Monako okiem fana F1
Przedstawiamy opis miasta przygotowany przez Mariusza Pilarka
04.01.1518:20
12039wyświetlenia
Jednym z etapów moich tegorocznych wakacji we Francji (pobyt na Circuit Paul Ricard podczas rundy ELMS, opis - http://www.f1wm.pl/artykuly/art_id-510.html - oraz w Marsylii) była podróż do jednego z najbardziej znanych miejsc każdemu fanowi F1- Monako. Oczywiście najważniejszym punktem programu było przejście się uliczkami, po których ścigają się kierowcy F1.
Z Marsylii do Monako jest bardzo dobre połączenie kolejowe, podróż trwa niecałe 3.5 godziny z przesiadką w Nicei. Po drodze można podziwiać piękne widoki Lazurowego Wybrzeża, a uwierzcie mi jest na co popatrzeć. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie Cannes no i oczywiście samo Monako. Wybrzeże w tym rejonie jest bardzo górzyste, a potężnie wzniesienia zaczynają się już praktycznie przy samym morzu. Dzięki temu można podziwiać raczej rzadko spotykane w innych miejscach budownictwo - kolejne budynki i uliczki położone są coraz wyżej. Równie często spotykanym tutaj widokiem są schody pomiędzy kolejnymi poziomami chodników.
Monako
Do Monako wybrałem się wcześnie rano, tak żeby mieć jak najwięcej czasu na zwiedzanie. Na miejscu byłem już o 11. Dworzec znajduje się jakieś 200 metrów od Saint Devote, słynnej kapliczki, obok której kierowcy pokonują pierwszy zakręt toru. Te 200m wydaje się być bardzo małą odległością, ale jest jeden mały problem - dworzec jest kilka pięter wyżej od kapliczki :) Aby dostać się tam trzeba więc przejść spory kawałek po schodach.
Pierwsze co się rzuca w oczy w Monako to ogromny ruch na drogach - auta są dosłownie wszędzie. Uliczki, po których ścigają się kierowcy, w większości są zakorkowane. Z tego też powodu najbardziej popularnymi tam autami nie są wcale Ferrari czy Porsche (których oczywiście nie brakuje), ale małe miejskie auta typu Smart, Suzuki Swift, czy Mini.
Gdy w końcu udało mi się dostać do Saint Devote, rozpocząłem moją 3.5 km podróż wokół Monako. Na początek mamy niezłą wspinaczkę w stronę kasyna. Jest dosyć stromo, na ujęciach w TV tego aż tak nie widać.
Droga w stronę kasyna
Po drodze mijamy sporo bardzo ładnie utrzymanych budynków pewnie jeszcze z początku poprzedniego wieku albo i starszych. Trzeba przyznać, że władze tego państewka przykładają bardzo dużą wagę do utrzymania wszystkiego w bardzo dobrym stanie. Monako jest bardzo czyste, zadbane (spory kontrast w porównaniu do Marsylii) i po prostu piękne. Jak widać na załączonych zdjęciach ludzi jest bardzo dużo, z czego sporo to turyści. Aż ciężko uwierzyć, że przez 4 dni w roku to wszystko pustoszeje, tylko po to żeby paru wariatów mogło się tutaj ścigać.
Kasyno
Kasyno to kolejna piękna atrakcja, niestety raczej niedostępna dla przeciętnego turysty. Żeby tam wejść, trzeba być odpowiednio ubranym a do tego posiadać zapewne sporą ilość gotówki przy sobie. Idąc dalej w stronę Mirabeau mijamy bardzo ekskluzywną galerię handlową. Ceny np. elektroniki użytkowej nie są tam raczej zawrotne (mniej więcej takie jak u nas), ale można spotkać np. iPhone'a 5S w złotej obudowie za 4 tysiące euro :). Po drodze można się także natknąć na oferty apartamentów na sprzedaż lub do wynajęcia. Ceny tak od miliona euro wzwyż :)
Przy okazji wyjaśniło się dlaczego kierowcy jadą takim szlaczkiem na prostej prowadzącej do Mirabeau - omijają skrzyżowanie, na którym jest mała nierówność drogi.
