To jak siedzenie w staromodnej wannie - Mark Webber o bolidzie
Przedstawiamy kolejny fragment biografii byłego kierowcy Red Bulla
05.10.1618:39
3209wyświetlenia
Za kilka dni do księgarni w całej Polsce trafi autobiografia Marka Webbera
Moja Formuła 1. Prezentujemy kolejny fragment książki, w której Australijczyk opowiada m.in. o tym, jak w bolidzie F1 czuje się kierowca. Ci, którzy zamówili wspomnienia Webbera w przedsprzedaży, lada dzień mogą spodziewać się przesyłki, gdyż rozpoczęła się już wysyłka zamówień.
Przypominamy o kodzie rabatowym na książkę w przedsprzedaży do wykorzystania na www.labotiga.pl/149-mark-webber:
Od 12 października książki szukaj w salonach Empik w całej Polsce. W dniu premiery do sprzedaży w najpopularniejszych sklepach internetowych w Polsce trafi też e-book (epub, mobi).
Kolejny fragment książki:
To zamknięty świat. Część zmysłów zostaje zepchnięta na dalszy plan, pozostałe zaś są bombardowane ze wszystkich stron. Funkcjonuje się w niezwykle ciasnej przestrzeni, w bardzo wysokiej temperaturze. Kask jest szczelnie dopasowany. Widoczność ograniczają wycięty w nim „otwór na listy” oraz dwa lusterka wielkości znaczków pocztowych.
Jeśli wszystko idzie zgodnie z planem, w tym małym prywatnym piekiełku spędza się dwie godziny. Człowiek czuje się całkowicie odizolowany od świata, choć raczej w mało przyjemny sposób.
Im bliżej do startu, tym bardziej w kokpicie doskwiera samotność. Pod wieloma względami przypomina to siedzenie w każdym innym samochodzie wyścigowym, tyle że tu jest znacznie bardziej klaustrofobicznie.
Samochody Formuły 1 są konstruowane z myślą o prędkości, a nie wygodzie kierowcy. Ten zaś do samochodu nie wsiada, lecz się w niego wpasowuje, stając się żywym podzespołem maszyny. Kokpit to bardzo ciasne miejsce, zwłaszcza dla kierowcy moich gabarytów. Mam 184 centymetry wzrostu i w sezonie ważyłem 75 kilogramów, nie byłem zatem idealnym kandydatem na uczestnika Grand Prix. Owszem, w F1 zdarzali się wysocy kierowcy - kiedyś był to Dan Gurney, później Gerhard Berger, a dziś dorównuje im Jenson Button - to jednak tylko wyjątki potwierdzające regułę. Lepiej być wzrostu dżokeja niż Michaela Jordana.
Szczególna ciasnota panuje w okolicy kolan. Przypomina to siedzenie w staromodnej wannie, tyle że stopy znajdują się wyżej niż pośladki. Pedały dosłownie obejmują buty wyścigowe, co z jednej strony ma być rozwiązaniem wygodnym, z drugiej zaś pozwala wyeliminować nadmierne wibracje. Ześlizgnięcie się nogi z pedału przy wysokiej prędkości w połowie wyścigu? Nie polecam. Buty mają cienkie podeszwy, aby wszystko było przez nie czuć. To jedyny element stroju, do którego przywiązuję bardzo dużą wagę. Gdy już rozchodzę dobrze jedną parę, zwykle służy mi ona cały sezon.
Zupełnie inaczej rzecz się ma z kaskami - tych używam zwykle od czterech do siedmiu. Karoseria też trochę obrywa, zwłaszcza gdy się jedzie z tyłu stawki i trzeba się przebijać do przodu. Przy okazji co chwilę dostaje się „kuleczkami”, czyli małymi kawałkami gumy oderwanymi z opon innych samochodów. Kiedyś często wciskałem głowę w zagłówek, ponieważ pozwalało mi to delikatnie poruszać nią wewnątrz kasku. Wnętrze kasku jest projektowane indywidualnie dla każdego kierowcy, niestety tego samego nie można powiedzieć o paskach mocujących. Dla mnie zawsze były one trochę za bardzo odsunięte do tyłu. Adrian Newey, dyrektor techniczny zespołu Red Bulla, nie znosił stosowania nawet niewielkich owiewek przed kokpitem, szczególnie na szybkich torach, takich jak Monza. Psuły mu aerodynamikę. W rezultacie musiałem otwierać usta, aby przeciwdziałać podnoszeniu kasku przez pęd powietrza. Wyścig kończyłem wtedy z dwoma sińcami na szyi.
KOMENTARZE