Finansowanie F1 - jak to działa?
Wielu ludzi, nawet tych związanych z F1, nie za bardzo wie, w jaki sposób jest ona finansowana
08.01.0614:08
5882wyświetlenia
Wielu ludzi, nawet tych zajmujących się Formułą 1, nie za bardzo rozumie, w jaki sposób jest ona finansowana. Jest to skomplikowany biznes i zarazem bardzo różniący się od innych sportów. Ma swoje zalety i wady.
W tradycyjnym modelu sportowego marketingu jest tak, że właściciele praw związanych ze sportem sprawują kontrolę nad imprezami, które mają określoną wartość dla nadawców telewizyjnych. Stacje telewizyjne ubiegają się o prawo do transmitowania imprez. Nadawcy promują imprezy wśród swoich odbiorców i mają nadzieję, że reklamodawcy zapłacą duże pieniądze za czas antenowy podczas transmisji z popularnych sportów. Stawki za reklamę dla Super Bowl, Olimpiad i Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej są zadziwiające. Dla przykładu za 30-sekundy blok czasu antenowego podczas zeszłorocznego Super Bowl płacono 2,4 miliona dolarów. W sumie było 60 takich bloków, a więc sieć telewizyjna zarobiła 144 miliony dolarów na jednej transmisji. W dodatku Ameriquest Mortgage (amerykańska firma specjalizująca się udzielaniu pożyczek i kredytów przyp. red.) zapłaciła 15 milionów dolarów, sponsorując przerwę w trakcie transmisji, w której wystąpiła gwiazda rocka, Paul McCartney.
Znaczne dochody oznaczają, że stacje telewizyjne są w stanie sporo zainwestować w nabycie praw. Sprawą, która wszystko komplikuje w tym interesie, jest zapotrzebowanie na daną imprezę. Udziałowcy muszą negocjować umowy dla imprez: albo płacąc im, albo będąc opłacanymi przez nie, w zależności od popularności danego sportu. MKOL, który robi całkiem niezły interes ma Igrzyskach Olimpijskich, może żądać ogromnych inwestycji od miast ubiegających się o organizację igrzysk. Miasta te zdają sobie sprawę, że jest to opłacalna inwestycja, gdyż dzięki niej promowany jest lokalny wzrost gospodarczy, rozwija się turystyka lub poprawie ulega wizerunek miasta.
Jest wiele różnych motywów.
W mniejszych sportach zaangażowanie organizatorów imprez jest bardziej skomplikowane. Czasami drużyny zaangażowane w dany sport są właścicielami swoich stadionów - szczególnie w piłce nożnej, baseballu itd. Inne obiekty są własnością lokalnych władz. Zarządzanie obiektami stanowi oddzielny biznes z ubieganiem się o prawo do organizowania imprez i zarabianiem na sprzedaży biletów, pamiątek, jedzenia i napojów, praw do używania nazw itd.
Czasami obiekty wypożyczane są promotorom, którzy tworzą własne imprezy, negocjują umowy telewizyjne, podpisują kontrakty ze sponsorami i przyciągają znanych sportowców, oferując atrakcyjne nagrody. Jest to szczególnie rozpowszechnione w boksie, a w sportach motorowych można to zaobserwować w odbywającym się w Paryżu "Wyścigu mistrzów".
Kluczową kwestią napędzającą marketing sportowy jest to, że dana działalność cieszy się największym możliwym zainteresowaniem wśród ludzi. To przyciąga pieniądze, a za nimi podąża reszta.
To, co się dzieje później z tymi pieniędzmi, odróżnia od siebie różne dyscypliny sportu.
W Formule 1 właścicielem praw jest Międzynarodowa Federacja Samochodowa, nazywana po francusku Federation Internationale de l'Automobile (w skrócie FIA).
