Kolles: To był najcięższy weekend w moim życiu

Szef HRT mówi o trudnościach związanych z przybyciem do Bahrajnu
18.03.1015:43
Paweł Zając
2326wyświetlenia

Szef HRT F1 Team - Colin Kolles uważa, że Grand Prix Bahrajnu było najtrudniejszym weekendem wyścigowym w jego życiu. Kolles przybył do hiszpańskiego zespołu i bezpośrednio nadzorował wszystkie prace mające pomóc HRT pojawić się na starcie sezonu w Bahrajnie, a także zażegnać problemy, jakie pojawiły się jeszcze pod starą nazwą ekipy (Campos).

Po tych wszystkich trudnościach, nieprzespanych nocach i wytężonym wysiłku, oba samochody F110 ostatecznie pojawiły się na torze, a szef ekipy ma nadzieję, że ciężkie czasy należą już do przeszłości. To był najcięższy weekend, jaki pamiętam, a było wiele ciężkich weekendów - powiedział Kolles serwisowi AUTOSPORT.

Był to bardzo trudny okres, ponieważ trzeba było działać tak, jak podczas operacji chirurgicznych, gdzie nie można niczego przeoczyć. Trzeba być bardzo dokładnym. Przybycie z tymi wszystkimi pudłami, z samochodami na lotnisko w Monachium i potem sprawdzenie tutaj tego całego sprzętu było bardzo ciężką przeprawą.

Zapytany czy samo pojawienie się na wyścigu było sukcesem, Kolles odpowiada: Tak, na pewno. Ludzie muszą sobie uświadomić, jaki był stan zespołu trzy tygodnie temu. Możecie spytać, Dallarę, Coswortha, Xtrac czy McLaren Electronics... Szef HRT ma także nadzieję, że nadchodzące trzy wyścigi będą łatwiejsze. Mam nadzieję, że następne nie będą aż tak trudne. Oczywiście F1 to bezwzględny biznes i wszystko jest trudne, jednak wydaje mi się, że to całkiem miłe wyzwanie. W przyszłości czeka jeszcze wiele wyzwań, jednak to było naprawdę duże - zrobić w kilka tygodni coś, czego innym nie udało się zrobić w 12 miesięcy.

Źródło: Autosport.com

KOMENTARZE

9
michael85
18.03.2010 08:26
Zobaczymy może mieć jeszcze więcej równie ciężkich weekendów.
akkim
18.03.2010 05:06
@push mss >>> niestety ona "vadis" w złą stronę ;/
push_mss
18.03.2010 04:44
Mimo wszystko trochę żal mnie ogarnia, jak szczytem osiągnięcia w pierwszym wyścigu sezonu dla zespołu jest wystąpienie w nim albo jego ukończenie. Nie zrozumcie mnie źle, na pewno jest to sukces dla teamu który był w totalnej rozsypce zbudować i uruchomić bolid w kilka tygodni, ale boli mnie ta amatorszczyzna w F1. Wiem że na ten temat toczyły się już na f1wm debaty, ale faktem jest że to dla samej F1 niesamowicie żenujące. Jeszcze kilka lat temu nikt nie cieszył się że wystartował w wyścigu, mimo iż nie przejechał nawet połowy dystansu bo bolid nie wyrobił. Kiedyś zawsze to była porażka. Teraz to zwycięstwo. Quo vadis F1 ?
akkim
18.03.2010 04:37
"...innym nie udało się zrobić w 12 miesięcy" a niektórym WCALE aż się dodać nęci ;)) Też uważam, że Camposa Kolles wypunktował o US-ach by powiedział wprost - nie wystartował.
Maraz
18.03.2010 03:12
Ok, racja, równie dobrze może pić do Campos :)
tomask75
18.03.2010 03:06
Pije do Camposa. Prawidłowo.
ht-hubcio
18.03.2010 02:51
@Maraz - mi się wydaje, że bardziej dowalił Adrianowi Camposowi :)
Maly-boy
18.03.2010 02:48
tylko ,że im bolid dallara zbudowała ,ale USF to i tak porażka ;p
Maraz
18.03.2010 02:43
Hehe, na koniec dowalił chyba Andersonowi i Windsorowi :D