Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Francji

04.07.0400:00
Marek Roczniak
7329wyświetlenia

Michael Schumacher odniósł dzisiaj dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie, zaskakując chyba niemal wszystkich dosyć odważną, bo zakładającą aż cztery wizyty w boksach strategią podczas tegorocznego wyścigu o Grand Prix Francji. Jeszcze do drugiej rundy postojów wydawało się, że zespół Renault zdoła podobnie jak w Monako przełamać dominację Ferrari. Tymczasem właśnie wtedy włoska stajnia zdecydowała się najprawdopodobniej na zmianę strategii, gdyż Michael Schumacher na drugi postój zjechał dosyć wcześnie, zatankował mniejszą ilość paliwa od Fernando Alonso i po wysunięciu się na prowadzenie zaczął gnać jak szalony, aby zyskać odpowiednią przewagę do zaliczenia dodatkowego, czwartego postoju pod sam koniec wyścigu. Strategia ta przyniosła zamierzony efekt i co najistotniejsze, została perfekcyjnie wykonana przez Michaela Schumachera, który dzięki temu czwarty raz z rzędu, a 79 w karierze stanął na najwyższym stopniu podium.

Równie udany wyścig miał dzisiaj drugi kierowca Ferrari - Rubens Barrichello. Brazylijczyk po niezbyt udanych kwalifikacjach wystartował dopiero z 10 pozycji i po wyprzedzeniu ociężale ruszającego z miejsca Marca Gene (Williams) awansował o jedno miejsce w górę. Na czwartym okrążeniu wykorzystał błąd popełniony przez Takumę Sato (B.A.R) i przesunął się na ósmą pozycję, a podczas pierwszej rundy postojów przeskoczył Kimi Raikkonena. Druga runda postojów pozwoliła Rubinho na wysunięcie się przed drugiego kierowcę z zespołu McLaren - Davida Coultharda, natomiast drugiego kierowcę z zespołu B.A.R - Jensona Buttona wyprzedził tuż po ostatnim postoju Brytyjczyka, który na mniej rozgrzanych oponach nie był w stanie odeprzeć ataku tuż przed wirażem Adelaide. Najlepsze Barrichello pozostawił jednak na sam koniec wyścigu, wręcz na ostatnie metry, gdy przed ostatnim ciasnym zakrętem zaatakował jadącego przez cały wyścig na trzeciej pozycji Jarno Trullego (Renault) i linię mety przekroczył jako trzeci kierowca. Awans o siedem miejsc, sporo walki zarówno bezpośrednio na torze, jak i strategicznej w boksach - z pewnością jeden z najbardziej udanych w ostatnim okresie wyścigów dla Brazylijczyka. Być może nie udało mu się wygrać, ale z pewnością był to wyczyn nie mniej godny podziwu od kolejnego zwycięstwa Michaela Schumachera.

Na drugim stopniu podium stanął Fernando Alonso, który z pewnością liczył dzisiaj na nieco więcej, zwłaszcza po starcie z pole position. Było to o tyle interesujące, iż Hiszpan na swój pierwszy postój zjechał o trzy okrążenia później od Schumachera, a to oznaczało, że na kwalifikacjach był po prostu szybszy i to mimo większej ilości paliwa w baku. Wszystko wyglądało dobrze do drugiej rundy postojów i być może gdyby szefostwo Renault przejrzało w tym momencie strategię Ferrari, to dałoby się jeszcze coś zaradzić. Alonso pozostał jednak przy trzech postojach i po ostatnim już w zasadzie wiedział, że został pokonany. Chyba tylko dlatego od 52 okrążenia jechał już nieco wolniejszym tempem, o czym świadczyły czasy okrążeń regularnie powyżej minuty i 17 sekund. Tym niemniej Hiszpan nie popełnił dzisiaj żadnych błędów i powrócił wreszcie do dobrej formy, która się gdzieś zapodziała po pierwszym wyścigu sezonu. Bardzo dobrze pojechał dzisiaj również Jarno Trulli i francuska stajnia już prawie świętowała podwójną wizytę na podium w domowym wyścigu, gdy na ostatnim okrążeniu Włoch nie spodziewając się ataku Barrichello, nie postarał się o wystarczająco defensywną jazdę i to w najbardziej kluczowym momencie. Można sobie tylko wyobrazić, jak kierowca ten musiał być na siebie zły po przekroczeniu linii mety na czwartej pozycji, zwłaszcza, że przez cały wyścig był trzeci. Z pewnością była to dosyć bolesna nauczka na przyszłość, aby być czujnym do ostatnich metrów.

