Relacja z wyjazdu na 4 rundę ADAC GT Masters

Nasz kolega redakcyjny Paweł Zając wybrał się tuż za Polską granicę na tor Lausitzring
13.07.0914:24
Paweł Zając
4837wyświetlenia
Za każdym razem, kiedy odhaczam kolejny punkt na liście możliwych "moto-podniet", krzywdzę się coraz bardziej i bardziej, a później już nigdy nic nie jest takie samo. Tym razem przeszukując kartkę ołówek natrafił na "dostać akredytacje dziennikarską na wyścig". Jeśli weźmiemy pod uwagę moje chęci obejrzenia Kuby Giermaziaka w akcji i wyścigi ADAC GT Masters tuż za Polską granicą, droga ku temu stała się zadziwiająco krótka...

Zielona karteczka


Pierwszą czynnością po dotarciu na tor było poszerzanie swoich uprawnień. W przypadku serii ADAC GT Masters wystarczą powiązania z jakimiś konkretniejszymi mediami motosportowymi - w moim przypadku oczywiście z naszym serwisem - i po wypełnieniu dwóch formularzy można się cieszyć jaskrawo-żółtą koszuliną z napisem foto i zieloną przepustką, otwierającą przed nami drzwi moto-raju.

Jako, że na tor wyjechała właśnie niemiecka Formuła Masters, postanowiłem od razu przetestować świeżo nabyte super moce. Jeszcze nie za bardzo wiem, co mogę, więc nieśmiało podchodzę do bramy, powoli pokazuję człowiekowi z obsługi toru wejściówkę... i wtem pojawia się szeroki uśmiech na mojej twarzy. Brama staje przede mną otworem, dając mi dostęp do najlepszych miejsc na torze. Żadnych siatek, ochrony, czy ludzi, którzy dają Ci do zrozumienia, że nie powinno Cię tu być. Tylko jedna mała barierka ochronna sięgająca mi raptem do pasa, a dalej już czysty widok na tor. W najlepszych miejscach do pędzących wyścigówek są maksymalnie dwa metry.

W samym środku


Wreszcie przyszedł czas na pierwszy występ gwiazdy wieczoru. Przed pierwszą sesją treningową GT Masters znalazła się krótka chwila na zamienienie kilku słów z Kubą oraz na większą pogawędkę z jego menadżerem, który częściowo wprowadził mnie w temat wyścigów GT. Gdy 500-konne maszyny rozpoczęły swój koncert, ja ruszyłem wzdłuż pit lane w poszukiwaniu dobrych zdjęć, a tam ciekawie już podczas treningu.

Ktoś bokiem bierze zakręt, ktoś inny rozbija Porsche i przerywa sesje, a Kuba jedzie prosto w pierwszym łuku (jak się później okazuje z powodu awarii zawieszenia). Jeśli dodamy do tego oczywiste wrażenia akustyczne wszystko staje się niezmiernie ciekawe mimo tego, że to tylko trening, a ja oglądam tę serię pierwszy raz w życiu. Drugi trening jeszcze ciekawszy, kierowcy jeżdżą szybciej i częściej, a akcji jest jeszcze więcej. Wtedy na torze pojawia się czerwona flaga i karetka...

Postanawiam wrócić do boksów, może się czegoś dowiem, zresztą nie wiadomo ile potrwa przerwa. Na miejscu nie musiałem zadawać pytań, mina członków ekipy Argo Racing mówiła wszystko - to z powodu Kuby karetka wyjechała na tor. Dla pewności zerkam do garażu - cholera, nie ma Audi. Wszyscy gdzieś się krzątają i wszyscy nie bardzo wiedzą, co zrobić. Grzegorz (menadżer Polaka) pobiegł do centrum medycznego. W tym czasie przywieźli auto. Kiedy okazało się, że z Kubą wszystko w porządku, wszyscy się uspokoili.


Niestety uszkodzenia spowodowane wypadkiem okazały się zbyt duże, by usunąć je w jedną noc - żółte Audi w ten weekend już nie pojedzie. Rano atmosfera była jeszcze cięższa, w dodatku samochód musiał jeszcze znaleźć się na ciężarówce. Nie pomagał fakt, że Audi R8 wyraźnie nie chciało współpracować - 6 osób walczyło z nim ponad pół godziny, by ostatecznie móc zabrać go do siedziby zespołu.

