Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Niemiec

24.07.0500:00
Marek Roczniak
12429wyświetlenia

Zapowiadający się na demonstrację siły w wykonaniu Kimi Raikkonena wyścig o Grand Prix Niemiec zakończył się dla Fina podobnie jak wszystkie poprzednie eliminacje na torze Hockenheim, czyli nie dojechaniem do mety. Zaczęło się od wywalczenia z łatwością pole position podczas sobotnich kwalifikacji i pewnego prowadzenia do połowy wyścigu, kiedy to awaria układu hydraulicznego wyeliminowała kierowcę McLarena z walki. Prowadzenie objął wówczas główny rywal Raikkonena w walce o mistrzostwo, Fernando Alonso, który zgodnie z przewidywaniami już na starcie zdołał wyprzedzić Jensona Buttona i nie mając szans na nawiązanie walki o zwycięstwo był już zapewne nastawiony na drugi stopień podium. Tymczasem o zwycięstwie zadecydowała rewelacyjna niezawodność bolidu Renault R25, dzięki której Hiszpan odniósł szóste zwycięstwo w tym sezonie i jeszcze bardziej przybliżył się do pierwszego tytułu mistrzowskiego w karierze. Raikkonen ma już 36 punktów straty do Alonso i jest raczej mało prawdopodobne, aby udało mu się dogonić kierowcę Renault, tak więc McLaren może już chyba tylko myśleć o ewentualnym pokonaniu francuskiej stajni w klasyfikacji konstruktorów, o ile popracuje nad niezawodnością.

Szczęście uśmiechnęło się jednak do drugiego kierowcy McLarena, Juan Pablo Montoi, który po błędzie popełnionym podczas kwalifikacji do dzisiejszego wyścigu musiał przystąpić z końca stawki. Kolumbijczyk już na pierwszym okrążeniu wyprzedził dziewięciu kierowców, a po pokonaniu Ralfa Schumachera i Christiana Kliena na przestrzeni dwóch kolejnych okrążeń awansował na dziewiątą pozycję. Reszta zależała już tylko od spokojnej jazdy i obranej przez stajnię z Woking strategii, która oczywiście okazała się perfekcyjna, umożliwiając Montoi zyskanie czterech miejsc podczas pierwszej rundy postojów i dwóch kolejnych w trakcie drugiej, co w połączeniu z kłopotami Raikkonena było równoznaczne z finiszem na drugiej pozycji. Oczywiście gdyby nie poślizg na kwalifikacjach kierowca McLarena drugi raz z rzędu stanąłby na najwyższym stopniu podium, jednak w zaistniałych okolicznościach nie mógł chyba liczyć na więcej i zrobił to, co do niego należało. Osiem punktów zdobytych w tym wyścigu zapewniło Montoi awans w klasyfikacji generalnej kierowców na czwartą pozycję. Była to zaledwie druga wizyta Kolumbijczyka na podium w tym sezonie.

Na najniższym stopniu podium w pełni zasłużenie stanął Button, wyprzedzając na 45 okrążeniu po długiej i zażartej walce Michaela Schumachera. Tor Hockenheim już drugi raz z rzędu okazał się szczęśliwy dla kierowcy B.A.R i choć w tym roku Brytyjczyk nie pojechał już tak efektownie, to jednak potwierdził, że nadal należy do czołówki i jeśli tylko będzie miał do dyspozycji dobry bolid, zacznie w końcu wygrywać. Mającego spore kłopoty z oponami w drugiej połowie wyścigu Schumachera zdołał dzisiaj także pokonać drugi kierowca Renault, Giancarlo Fisichella. Włoch nie popisał się zbyt udanym startem i stracił od razu dwa miejsca, a ponadto w tył jego bolidu uderzył Takuma Sato, co spowodowało niewielkie uszkodzenie tylnego skrzydła. W efekcie tego zderzenia Fisichellę wyprzedzili dwaj kolejni kierowcy, spychając go na ósmą pozycję. Uszkodzenie tylnego skrzydła na szczęście nie okazało się zbyt poważne i od tego momentu kierowca Renault mógł już skupić się na odrabianiu strat, odzyskując dwa miejsca podczas pierwszej rundy postojów. Później skorzystał z problemów Raikkonena i na koniec wyprzedził starszego z braci Schumacherów, finiszując na takiej samej pozycji, z jakiej wystartował - czwartej.

