Marc Surer: Skandal szpiegowski wpłynie pozytywnie na F1

"Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek skandal popsuł kiedyś dobre imię F1"
16.08.0712:27
Mariusz Karolak
1601wyświetlenia

Tegoroczny skandal szpiegowski powstały pomiędzy zespołami McLaren i Ferrari jest pozytywny dla tego sportu. Tak przynajmniej uważa były kierowca F1 Marc Surer.

Szwajcar od lat jest komentatorem Formuły 1 w jednej z niemieckich stacji telewizyjnych, a w przeszłości sam startował w wyścigach Grand Prix (nieprzerwanie w latach 1979-1986). Surer twierdzi, że wszystko co rozbudza zainteresowanie Formułą 1 powinno być przyjmowane przychylnie, nawet jeśli obecny skandal obejmuje szpiegostwo, zdradę i nieprzyjemne akcje prawne.

Wiadomo, że skandale nigdy nie wyrządziły żadnej szkody Formule 1 w przeszłości. Powodują tylko, że ludzie zaczynają rozmawiać o tym sporcie. - powiedział 55-letni Szwajcar e-magazynowi wydawanemu przez Credit Suisse - sponsora zespołu BMW Sauber.

Surer uważa też, że utarczki Fernando Alonso z partnerem z zespołu i jednocześnie obecnym liderem mistrzostw Lewisem Hamiltonem, jakie pojawiły się tuż przed sierpniową przerwą, to także dobra wiadomość dla dziennikarzy: Mamy teraz trzy tygodnie przerwy i trzeba o czymś pisać. Nie przypominam sobie, aby jakikolwiek skandal popsuł kiedyś dobre imię F1.

Źródło: ManipeF1.com

KOMENTARZE

4
aPiS
17.08.2007 11:02
Surer ma rację. Te skandale nie zaszkodzą F1, bo wiadomo, że formuła to show, a także wiadomym było, że podobne działania miały miejsce, tyle, że nie były tak upubliczniane. Jak pracownik przechodzi z jedne stajni do drugiej, to przecież pamięci mu nie kasują. Słynne team orders też były ogólnie znane, tyle, że podczas Gp Austrii Rubens to bardzo dosadnie pokazał zwalniając dopier parę metrów przez linią mety. A jak o tym dziennikarze oiszą, to zamieszcają zdjęcia, reklama idzie w świat, sponsorzy się cieszą i na przyszły sezon kasa do F1 popłynie. Takiejest życie.
Szybki
16.08.2007 06:43
@ Buczo: W GP USA 2005 chodziło raczej o opony, chyba masz na myśli sytuację między Schumacherem a Barichello w GP Austrii, gdy Rubens tuż przed metą dostał polecenie przepuszczenia Michaela by ten wygrał.
jędruś
16.08.2007 05:11
Dobra widomość dla dziennikarzy i fanów Ferrari i chyba nikogo więcej...
Buczo
16.08.2007 11:26
Skoro sobie nie przypomina to ja mu przypomnę choćby team orders w Ferrari czy GP USA 2005. Nie zniszczyły one tego sportu, ale pozostawiły niesmak w ustach wielu osób.