Leclerc bezkonkurencyjny w Grand Prix Australii

Koszmarny koniec weekendu dla Verstappena - drugi nieukończony wyścig Holendra.
10.04.2208:42
Maciej Wróbel
2424wyświetlenia
Embed from Getty Images

Charles Leclerc odniósł bardzo pewne zwycięstwo w tegorocznej edycji Grand Prix Australii. Monakijczyk kontrolował przebieg rywalizacji od startu do mety i nie pozwolił na zbyt wiele Maksowi Verstappenowi. Broniący tytułu Holender ostatecznie nie dojechał nawet do mety, a podium uzupełnili Sergio Perez i George Russell.

Ruszający z pierwszej linii Leclerc i Verstappen zaliczyli solidny start i utrzymali swoje pozycje. Do istotnych roszad doszło natomiast tuż za ich plecami, gdzie świetną reakcją popisał się Lewis Hamilton. Brytyjczyk awansował z piątej pozycji na trzecią po uporaniu się z Perezem i Norrisem. Kierowca McLarena na dojeździe do pierwszego zakrętu spadł jeszcze za George'a Russella. Prowadzący Leclerc i Verstappen momentalnie zaczęli oddalać się od Hamiltona, potwierdzając dobrą dyspozycję zarówno swoją, jak i swoich zespołów. Siedmiokrotny mistrz świata musiał z kolei uważać na Sergio Pereza.

Weekend do zapomnienia dla Sainza


Kompletnie zaspał na starcie największy pechowiec wczorajszych kwalifikacji - Carlos Sainz. Hiszpan szybko wypadł z pierwszej dziesiątki, spadając już na starcie na trzynastą lokatę. Pod koniec pierwszego kółka był już czternasty po tym, jak wyprzedził go Mick Schumacher. Na drugim okrążeniu Sainz podjął próbę ataku na Niemca po zewnętrznej zakrętu numer 11, jednak szybko się okazało, że próba ta była zdecydowanie zbyt optymistyczna.

Hiszpan stracił panowanie nad bolidem, wypadł z toru i wpadł w żwirową pułapkę, o mały włos nie zgarniając przy tym Valtteriego Bottasa. Kierowca Ferrari nie był już w stanie powrócić na tor i konieczny był wyjazd samochodu bezpieczeństwa. Neutralizacja potrwała do szóstego kółka. W jej trakcie na ciekawą zagrywkę zdecydował się Aston Martin, dwukrotnie ściągając do alei serwisowej Lance'a Strolla - najpierw po pośrednie, a potem po twarde opony.

Po wznowieniu rywalizacji prowadząca dwójka znów zaczęła błyskawicznie budować przewagę nad Hamiltonem, po którego piętach deptał Perez. Manewr Meksykanina był kwestią czasu i ostatecznie doszło do niego na 10. kółku, na dojeździe do trzeciego zakrętu. Leclerc w międzyczasie oddalał się od Verstappena, który zaczął narzekać na pracę lewej przedniej opony. Holender był też pierwszym kierowcą ze ścisłej czołówki, jaki zawitał do boksów. Mistrz świata zjechał na 19. kółku po twarde opony i powrócił na tor na siódmej pozycji.

Leclerc kontroluje sytuację, koszmarny powrót Vettela


Leclerc złożył wizytę swoim mechanikom na 23. okrążeniu i powrócił na tor jako lider wyścigu. Walkę w boksach z Red Bullem wygrał natomiast Mercedes, wypuszczając Lewisa Hamiltona tuż przed nosem Sergio Pereza. Meksykanin dysponował jednak znacznie lepszym tempem i zdołał wyprzedzić kierowcę Mercedesa jeszcze na tym samym kółku, popisując się odważnym manewrem w 11. zakręcie.

Dosłownie chwilę po tym rozpoczęła się kolejna neutralizacja, a sprawcą zamieszania okazał się Sebastian Vettel. Niemiec stracił panowanie nad swoim Astonem Martinem na wyjściu z czwartego zakrętu i uderzył w bandę. Z pewnością nie o takim powrocie do rywalizacji marzył Vettel, który w ten weekend wielokrotnie wypadał z toru. Największym beneficjentem tych wydarzeń zdecydowanie okazał się George Russell, który tuż po rozpoczęciu neutralizacji zjechał na swój pierwszy postój i zyskał dwie pozycje - teraz był trzeci, za Leclerkiem i Verstappenem, a przed Alonso, Perezem i Hamiltonem.