Michael Schumacher ostatecznie sklasyfikowany został dopiero na piątej pozycji, mając na koniec ponad 50 sekund straty do zwycięzcy. Początek wyścigu był całkiem udany dla kierowcy Ferrari, gdyż udało mu się wyprzedzić zarówno Fisichellę, jak i Buttona. Co prawda Niemiec musiał skorzystać z asfaltowego pobocza zaraz za pierwszym zakrętem, jednak kilku innych kierowców także musiało się do tego uciec i nie spotkała ich za to żadna kara. Wszystko było pod kontrolą do pierwszego postoju w boksach, po którym siedmiokrotny mistrz świata zaczął jechać coraz wolniej i wkrótce znalazł się pod presją ze strony Buttona. Udało mu się go utrzymać za swoimi plecami aż do 45 okrążenia, kiedy to Brytyjczyk popisał się skutecznym atakiem i chociaż Schumacher swój ostatni postój odbył trzy okrążenia później, to jednak po powrocie na tor znalazł się za Buttonem. Na koniec uległ jeszcze Fisichelli i zamiast stanąć na podium przed własną publicznością, musiał zadowolić się czterema punktami. Wybór bardziej miękkich opon z pewnością okazał się lepszym wyborem, jako że Rubens Barrichello na twardszych oponach zakwalifikował się tuż przed kierowcami Minardi, a w wyścigu z trudem załapał się do pierwszej dziesiątki. Nie zmienia to jednak faktu, że zespół Ferrari znowu poniósł klęskę i trzeba postawić sprawę jasno - w grę nie wchodzi w tym sezonie już zarówno kolejny tytuł mistrzowski w klasyfikacji kierowców, jak i w klasyfikacji konstruktorów.

Na pozostałych pozycjach punktowanych finiszowali Ralf Schumacher (Toyota), David Coulthard (Red Bull) i Felipe Massa (Sauber). Dla całej trójki był to dosyć udany wyścig, przy czym Coulthard i Massa zarobek punktowy zawdzięczają głównie udanemu startowi i skorzystaniu z kilku przepychanek na pierwszym okrążeniu. Obaj kierowcy awansowali kolejno na szóstą i siódmą pozycję i chociaż w ostatecznym rozrachunku ulegli Fisichelli i Ralfowi Schumacherowi, to jednak mimo to zasłużyli na zarobek punktowy. Tymczasem Ralf Schumacher na starcie zyskał tylko jedno miejsce, które w dodatku dosyć szybko oddał Montoi. Niemiec wystartował jednak z dosyć dużą ilością paliwa i późny zjazd do boksów na pierwszy postój zapewnił mu awans do punktowanej ósemki. Na koniec kierowca Toyoty skorzystał z kłopotów Raikkonena i podczas drugiej rundy postojów przeskoczył Coultharda, finiszując na szóstej pozycji. Jest to już drugi zarobek punktowy dla młodszego z braci Schumacherów, który w drugiej połowie sezonu zaczyna spisywać się lepiej od swojego partnera, Jarno Trullego, choć do tej pory wyraźnie mu ustępował. Włoch w dzisiejszym wyścigu boksy odwiedzał aż sześciokrotnie, ale i tak nie udało mu się dojechać do mety. Zaczęło się od pękniętej opony po tym jak jadący ze skrzywionym zawieszeniem po kolizji z Sato Mark Webber zmusił Trullego tuż po starcie do zjechania na pobocze. Po odbyciu przymusowego postoju w boksach kierowca Toyoty spadł na ostatnią pozycję i powoli zaczął odrabiać straty. Niestety zbyt długo zwlekał z przepuszczaniem mającego zdublować go kierowców z czołówki i został ukarany przejazdem przez boksy. Ostatecznie z wyścigu wyeliminowała go jednak awaria układu pneumatycznego silnika.