FIA zdecydowała kilka lat temu, że nie chce się zajmować tymi wszystkimi skomplikowanymi sprawami, związanymi z komercyjną stroną sportu. Podpisała więc umowę z prywatną firmą z Wielkiej Brytanii, przekazując jej prawa na 100 lat. W jej skład wchodzi kompleksowa struktura firm, a całość znana jest jako grupa Formuły Jeden (Formula One group). Istnieje istotna różnica pomiędzy "Formułą 1" i "Formułą Jeden", ponieważ pierwsze określenie to nazwa, pod którą sport ten jest najbardziej znany, a drugie określa firmy w nią zaangażowane. Nie zawsze nazwy te są równoznaczne. W dodatku grupa Formuły Jeden nie posiada wszystkich firm, które mają w nazwie wyrażenie "Formula One".
Grupa Formuły Jeden jest w tej chwili w trakcie procesu sprzedaży, z trzema bankami pozbywającymi się jej udziałów i spółką kapitałową nazywaną CVC wykupującą pakiet kontrolny. Jednym z pomniejszych akcjonariuszy w tej firmie będzie Bernie Ecclestone. Ecclestone to człowiek, który wymyślił cały system w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zanim zaczął pozbywać się udziałów zamieniając je na gotówkę. Pozostaje kluczowym graczem, ponieważ wymyślił cały system i ma olbrzymi wpływ na wszystkie zainteresowane strony.
Tym samym Ecclestone kontroluje komercyjne aspekty sportu, ale jego organizacja nie eksploatuje ich wszystkich w optymalny sposób, ponieważ jest po prostu za mała. Tak jak FIA, Ecclestone nie chciał zajmować się wszystkimi aspektami, a więc w celu maksymalizacji zysków i minimalizacji wydatków zawarł umowę z inną prywatną firmą, Allsport Managment z Genewy. Kieruje nią były dziennikarz Paddy McNally, dzierżawiąc prawa do sprzedaży miejsc na reklamy wokół torów, umów dotyczących sponsorów tytularnych (np. Foster's Australian Grand Prix przyp. red.), rozrywki dla VIP-ów, programów oficjalnych dostawców i wielu innych pomniejszych spraw związanych z grupą Formuły Jeden. W zamian McNally płaci administracji F1 (Formula One Management) rocznie około 50 milionów dolarów. McNally zarabia prawdopodobnie dwa razy tyle, jak nie więcej.
Formuła Jeden zachowała jednak inne prawa, głównie dotyczące umów ze stacjami telewizyjnymi i prowadzi negocjacje z zespołami oraz organizatorami wyścigów. Formuła 1 jest tak popularna, że organizatorzy muszą płacić za możliwość zorganizowania wyścigu - podobnie jak ma to miejsce w przypadku Igrzysk Olimpijskich. Nie dość, że muszą spełniać wysokie (i kosztowne) standardy, to jeszcze muszą zrezygnować z wielu tradycyjnych źródeł dochodu z imprez. Dla przykładu w większości przypadków nie mogą sami sprzedawać praw do umieszczania reklam wokół toru. Rocznie płacą co najmniej 13 milionów dolarów, a kontrakty zawierają prawdopodobnie 10-procentowy wzrost opłaty każdego roku. Wszystko, czym dysponują tory na pokrycie swoich wydatków, pochodzi tylko ze sprzedaży biletów, co wyjaśnia dlaczego bilety na F1 potrafią być takie drogie. Jednym ze sposobów na rozwiązanie tego problemu jest zwiększenie pojemności trybun, co jest czasami możliwe, ale wymaga dużej inwestycji. Niestety, aby przyniosło to oczekiwane efekty, musi być wystarczająco duże zainteresowanie - tak nie zawsze się dzieje.
W rezultacie niektóre wyścigi nie przynoszą zysków i w wielu przypadkach wymagają wsparcie finansowego ze strony lokalnych władz. Miejscowe władze generalnie popierają organizowanie Grand Prix, ponieważ jest to dobre dla nich i warte zainwestowania dodatkowych pieniędzy.
