F1 i kino, czyli 5 najlepszych filmów o królowej motorsportu
Filmowe propozycje Przemysława Mudlaffa dla fanów sportów motrorowych
18.11.1812:29
23117wyświetlenia
Najpierw w jednosekundowych odstępach zapali się pięć czerwonych świateł. Gdy zgasną, powietrze przeszyje przeraźliwy ryk silników bolidów i rozpocznie się szalony wyścig. Ścigają się nie tylko kierowcy, ale także konstruktorzy, inżynierowie, stratedzy, mechanicy. Na pierwszy rzut oka wydawać mogłoby się, że sport motorowy, który pokonuje wszelkie granice technologiczne jest wręcz naturalnym tematem dla filmowych reżyserów. Formuła 1 to jednak najbardziej wielopłaszczyznowy, skomplikowany i niedostępny sport świata. Garaże poszczególnych ekip, do których dostęp mają tylko wybrani, wypełnione są tęgimi głowami i legendami motorsportu. Na wyścig składają się: ciężka pracy sztabu specjalistów i wyjątkowe zdolności driverów. W związku z powyższym, twórcom filmowym i Formule 1 rzadko było po drodze. Na szczęście w ostatnich latach coś się w tej materii zmienia i mamy do czynienia z wysypem obrazów (głównie dokumentów) dotyczących królowej sportów motorowych. Dodając do tego pozycje starsze, absolutnie kultowe dla każdego fana najwyższej serii wyścigowej, mogłem pokusić się o sporządzenie zestawienia pięciu najlepszych filmów o F1 dla wszystkich, w których żyłach płynie benzyna zamiast krwi.
Weekend z mistrzem to jedyny film dokumentalny w dorobku Romana Polańskiego. Powstał dzięki przyjacielowi reżysera Sir Jackiemu Stewartowi, tytułowemu mistrzowi, legendzie Formuły 1, zdobywcy trzech tytułów mistrza świata w latach 1969, 1971 i 1973. Polański towarzyszy kierowcy przez cały weekend wyścigowy, w czasie szczęśliwego dla Stewarta Grand Prix Monaco w 1971 roku. Film jest z wielu powodów wyjątkowy. Reżyser dzięki koledze miał bowiem możliwość wejścia z kamerą do dotychczas zupełnie niedostępnego wyścigowego świata. W związku z tym Weekend z mistrzem to swoista „kapsuła czasu” - jak określił obraz syn Sir Stewarta, Mark. Umożliwia on każdemu fanowi sportów motorowych ujrzenie nie tylko tamtych maszyn i twarzy legendarnych kierowców, ale również poczuć koleżeńską, wręcz rodzinną atmosferę Formuły 1 lat 70. XX wieku. Z pewnością dokument Polańskiego to nie tylko gratka dla moto-pasjonatów. Owszem, widz przypadkowy może chwilami przysypiać, gdy Sir Stewart rozprawia na przykład o optymalnej linii jazdy czy kwestiach technicznych pojazdów, jednak trzeba przyznać, że stara się robić to w sposób jak najbardziej przyziemny. Dokument Polańskiego przedstawia ponadto emocjonalny stosunek tytułowego mistrza do królowej sportów motorowych i jego starań o zmiany mające poprawić bezpieczeństwo kierowców. Weekend… ukazuje również nieprzemijającą świetność najsłynniejszej dzielnicy Monaco, Monte Carlo. Podkreślają to przemykające w filmie twarze wielkich gwiazd, Ringo Starra czy księżnej Grace Kelly. Jest więc świadectwem minionej epoki w wersji glamour.
Wyścigiem w Monako rozpoczyna się też fikcyjny sezon 1966 z nagrodzonego trzema Oscarami filmu Grand Prix Johna Frankenheimera. Rywalizacja na torze miesza się tu z problemami natury romantycznej. Odsuwając na bok kwestię dość nudnych miłosnych perypetii czterech głównych bohaterów, otrzymaliśmy obraz, który przez prawie pięćdziesiąt lat uznawany był za najlepszy film wyścigowy wszechczasów. Frankenheimer nie pozwolił bowiem, aby ograniczenia technologiczne hamowały jego niesamowitą wyobraźnię. Sceny zmagań kierowców zostały nakręcone na torach F1 podczas prawdziwych wyścigowych weekendów, dlatego film świetnie oddaje ducha epoki. Kamery chwytają każdą sekundę jazdy ze wszystkich możliwych kątów (także z góry za pomocą kamery na pokładzie helikoptera), montaż scen wyścigowych nie pozwala na złapanie oddechu, a muzyka w czasie rywalizacji na torze ustępuje pola warkotowi silników. W rezultacie filmowe Grand Prix na torze w Monte Carlo, czy na Monzy ogląda się nawet dziś z zapartym tchem. Obraz Frankenheimera zwraca ponadto uwagę na kwestię bezpieczeństwa, a raczej jego braku w ówczesnej Formule 1. Można uznać bowiem, że jego zapewnieniu służył jedynie kask. Na torach brakuje barierek ochronnych, kibice dopingują swoich idoli stojąc tuż przy torze, a uderzenie bolidu w przeszkodę kończyło się zazwyczaj jego eksplozją. Nic więc dziwnego, że ówcześni kierowcy uważali się za bohaterów jeżdżących w trumnie z rakietą z tyłu.