Dziewiąty na mecie zameldował się Klien i choć nie udało mu się dzisiaj wywalczyć punktów, to jednak zasłużył sobie na słowa uznania dwukrotnie wyprzedzając Barrichello. Dowodzi to tylko w jak słabej formie jest obecnie ekipa Ferrari, czy to z powodu słabych osiągów oferowanych przez opony Bridgestone, nienajlepszej konstrukcji bolidu F2005, czy też kombinacji jednego i drugiego. Dopiero na 11 pozycji finiszował Nick Heidfeld, który wysoką w porównaniu z poprzednimi wyścigami pozycję startową zawdzięczał tylko i wyłącznie niewielkiej ilości paliwa w baku na kwalifikacjach. Trzystopowa strategia okazała się wyjątkowo nieskuteczna i choć kierowca Williamsa do pierwszego zjazdu na tankowanie paliwa jechał na piątej pozycji, to jednak szybko wypadł z punktowanej ósemki, a w końcu także i z pierwszej dziesiątki. Tymczasem Webber po kolizji z Sato na pierwszym okrążeniu musiał zjechać do boksów. Naprawa zawieszenia zabrała mechanikom Williamsa ponad 14 minut, co było równoznaczne z 10 okrążeniami straty do lidera. Australijczyk wytrwał co prawda trudy całego wyścigu, jednak w sumie zyskał tylko jedno miejsce i ze względu na zbyt dużą stratę nie został nawet sklasyfikowany. Tuż za Heidfeldem na 12 pozycji finiszował Sato, tracąc kolejny raz szansę na zarobek punktowy ze względu na własną nierozwagę. Być może dni Japończyka w zespole B.A.R są już policzone, przynajmniej jeśli chodzi o rolę jednego z głównych kierowców, chyba że wkrótce zacznie on uzyskiwać lepsze rezultaty.

Na pozostałych pozycjach finiszowali Christijan Albers (Minardi), Jacques Villeneuve (Sauber), kierowcy Jordana - Narain Karthikeyan i Tiago Monteiro, a także debiutujący w wyścigach Formuły 1 zastępca Patricka Friesachera w zespole Minardi, Robert Doornbos. Z kierowców tych zadowolony może być chyba tylko Albers, dla którego finisz na 13 pozycji na 18 sklasyfikowanych bolidów to z pewnością duży sukces. Tymczasem pozostała czwórka miała w tym wyścigu wiele przygód i to raczej niezbyt pozytywnych. Największym pechowcem był niewątpliwie Villeneuve - Kanadyjczyk już na pierwszym okrążeniu został wręcz staranowany przez Barrichello podczas pokonywania najwolniejszego zakrętu i w efekcie spadł na 15 pozycję. Następnie podczas nieudanego ataku zaczepił o bolid Doornbosa i wpadł w poślizg, przez co musiał zjechać do boksów. Kolejny postój podyktowany był koniecznością wymiany przedniego nosa po zderzeniu z Monteiro, który najwyraźniej nie zauważył, że Villeneuve próbuje go wyprzedzić i skręcił w jego bolid. Kierowca Saubera próbował ratować się zjechaniem na pobocze, ale stracił kontrolę nad bolidem i nie zdołał uniknąć kolizji. Na koniec Kanadyjczyk zaczął mieć problemy z wibracjami i ostatnie okrążenia musiał pokonać z mniejszą prędkością. Doornbos został dodatkowo ukarany 10-sekundowym postojem w boksach za wymianę opony przy jednoczesnym tankowaniu paliwa, a z kolei Karthikeyan testował off-road'owe właściwości bolidu Formuły 1, jednak o dziwo zdołał dojechać do mety, odwiedzając w sumie aż pięciokrotnie boksy podczas tego wyścigu.