Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Brazylii
24.10.0400:00
14166wyświetlenia
Trudno sobie chyba wyobrazić lepszy sposób na zakończenie współpracy z zespołem, jak wygranie wyścigu, a tego właśnie dokonał dzisiaj Juan Pablo Montoya, odnosząc jedyne zwycięstwo na zakończenie niezbyt udanego sezonu w barwach zespołu Williams. Dla stajni z Grove był to także jedyny triumf w tym roku, tak więc ogromna radość wszystkich podwładnych Franka Williamsa była jak najbardziej uzasadniona. Tuż przed rozpoczęciem wyścigu nad torem Interlagos zaczął padać deszcz i zapowiadało się, że zobaczymy pierwszą mokrą Grand Prix w tym sezonie. Skończyło się jednak tylko na nieznacznie zmoczonej nawierzchni toru, która dosyć szybko wyschła. Tym niemniej większość kierowców rozpoczęła wyścig na przejściowych oponach, za wyjątkiem kierowców Renault - Fernando Alonso i Jacquesa Villeneuve'a, a także Davida Coultharda (McLaren). Cała trójka postanowiła zaryzykować start na zwykłych oponach rowkowanych.
Lokalny bohater - Rubens Barrichello wystartował dosyć udanie, ale szybciej z miejsca zdołał ruszyć Kimi Raikkonen (McLaren), wyprzedzając od razu Montoyę. Zaraz za sekwencją zakrętów w kształcie litery "S" Fin dopadł również kierowcę Ferrari, obejmując w ten sposób prowadzenie wyścigu. Tymczasem Montoyę niezbyt udany start kosztował stratę aż trzech miejsc, gdyż dodatkowo wyprzedzili go Felipe Massa (Sauber) i Jenson Button (B.A.R). Na tym jednak skończyły się niepowodzenia Kolumbijczyka w tym wyścigu, gdyż już na kolejnym okrążeniu udało mu się wyprzedzić zarówno Buttona, jak i Massę. Po czterech okrążeniach stało się jasne, że dalsza jazda na przejściowych oponach nie jest już opłacalna. Dowodem na to był najlepszy czas uzyskany przez Alonso, który w zastraszającym tempie zbliżał się do czołówki.
Raikkonen i Montoya już na kolejnym kółku zdecydowali się na zmianę opon, zjeżdżając jednocześnie do boksów. Jak się później okazało był to kluczowy moment wyścigu, który zadecydował o zwycięstwie. Mechanicy z zespołu Williams uwinęli się nieco szybciej i dzięki temu Montoya zrównał się ze swoim przyszłorocznym partnerem jeszcze w strefie boksów. Kierowca McLarena znajdował się jednak po wewnętrznej stronie skrętu w lewo i zdołał utrzymać się przed Kolumbijczykiem, ale tylko przez chwilę. Po powrocie na tor Montoya od razu wyskoczył zza pleców Raikkonena i w efektowny sposób wyprzedził go po zewnętrznej. Barrichello zbyt długo zwlekał ze zmianą opon i w efekcie spadł aż na dziewiątą pozycję, a tymczasem prowadzenie objął Alonso, któremu jak widać start na zwykłych oponach opłacił się.
Pomimo większej ilości paliwa w baku Montoya zaczął powoli doganiać Alonso, a kiedy ten zjechał w końcu na swój pierwszy rutynowy postój na 18 okrążeniu, obydwu kierowców dzieliło niespełna siedem sekund różnicy. Po znalezieniu się na prowadzeniu kierowca z zespołu Williams zaczął kontrolować przebieg wyścigu, mając przez długi czas około pięć sekund przewagi nad Raikkonenem. Sytuacja zmieniła się dopiero podczas trzeciej rundy postojów, jako że Fin kilka okrążeń później zjechał do boksów, zmniejszając tym samym stratę do zaledwie sekundy. Obaj kierowcy do końca wyścigu jechali już w bliskiej odległości, ale Montoya nie ugiął się pod presją kierowcy z zespołu McLaren, odnosząc w pełni zasłużone, czwarte zwycięstwo w karierze.
Raikkonen musiał zadowolić się drugą pozycją, ale w sumie był to i tak dosyć udany występ Fina, któremu do przeskoczenia zajmującego szóstą pozycję w klasyfikacji generalnej kierowców Jarno Trullego zabrakło na koniec zaledwie jednego punktu. Było to dosyć pozytywne zakończeniu sezonu dla zespołu McLaren, zwłaszcza po tak nieudanej jego pierwszej połowie. Niestety Coulthard w nienajlepszy sposób rozstał się z zespołem McLaren po dziewięciu latach współpracy, kończąc wyścig o Grand Prix Brazylii dopiero na 11 pozycji. Start na zwykłych oponach rowkowanych na niewiele się zdał, gdyż w ostatecznym rozrachunku Szkot zyskał tylko jedno miejsce w stosunku do swojej pozycji startowej, a była to i tak zasługa problemów technicznych innego kierowcy. Był to 150 występ Coultharda w barwach stajni z Woking i kto wie, czy przypadkiem nie ostatni w karierze, bo jak na razie nie wiadomo nic na temat najbliższej przyszłości tego kierowcy.
