Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Węgier

31.07.0500:00
Marek Roczniak
15502wyświetlenia

Tak jak można było się spodziewać, Michael Schumacher wywalczenie w sobotę pole position na torze Hungaroring zawdzięczał mniejszej ilości paliwa w swoim bolidzie w stosunku do najbliższych rywali. Strategia trzech postojów w boksach umożliwiła mu jednak stanięcie na podium, tak więc mimo wszystko mógł być zadowolony z dzisiejszego wyścigu. Kierowca Ferrari podczas startu utrzymał się na prowadzeniu i choć w początkowej fazie wyścigu był szybszy od Juana Pablo Montoi, to jednak wkrótce stało się jasne, że jadąc na większą liczbę stopów nie będzie miał szans na pokonanie Kolumbijczyka. W dodatku Montoya na pierwszym okrążenie dał się wyprzedzić swojemu partnerowi z zespołu McLaren, Kimi Raikkonenowi, aby ten jadąc także na trzy postoje ruszył w pogoń za Schumacherem.

Jak łatwo się domyślić, Fin nie miał najmniejszych problemów z dotrzymaniem kroku siedmiokrotnemu mistrzowi świata, a wręcz był od niego szybszy. Wyprzedzanie na torze Hungaroring jest jednak wyjątkowo trudne i Raikkonen do swojego pierwszego postoju musiał zadowolić się drugą pozycję. Fin postój ten odbył nawet wcześniej od Schumachera, co tłumaczyło jego rewelacyjny czas z kwalifikacji pomimo bardzo wczesnego wyjazdu na tor. W tej sytuacji po zakończeniu pierwszej rundy postojów kierowca Ferrari powrócił jeszcze na prowadzenie, ale tuż za swoimi plecami miał zarówno Raikkonena, jak i Montoyę, który swój postój odbył siedem okrążeń później i zatankował znacznie więcej paliwa. Stawiało go to w bardzo dogodnej sytuacji i rzeczywiście Kolumbijczyk po drugich postojach Schumachera i Raikkonena objął prowadzenie, stając się głównym faworytem do zwycięstwa. Schumacher spadł tymczasem na trzecią pozycję, gdyż drugi postój odbył o dziwo wcześniej od Raikkonena. W tym momencie ekipa Ferrari pogodziła się już z najniższym stopniu podium i Niemiec zaczął dbać o swoje opony, jadąc znacznie wolniej od kierowców stajni z Woking.

Niestety Montoi nie było dzisiaj dane odniesienie drugiego zwycięstwa w tym sezonie, gdyż na 41 okrążeniu z walki wyeliminowała go awaria wału napędowego. W tym momencie prowadzenie objął Raikkonen, mając już dosyć znaczną przewagę nad Michaelem Schumacherem, a to oznaczało, że jeśli jego bolid nie ulegnie tym razem awarii, czwarte zwycięstwo w tym sezonie powinien mieć już w kieszeni. Tak właśnie się stało i wygrywając 20 edycję Grand Prix Węgier, czyli swój nieoficjalny wyścig domowy, Fin przywrócił nieco do życia szanse na nawiązanie walki o mistrzostwo z Fernando Alonso, bowiem to kierowca Renault nie zdobył tym razem ani jednego punktu po wyjątkowo słabym występie. Hiszpan tuż po starcie zaczepił o tył Toyoty prowadzonej przez Ralfa Schumachera i musiał zjechać do boksów po nowe przednie skrzydło. Od tego momentu był już zupełnie niewidoczny, wykręcając na ogół czasy gorsze aż o dwie sekundy w stosunku do czołówki, nawet jeśli miał przed sobą pustą drogę. Po wyścigu Hiszpan tłumaczył się, że młodszy z braci Schumacherów nie zostawił mu w ogóle wolnego miejsca na pierwszym zakręcie, a uszkodzone skrzydło w momencie oderwania się spowodowało uszkodzenie innych części bolidu i właśnie to było powodem uzyskiwania tak słabych czasów. W tej sytuacji przewaga Alonso na Raikkonenem w klasyfikacji generalnej kierowców wróciła do stanu sprzed Grand Prix Niemiec i wynosi obecnie 26 punktów na sześć wyścigów do końca sezonu.

Michael Schumacher na ostatnich okrążeniach musiał jeszcze zatroszczyć się o utrzymanie za swoimi plecami młodszego brata, Ralfa, gdyż podobnie jak w poprzednich wyścigach w końcowej fazie wyścigu miał problemy z oponami. Zadanie ułatwiła mu z pewnością kręta natura toru Hungaroring i być może właśnie dzięki temu Niemiec zdołał dowieźć drugie miejsce do mety. Zespół Ferrari wypadł więc nieco lepiej niż w Grand Prix Niemiec, jednak trudno tu mówić o ogromnym postępie dokonanym przez firmę Bridgestone, co po wczorajszych kwalifikacjach starał się wmówić dziennikarzom sam Michael Schumacher. Wygrana nadal wydaje się być poza zasięgiem, chyba że następnym razem do mety nie dojadą obydwaj kierowcy McLarena, a Alonso znowu popełni błąd, co jak dotąd w tym sezonie zdarzyło mu się tylko dwa razy na 12 wyścigów (pomijając pechowe dla Michelina GP USA). Tymczasem drugi kierowca Ferrari, Rubens Barrichello, tuż po starcie uderzył w tył Toyoty prowadzonej przez Jarno Trullego i podobnie jak Alonso musiał odbyć przymusowy postój w boksach. Po tym zdarzeniu Brazylijczyk był niewiele szybszy od Alonso i linię mety przekroczył tuż przed nim na 10 pozycji. Ani jednego punktu nie zdobył dzisiaj także drugi kierowca Renault, Giancarlo Fisichella. Włoch niemal cały wyścig przejechał na dziewiątej pozycji, kilka razy popisując się efektowną, aczkolwiek raczej mało skuteczną jazdą po żwirowo-trawiastym poboczu. Na koniec miał szansę powalczyć o ostatnią punktowaną pozycję, jednak problemy z układem paliwowym zmusiły go do odbycia na koniec dodatkowego postoju w boksach. W efekcie Fisichella finiszował na dziewiątej pozycji.

