Wolff: Twarda ręka Bin Sulayema czasem działa na korzyść

Szef Mercedesa docenia niektóre decyzje prezydenta FIA
14.07.2507:33
Jakub Ziółkowski
244wyświetlenia
Embed from Getty Images

Choć między Toto Wolffem a Mohammedem Bin Sulayemem często iskrzyło, szef Mercedesa przyznaje, że rządy „twardą ręką” mają swoje plusy - zwłaszcza w dwóch konkretnych sprawach: zakazie przeklinania i dopuszczeniu nowej ekipy F1.

Nie da się zaprzeczyć, że rządzi twardą ręką. Nikomu nie pozwala mówić sobie, co ma robić. To może mieć swoje zalety - powiedział o prezydencie FIA Austriak podczas GP Austrii.

Jednym z kontrowersyjnych tematów był zakaz przeklinania, który FIA wprowadziła w zeszłym roku. Początkowo krytykowany przepis został zrewidowany w kwietniu - kary obniżono z 10 000 do 5000 euro, a jednorazowe „wybuchy” można teraz warunkowo zawiesić. Pojawiły się też wyjątki, np. dla emocjonalnych reakcji przez radio. Wolff - prywatnie ojciec kartingowca - popiera tę decyzję:

Dzieci uczą się od kierowców F1. Ośmiolatki mówią jak zawodowcy. Jeśli usłyszą "kur*a” od swojego idola, to potem powtórzą to w paddocku kartingowym.

Rozumiem, że kierowcy są pod ogromną presją i potrzebują się czasem wyładować. Ale co innego wyrzucić z siebie emocje, a co innego obrażać ludzi. Trzeba wyraźnie oddzielić jedno od drugiego.

Drugim tematem był opór FIA wobec wejścia Andretti jako 11. zespołu. Wolff długo był sceptyczny, ale zmienił zdanie, gdy projekt powiązano z Cadillaciem:

To zmienia postać rzeczy. Poważny producent w tle nadaje temu inicjatywie zupełnie inny ciężar.

Choć nie wszystko między FIA a Mercedesem przebiega gładko, Wolff docenia, że czasem potrzebna jest silna ręka - zwłaszcza gdy chodzi o wizerunek F1 i przyszłość dyscypliny.