Ewolucji Formuły 1 właśnie pod względem bezpieczeństwa przygląda się dokument 1. Film Paula Crowdera otwiera koszmarny wypadek Martina Brundle'a podczas wyścigu o Grand Prix Australii w 1996 roku. Bolid brytyjskiego kierowcy w wyniku kontaktu z dwoma samochodami wystrzelił w powietrze, potem z impetem uderzył w ziemię, aby następnie kilkakrotnie przekoziołkować i zatrzymać się kompletnie zniszczony przy bandzie. Wszyscy obserwatorzy przygotowani byli na najgorsze. Kurz opadł, a Brundle wygrzebał się z wraku swojego auta o własnych siłach, bez zadrapania. Opisane powyżej zdarzenie stanowi w filmie Crowdera symbol zwycięstwa człowieka nad śmiercią. 1 jest bowiem fascynującą historią o ludziach, którzy przyczynili się do nieprawdopodobnego rozwoju królowej sportów motorowych w zakresie bezpieczeństwa. Jest również hołdem dla wszystkich kierowców, którzy musieli zginąć na torze, aby dotrzeć do wspomnianego, symbolicznego momentu. W dokumencie wykorzystano mnóstwo materiałów archiwalnych, które stanowią często dramatyczną ilustrację zmagań o ograniczenie ryzyka poniesienia śmierci podczas wyścigu. Szczere i mądre wypowiedzi legend motorsportu wplątane w energiczną narrację czynią z filmu Crowdera swoistą, unikalną bazę wiedzy o Formule 1 dla wyścigowych neofitów, a także źródło uciechy dla wszystkich moto-pasjonatów. Przy okazji miło jest posłuchać Michaela Fassbendera, który jako narrator emanuje pasją i miłością do Formuły 1.
Ikoną walki o poprawę bezpieczeństwa w Formule 1 jest również Niki Lauda, który zaangażował się w nią po słynnym wypadku na Nürburgringu. Jego elektryzujący pojedynek z Jamesem Huntem z sezonu 1976 jest osią fabularną filmu Rush Rona Howarda z 2013 roku. Wspomniani kierowcy zażarcie walczyli wówczas o tytuł mistrza świata aż do ostatniego Grand Prix, które odbyło się w Japonii. Konflikt postaci w obrazie reżysera Pięknego umysłu rozgrywa się jednak nie tylko na torze. Mamy tu do czynienia z konfrontacją postaw: z jednej strony chłodny, pragmatyczny, Lauda, z drugiej zaś wybuchowy ryzykant i playboy Hunt. Geniusz filmu Howarda polega na tym, że kibicujemy obu postaciom, ponieważ w każdej z nich odnajdujemy coś co może się nam podobać. Austriaka polubić jest nieco trudniej, ale widz przekonuje się do niego przede wszystkim po wspomnianym wyżej, koszmarnym wypadku podczas Grand Prix Niemiec, który tak jak w życiu Laudy jest punktem zwrotnym filmu. Mimo znaczących różnic, obu bohaterów łączy ponadto jakaś niewidzialna więź, rodzaj trudnej przyjaźni. Duża w tym zasługa scenariusza, jednak jeszcze większa rewelacyjnego Daniela Brühla grającego Laudę i bardzo dobrego Chrisa Hemswortha, który wciela się w rolę Hunta. Wyścigowi puryści mogą z pewnością zarzucić wizji Howarda sporo nieścisłości, jednak mimo faktu, że historia przedstawiona w Wyścigu została nieco podrasowana, muszą przyznać, że otrzymali najlepszą fabułę o Formule 1 jaka kiedykolwiek powstała. Sceny wyścigów co prawda przez większą część filmu służą jedynie ilustracji przebiegu rywalizacji Laudy i Hunta oraz stopniowaniu napięcia, ale wszystko co najlepsze pod względem wizualnym i dźwiękowym Ron Howard pozostawił nam na koniec. Finałowy wyścig na mokrym torze Fuji, w cieniu świętej góry prezentuje się imponująco. Operator Anthony Dod Mantle zainstalował kamery chyba wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe. Mamy więc ekstremalnie szczegółowe ujęcia z wnętrza bolidu, czy nawet z poziomu klucza pneumatycznego do zmiany kół. Oglądaniu zmagań w Japonii towarzyszą napięcie i podniecenie, które potęguję łechtający bebechy warkot silników i muzyka Hansa Zimmera. Wyścig stanowi najlepsze podsumowanie zmagań legend z czasów złotej ery Formuły 1.