Kolejno na trzeciej i czwartej pozycji pomimo przygód na starcie wyścig o Grand Prix Węgier ukończyli kierowcy Toyoty, Ralf Schumacher i Jarno Trulli. Dla młodszego z braci Schumacherów, który z wyścigu na wyścig spisuje się coraz lepiej, była to pierwsza wizyta na podium w barwach japońskiej stajni i to dosyć zasłużona, choć niewątpliwie będąca następstwem odpadnięcia z walki Montoi. Tym niemniej Niemiec spisał się dzisiaj bardzo dobrze, pokonując dzięki późniejszemu pierwszemu postojowi w boksach swojego partnera. Obaj kierowcy podobnie jak Raikkonen i Michael Schumacher zdecydowali się na trzystopową strategię, która okazała się dosyć skuteczna i po dwóch nieco słabszych występach Toyota zdobyła łącznie aż 11 punktów, wygrywając bez problemu rywalizację na torze Hungaroring z będącą liderem w klasyfikacji konstruktorów ekipą Renault. Trulli także był bardzo zadowolony z uzyskanego rezultatu, gdyż jak sam stwierdził po wyścigu, kolizja z Barrichello spowodowała poważne uszkodzenie dyfuzora w jego bolidzie, utrudniając mu jazdę. W tej sytuacji czwarte miejsce było z pewnością bardzo dobrym osiągnięciem. Nieco mniej zadowolona z dzisiejszego występu była z kolei ekipa B.A.R, gdyż nienajlepszy wybór typu opon nie pozwolił Jensonowi Buttonowi na nawiązanie walki z kierowcami Toyoty. Brytyjczyk musiał więc zadowolić się zaledwie piątą pozycją, ale dobre i to. Tymczasem Takuma Sato po wielu trudach zdołał wreszcie zdobyć pierwszy punkt w tym sezonie, finiszując na ósmej pozycji. Japończyk podobnie jak jego partner zdecydował się na dwustopową strategię, jednak nie zdołał utrzymać za swoimi kierowców Williams, tracąc po jednej pozycji przy okazji każdego postoju.

Po trzech wyjątkowo nieudanych wyścigach zespół Williams mógł wreszcie odetchną z ulgą, bowiem Nick Heidfeld i Mark Webber pomimo niezbyt wysokich pozycji startowych (12 i 16) na mecie zameldowali się kolejno na szóstej i siódmej pozycji. Heidfeld już na pierwszym okrążeniu awansował do punktowanej ósemki, korzystając z kilku stłuczek, a później przeskoczył Sato dzięki późniejszemu postojowi w boksach, co w połączeniu z kłopotami Montoi umożliwiło mu zdobycie trzech punktów. Webber na pierwszym okrążeniu także zyskał cztery miejsca, a podczas pierwszej rundy postojów udało mu się przeskoczyć kierowców Saubera. Na koniec Australijczyk skorzystał z problemów Montoi i podczas drugiej rundy postojów pokonał Sato, łącznie zyskując w dzisiejszym wyścigu aż dziewięć miejsc. Patrząc na najlepsze czasy okrążeń z wyścigu można się przekonać, że dzisiejszy rezultat uzyskany przez stajnię z Grove nie była tylko zasługą kłopotów innych kierowców, bowiem Heidfeld uzyskał szósty czas dnia, mieszcząc się poniżej jednej sekundy straty do Raikkonena.

Z pozostałych kierowców do mety dojechali jeszcze tylko reprezentanci Jordana, Narain Karthikeyan i Tiago Monteiro, a także Felipe Massa (Sauber) i Christijan Albers (Minardi), przy czym ten ostatni ze względu na zbyt dużą stratę do lidera nie został sklasyfikowany. Massa nienajlepszy występ zawdzięczał przegrzewającym się cewkom indukcyjnym, które musiały zostać wymienione w trakcie wyścigu. Czynność ta była na tyle czasochłonna, iż Brazylijczyk miał na koniec wyścigu aż siedem okrążeń straty do lidera. Podobne problemy miał drugi kierowca z zespołu Sauber, Jacques Villeneuve, przy czym Kanadyjczyk nie zdołał dojechać do mety. Z kolei Albers podczas przepychanki na pierwszym okrążeniu stracił kilka elementów aerodynamicznych ze swojego bolidu, a ze względu na awarię układu hydraulicznego kilka okrążeń musiał spędzić w boksie i dlatego nie został na koniec sklasyfikowany. Drugi kierowca Minardi, Robert Doornbos, także miał problemy z hydrauliką, jednak w jego przypadku okazały się one terminalne. Największe pecha w dzisiejszym wyścigu mieli niewątpliwie kierowcy Red Bull, Christian Klien i David Coulthard, kończąc jazdę już na pierwszym okrążeniu. Obydwaj kierowcy z walki odpadli w dosyć dramatycznych okolicznościach: Klien po kolizji z Villeneuve'em przekoziołkował swoim bolidem, który na szczęście wylądował na kołach, natomiast Coulthard przejechał po oderwanym przednim skrzydle z bolidu Alonso i w wyniku uszkodzenia zawieszenia wypadł z toru. W obu przypadkach obeszło się bez żadnych obrażeń.