Zespoły F1 debatowały nad wprowadzeniem klasyfikacji dla ekip niezależnych
Warunkiem znalezienia się w oddzielnej tabeli byłoby ograniczenie wydatków do 100 milionów
02.08.1612:57
1661wyświetlenia
Zespoły Formuły 1 debatowały nad wprowadzeniem dodatkowej klasyfikacji dla ekip niezależnych.
Bob Fernley zaproponował niedawno utworzenie klasyfikacji dla zespołów niezależnych, w której konkurowałyby ze sobą Force India, Williams, Toro Rosso, Haas, Manor oraz Sauber. Warunkiem znalezienia się w proponowanej tabeli byłoby ograniczenie rocznych wydatków do 100 milionów dolarów, lecz kwota ta nie obejmowałaby kosztów związanych z działalnością marketingową, noclegami oraz wypłatami dla kierowców.
Przepisy dotyczące klasyfikacji ekip niezależnych byłby nadzorowane przez FIA, natomiast każdy zespół stanowiący jej część posiadałby oddzielne porozumienie handlowe z FOM, choć dyskusje na ten temat z właścicielem praw komercyjnych nie miały jeszcze miejsca. Ponadto każdy zespół klasyfikowany jako niezależny dalej byłby częścią głównej tabeli konstruktorów.
Mimo to z propozycją zastępcy szefa Force India nie zgadzają się ekipy Williams oraz Toro Rosso, dla których utworzenie nowej tabeli wiązałoby się z pewnymi ograniczeniami.
To na czym chcemy się skupić, to sześć niezależnych zespołów, które będą miały podpisane porozumienie o ograniczeniu kosztów, będące nadzorowane przez FIA, lecz w tym momencie jest to druga część dyskusji. Musimy najpierw sprawdzić, czy jest akceptacja dla tego pomysłu. W przypadku gdy spodoba się on, będziemy potrzebowali czasu na przemyślenia. W przypadku gdy jednak nie będzie zainteresowania ograniczeniem kosztów ze strony dwóch z sześciu zespołów, to nie będzie sensu tego robić- powiedział Bob Fernley.
Szef Toro Rosso - Franz Tost, ujawnił, że pomysł utworzenia klasyfikacji ekip niezależnych nie znalazł w jego oczach poparcia, ponieważ nie został on zaakceptowany przez Red Bulla, choć Austriak podkreślił, iż Formuła 1 musi dalej szukać sposobów na ograniczenie kosztów.
Z punktu widzenia Red Bulla nie ma to sensu, ponieważ doszło by do podziału stawki na dwie klasy. Gdybyśmy na to pozwolili i doszłoby do limitu wydatków na poziomie 100 milionów, to tak naprawdę nie bylibyśmy w stanie niczego rozwijać, przez co pod względem osiągów bylibyśmy na szarym końcu. Powinniśmy mieć ograniczenia budżetów, ale dotyczące wszystkich nas. Główny argument jest taki, iż nie byłoby możliwości kontrolowania tego, ale to jest nonsens. Producenci nie chcą tego, ponieważ oni mają pieniądze, ale my jesteśmy w takiej sytuacji, kiedy to oni otrzymują jeszcze większe gratyfikacje i je wydają.
Z kolei Gunther Steiner z Haasa dodał, że po braku akceptacji tego pomysłu ze strony części zespołów, dalsze dyskusje po prostu nie miały już miejsca.
Pochyliliśmy się nad tym, chcieliśmy usłyszeć więcej, ale tak naprawdę poważna dyskusja na ten temat nigdy nie miała miejsca. To był czyjś pomysł, który został rzucony na spotkaniu i nie znalazł poparcia w oczach innych, po czym po prostu zapomniano o nim. Niewiele wiem o tym, ponieważ nie rozmawiano na ten temat z autorytetami tego sportu. To nigdy nie przerodziło się w coś więcej niż propozycję.
KOMENTARZE