Ericsson: Nowy format czasówki ogranicza szanse mniejszych zespołów

"Różnice pomiędzy mniejszymi a większymi zespołami stają się jeszcze większe".
01.04.1613:13
Nataniel Piórkowski
426wyświetlenia


Według Marcusa Ericssona małe zespoły Formuły 1 są poszkodowane poprzez wprowadzenie nowego formatu kwalifikacji i nie mają żadnych szans, aby toczyć walkę o wyższe lokaty.

Kierowca Saubera przyznał, że nowe przepisy dotyczące czasówki uniemożliwiają mniejszym ekipom walkę o miejsca w pierwszej połowie stawki, ponieważ ze względu na niezwykle zaciętą rywalizację na etapie pierwszego i drugiego bloku czasówki, kierowcy szybko zużywają dostępne ogumienie.

Wydaje mi się, że rok temu w Chinach, byłem bardzo blisko odpadnięcia z kwalifikacji już po Q1, ale dzięki ostatniemu okrążeniu awansowałem do Q2. Później w Q2 wykręciłem perfekcyjne kółko, poprzez które wskoczyłem do Q3. Teraz, z uwagi na nowy format, jeśli jesteś małym zespołem walczącym o pozycję piętnastą lub będącą w jej okolicach, jesteś skończony. Nie możesz sprawić niespodzianki, pojechać perfekcyjnego okrążenia w Q2, bo nie masz już na to opon - powiedział.

Dla mnie to jeden z problemów - większe zespoły mogą pokonać perfekcyjne okrążenia w Q1 i później cały czas siedzieć w garażu. Sądzę, że różnice pomiędzy mniejszymi a większymi zespołami stają się dzięki temu formatowi jeszcze większe. Nie sądzę, by takie były zamiary, kiedy decydowano się na wprowadzenie nowych przepisów. Poszliśmy w odwrotnym kierunku - tłumaczył 25-latek.

Ericsson, który zakończył kwalifikacje w Melbourne z szesnastym czasem zdradził jednak, że pierwsze zetknięcie się z nową procedurą czasówki nie było wcale takie złe. Po pierwsze kwalifikacje były dużo bardziej stresujące, ponieważ w ciągu ośmiu minut na torze musieliśmy trzy razy zmieniać opony.

To było dużo bardziej stresujące doświadczenie. Nie ma czasu, aby rzucić okiem na dane, ponieważ trzeba stale być na torze. Pokonujesz jedno okrążenie, później prosto do boksów, bum, pit stop, nowe opony i wracasz do walki. Jako kierowca nie wiedziałem tak naprawdę co się dzieje. Starałem się tylko o jak najlepsze kółko, później zjeżdżałem do alei serwisowej, kolejne okrążenie, znowu postój. Pod koniec Q1 brakowało mi już tchu. Było całkiem sporo zabawy, ale problem polega na tym, że dla małych zespołów jest to bardzo niekorzystny format - przekonywał Szwed podczas spotkania z mediami.