Red Bull nabiera wody w usta w kwestii KERS
Z plotek wynika, że zespół ma zubożoną wersję do użycia tylko na starcie wyścigu
26.03.1116:46
4291wyświetlenia

Rywale drapią się w głowy nad zagadką dotyczącą systemu odzyskiwania energii kinetycznej w bolidach Red Bull Racing, który - jeśli wierzyć plotkom - jest zubożoną wersją pełnego urządzenia, przeznaczoną tylko do użycia na starcie wyścigu.
Po dzisiejszych kwalifikacjach okazało się, że ani Sebastian Vettel, ani Mark Webber nie korzystali z KERS podczas walki o jak najlepsze pozycje startowe do wyścigu o Grand Prix Australii. Mimo to Vettel uzyskał zdecydowanie najlepszy czas w Q3, czym prawdopodobnie udowodnił, że korzyści wynikające z systemów KERS w obecnej specyfikacji są skutecznie niwelowane przez wady tego urządzenia, bądź też specyfika RB7 powoduje, że zamontowanie w nim KERS w pełnej wersji nie pozwala wydobyć najlepszych osiągów z bolidów.
Co by nie było tego powodem, Red Bull prawdopodobnie odkrył, że bez pełnosprawnego systemu KERS jest w stanie jechać szybciej i chyba może mówić o przechytrzeniu rywali, przynajmniej do tego momentu weekendu. W wyścigu może być już inna historia, zwłaszcza gdyby miało się okazać, że zespół z Milton Keynes nie ma nawet uproszczonej wersji systemu odzyskiwania energii kinetycznej, dającej dodatkową moc na starcie, bowiem byłby wtedy łatwym celem dla kierowców McLarena, którzy wystartują z dwóch pierwszych rzędów.
Dlatego też panuje powszechne przekonanie, że Vettel i Webber posiadają przynajmniej namiastkę KERS i będą mogli wykorzystać dodatkową moc na starcie do jutrzejszego wyścigu, a po rozładowaniu baterii naładowanych wcześniej w garażu nie będą już używali KERS w trakcie wyścigu. Zalety takiego zubożonego systemu to prawdopodobnie jego mniejsze rozmiary - i co za tym idzie łatwiejsze upakowanie w samochodzie - a także brak wpływu KERS na balans hamulców, jako że nie będzie następowało ładowanie baterii w czasie hamowania.
Dziennikarze próbowali wieczorem w Melbourne wydobyć jakiekolwiek informacje od austriackiego zespołu na temat całej sytuacji, ale ani kierowcy, ani szef Red Bull Racing - Christian Horner naturalnie nie byli skłonni uchylić rąbka tajemnicy.
Ze strategicznego punktu widzenia zdecydowaliśmy się nie korzystać z KERS w czasie kwalifikacji. To była decyzja zespołu- powiedział Brytyjczyk serwisowi AUTOSPORT.
Nie zamierzam wam jednak powiedzieć, jaką rybę złowicie na wędkę.
Zapytany czy w czasie wyścigu jego kierowcy będą używali systemu odzyskiwania energii kinetycznej, Horner znów nie chciał niczego zdradzić:
Musicie poczekać i zobaczyć wyścig w telewizji. Nie zamierzam popsuć teraz zabawy. Przyznał co prawda, że decyzja o niekorzystaniu z KERS mogła dzisiaj kosztować Mark Webbera utratę drugiego pola startowego na rzecz Lewisa Hamiltona, jednak dodał, że wybrali najkorzystniejsze dla siebie rozwiązanie.
Wszystko, co robimy, ma jakiś powód- powiedział.
Szef McLarena - Martin Whitmarsh przyznał, że nie dostrzega logiki w działaniach mistrzowskiej ekipy w odniesieniu do KERS, lecz zaznaczył:
W rzeczywistości nie wiemy tak naprawdę, co dzieje się w garażu obok naszego. Wygląda więc na to, że możemy spodziewać się nowego tematu przewodniego na najbliższe tygodnie w światku F1 i oskarżeń pod adresem Red Bulla o działanie wbrew duchowi przepisów bądź naginanie ich lub łamanie, jak to było z regulacją wysokości zawieszenia czy uginającymi się skrzydłami i podłogą...
KOMENTARZE