Zespoły Formuły 1 większą część swojej aktywności finansują z umów sponsorskich i partnerskich, a także z zysków ze sprzedaży pamiątek i innych licencjonowanych produktów. Jednakże ważnym źródłem przychodu są pieniądze wypłacane zespołom przez grupę Formuły Jeden. Istnieje specjalna umowa pomiędzy zespołami, grupą Formuła Jeden i FIA. Nosi ona nazwę Concorde Agreement i jest to prawnie-wiążący kontrakt, który obejmuje wszystkie aspekty sportu. Są w niej zawarte szczegóły na temat różnorodnych podziałów władzy, pieniędzy i odpowiedzialności, ale są one tajne.
Jedną z wad tego systemu jest to, że sport wydaje się być zbyt sekretny i niezbyt przejrzysty, czego efektem - powiększanym przez pieniądze pochodzące od firm tytoniowych - jest odpychanie dużych sponsorów i instytucji finansowych, które chętnie zainwestowałyby w ten sport, gdyby miał zdrowszy wizerunek.
Płatności na rzecz zespołów są tajemnicą, ale wiadomo, że w pewnym stopniu są oparte na osiągnięciach, a także na istotności danej ekipy dla sportu. Większość zespołów nie do końca rozumie, dlaczego otrzymują taką a nie inną sumę, ale nie zadają pytań. Istnieje konflikt, ponieważ niektóre zespoły uważają, że wszyscy powinny otrzymywać tyle samo i że nie powinno być specjalnych umów dla takich zespołów jak Ferrari, który rzekomo uważany jest za bardziej istotny od innych zespołów i dlatego dostaje więcej pieniędzy.
Po zapłaceniu zespołom, Formuła Jeden zatrzymuje resztę dochodów dla siebie, co sprawia, że jest to niezwykle opłacalny interes, co z kolei tworzy nowe problemy, gdyż zespoły - będące w końcu głównymi aktorami na scenie - wierzą, że powinny dostawać więcej pieniędzy.
Jest to jeden z punktów spornych i negocjacje nad bardziej sprawiedliwą umową trwają już od jakiegoś czasu, z groźbami utworzenia konkurencyjnych mistrzostw itd. w przypadku nie dojścia do porozumienia.
Drugą wielką słabością systemu jest to, że automobilkluby członkowskie FIA nie czerpią zbyt dużych zysków z sukcesu Formuły 1. Opłata za dzierżawę praw do zarządzania komercyjnymi aspektami sportu, uiszczona przez grupę Formuły Jeden, była jednorazowa - chociaż wydaje się, że corocznie mogą jeszcze uiszczane dodatkowe opłaty. Pieniądze - których było zaledwie około 350 milionów dolarów - zostały przeznaczone na sfinansowanie programów badawczych fundacji działających przy FIA, ale wiele milionów generowanych przez sport trafia do prywatnych kieszeni, zamiast np. być przeznaczanych na rozwój sportu lub poprawę jego funkcjonowania. Oznacza to, że nie obserwujemy inwestycji na niskim szczeblu sportu, a biedne kraje nie mają realnej szansy na zbudowanie odpowiedniej infrastruktury dla sportów motorowych. Nie stać ich nawet aby opłacić lokalne rajdy, tory kartingowe i ośrodki szkoleniowe dla utalentowanej młodzieży. To jest powód niezadowolenia wśród niektórych klubów, ale do dnia dzisiejszego nikt tak na poważnie nie zakwestionował logiki stojącej za umową, ani władzy obecnego przywództwa FIA.
Mimo tych wad, Formuła 1 jest bardzo dochodowym interesem, który stworzył prawdopodobnie 200 lub nawet więcej milionerów w ostatnich 25 latach. Z Ecclestone'a uczynił multimiliardera i stale rośnie w siłę. Dlatego różne strony zaangażowane w ten sport przepychają się nawzajem, narzekają i próbują wyrywać dla siebie co lepsze kąski. Być może sport ten mógłby być lepiej skonstruowany, ale nie da się tego zmienić w krótkim okresie czasu.
Może dopiero po usunięciu się w cień niektórych osobistości weń zaangażowanych rozpoczną się reformy, ale dopóki to nie nastąpi, kłótnie i spory będą nadal trwały jak do tej pory.