Na najniższym stopniu podium stanął Barrichello, który zdołał się wreszcie pozbyć pecha, prześladującego go w domowym wyścigu od blisko 10 lat. Oczywiście Brazylijczyk był z pewnością bardzo zawiedziony, że nie udało mu się wygrać przed własną publicznością, ale trzeba otwarcie przyznać, że zespół Ferrari nie spisał się najlepiej na torze Interlagos i to już drugi raz z rzędu. Co prawda Michael Schumacher po starcie z końca stawki zdołał finiszować na punktowanej pozycji, ale podobnie jak we Włoszech i Chinach nie uniknął jak się wydaje prostego błędu, mając zdecydowanie niezbyt udaną końcówkę sezonu. Włoska stajnia wygrała jednak w tym sezonie wszystko i tego już nic nie zmieni. Po 2003 roku wydawało się, że może wreszcie kto inny sięgnie po koronę mistrza, ale już po kilku wyścigach nie było wątpliwości, kto rozdaje karty. Efekt końcowy po prostu nie mógł być inny.
Czwarty na mecie zameldował się Alonso, wykorzystując w 100% zarówno posiadany sprzęt, jak i zaistniałą sytuację. Hiszpan przez długi czas jechał pod wielką presją, najpierw ze strony Ralfa Schumachera, który nawet na chwilę zdołał go wyprzedzić, po czym popełnił błąd i znalazł się ponownie na piątej pozycji, a potem ze strony Takumy Sato, ale ostatecznie nie dał się pokonać, chociaż był wyraźnie wolniejszy. Tymczasem Villeneuve ponownie wyścig ukończył na 10 pozycji i jego powrót po rocznej przerwie do Formuły 1 nie okazał się zbyt udany. Być może trzy wyścigi i dwa krótkie testy nie pozwoliły na wystarczające poznanie bolidu R24, ale w takim razie zatrudnienie Kanadyjczyka na trzy ostatnie wyścigi było błędem. Gdyby zespół Renault nie zrezygnował z usług Trullego, być może udałoby się wywalczyć wicemistrzostwo w klasyfikacji konstruktorów. Kiedy jednak Trulli dowiedział się o planach francuskiej stajni, natychmiast stracił motywację i tak to się musiało skończyć, a szkoda. Tym niemniej trzecie miejsce to i tak lepszy rezultat niż w poprzednim sezonie.
Ralf Schumacher finiszował na piątej pozycji, tak więc zespół Williams zdobył w tym wyścigu aż 14 punktów. Był to zdecydowanie najlepszy występ stajni z Grove w tym sezonie, którą w przyszłym roku będą już reprezentowali zupełnie inni kierowcy, ale na razie znamy nazwisko tylko jednego z nich, a jest nim Mark Webber. Ogólnie rzecz biorąc Frank Williams nie miał w tym roku zbyt wielu powodów do radości, ale dzisiejsza wygrana z pewnością poprawiła mu nieco humor. Tymczasem Ralf Schumacher zdołał na koniec sezonu poprawić swoją pozycję w klasyfikacji generalnej, przeskakując pomimo takiej samej ilości punktów zajmującego dotąd dziesiątą pozycję Coultharda. W przyszłym roku czeka jednak Niemca nieco trudniejsza przeprawa, a mianowicie starty w barwach Toyoty.
Takuma Sato był dzisiaj jedynym reprezentantem zespołu B.A.R, któremu udało się finiszować na punktowanej pozycji. Tymczasem jego partnera - Jensona Buttona już na początku wyścigu z walki wyeliminowała awaria silnika. Nienajlepszy koniec, ale za to bardzo udanego sezonu dla całej stajni z Brackley, która w szóstym roku startów zdołała wywalczyć wicemistrzostwo z dorobkiem 119 punktów. Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa, ale 10 wizyt na podium Buttona i jedna Sato to nie mniej godne pochwały osiągnięcie. Sato w dzisiejszym wyścigu spisał się całkiem nieźle i wydawało się, że ma nawet szansę na pokonanie Alonso. Niestety popełnił drobny błąd podczas pogoni za Hiszpanem i w efekcie został wyprzedzony przez Ralfa Schumachera, kończąc wyścig na szóstej pozycji. Był to czwarty z rzędu zarobek punktowy Japończyka, dla którego druga połowa sezonu, kiedy już przestały wybuchać silniki w jego bolidzie, okazała się całkiem udana.