Za Mirabeau dochodzimy do słynnego już nawrotu przy Grand Hotel - w rzeczywistości wygląda to równie ciasno jak w TV, ale autobus pokonuje ten fragment raczej bez problemu.
Nawrót przy Grand Hotel
Zaraz za nawrotem jest jakiś sklep Marusii (na wystawie widać kombinezony kierowców i przednie skrzydło jednego z ich bolidów). Natomiast tuż przed sklepem stały zaparkowane Lamborghini Aventador oraz któryś z modeli Rolls-Royce'a. W tym mieście takie widoki nie robią specjalnego wrażenia. Nieopodal stały też dwa Mini, jeden w starszej wersji, takiej jaką jeździł Jaś Fasola, tyle że cabrio :) Jak już pisałem wcześniej, w Monako tych aut jest mnóstwo.
Można też tam zauważyć jak spory spadek terenu jest w tym miejscu - będzie to dobrych kilka metrów na końcu tego prostego odcinka za nawrotem.
Wjazd do tunelu
Dalej mijamy dwa zakręty i jesteśmy na prostej prowadzącej do tunelu. Przed udaniem się w tym kierunku polecam jednak obrócić się o 180 stopni i pójść do ogrodu japońskiego, w którym można odpocząć od miejskiego zgiełku delektując się pięknymi widokami.
Po wyjściu z tunelu ukazuje się nam wspaniały widok na miasto - na wprost spora górka na zboczu której aż roi się od wieżowców, na lewo, jak miniemy niedawno postawiony budynek, mamy port oraz widok na stare miasto, które znowu jest na szczycie niewielkiej górki (żeby się tam dostać trzeba przejść spory kawałek po schodach). Pisałem już, że to miasto jest piękne? Dochodząc do szykany przy porcie warto spojrzeć do tyłu - widać słynne miejsce w którym Kimi pozbawił punktów Sutila w 2008 roku :) Faktycznie jest tam spora nierówność drogi.
W tym miejscu niestety trzeba zmienić lekko trasę - normalnie fragment od szykany aż do Tabac jest wyłączony z ruchu. Dodatkowo w tym czasie szykowano się do jakichś zawodów jachtów, przez co ten fragment był zapełniony namiotami. Samochody jadą drogą obok - tą która spełnia rolę pobocza podczas zawodów. Przy Tabac można jednak było wrócić na oryginalną trasę, ale cały fragment aż do Rascasse był zapełniony namiotami - nie wiem czy normalnie jest tam ruch, czy jest to przeznaczone tylko na różne imprezy. Po drodze można też spotkać sporo restauracji, słynny basen, no i oczywiście chyba najbardziej znaną restaurację na świecie (przynajmniej dla każdego fana F1), czyli La Rascasse. Nie zaglądałem do środka, bo ceny raczej niskie nie są.
Dalej mamy miejsce parkowania Schumachera ;), zjazd do boksów i ostatni zakręt toru, czyli Anthony Noghes. Cały teren, na którym podczas zawodów GP są boksy, był zapełniony namiotami (impreza jachtowa), po boksach nie było śladu. Jest to zatem rozwiązanie tymczasowe. Przy ostatnim zakręcie stał pomnik Juana Manuela Fangio oraz jego Mercedesa z 1954 roku, który cieszył się sporym zainteresowaniem turystów. Można było wejść do tego samochodu, co zresztą turyści wykorzystywali do robienia sobie pamiątkowych zdjęć.
Prosta startowa
Dalej mamy już prostą startową (a w zasadzie łuk), na którym widać dalej pola startowe oraz linię startu/mety. Odcinek, który służy jako wyjazd z boksu, na co dzień spełnia rolę bus-pasa.
Po obejściu całego toru (zajęło to jakieś 2 godziny) przyszedł czas na obiad i dalsze zwiedzanie. Kolejnym punktem było stare miasto, znajdujące się na przeciwko portu (długa podróż schodami), pałac księcia Monako oraz prywatna kolekcja aut księcia. Przy wejściu do pałacu można kupić bilet, który pozwala na zwiedzenie zarówno pałacu jak i kolekcji samochodów. Kosztował 11.50 euro. Była też opcja z dodatkowym zwiedzaniem oceanarium, ale na to niestety zabrakło mi już czasu. Stare miasto Monako jest dosyć zbliżone do tego w Marsylii - wąskie uliczki i piękne, bardzo dobrze utrzymane, stare budynki. Jedyna różnica to czystość - w Marsylii stare miasto jest raczej brzydkie, niezadbane (wszędzie pomazane mury) i brudne. Ale to głównie zasługa imigrantów, którzy kompletnie o nic nie dbają.