Źródło: Artykuł Joego Sawarda - korespondenta serwisu GrandPrix.com
(Pomoc w tłumaczeniu: Marek Roczniak)
W tradycyjnym modelu sportowego marketingu jest tak, że właściciele praw związanych ze sportem sprawują kontrolę nad imprezami, które mają określoną wartość dla nadawców telewizyjnych. Stacje telewizyjne ubiegają się o prawo do transmitowania imprez. Nadawcy promują imprezy wśród swoich odbiorców i mają nadzieję, że reklamodawcy zapłacą duże pieniądze za czas antenowy podczas transmisji z popularnych sportów. Stawki za reklamę dla Super Bowl, Olimpiad i Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej są zadziwiające. Dla przykładu za 30-sekundy blok czasu antenowego podczas zeszłorocznego Super Bowl płacono 2,4 miliona dolarów. W sumie było 60 takich bloków, a więc sieć telewizyjna zarobiła 144 miliony dolarów na jednej transmisji. W dodatku Ameriquest Mortgage (amerykańska firma specjalizująca się udzielaniu pożyczek i kredytów przyp. red.) zapłaciła 15 milionów dolarów, sponsorując przerwę w trakcie transmisji, w której wystąpiła gwiazda rocka, Paul McCartney.
Znaczne dochody oznaczają, że stacje telewizyjne są w stanie sporo zainwestować w nabycie praw. Sprawą, która wszystko komplikuje w tym interesie, jest zapotrzebowanie na daną imprezę. Udziałowcy muszą negocjować umowy dla imprez: albo płacąc im, albo będąc opłacanymi przez nie, w zależności od popularności danego sportu. MKOL, który robi całkiem niezły interes ma Igrzyskach Olimpijskich, może żądać ogromnych inwestycji od miast ubiegających się o organizację igrzysk. Miasta te zdają sobie sprawę, że jest to opłacalna inwestycja, gdyż dzięki niej promowany jest lokalny wzrost gospodarczy, rozwija się turystyka lub poprawie ulega wizerunek miasta.
Jest wiele różnych motywów.
W mniejszych sportach zaangażowanie organizatorów imprez jest bardziej skomplikowane. Czasami drużyny zaangażowane w dany sport są właścicielami swoich stadionów - szczególnie w piłce nożnej, baseballu itd. Inne obiekty są własnością lokalnych władz. Zarządzanie obiektami stanowi oddzielny biznes z ubieganiem się o prawo do organizowania imprez i zarabianiem na sprzedaży biletów, pamiątek, jedzenia i napojów, praw do używania nazw itd.
Czasami obiekty wypożyczane są promotorom, którzy tworzą własne imprezy, negocjują umowy telewizyjne, podpisują kontrakty ze sponsorami i przyciągają znanych sportowców, oferując atrakcyjne nagrody. Jest to szczególnie rozpowszechnione w boksie, a w sportach motorowych można to zaobserwować w odbywającym się w Paryżu "Wyścigu mistrzów".
Kluczową kwestią napędzającą marketing sportowy jest to, że dana działalność cieszy się największym możliwym zainteresowaniem wśród ludzi. To przyciąga pieniądze, a za nimi podąża reszta.
To, co się dzieje później z tymi pieniędzmi, odróżnia od siebie różne dyscypliny sportu.
W Formule 1 właścicielem praw jest Międzynarodowa Federacja Samochodowa, nazywana po francusku Federation Internationale de l'Automobile (w skrócie FIA).
FIA zdecydowała kilka lat temu, że nie chce się zajmować tymi wszystkimi skomplikowanymi sprawami, związanymi z komercyjną stroną sportu. Podpisała więc umowę z prywatną firmą z Wielkiej Brytanii, przekazując jej prawa na 100 lat. W jej skład wchodzi kompleksowa struktura firm, a całość znana jest jako grupa Formuły Jeden (Formula One group). Istnieje istotna różnica pomiędzy "Formułą 1" i "Formułą Jeden", ponieważ pierwsze określenie to nazwa, pod którą sport ten jest najbardziej znany, a drugie określa firmy w nią zaangażowane. Nie zawsze nazwy te są równoznaczne. W dodatku grupa Formuły Jeden nie posiada wszystkich firm, które mają w nazwie wyrażenie "Formula One".