Safety car powrócił do alei serwisowej na 27. okrążeniu. Max Verstappen od razu rzucił się do ataku na pozycję lidera, lecz Leclerc był w stanie się obronić. Szybko się jednak okazało, że Ferrari jest dziś po prostu za mocne - jeszcze na tym samym okrążeniu Leclerc odskoczył Verstappenowi na ponad 1,5 sekundy. Na 29. kółku Sergio Perez uporał się z kolei z Fernando Alonso, który przystępował do wyścigu na twardych oponach i ciągle nie odbył postoju w boksach. Okrążenie później Hiszpana wyprzedził także Lewis Hamilton.

Leclerc kontrolował przebieg rywalizacji i systematycznie powiększał przewagę nad Verstappenem - na 35. okrążeniu wynosiła ona już 4,5 sekundy. Sergio Perez szybko natomiast uciekł Hamiltonowi i zaczął wywierać presję na trzecim Russellu. Na miejscu piątym samotny wyścig jechał wspomniany Hamilton, a osiem sekund za nim znajdowali się Alonso, Norris i Ricciardo. Czołową dziesiątkę zamykali Magnussen i Albon, którzy - podobnie jak Alonso - wciąż mieli przed sobą swoją pierwszą wizytę w boksach.

Nagły zwrot akcji - Verstappen znów poza wyścigiem!


Na 36. okrążeniu Perez wreszcie uporał się z Russellem i awansował na trzecią lokatę, jednak radość w Red Bullu nie trwała długo - zaledwie dwa okrążenia później doszło do kolejnej awarii u Maksa Verstappena! Holender zatrzymał swój samochód w drugim zakręcie i potrzebna była wirtualna neutralizacja. Może się okazać, że Verstappena czeka znacznie bardziej nerwowa obrona tytułu, niż może to sugerować tempo jego samochodu...

Wirtualną neutralizację postanowiły wykorzystać zespoły Alpine i Haas, ściągając do boksów Fernando Alonso i Kevina Magnussena. Wznowienie rywalizacji nastąpiło jednak dość szybko, przez co obaj kierowcy spadli na odległe pozycje - odpowiednio 13. i 17. - i czekała ich pogoń za stawką do samego końca wyścigu. Ciągle w pit lane nie było natomiast Alexandra Albona, który awansował na siódmą pozycję.

Niedługo po restarcie karę doliczenia pięciu sekund otrzymał Lance Stroll, u którego sędziowie dopatrzyli się zbyt wielu zmian toru jazdy podczas obrony dziewiątej pozycji przed Valtterim Bottasem. Było to gwoździem do trumny kierowcy Astona, który nie miał tempa, by bronić się przed kierowcami znajdującymi się za nim i dysponującymi znacznie świeższym ogumieniem. Na 51. kółku Stroll spadł za Pierre'a Gasly'ego, a okrążenie później za Bottasa i definitywnie stracił szansę na zdobycz punktową. Tempa na pośrednich oponach kompletnie nie mógł znaleźć z kolei Alonso, który tracił kolejne pozycje i był dopiero czternasty.

Całkowita dominacja Leclerca


Dopiero na 57. okrążeniu na jedyną zmianę opon zjechał siódmy Albon, który nie doczekał się czwartej neutralizacji, jednak uwaga wszystkich skupiona była na Charlesie Leclercu. Po odpadnięciu Verstappena dominacja kierowcy Ferrari przestała podlegać jakiejkolwiek dyskusji. Monakijczyk wpadł na metę z przewagą niemal dwudziestu sekund nad Sergio Perezem, a najniższy stopień podium przypadł Russellowi, który finiszował trzy sekundy przed Lewisem Hamiltonem.

Mocny wyścig zaliczył wreszcie McLaren - Norris i Ricciardo zajęli odpowiednio piąte i szóste miejsce. Ostatnie punktowane pozycje zajęli natomiast Ocon, Bottas, Gasly i Albon. Ten ostatni zdołał wyjechać z pit lane tuż przed Guanyu Zhou, zdobywając tym samym pierwszy w tym sezonie punkt dla ekipy Williamsa.

Po trzech rundach Charles Leclerc może poszczycić się niemalże kompletem punktów i ogromnym, 34-punktowym prowadzeniem w tabeli. Na pozycję wicelidera wysunął się George Russell, który ma cztery oczka przewagi nad Sainzem, siedem nad Perezem i dziewięć nad Hamiltonem. Verstappen po dzisiejszym wyścigu spada na szóste miejsce mając na koncie jedynie 25 punktów za wygraną w Arabii Saudyjskiej.

Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 34,2°C
Temperatura powietrza: 27,3°C
Prędkość wiatru: 0,8m/s
Wilgotność powietrza: 41%
Sucho