Przed ekranem telewizora w zasadzie nic się nie widzi. Tu, na miejscu, wszystko jest większe, wyraźniejsze i bardziej pełne. Radość kierowców skaczących na dachu Corvetty po wygranym wyścigu, smutek zespołu, którego kierowca zawalił start, czy gorączkowe prace tylko trzech mechaników podczas postoju. Wszystko to dokładnie pozwala zrozumieć emocje towarzyszące ściganiu. Pokazuje to, że poza kierowcą na torze jest jeszcze spora grupa ludzi, która przez jego jazdę odchodzi od zmysłów.

"Co wy wiecie o wyścigach?"


Wszyscy emocjonujemy się głównie tymi największymi seriami motosportu F1, Le Mans 24H, WRC, gdzie są najszybsze samochody, najlepsi kierowcy i największe pieniądze. Istnieją jednak serie, w których nie ma ani za dużo pieniędzy, ani wielkiej polityki, ani ogromnych zespołów. Jest za to sporo pasji, emocji i dużo radości z czystego ścigania się.

Mówię tutaj o klasie historycznej, gdzie na starcie stają takie cudeńka, jak Zastavy, Łady Samary czy Trabant, wspierane przez "wielkie" często rodzinne czteroosobowe zespoły. Pewnie powiecie, że niższa liga to niższe emocje. Nic bardziej mylnego! Walki na torze jest więcej niż w F1, na małego Trabancika, który próbuje podgryzać mocniejsze auta patrzy się z podziwem, a widok dziewczyny rzucającej się na szyję zwycięzcy klasy Trabanta jest po prostu bezcenny :-)

Pit Wall


To bezapelacyjnie najlepsze miejsce do oglądania wyścigu. Wystarczy się wychylić ponad murek, by głowę mieć bezpośrednio ponad torem. Idealny widok na prosta startową i pod ręką live-timig na stanowisku dowodzenia któregoś z zespołów. Do tego wystarczy się obrócić i mamy jeszcze lepszy widok na boksy. Co prawda nie widać reszty toru, ale na Lausitzringu w głębi trasy jest ulokowane tylko jedno miejsce do wyprzedzania. Zresztą w wyścigach ADAC GT podczas każdego przejazdu przez prostą jest chociaż jedna próba zmiany pozycji, a nawet jeśli by nie było, to warto poczekać na takie perełki jak walka kierowcy Ascari o trzecie miejsce, który dosłownie ocierał się lusterkiem o ścianę.

Skala fajności


Takich wydarzeń nie można rozpatrywać w jakiejkolwiek skali. Wejście do środka tego wszystkiego to coś, czego nie da się opisać. Zawsze z podziwem patrzę na kierowców F1, nawet tych z końca stawki. Dziś mogłem stanąć obok Sakona Yamamoto i dowiedzieć się, że sięga mi do ramienia i że często robi różne głupie miny.

Mogłem przejść się prostą startową, kiedy samochody ustawiały się na polach, albo obejrzeć start z podium, które aż kleiło się od szampana. Mogłem wejść do boksów Corvetty i zobaczyć, że w wolnych chwilach oglądają "Pimp My Ride", lub też poprosić kierowcę samochodu bezpieczeństwa o przejażdżkę wokół toru w wolnej chwili.

Reasumując, dziennikarz wyścigowy to druga w kolejności z najfajniejszych prac na świecie. Można nie tylko pasjonować się walką na torze, ale wręcz w niej uczestniczyć. Życzę każdemu fanowi wyścigów, by choć raz mógł zobaczyć je od tej strony :-)

Na zakończenie chciałbym podziękować Grzegorzowi Czarneckiemu, menadżerowi polskiego kierowcy za pomoc w organizacji wyjazdu.

•  Galeria zdjęć Lausitz 2009 - ADAC GT Masters
•  Galeria zdjęć Lausitz 2009 - serie towarzyszące i inne fotki

KOMENTARZE

4
Kamikadze2000
16.07.2009 11:27
Świetny artykuł!!! Mam nadzieje, że nie zabraknie kolejnych. Nieźle się SAKONNNN łogolił, hehe!!!
Adakar
14.07.2009 03:07
Dzieki za relacje. Wielkie brawa za pisanie i podróżowanie za kimś innym niż Kubica ... :-)
luki14
13.07.2009 03:01
Piękna relacja, tez chcialbym tak :P
Javkens
13.07.2009 01:43
Pozazdrościć :)