Stare miasto
Obok pałacu jest też piękny widok na port Fontvieille, znajdujący się niżej. Niedaleko tego portu jest budynek z kolekcją aut księcia, do którego trzeba zejść na dół po schodach wracając z pałacu. Z tego co się orientuję jest to prywatna kolekcja aut, jakie książę (a raczej jego ojciec i może też dziadek) dostawał od różnych osób. Znajdziemy tam zarówno bolidy F1 (głównie z 2002 roku), jak również takie klasyki jak Audi z 2007 roku z LeMans, rajdową Lancię Deltę, Citroena DS3 Sebastiana Loeba, a także sporo klasycznych aut z lat 20 i 30 XX wieku. Jak ktoś będzie miał okazję odwiedzić Monako, to zobaczenie tego muzeum jest wręcz koniecznością. Zrobiłem tam zresztą sporo zdjęć, które znajdziecie w galerii.
I tak moja podróż po tym przepięknym państwie/mieście dobiegła końca. Jeden dzień to niestety za mało, żeby zwiedzić Monako, tym bardziej, że jako fan F1 po prostu musiałem stracić te 2 godziny żeby przejść się uliczkami znanymi z GP. Zresztą, taka podróż jest oferowana turystom, m.in. różnymi busami, które pokonują tą trasę. To jednak nie to samo co przejście tego na własnych nogach.
Co do samego miasta, to w zasadzie nie potrafię inaczej go opisać jak po prostu piękne. Te wąskie, kręte uliczki, piękne stare budowle, stare miasto i port robią ogromne wrażenie. Do tego panująca ogólnie czystość i pięknie utrzymane ogrody. No i ten wyczuwalny przepych i bogactwo - magia jednym słowem. Jak będziecie kiedyś w pobliżu koniecznie poświęćcie chociaż jeden dzień żeby to zobaczyć na własne oczy. Naprawdę warto. Ja mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję odwiedzić to miasto, szczególnie jego północną część, na zobaczenie której brakło mi teraz czasu.
^galeria,679
Z Marsylii do Monako jest bardzo dobre połączenie kolejowe, podróż trwa niecałe 3.5 godziny z przesiadką w Nicei. Po drodze można podziwiać piękne widoki Lazurowego Wybrzeża, a uwierzcie mi jest na co popatrzeć. Szczególne wrażenie zrobiło na mnie Cannes no i oczywiście samo Monako. Wybrzeże w tym rejonie jest bardzo górzyste, a potężnie wzniesienia zaczynają się już praktycznie przy samym morzu. Dzięki temu można podziwiać raczej rzadko spotykane w innych miejscach budownictwo - kolejne budynki i uliczki położone są coraz wyżej. Równie często spotykanym tutaj widokiem są schody pomiędzy kolejnymi poziomami chodników.
Monako
Do Monako wybrałem się wcześnie rano, tak żeby mieć jak najwięcej czasu na zwiedzanie. Na miejscu byłem już o 11. Dworzec znajduje się jakieś 200 metrów od Saint Devote, słynnej kapliczki, obok której kierowcy pokonują pierwszy zakręt toru. Te 200m wydaje się być bardzo małą odległością, ale jest jeden mały problem - dworzec jest kilka pięter wyżej od kapliczki :) Aby dostać się tam trzeba więc przejść spory kawałek po schodach.
Pierwsze co się rzuca w oczy w Monako to ogromny ruch na drogach - auta są dosłownie wszędzie. Uliczki, po których ścigają się kierowcy, w większości są zakorkowane. Z tego też powodu najbardziej popularnymi tam autami nie są wcale Ferrari czy Porsche (których oczywiście nie brakuje), ale małe miejskie auta typu Smart, Suzuki Swift, czy Mini.
Gdy w końcu udało mi się dostać do Saint Devote, rozpocząłem moją 3.5 km podróż wokół Monako. Na początek mamy niezłą wspinaczkę w stronę kasyna. Jest dosyć stromo, na ujęciach w TV tego aż tak nie widać.