Kilka lat po słynnych zmaganiach Laudy i Hunta do stawki kierowców F1 dołączył Ayrton Senna. Brazylijczyk przejeździł w najwyższej serii wyścigowej prawie dziesięć sezonów, a jego karierę przerwał śmiertelny wypadek na torze Imola podczas Grand Prix San Marino 1 maja 1994 roku. Inspirującą i tragiczną historię tego kierowcy opowiedział widzom brytyjski reżyser Asif Kapadia, znany przede wszystkim ze swojego późniejszego dzieła Amy. Senna to dokumentalny film sportowy, który wynosi ten specyficzny podgatunek na wyższy poziom. Obraz Kapadii jest płynny, dynamiczny, porywający i poruszający. Reżyser miał do dyspozycji mnóstwo materiałów archiwalnych dotyczących zarówno życia prywatnego, jak i sportowego Senny, co pozwoliło mu na zrezygnowanie z charakterystycznych dla dokumentu sportowego gadających głów i wypełnienie filmu prawie w całości głównym bohaterem. Senna ma bowiem charakter panegiryczny. Brazylijski kierowca mimo swoich wad zasłużył sobie jednak na taki pean. Był wirtuozem jazdy, szczególnie w warunkach deszczowych, wyścigowym królem Monako, a ponadto człowiekiem głęboko wierzącym, elokwentnym i bezkompromisowym. Jego historia to połączenie niemodnego dziś oddania Bogu, ojczyźnie oraz buntu wobec niesprawiedliwej polityki, która niejednokrotnie pozbawiała go zwycięstw w Formule 1. Kapadia doskonale opowiada o takich ludziach. Senna to przekonywający i ambitny film, arcydzieło dokumentalizmu sportowego.
Mimo, że związek Formuły 1 oraz kina zaowocował kilkoma świetnymi filmami, to nadal pozostaje wdzięcznym tematem dla reżyserów. Mnogość barwnych historii oraz wielkich postaci jest w stanie dostarczyć filmowcom sporo materiałów do tworzenia niezwykłych obrazów. Dotyczy to również polskiej kinematografii. Jej twórcy z powodzeniem mogliby podjąć się ekranizacji wyścigowego życia naszego jedynego rodaka w Formule 1. Zwłaszcza, że scenariusz na wielki film został już napisany przez jego życie.
Przemysław Mudlaff (Terytoria)
5. Weekend z mistrzem
Weekend z mistrzem to jedyny film dokumentalny w dorobku Romana Polańskiego. Powstał dzięki przyjacielowi reżysera Sir Jackiemu Stewartowi, tytułowemu mistrzowi, legendzie Formuły 1, zdobywcy trzech tytułów mistrza świata w latach 1969, 1971 i 1973. Polański towarzyszy kierowcy przez cały weekend wyścigowy, w czasie szczęśliwego dla Stewarta Grand Prix Monaco w 1971 roku. Film jest z wielu powodów wyjątkowy. Reżyser dzięki koledze miał bowiem możliwość wejścia z kamerą do dotychczas zupełnie niedostępnego wyścigowego świata. W związku z tym Weekend z mistrzem to swoista „kapsuła czasu” - jak określił obraz syn Sir Stewarta, Mark. Umożliwia on każdemu fanowi sportów motorowych ujrzenie nie tylko tamtych maszyn i twarzy legendarnych kierowców, ale również poczuć koleżeńską, wręcz rodzinną atmosferę Formuły 1 lat 70. XX wieku. Z pewnością dokument Polańskiego to nie tylko gratka dla moto-pasjonatów. Owszem, widz przypadkowy może chwilami przysypiać, gdy Sir Stewart rozprawia na przykład o optymalnej linii jazdy czy kwestiach technicznych pojazdów, jednak trzeba przyznać, że stara się robić to w sposób jak najbardziej przyziemny. Dokument Polańskiego przedstawia ponadto emocjonalny stosunek tytułowego mistrza do królowej sportów motorowych i jego starań o zmiany mające poprawić bezpieczeństwo kierowców. Weekend… ukazuje również nieprzemijającą świetność najsłynniejszej dzielnicy Monaco, Monte Carlo. Podkreślają to przemykające w filmie twarze wielkich gwiazd, Ringo Starra czy księżnej Grace Kelly. Jest więc świadectwem minionej epoki w wersji glamour.