Grupa Formuły Jeden jest w tej chwili w trakcie procesu sprzedaży, z trzema bankami pozbywającymi się jej udziałów i spółką kapitałową nazywaną CVC wykupującą pakiet kontrolny. Jednym z pomniejszych akcjonariuszy w tej firmie będzie Bernie Ecclestone. Ecclestone to człowiek, który wymyślił cały system w latach osiemdziesiątych i dziewięćdziesiątych, zanim zaczął pozbywać się udziałów zamieniając je na gotówkę. Pozostaje kluczowym graczem, ponieważ wymyślił cały system i ma olbrzymi wpływ na wszystkie zainteresowane strony.
Tym samym Ecclestone kontroluje komercyjne aspekty sportu, ale jego organizacja nie eksploatuje ich wszystkich w optymalny sposób, ponieważ jest po prostu za mała. Tak jak FIA, Ecclestone nie chciał zajmować się wszystkimi aspektami, a więc w celu maksymalizacji zysków i minimalizacji wydatków zawarł umowę z inną prywatną firmą, Allsport Managment z Genewy. Kieruje nią były dziennikarz Paddy McNally, dzierżawiąc prawa do sprzedaży miejsc na reklamy wokół torów, umów dotyczących sponsorów tytularnych (np. Foster's Australian Grand Prix przyp. red.), rozrywki dla VIP-ów, programów oficjalnych dostawców i wielu innych pomniejszych spraw związanych z grupą Formuły Jeden. W zamian McNally płaci administracji F1 (Formula One Management) rocznie około 50 milionów dolarów. McNally zarabia prawdopodobnie dwa razy tyle, jak nie więcej.
Formuła Jeden zachowała jednak inne prawa, głównie dotyczące umów ze stacjami telewizyjnymi i prowadzi negocjacje z zespołami oraz organizatorami wyścigów. Formuła 1 jest tak popularna, że organizatorzy muszą płacić za możliwość zorganizowania wyścigu - podobnie jak ma to miejsce w przypadku Igrzysk Olimpijskich. Nie dość, że muszą spełniać wysokie (i kosztowne) standardy, to jeszcze muszą zrezygnować z wielu tradycyjnych źródeł dochodu z imprez. Dla przykładu w większości przypadków nie mogą sami sprzedawać praw do umieszczania reklam wokół toru. Rocznie płacą co najmniej 13 milionów dolarów, a kontrakty zawierają prawdopodobnie 10-procentowy wzrost opłaty każdego roku. Wszystko, czym dysponują tory na pokrycie swoich wydatków, pochodzi tylko ze sprzedaży biletów, co wyjaśnia dlaczego bilety na F1 potrafią być takie drogie. Jednym ze sposobów na rozwiązanie tego problemu jest zwiększenie pojemności trybun, co jest czasami możliwe, ale wymaga dużej inwestycji. Niestety, aby przyniosło to oczekiwane efekty, musi być wystarczająco duże zainteresowanie - tak nie zawsze się dzieje.
W rezultacie niektóre wyścigi nie przynoszą zysków i w wielu przypadkach wymagają wsparcie finansowego ze strony lokalnych władz. Miejscowe władze generalnie popierają organizowanie Grand Prix, ponieważ jest to dobre dla nich i warte zainwestowania dodatkowych pieniędzy.
Zespoły Formuły 1 większą część swojej aktywności finansują z umów sponsorskich i partnerskich, a także z zysków ze sprzedaży pamiątek i innych licencjonowanych produktów. Jednakże ważnym źródłem przychodu są pieniądze wypłacane zespołom przez grupę Formuły Jeden. Istnieje specjalna umowa pomiędzy zespołami, grupą Formuła Jeden i FIA. Nosi ona nazwę Concorde Agreement i jest to prawnie-wiążący kontrakt, który obejmuje wszystkie aspekty sportu. Są w niej zawarte szczegóły na temat różnorodnych podziałów władzy, pieniędzy i odpowiedzialności, ale są one tajne.