Droga w stronę kasyna
Po drodze mijamy sporo bardzo ładnie utrzymanych budynków pewnie jeszcze z początku poprzedniego wieku albo i starszych. Trzeba przyznać, że władze tego państewka przykładają bardzo dużą wagę do utrzymania wszystkiego w bardzo dobrym stanie. Monako jest bardzo czyste, zadbane (spory kontrast w porównaniu do Marsylii) i po prostu piękne. Jak widać na załączonych zdjęciach ludzi jest bardzo dużo, z czego sporo to turyści. Aż ciężko uwierzyć, że przez 4 dni w roku to wszystko pustoszeje, tylko po to żeby paru wariatów mogło się tutaj ścigać.
Kasyno
Kasyno to kolejna piękna atrakcja, niestety raczej niedostępna dla przeciętnego turysty. Żeby tam wejść, trzeba być odpowiednio ubranym a do tego posiadać zapewne sporą ilość gotówki przy sobie. Idąc dalej w stronę Mirabeau mijamy bardzo ekskluzywną galerię handlową. Ceny np. elektroniki użytkowej nie są tam raczej zawrotne (mniej więcej takie jak u nas), ale można spotkać np. iPhone'a 5S w złotej obudowie za 4 tysiące euro :). Po drodze można się także natknąć na oferty apartamentów na sprzedaż lub do wynajęcia. Ceny tak od miliona euro wzwyż :)
Przy okazji wyjaśniło się dlaczego kierowcy jadą takim szlaczkiem na prostej prowadzącej do Mirabeau - omijają skrzyżowanie, na którym jest mała nierówność drogi.
Za Mirabeau dochodzimy do słynnego już nawrotu przy Grand Hotel - w rzeczywistości wygląda to równie ciasno jak w TV, ale autobus pokonuje ten fragment raczej bez problemu.
Nawrót przy Grand Hotel
Zaraz za nawrotem jest jakiś sklep Marusii (na wystawie widać kombinezony kierowców i przednie skrzydło jednego z ich bolidów). Natomiast tuż przed sklepem stały zaparkowane Lamborghini Aventador oraz któryś z modeli Rolls-Royce'a. W tym mieście takie widoki nie robią specjalnego wrażenia. Nieopodal stały też dwa Mini, jeden w starszej wersji, takiej jaką jeździł Jaś Fasola, tyle że cabrio :) Jak już pisałem wcześniej, w Monako tych aut jest mnóstwo.
Można też tam zauważyć jak spory spadek terenu jest w tym miejscu - będzie to dobrych kilka metrów na końcu tego prostego odcinka za nawrotem.
Wjazd do tunelu
Dalej mijamy dwa zakręty i jesteśmy na prostej prowadzącej do tunelu. Przed udaniem się w tym kierunku polecam jednak obrócić się o 180 stopni i pójść do ogrodu japońskiego, w którym można odpocząć od miejskiego zgiełku delektując się pięknymi widokami.
Po wyjściu z tunelu ukazuje się nam wspaniały widok na miasto - na wprost spora górka na zboczu której aż roi się od wieżowców, na lewo, jak miniemy niedawno postawiony budynek, mamy port oraz widok na stare miasto, które znowu jest na szczycie niewielkiej górki (żeby się tam dostać trzeba przejść spory kawałek po schodach). Pisałem już, że to miasto jest piękne? Dochodząc do szykany przy porcie warto spojrzeć do tyłu - widać słynne miejsce w którym Kimi pozbawił punktów Sutila w 2008 roku :) Faktycznie jest tam spora nierówność drogi.
W tym miejscu niestety trzeba zmienić lekko trasę - normalnie fragment od szykany aż do Tabac jest wyłączony z ruchu. Dodatkowo w tym czasie szykowano się do jakichś zawodów jachtów, przez co ten fragment był zapełniony namiotami. Samochody jadą drogą obok - tą która spełnia rolę pobocza podczas zawodów. Przy Tabac można jednak było wrócić na oryginalną trasę, ale cały fragment aż do Rascasse był zapełniony namiotami - nie wiem czy normalnie jest tam ruch, czy jest to przeznaczone tylko na różne imprezy. Po drodze można też spotkać sporo restauracji, słynny basen, no i oczywiście chyba najbardziej znaną restaurację na świecie (przynajmniej dla każdego fana F1), czyli La Rascasse. Nie zaglądałem do środka, bo ceny raczej niskie nie są.