4. Grand Prix
Wyścigiem w Monako rozpoczyna się też fikcyjny sezon 1966 z nagrodzonego trzema Oscarami filmu Grand Prix Johna Frankenheimera. Rywalizacja na torze miesza się tu z problemami natury romantycznej. Odsuwając na bok kwestię dość nudnych miłosnych perypetii czterech głównych bohaterów, otrzymaliśmy obraz, który przez prawie pięćdziesiąt lat uznawany był za najlepszy film wyścigowy wszechczasów. Frankenheimer nie pozwolił bowiem, aby ograniczenia technologiczne hamowały jego niesamowitą wyobraźnię. Sceny zmagań kierowców zostały nakręcone na torach F1 podczas prawdziwych wyścigowych weekendów, dlatego film świetnie oddaje ducha epoki. Kamery chwytają każdą sekundę jazdy ze wszystkich możliwych kątów (także z góry za pomocą kamery na pokładzie helikoptera), montaż scen wyścigowych nie pozwala na złapanie oddechu, a muzyka w czasie rywalizacji na torze ustępuje pola warkotowi silników. W rezultacie filmowe Grand Prix na torze w Monte Carlo, czy na Monzy ogląda się nawet dziś z zapartym tchem. Obraz Frankenheimera zwraca ponadto uwagę na kwestię bezpieczeństwa, a raczej jego braku w ówczesnej Formule 1. Można uznać bowiem, że jego zapewnieniu służył jedynie kask. Na torach brakuje barierek ochronnych, kibice dopingują swoich idoli stojąc tuż przy torze, a uderzenie bolidu w przeszkodę kończyło się zazwyczaj jego eksplozją. Nic więc dziwnego, że ówcześni kierowcy uważali się za bohaterów jeżdżących w trumnie z rakietą z tyłu.
3. 1
Ewolucji Formuły 1 właśnie pod względem bezpieczeństwa przygląda się dokument 1. Film Paula Crowdera otwiera koszmarny wypadek Martina Brundle'a podczas wyścigu o Grand Prix Australii w 1996 roku. Bolid brytyjskiego kierowcy w wyniku kontaktu z dwoma samochodami wystrzelił w powietrze, potem z impetem uderzył w ziemię, aby następnie kilkakrotnie przekoziołkować i zatrzymać się kompletnie zniszczony przy bandzie. Wszyscy obserwatorzy przygotowani byli na najgorsze. Kurz opadł, a Brundle wygrzebał się z wraku swojego auta o własnych siłach, bez zadrapania. Opisane powyżej zdarzenie stanowi w filmie Crowdera symbol zwycięstwa człowieka nad śmiercią. 1 jest bowiem fascynującą historią o ludziach, którzy przyczynili się do nieprawdopodobnego rozwoju królowej sportów motorowych w zakresie bezpieczeństwa. Jest również hołdem dla wszystkich kierowców, którzy musieli zginąć na torze, aby dotrzeć do wspomnianego, symbolicznego momentu. W dokumencie wykorzystano mnóstwo materiałów archiwalnych, które stanowią często dramatyczną ilustrację zmagań o ograniczenie ryzyka poniesienia śmierci podczas wyścigu. Szczere i mądre wypowiedzi legend motorsportu wplątane w energiczną narrację czynią z filmu Crowdera swoistą, unikalną bazę wiedzy o Formule 1 dla wyścigowych neofitów, a także źródło uciechy dla wszystkich moto-pasjonatów. Przy okazji miło jest posłuchać Michaela Fassbendera, który jako narrator emanuje pasją i miłością do Formuły 1.
