Vowles: Model pay-driverów w Formule 1 jest już martwy

Z kolei Franz Tost podkreśla, że kluczowy był system punktów do superlicencji.
31.08.2318:57
Mateusz Szymkiewicz
1480wyświetlenia
Embed from Getty Images

James Vowles uważa, że Formuła 1 nie potrzebuje już kierowców płacących za starty, sugerując, że w najbliższych latach zespołom nie grozi już powrót do tego modelu.

W poprzednich dekadach ekipy chcąc załatać dziury budżetowe decydowały się na przeciętnych zawodników z lukratywnym wsparciem sponsorów. Tym samym kosztem słabszych rezultatów stajnie potrafiły w perspektywie krótkoterminowej zapewnić sobie dalszy byt na torach Grand Prix.

Mimo to w 2019 roku Liberty Media przeprowadziło rewolucję w podziale środków z nagród za pozycję w mistrzostwach, rezygnując z bonusów za wkład historyczny na rzecz wyrównanych gratyfikacji. Ponadto zespoły konkurują teraz w ramach limitów budżetowych, które pozwoliły na zminimalizowanie różnic na torze do minimum.

W klasyfikacji konstruktorów oraz na torze dzielą nas minimalne różnice, nawet milisekundy - powiedział James Vowles, szef Mercedesa. Tym samym w zespole chcesz mieć kierowców, którzy będą najszybsi.Nie szukasz już dodatkowych milionów tylko po to, by mieć dobry wynik finansowy. Uzyskując lepszy rezultat wśród konstruktorów masz kilka milionów dodatkowego dochodu. To pozytywna zmiana dla całego sportu.

Możemy dostrzec, że rozpoczęły się inwestycje w indywidualności już na poziomie kartingu, by przygotować dla siebie zawodników na przyszłość. To nie jest tak, że model z debiutantami jest już martwy. Po prostu uważam, że zatrudnienie kogoś dla kilku milionów nie jest sposobem, by odnieść sukces w aktualnych okolicznościach. W ten sposób po prostu postawisz krok do tyłu.

Szef AlphaTauri - Franz Tost, uważa, że kluczowa była decyzja o wprowadzeniu systemu punktowego za sukcesy w juniorskich seriach. Przede wszystkim pay-driverzy najczęściej nie byli najszybszymi kierowcami w juniorskich kategoriach i FIA ukróciła ten proceder wprowadzając system punktów do superlicencji. Pay-driverzy wypadli już z Formuły 1.