Zespół B.A.R musiał dzisiaj uznać wyższość Renault i przetrawić kolejną awarią silnika w bolidzie Takumy Sato, która znów nastąpiła tuż po postoju w boksach, chociaż z wypowiedzi Japończyka wynika, iż tym razem była to nieco inna usterka niż w poprzednich wyścigach. Tym niemniej podobne problemy miał zespół Williams z rozsypującymi się tuż po wizytach w boksach silnikami BMW w bolidzie Juana Pablo Montoi w 2001 roku i jest to przynajmniej w połowie wina silnika, skoro stajnia z Grove zdołała się z tym uporać już w następnym sezonie. Oby tak stało się również w przypadku Hondy, gdyż Sato już nie jednokrotnie pokazał, że potrafi szybko jeździć i tylko przez awarie ma na swoim koncie znacznie mniej punktów od Jensona Buttona. Tymczasem Brytyjczyk podczas startu do dzisiejszego wyścigu utrzymał się na czwartej pozycji, gdyż z jednej strony udało mu się przeskoczyć Coultharda, ale z drugiej uległ błyskawicznie startującemu Renault R24, za którego kierownicą siedział Trulli. Do tego doszła na koniec strata czwartej pozycji na rzecz wyczyniającego dzisiaj istne cuda Barrichello, ale było to następstwem problemów z ruszeniem z miejsca po ostatnim postoju w boksach i w efekcie Button na mecie zameldował się na piątej pozycji, choć miał szansę na podium. Pierwszy raz od Grand Prix Hiszpanii na podium ponownie nie ujrzeliśmy ani jednego kierowcy z zespołu B.A.R, co z pewnością nie wywołało uśmiechu na twarzy Davida Richardsa, ale tak to już czasem bywa. Następny w kolejności jest domowy wyścig dla stajni z Brackley - Grand Prix Wielkiej Brytanii i będzie to doskonała okazja do wzięcia odwetu.

Na szóstej i siódmej pozycji wyścig ukończyli kierowcy z zespołu McLaren - David Coulthard i Kimi Raikkonen. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że był to niezbyt imponujący debiut bolidu MP4-19B, zwłaszcza, że poprzednie dwa wyścigi kierowcy ci jadąc niezbyt udanym modelem MP4-19 także ukończyli na podobnych miejscach. Kiedy jednak lepiej przyjrzymy się uzyskiwanym podczas weekendu we Francji czasom, a zwłaszcza trzeciej pozycji startowej Coultharda, wywalczonej na kwalifikacjach z większą ilością paliwa w baku od Schumachera, to wówczas postęp jest dosyć wyraźny. Fakt, że w trakcie wyścigu Szkot został pokonany przez trzech kierowców, ale tym razem w trakcie wyścigu nie przytrafiły się wreszcie żadne problemy techniczne i po przekroczeniu linii mety na ostatnim okrążeniu zarówno Coulthard, jak i Raikkonen mieli mniej niż pięć sekund straty do Barrichello. Rezultat ten stanowi milowy krok dla stajni z Woking w tym sezonie i miejmy nadzieję, że jest zapowiedzią jeszcze lepszych wyników w kolejnych wyścigach.