Na ósmej i dziewiątej pozycji ponownie uplasowali się kierowcy z zespołu Sauber, ale tym razem w odwrotnej kolejności, bowiem to Felipe Massa zdobył ostatni punkt. Początek domowego wyścigu dla Brazylijczyka zapowiadał się jeszcze bardziej udanie i nawet udało mu się prowadzić przez jedno okrążenie. Zbyt późna zmiana opon Bridgestone na zwykłe rowkowane okazała się jednak bardzo kosztowna, choć jak wynika z komentarzy po wyścigu, panujące wówczas na torze warunki i tak faworyzowały kierowców jadących na konkurencyjnych oponach Michelin, tak więc wcześniejszy postój mógł niewiele zmienić. Ostatecznie Massa tylko nieznacznie pokonał swojego partnera z zespołu Sauber - Giancarlo Fisichellę, który na początku wyścigu zaliczył poślizg i właśnie to zdarzenie pozbawiło go zarobku punktowego. Włoch liczył na pewno na nieco lepsze zakończenie zaledwie rocznej współpracy ze szwajcarską stajnią, ale sezon ten i tak był bardzo udany dla całej ekipy Petera Saubera, o czym chociażby świadczy zarobek rekordowej liczby punktów (34). Nie zapewniło to wyższej lokaty w klasyfikacji konstruktorów, jednak pierwszy raz w historii tego zespołu w środku sezonu widać było wyraźne postępy, a to jest dobry znak na przyszłość.
Kierowcy Toyoty - Jarno Trulli i Ricardo Zonta wyścig na torze Interlagos ukończyli kolejno na 12 i 13 pozycji. Odzwierciedla to dosyć wiernie tegoroczny poziom japońskiej stajni, która nie dość, że w trzecim roku startów nie dokonała żadnych postępów, to jeszcze zgromadziła na swoim punkcie mniej punktów niż w sezonie 2003. Nie pomogły ani zmiany na stanowiskach kierowniczych, ani roszady w obsadzie kierowców, choć oczywiście na efekty takich zmian potrzeba nieco więcej czasu. Przyszłoroczny bolid Toyoty powstanie już pod pełnym przewodnictwem Mike'a Gascoyne'a i chyba w tym należy przede wszystkim upatrywać szansy na poprawę rezultatów. Oby tylko znani z nierównej formy Ralf Schumacher i Trulli nie mieli problemów z motywacją, bo to, że są w stanie wygrywać wyścigi, zdołali już udowodnić.
Z kierowców reprezentujących barwy Jaguara w ostatnim wyścigu dla tej stajni (przynajmniej pod obecną nazwą, o ile znajdzie się kupiec) do mety zdołał tylko dojechać Christian Klien, kończąc swój debiutancki sezon na 16 pozycji w klasyfikacji generalnej kierowców, czyli o dwa miejsca niżej w stosunku do pozycji końcowej w Grand Prix Brazylii. Tymczasem powodem nieukończenia wyścigu przez Marka Webbera była nieudana próba wyprzedzenia właśnie Kliena, która skończyła się kolizją obydwu kierowców Jaguara. W ten oto nienajlepszy sposób stajnia z Milton Keynes w obecnej postaci kończy swoją niezbyt długą przygodę z Formułą 1, która rozpoczęła się w 2000 roku, a jej owocami były zaledwie dwie wizyty na podium Eddie Irvine'a. Webber myślami jest już przy następnym sezonie w zespole Williams, natomiast dla Kliena mógł być to ostatni wyścig F1 przynajmniej w najbliższym okresie, gdyż jak na razie nie wiadomo zbyt wiele na temat jego przyszłości.
Dla zespołu Jordan ostatni wyścig sezonu 2004 także zakończył się nienajlepiej, bowiem tylko Timo Glock zdołał wytrwać trudy całego wyścigu, kończąc go na 15 pozycji. Nick Heidfeld jazdę zakończył tymczasem już na 16 okrążeniu ze względu na awarię sprzęgła i był jednym z zaledwie trzech kierowców, któremu nie udało się dojechać do mety. Był to dosyć trudny sezon dla irlandzkiej stajni, ale Eddie Jordan jest dobrej myśli na przyszłość, zwłaszcza jeśli chodzi o perspektywę drastycznego zmniejszenia kosztów w Formule 1. Sprawa nie jest jednak taka prosta, gdyż jak się okazuje zespół Ferrari nie został w ogóle zaproszony na sobotnie i to w dodatku nieoficjalne spotkanie w tej sprawie. Dopóki sprawą nie zajmie się jedyny upoważniony do tego organ, czyli FIA, nie ma mowy o zatwierdzeniu ograniczenia testów. Tym niemniej fakt, że pozostałe zespoły godzą się na to, napawa pewnym optymizmem no i jest nadzieja, że zespół Jordan otrzyma w przyszłym roku silniki Toyoty.
Kierowcy z najsłabszego zespołu w stawce - Zsolt Baumgartner i Gianmaria Bruni wyścig ukończyli na ostatnich miejscach, ale za to bez większych problemów technicznych. Tym samym zespół Minardi w pozytywny sposób zakończył 20 sezon startów w Formule 1, podczas którego udało się wywalczyć jeden punkt, a to nie zdarza się każdego roku. Włoska stajnia jak zwykle nie poddaje się i spogląda już z nadzieją w przyszłość i chociaż jak dotąd nie odniosła spektakularnych sukcesów, to jednak jest wręcz nierozerwalną częścią naszego ukochanego sportu.