Pierre Gasly wygrywa niesamowicie dramatyczne Grand Prix Włoch

Tegoroczne Grand Prix Włoch trudno opisać słowami.
06.09.2017:09
Łukasz Godula
4454wyświetlenia

Są wyścigi które emocjonują, ale nie nie zaznaczają się w historii całej Formuły 1. Ale są też takie wyścigi, które pamiętamy latami i wspominamy je niczym GP Włoch 2008, czy GP Kanady 2011. Dzisiaj właśnie z takimi zawodami mieliśmy do czynienia. Zwroty akcji, piękne manewry wyprzedzania, ale i obrony, no i zupełnie niespodziewany zwycięzca. Absolutny klasyk, który trudno opisać, to trzeba zobaczyć.

Mercedes poza zasięgiem? Nie tym razem.


Już start dał nam dzisiaj niesamowite emocje. Mercedesy miały być poza zasięgiem, jednak Valtteri Bottas ruszył niesamowicie słabo, co pozwoliło z Carlosowi Sainzowi z łatwością przeskoczyć na drugie miejsce. Krew poczuli również kolejni zawodnicy i dobrze startujący Norris również pokonał Fina, w drugiej szykanie. Na kolejnych zakrętach dramat Bottasa trwał, a pokonali go Perez i Ricciardo.

Drugi kierowca Mercedesa informował inżyniera o możliwych uszkodzeniach, jednak zespół stwierdził, że wszystko jest w porządku. Na pierwszych kółkach doszło do ciekawej walki Strolla z Verstappenem, gdzie najpierw rywala wyprzedził Stroll, jednak Max odgryzł się kółko później i wskoczył na siódme miejsce. Za ich plecami doszło do walki Albona z Gaslym, za którą zawodnik Red Bulla otrzymał karę doliczenia 5 sekund.

Bardzo szybko z wyścigiem pożegnał się Sebastian Vettel. Po kilku kółkach w samochodzie Niemca doszło do awarii tylnych hamulców, co objawiło się w spektakularnym zniszczeniu pianki kierującej zawodników poza pierwszą szykaną. Ferrari dotoczyło się do mechaników i w dość smutnej aurze zakończyło dalszą walkę.

Rozpoczynamy absolutny dramat


Jednak wyścig do góry nogami wystawił dopiero Magnussen. Niewinna awaria samochodu zmusiła go do zatrzymania przed zjazdem do alei serwisowej. Na neutralizację nie czekał Gasly, od razu zmienił opony, ale ta została ogłoszona chwilkę później. Jak to zwykle bywa, lider zanurkował wtedy do pit lane, ale Hamilton z Mercedesem przeoczyli jedną rzecz, pitlane zostało zamknięte. Ten sam błąd popełnił Giovinazzi. Spowodowało to nieco zamieszania, ale reszta zawodników nie zjechała na zmianę opon. Dopiero po kilku kółkach aleja została otwarta. Stracił na tym McLaren, spadając na koniec czołowej dziesiątki, a zyskały ekipy z tyłu stawki, jak Alfa Romeo czy Williams z Latifim

Samochód bezpieczeństwa zjechał tuż po postojach, a do odrabiania strat zabrał się Sainz i Norris, jednak tuż za nimi podążał Bottas, który sporo zyskał na postoju. Zaciekle walczył równiez Leclerc, który również bardzo zyskał na szalonych postojach, ale z samochodem Monakijczyka coś się stało w Parabolice i Ferrari z ogromnym impetem roztrzaskało się w barierze z opon. Na chwilę wszyscy zamarli ale zawodnik wyszedł z samochodu bez szwanku. Nie można tego było powiedzieć ani o maszynie, ani barierach, przez co po początkowym samochodzie bezpieczeństwa, przerwano wyścig czerwoną flagą.

Drugi start Grand Prix Włoch


W międzyczasie potwierdzono kary 10 sekundowe stop&go dla Hamiltona i Giovinazziego. A dla Lance'a Strolla otwierała się fenomenalna okazja na zwycięstwo, gdyż otrzymał darmowy postój dzięki czerwonej fladze. Na chwilę przerwania walki Kanadyjczyk jechał drugi, za Hamiltonem, który dopiero miał odbyć karę po wznowieniu wyścigu.

Po ponad 20 minutowej przerwie wyścig został wznowiony ze startu zatrzymanego. Gasly szybko przeskoczył przed Strolla, który stracił nieco pozycji, być może przez lekkie problemy z hamulcami. Wykorzystał to również Sainz, jednak pomiędzy zawodnikami doszło do bardzo ładnej walki na torze. Przed Hiszpanem meldowały się obie Alfy Romeo, ale Giovinazzi zjechał na karę, nieco później niż Hamilton co odbiło się większą stratą na tyle stawki.

Szaleńcza pogoń Sainza, ale wygrywa Gasly


Kimi Raikkonen bardzo dzielnie trzymał się na miekkich oponach, ale musiał w końcu uznać wyższość Sainza, jak również kolejnych zawodników wykorzystujących słabość silnika Ferrari. Dla kierowcy Mclarena oznaczało to początek pogoni za Francuzem, a nie trzeba mówić jak obu zależało na zwycięstwie tego popołudnia.

Gonitwa Sainza i walka z Gaslym na ostatnich okrążeniach pokazała nam za co kochamy Formułę 1. Ostatecznie to Francuz wyszedł z niej zwycięsko, utrzymując na wodzy nerwy niczym wytrawny i doświadczony mistrz. Czapki z głów przed Alpha Tauri, dokonali tego ponownie, i to ponownie na Monzy. Niewiarygodny weekend, na torze gdzie liczy się tylko silnik wygrywa Honda... Podium uzupełnił Lance Stroll, co również było nieprzeciętnym wynikiem.

Dla statystyk warto odnotować również bardzo mocną pogoń Hamiltona, która skończyła się na siódmym miejscu, za Danielem Ricciardo. Warto też zaznaczyć, że to był dla F1 niezwykły weekend również z innego powodu. To ostatni wyścigu, gdy na czele Williamsa stała osoba nosząca to nazwisko. Wydaje się, że Frank Williams będzie dumny z tego, w jakich okolicznościach jego dziedzictwo symbolicznie się kończy.

Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 35°C
Temperatura powietrza: 27°C
Prędkość wiatru: 1,7 m/s
Wilgotność powietrza: 42%
Sucho