2. Wyścig
Ikoną walki o poprawę bezpieczeństwa w Formule 1 jest również Niki Lauda, który zaangażował się w nią po słynnym wypadku na Nürburgringu. Jego elektryzujący pojedynek z Jamesem Huntem z sezonu 1976 jest osią fabularną filmu Rush Rona Howarda z 2013 roku. Wspomniani kierowcy zażarcie walczyli wówczas o tytuł mistrza świata aż do ostatniego Grand Prix, które odbyło się w Japonii. Konflikt postaci w obrazie reżysera Pięknego umysłu rozgrywa się jednak nie tylko na torze. Mamy tu do czynienia z konfrontacją postaw: z jednej strony chłodny, pragmatyczny, Lauda, z drugiej zaś wybuchowy ryzykant i playboy Hunt. Geniusz filmu Howarda polega na tym, że kibicujemy obu postaciom, ponieważ w każdej z nich odnajdujemy coś co może się nam podobać. Austriaka polubić jest nieco trudniej, ale widz przekonuje się do niego przede wszystkim po wspomnianym wyżej, koszmarnym wypadku podczas Grand Prix Niemiec, który tak jak w życiu Laudy jest punktem zwrotnym filmu. Mimo znaczących różnic, obu bohaterów łączy ponadto jakaś niewidzialna więź, rodzaj trudnej przyjaźni. Duża w tym zasługa scenariusza, jednak jeszcze większa rewelacyjnego Daniela Brühla grającego Laudę i bardzo dobrego Chrisa Hemswortha, który wciela się w rolę Hunta. Wyścigowi puryści mogą z pewnością zarzucić wizji Howarda sporo nieścisłości, jednak mimo faktu, że historia przedstawiona w Wyścigu została nieco podrasowana, muszą przyznać, że otrzymali najlepszą fabułę o Formule 1 jaka kiedykolwiek powstała. Sceny wyścigów co prawda przez większą część filmu służą jedynie ilustracji przebiegu rywalizacji Laudy i Hunta oraz stopniowaniu napięcia, ale wszystko co najlepsze pod względem wizualnym i dźwiękowym Ron Howard pozostawił nam na koniec. Finałowy wyścig na mokrym torze Fuji, w cieniu świętej góry prezentuje się imponująco. Operator Anthony Dod Mantle zainstalował kamery chyba wszędzie tam, gdzie to tylko możliwe. Mamy więc ekstremalnie szczegółowe ujęcia z wnętrza bolidu, czy nawet z poziomu klucza pneumatycznego do zmiany kół. Oglądaniu zmagań w Japonii towarzyszą napięcie i podniecenie, które potęguję łechtający bebechy warkot silników i muzyka Hansa Zimmera. Wyścig stanowi najlepsze podsumowanie zmagań legend z czasów złotej ery Formuły 1.
1. Senna
Kilka lat po słynnych zmaganiach Laudy i Hunta do stawki kierowców F1 dołączył Ayrton Senna. Brazylijczyk przejeździł w najwyższej serii wyścigowej prawie dziesięć sezonów, a jego karierę przerwał śmiertelny wypadek na torze Imola podczas Grand Prix San Marino 1 maja 1994 roku. Inspirującą i tragiczną historię tego kierowcy opowiedział widzom brytyjski reżyser Asif Kapadia, znany przede wszystkim ze swojego późniejszego dzieła Amy. Senna to dokumentalny film sportowy, który wynosi ten specyficzny podgatunek na wyższy poziom. Obraz Kapadii jest płynny, dynamiczny, porywający i poruszający. Reżyser miał do dyspozycji mnóstwo materiałów archiwalnych dotyczących zarówno życia prywatnego, jak i sportowego Senny, co pozwoliło mu na zrezygnowanie z charakterystycznych dla dokumentu sportowego gadających głów i wypełnienie filmu prawie w całości głównym bohaterem. Senna ma bowiem charakter panegiryczny. Brazylijski kierowca mimo swoich wad zasłużył sobie jednak na taki pean. Był wirtuozem jazdy, szczególnie w warunkach deszczowych, wyścigowym królem Monako, a ponadto człowiekiem głęboko wierzącym, elokwentnym i bezkompromisowym. Jego historia to połączenie niemodnego dziś oddania Bogu, ojczyźnie oraz buntu wobec niesprawiedliwej polityki, która niejednokrotnie pozbawiała go zwycięstw w Formule 1. Kapadia doskonale opowiada o takich ludziach. Senna to przekonywający i ambitny film, arcydzieło dokumentalizmu sportowego.
Mimo, że związek Formuły 1 oraz kina zaowocował kilkoma świetnymi filmami, to nadal pozostaje wdzięcznym tematem dla reżyserów. Mnogość barwnych historii oraz wielkich postaci jest w stanie dostarczyć filmowcom sporo materiałów do tworzenia niezwykłych obrazów. Dotyczy to również polskiej kinematografii. Jej twórcy z powodzeniem mogliby podjąć się ekranizacji wyścigowego życia naszego jedynego rodaka w Formule 1. Zwłaszcza, że scenariusz na wielki film został już napisany przez jego życie.
Przemysław Mudlaff (Terytoria)
KOMENTARZE