Władze toru Sepang żałują zakończenia współpracy z Formułą 1

Dyrektor obiektu, Azhan Shafriman Hanif, uważa rezygnację z F1 za 'kosztowny błąd'.
18.08.2518:44
Maciej Wróbel
113wyświetlenia
Embed from Getty Images

Szef toru Sepang, Azhan Shafriman Hanif, uważa, że rezygnacja z wyścigu F1 była kosztownym błędem i ujawnia, że jego ewentualny powrót do kalendarza kosztowałby ponad 70 milionów dolarów rocznie.

Sepang zapoczątkował falę nowoczesnych, azjatyckich torów w F1, goszcząc inauguracyjny wyścig w 1999 roku. Znajdujący się pod Kuala Lumpur obiekt utrzymywał się w kalendarzu do 2017 roku, kiedy to z powodu rosnących kosztów organizacji i malejących zysków, promotor podjął decyzję o nieprzedłużaniu kontraktu z władzami F1.

Wycofanie się Malezji zbiegło się z przejęciem F1 przez Liberty Media, które od tego momentu przyczyniło się do wzrostu popularności serii na niespotykaną dotąd skalę. Dziś wiele torów podczas weekendów wyścigowych cieszy się kompletem publiczności po latach słabszej frekwencji.

Dyrektor generalny Sepang, Azhan Shafriman Hanif, uważa, że do rezygnacji z organizowania Grand Prix Malezji nigdy nie powinno dojść, zwłaszcza teraz, gdy popularność F1 sprawia, że powrót do kalendarza jest niezwykle trudny.

Nie chcemy powtarzać błędów z przeszłości - cytuje Shafrimana dziennik New Strait Times. Pozwoliliśmy odejść Formule 1 i teraz bardzo trudno jest ją odzyskać. Mam nadzieję, że nie popełnimy tego samego błędu z MotoGP

Na powrót do F1 jest lista oczekujących, a koszty są oczywiście ogromne. Podano nam kwotę 70 milionów dolarów opłaty licencyjnej. Tyczy się to dotyczy tylko jednej edycji. Nie obejmuje to kosztów przygotowań, które wynoszą od 10 do 20 milionów ringgitów za każde wydarzenie.

Łącznie sprowadzenie wyścigu z powrotem kosztowałoby nas ponad 300 milionów ringgitów (około 71 milionów dolarów) rocznie. Wiele państw ustawia się w kolejce, więc to nie będzie łatwe, ale jeśli naprawdę poważnie o tym myślimy, to być może możemy rozpocząć rozmowy.

Po odejściu od F1, najważniejszym wydarzeniem na torze Sepang stało się motocyklowe Grand Prix Malezji, będące rundą motocyklowych mistrzostw świata - MotoGP. Tegoroczna edycja wyścigu odbędzie się 26 października.

Kontrakt Sepang z właścicielem serii, Dorna Sports, wygasa po sezonie 2026, a tor chce podpisać nową umowę, która zabezpieczy przyszłość wyścigu do końca lat 20. Shafriman ujawnił także, że istnieje wspólna chęć powrotu F1 do Malezji zarówno ze strony toru, władz, jak i lokalnego biznesu. Wskazał przy tym sukces Grand Prix Singapuru jako dowód na ekonomiczny wpływ F1.

Nie tylko sam tor Sepang chce Formuły 1. Wiele innych podmiotów - zarówno rząd, jak i lokalne korporacje - również tego pragnie. Musimy przyjrzeć się temu, jak Singapur organizuje swój wyścig. Mają wszystkich na pokładzie, by móc osiągnąć sukces - od ministerstw, przez korporacje, po hotele. Wszyscy dokładają swoją cegiełkę.

U nas też tak musiałoby to wyglądać, gdybyśmy mieli go sprowadzić z powrotem.

Shafriman ostrzegł jednak, że uczynienie z wyścigu F1 wydarzenia rentownego dla społeczności to proces długotrwały. To wymaga czasu. Nawet w przypadku MotoGP zajęło nam trochę, zanim zwiększyliśmy zwrot z inwestycji. Najważniejsze jest to, aby wszyscy interesariusze współpracowali.

Do tej pory ludzie postrzegali MotoGP i Formułę 1 jako wydarzenia Sepang International Circuit, podczas gdy tak naprawdę są to imprezy narodowe. Jesteśmy na pierwszej linii w kwestii zarządzania, marki i tak dalej, ale zasadniczo są to wydarzenia malezyjskie - dodaje szef toru Sepang.