Dalej mamy miejsce parkowania Schumachera ;), zjazd do boksów i ostatni zakręt toru, czyli Anthony Noghes. Cały teren, na którym podczas zawodów GP są boksy, był zapełniony namiotami (impreza jachtowa), po boksach nie było śladu. Jest to zatem rozwiązanie tymczasowe. Przy ostatnim zakręcie stał pomnik Juana Manuela Fangio oraz jego Mercedesa z 1954 roku, który cieszył się sporym zainteresowaniem turystów. Można było wejść do tego samochodu, co zresztą turyści wykorzystywali do robienia sobie pamiątkowych zdjęć.
Prosta startowa
Dalej mamy już prostą startową (a w zasadzie łuk), na którym widać dalej pola startowe oraz linię startu/mety. Odcinek, który służy jako wyjazd z boksu, na co dzień spełnia rolę bus-pasa.
Po obejściu całego toru (zajęło to jakieś 2 godziny) przyszedł czas na obiad i dalsze zwiedzanie. Kolejnym punktem było stare miasto, znajdujące się na przeciwko portu (długa podróż schodami), pałac księcia Monako oraz prywatna kolekcja aut księcia. Przy wejściu do pałacu można kupić bilet, który pozwala na zwiedzenie zarówno pałacu jak i kolekcji samochodów. Kosztował 11.50 euro. Była też opcja z dodatkowym zwiedzaniem oceanarium, ale na to niestety zabrakło mi już czasu. Stare miasto Monako jest dosyć zbliżone do tego w Marsylii - wąskie uliczki i piękne, bardzo dobrze utrzymane, stare budynki. Jedyna różnica to czystość - w Marsylii stare miasto jest raczej brzydkie, niezadbane (wszędzie pomazane mury) i brudne. Ale to głównie zasługa imigrantów, którzy kompletnie o nic nie dbają.
Stare miasto
Obok pałacu jest też piękny widok na port Fontvieille, znajdujący się niżej. Niedaleko tego portu jest budynek z kolekcją aut księcia, do którego trzeba zejść na dół po schodach wracając z pałacu. Z tego co się orientuję jest to prywatna kolekcja aut, jakie książę (a raczej jego ojciec i może też dziadek) dostawał od różnych osób. Znajdziemy tam zarówno bolidy F1 (głównie z 2002 roku), jak również takie klasyki jak Audi z 2007 roku z LeMans, rajdową Lancię Deltę, Citroena DS3 Sebastiana Loeba, a także sporo klasycznych aut z lat 20 i 30 XX wieku. Jak ktoś będzie miał okazję odwiedzić Monako, to zobaczenie tego muzeum jest wręcz koniecznością. Zrobiłem tam zresztą sporo zdjęć, które znajdziecie w galerii.
I tak moja podróż po tym przepięknym państwie/mieście dobiegła końca. Jeden dzień to niestety za mało, żeby zwiedzić Monako, tym bardziej, że jako fan F1 po prostu musiałem stracić te 2 godziny żeby przejść się uliczkami znanymi z GP. Zresztą, taka podróż jest oferowana turystom, m.in. różnymi busami, które pokonują tą trasę. To jednak nie to samo co przejście tego na własnych nogach.
Co do samego miasta, to w zasadzie nie potrafię inaczej go opisać jak po prostu piękne. Te wąskie, kręte uliczki, piękne stare budowle, stare miasto i port robią ogromne wrażenie. Do tego panująca ogólnie czystość i pięknie utrzymane ogrody. No i ten wyczuwalny przepych i bogactwo - magia jednym słowem. Jak będziecie kiedyś w pobliżu koniecznie poświęćcie chociaż jeden dzień żeby to zobaczyć na własne oczy. Naprawdę warto. Ja mam nadzieję, że jeszcze kiedyś będę miał okazję odwiedzić to miasto, szczególnie jego północną część, na zobaczenie której brakło mi teraz czasu.
^galeria,679
KOMENTARZE