Ostatni punkt zdobył Juan Pablo Montoya i nie takiego rezultatu należało się spodziewać po zespole Williams, który przegrał dzisiaj nie tylko z Ferrari, Renault i B.A.R, ale również i z McLarenem. Kolumbijczyk jeszcze po pierwszej rundzie postojów nadal zajmował szóstą pozycję, ale wpadł w poślizg podczas pokonywania ostatniej szykany na 18 okrążeniu i spadł na dziewiątą pozycję. Jedno miejsce odzyskał po postoju Felipe Massy (Sauber) i chociaż w dalszej części wyścigu także miał problemy z opanowaniem swojego auta, to jednak udało mu się obronić przed atakami ze strony Marka Webbera (Jaguar) i na mecie był ósmy. Po wyścigu Montoya narzekał na mocny ból szyi, który był następstwem kraksy podczas piątkowych treningów i to z pewnością nie ułatwiało mu jazdy. Niewiele lepiej poszło zastępującemu w tym wyścigu Ralfa Schumachera kierowcy testowemu stajni z Grove. Marc Gene po niezbyt rewelacyjnym starcie, co było zasługą problemów ze sprzęgłem, stracił dwa miejsca, a następnie został wyprzedzony przez Webbera i spadł na 11 pozycję. Hiszpan ukończenie wyścigu w pierwszej dziesiątce zawdzięczał tylko i wyłącznie awarii silnika w bolidzie Sato i z pewnością nie był zadowolony z tego, iż nie udało mu się zdobyć ani jednego punktu. O ile poprawiona wersja bolidu zespołu McLaren wypadła dzisiaj całkiem nieźle, o tyle poprawiony pod względem aerodynamicznym Williams FW26 wydaję się wręcz być krokiem do tyłu. Na pocieszenie po wyjątkowo nieudanych wyścigach w Ameryce Północnej tym razem obyło się bez dyskwalifikacji.

Markowi Webberowi zabrakło dzisiaj niewiele szczęście do zdobycia punktu, ale kierowca z zespołu Jaguar może być zadowolony, że w niektórych momentach był nawet szybszy od Montoi. Przyzwoicie pojechał dzisiaj także partner Australijczyka - Christian Klien, finiszując za drugim reprezentantem zespołu Williams na 11 pozycji. Na kolejnych dwóch pozycjach wyścig na torze Magny-Cours ukończyli kierowców z zespołu Sauber - Giancarlo Fisichella i Felipe Massa. Zgodnie z przewidywaniami szwajcarska stajnie ponownie zdecydowała się na strategię dwóch wizyt w boksach, przy czym ze względu na szybkie zużycie zwłaszcza tylnych opon Fisichella ostatecznie zdecydował się na trzy postoje, co przynajmniej pozwoliło mu na pokonanie obydwu kierowców Toyoty. Tymczasem Massa do końca wytrwał przy dwóch postojach i jak sam na koniec stwierdził, był to dla niego bardzo męczący wyścig właśnie z powodu wysokiej degradacji opon. Brazylijczyk był jedynym kierowcą, który tylko dwukrotnie zmieniał dzisiaj opony i mimo to także udało mu się przeskoczyć kierowców Toyoty.

Olivier Panis i Cristiano da Matta nie ulegli dzisiaj tylko kierowcom z zespołów Jordan i Minardi - nie takiego rezultatu z pewnością spodziewały się władze japońskiej stajni po w miarę udanym wyścigu w Stanach Zjednoczonych. Z kolei Nick Heidfeld i Giorgio Pantano o jeden raz więcej niż planowali musieli przejeżdżać przez boksy. Niemiec ze względu na nieporozumienie zbyt wcześnie zjechał na jeden ze swoich postojów, a że mechanicy z zespołu Jordan nie byli jeszcze gotowi, więc musiał powrócić na tor i na kolejnym okrążeniu ponownie zjawić się w boksach. Tymczasem Pantano przekroczył limit prędkości obowiązujący w strefie boksów i podobnie jak jego partner boksy odwiedzał dzisiaj czterokrotnie. Na ostatniej pozycji sklasyfikowany został Gianmaria Bruni, przy czym Włoch ze względu na wyciek oleju w skrzyni biegów na ostatnim okrążeniu zjechał do boksów, przekraczając tam linię mety. Drugi kierowca z zespołu Minardi - Zsolt Baumgartner tuż po drugim postoju w boksach popełnił błąd na trzecim zakręcie i wylądował na żwirowisku, skąd nie udało mu się już wyjechać. Tym samym dzisiejszego wyścigu za względu na awarię nie zdołał ukończyć tylko jeden kierowca - Sato, a taka sytuacja w Formule 1 już dawno nie miała miejsca.