Jedną z wad tego systemu jest to, że sport wydaje się być zbyt sekretny i niezbyt przejrzysty, czego efektem - powiększanym przez pieniądze pochodzące od firm tytoniowych - jest odpychanie dużych sponsorów i instytucji finansowych, które chętnie zainwestowałyby w ten sport, gdyby miał zdrowszy wizerunek.
Płatności na rzecz zespołów są tajemnicą, ale wiadomo, że w pewnym stopniu są oparte na osiągnięciach, a także na istotności danej ekipy dla sportu. Większość zespołów nie do końca rozumie, dlaczego otrzymują taką a nie inną sumę, ale nie zadają pytań. Istnieje konflikt, ponieważ niektóre zespoły uważają, że wszyscy powinny otrzymywać tyle samo i że nie powinno być specjalnych umów dla takich zespołów jak Ferrari, który rzekomo uważany jest za bardziej istotny od innych zespołów i dlatego dostaje więcej pieniędzy.
Po zapłaceniu zespołom, Formuła Jeden zatrzymuje resztę dochodów dla siebie, co sprawia, że jest to niezwykle opłacalny interes, co z kolei tworzy nowe problemy, gdyż zespoły - będące w końcu głównymi aktorami na scenie - wierzą, że powinny dostawać więcej pieniędzy.
Jest to jeden z punktów spornych i negocjacje nad bardziej sprawiedliwą umową trwają już od jakiegoś czasu, z groźbami utworzenia konkurencyjnych mistrzostw itd. w przypadku nie dojścia do porozumienia.
Drugą wielką słabością systemu jest to, że automobilkluby członkowskie FIA nie czerpią zbyt dużych zysków z sukcesu Formuły 1. Opłata za dzierżawę praw do zarządzania komercyjnymi aspektami sportu, uiszczona przez grupę Formuły Jeden, była jednorazowa - chociaż wydaje się, że corocznie mogą jeszcze uiszczane dodatkowe opłaty. Pieniądze - których było zaledwie około 350 milionów dolarów - zostały przeznaczone na sfinansowanie programów badawczych fundacji działających przy FIA, ale wiele milionów generowanych przez sport trafia do prywatnych kieszeni, zamiast np. być przeznaczanych na rozwój sportu lub poprawę jego funkcjonowania. Oznacza to, że nie obserwujemy inwestycji na niskim szczeblu sportu, a biedne kraje nie mają realnej szansy na zbudowanie odpowiedniej infrastruktury dla sportów motorowych. Nie stać ich nawet aby opłacić lokalne rajdy, tory kartingowe i ośrodki szkoleniowe dla utalentowanej młodzieży. To jest powód niezadowolenia wśród niektórych klubów, ale do dnia dzisiejszego nikt tak na poważnie nie zakwestionował logiki stojącej za umową, ani władzy obecnego przywództwa FIA.
Mimo tych wad, Formuła 1 jest bardzo dochodowym interesem, który stworzył prawdopodobnie 200 lub nawet więcej milionerów w ostatnich 25 latach. Z Ecclestone'a uczynił multimiliardera i stale rośnie w siłę. Dlatego różne strony zaangażowane w ten sport przepychają się nawzajem, narzekają i próbują wyrywać dla siebie co lepsze kąski. Być może sport ten mógłby być lepiej skonstruowany, ale nie da się tego zmienić w krótkim okresie czasu.
Może dopiero po usunięciu się w cień niektórych osobistości weń zaangażowanych rozpoczną się reformy, ale dopóki to nie nastąpi, kłótnie i spory będą nadal trwały jak do tej pory.
Źródło: Artykuł Joego Sawarda - korespondenta serwisu GrandPrix.com
(Pomoc w tłumaczeniu: Marek Roczniak)
KOMENTARZE