczny i sprzeczny z DNA Formuły 1.

Chaotyczny finisz tegorocznej edycji Grand Prix Australii wciąż wzbudza wiele emocji w świecie motorsportu. Wówczas to na zaledwie trzy okrążenia przed metą wyścigu sędziowie niespodziewanie podjęli decyzję o wywieszeniu czerwonej flagi po tym, jak Kevin Magnussen uderzył prawym tylnym kołem w bandę na wyjściu z drugiego zakrętu.

Przebita opona spadła z obręczy i wylądowała na torze, podczas gdy sam kierowca Haasa wkrótce zatrzymał samochód w bezpiecznym miejscu. Ku zdziwieniu wielu kierowców i obserwatorów właśnie wtedy podjęto decyzję o przerwaniu rywalizacji.

Restart z pól startowych okazał się najbardziej chaotycznym momentem wyścigu. Z rywalizacji w wyniku dwóch różnych incydentów wycofać musieli się Esteban Ocon, Pierre Gasly, Logan Sargeant i Nyck de Vries, podczas gdy w czołówce doszło do kontaktu pomiędzy Fernando Alonso i Carlosem Sainzem, w wyniku którego ten pierwszy spadł na koniec stawki.

Jednym z największych beneficjentów całego tego zamieszania był Nico Hulkenberg, który awansował na czwartą pozycję. Wtedy po raz kolejny zadecydowano o przerwaniu wyścigu, a po długich rozważaniach podjęto decyzję o ustawieniu bolidów wedle kolejności sprzed feralnego restartu. Niemiecki kierowca Haasa spadł wówczas na siódmą lokatę, na której też dojechał do mety.

Zespół Haasa z kolei tuż po wyścigu złożył protest uznając, iż ostatnia zmiana kolejności odbyła się w sposób niezgodny z przepisami. Protest ten dość szybko został jednak oddalony przez FIA.

Hulkenberg natomiast cały czas pomiędzy restartami spędził w bolidzie, co, jak sam przyznał, przypominało mu zwycięski dla niego wyścig w Le Mans w 2015 roku. Spędziłem prawie trzy godziny w kokpicie - powiedział Niemiec.

35-latek uważa jednocześnie, że tak późne restarty generują zbyt duże ryzyko, a kierowcy, którzy ciężko pracowali przez większość wyścigu na dobry rezultat mają wiele do stracenia. To zawsze dużo emocji, to element rozrywki, jednak dla kierowców i dla zespołów to było dziwne uczucie. Pracujesz cały wyścig, masz tylko kilka okrążeń do końca, by nagle zostać zmuszonym do rozpoczęcia wyścigu od nowa.

To wszystko ma dwie strony medalu. Myślę, że będzie się jeszcze toczyło wiele dyskusji na ten temat. Był tam Aston, który się obrócił, ale szczęśliwie był w stanie pojechać dalej. To zdecydowanie jest jednak koszmarny scenariusz dla kierowcy. Jedziesz dobry wyścig, znajdujesz się na dobrej pozycji. Nagle mamy czerwoną flagę i restart, po czym ktoś cię uderza i nie jest to twój błąd. Cały twój weekend zostaje od razu wymazany.

Uważam więc, że ten element jest w pewnym sensie sztuczny. Nie jestem pewien, czy jest to DNA, z którego kojarzę Formułę 1. Na pewno odbędzie się jeszcze wiele dyskusji na ten temat. Jest mnóstwo zamętu - by nie powiedzieć inaczej - odnośnie tego, dlaczego tak wiele czasu upłynęło zanim doszło do ostatniego restartu. To nie jest wymarzona sytuacja - dodał kierowca Haasa.