305 kilometrów w Niemczech

Za nami już połowa sezonu, zapraszamy na analizę wyścigu z Hockenheim!
25.07.1213:06
Redakcja
5891wyświetlenia

305 kilometrów w Niemczech




Tegoroczne Grand Prix Niemiec zapamiętane zostanie głównie dzięki różnorodnym kontrowersjom dotyczącym Red Bulla. Na szczęście gdzieś między dyskusjami o mapowaniu silników, genialnymi radami dla Lewisa Hamiltona o tym, że powinien zwolnić, jeśli chciał przyśpieszyć, wyprzedzaniem poza torem „w trosce o bezpieczeństwo”, znalazło się trochę miejsca dla klasycznego ścigania. Bez deszczu, samochodów bezpieczeństwa, awarii i tym podobnych atrakcji utrudniających projekcje formy zespołów. To dobrze, zważywszy na fakt, iż dziesiąte w kalendarzu Niemcy zamknęły pierwszą połowę tego niezwykle konkurencyjnego i najdłuższego sezonu w historii. To dobra okazja do drobnych podsumowań. Tylko drobnych, aby zdążyć przed Węgrami i przerwą wakacyjną. Na szerokie podsumowanie półmetka + Węgry powinien pozwolić plażowy sierpień.

Wracając do Niemiec, dociekliwi zauważyli zapewne małą nieścisłość w powyższym akapicie. Deszcz, nie najwyższa temperatura - generalnie barowa pogoda typowego europejskiego lata (czyżby to ten sławny efekt cieplarniany?), oczywiście nie omieszkał nabruździć ekipom na Hockenheimringu. Ponieważ jednak woda na torze uprzykrzała wszystkim życie w piątek i sobotę, odpuszczając na niedzielę, nie będzie to istotny element opracowania. Warunki były takie same dla wszystkich, a jeśli ktoś nie zdołał znaleźć odpowiednich ustawień, to część jakości pracy, która podlega weryfikacji w warunkach konkurencji. Do rzeczy.

Współczesny Hockenheimring w odróżnieniu od swojej pierwotnej formy, nie posiada cech charakterystycznych. Do bólu zwyczajna forma pętli bogata głównie w zakręty pokonywane ze średnią prędkością, wolnym nawrotem i zakrzywioną prostą utrudnia wskazanie cech szczególnie pożądanych w samochodzie. W technicznym elementarzu ekip siła docisku jest tutaj średnia, zużycie opon jest średnie, zużycie hamulców jest średnie, czas pełnego otwarcia przepustnicy jest średni zaś średnia prędkości na okrążeniu jest w zestawieniu obiektów… tak, zgadliście… średnia. Straty wynikające z postoju są tutaj standardowe (średnie?) a nawet warunki pogodowe w niedzielę uplasowały się gdzieś w środku skali (temperatura toru ok. 30 stopni, powietrza trochę ponad 20). Prawdziwie niemiecki porządek. Dobrze zbalansowany bolid, dobry w każdym aspekcie, w Hockenheim poradzi sobie z konkurencją obdarzoną jedną wybitną cechą, gdyż nie będzie ona miała większych szans zaważyć na wyniku.

Debiut Ferrari



Trzecie tegoroczne zwycięstwo Ferrari, jest zarazem pierwszym, które zespół wywalczył zwycięskim tempem, nie awariami szybszych rywali czy pogodowym galimatiasem. Prowadzenie od startu do mety po starcie z Pole Postition jest niepodważalne, nawet jeśli czołowe miejsce startowe zostało wywalczone w zmiennych, mokrych warunkach. Fernando Alonso po ceremonii na podium, silnie zaznaczał, iż nie posiadał najszybszego samochodu. Można się z tym zgodzić z jedną drobną uwagą - Ferrari nie miało najszybszego samochodu, ale nikt nie miał szybszego samochodu od Ferrari. Oczywiście nie da się stwierdzić jak szybko Alonso byłby w stanie pojechać McLarenem, Sauberem czy Lotusem, startując z P1, dlatego nie będziemy wróżyć. Skupiając się na liczbach, należy wspomnieć, że szybszy od Ferrari nie był Red Bull.

Alonso realizując strategię zbliżoną do Vettela, choć cały czas czuł oddech rywala na plecach i nie mógł sobie pozwolić na błąd, był w stanie umykać obrońcy tytułu. Ziarnko do ziarnka, Alonso na 8 okrążeniu pozbawił oponenta możliwości użycia DRS, powoli acz systematycznie budował przewagę, która tuż przed pierwszym postojem na 18 okrążeniu wynosiła niespełna 2,2 sekundy. Średnio 0,12 sekundy przewagi na okrążeniu wygląda mało okazale, ale w tym wypadku istotne jest, że istnieje. Obrońcy tytułów i zdecydowani liderzy klasyfikacji konstruktorów nie są wszak nietuzinkowymi rywalami. W drugich przejazdach, już na optymalnej średniej mieszance Vettel zredukował przewagę Alonso, poważnie zagrażając pozycji Hiszpana, jednakże w momencie drugich postojów na 41 okrążeniu przewaga Hiszpana wróciła do poziomu 2,2 sekundy. Ocenę trzeciego i ostatniego wyjazdu zaburza strata pozycji przez Vettela na rzecz Buttona i walka zawodników o pozycję z różnym skutkiem. Ostatecznie Niemiec linię mety przekroczył 3,7 sekundy za zwycięzcą. Oficjalnie 23,7 sekundy za nim.

Na szczęście dla konkurencji, pogrom konkurentów przez Vettela w Walencji nie był początkiem stabilnego trendu, czy też efektem kosmicznych modyfikacji tyłu a raczej sumą korzystnych dla ekipy okoliczności (np. charakterystyki toru, czystego toru). Sławny „podwójny dyfuzor” ad. 2012, zdaje się tracić uwagę fanów usilnie poszukujących sensacyjnych rozwiązań. Tak jak popularna w lutym szczelina na nosie, która dzisiaj już mało kogo interesuje i faktycznie służy do chłodzenia. Red Bull tak czy inaczej posiada mocną i uniwersalną konstrukcję, która dzięki równym i szybkim zawodnikom, ma wielkie szanse na obronę korony w klasyfikacji konstruktorów. Fabryka pod wodzą Adriana Neweya w oczywisty sposób skupia się na rozwoju tyłu samochodu i obszaru wydechu. Trudno pozbyć się starych przyzwyczajeń. Na dzisiaj nie wiadomo czy jest to droga lepsza czy gorsza od innych.

Powrót do gry




Szybkość wspomnianego Buttona trudniej oszacować. Nie ulega wątpliwości, że Anglik nareszcie był szybki. W pierwszym przejeździe Button musiał uporać się z ambitnym, wysoko zakwalifikowanym Hulkenbergiem i tradycyjnie nieustępliwym Schumacherem. Suma sumarum, po uzyskaniu wolnego pola, aż do pierwszej serii zmian opon, Button utrzymał stabilną stratę do liderów w granicach 8 sekund (dokładnie od 7,4 do 7,8 sekundy przez 7 okrążeń). Pokazem siły McLarena i Buttona był drugi przejazd, w którym strata zmalała do 4 sekund oraz pierwsza część ostatniego przejazdu, gdy Button dzięki podkręceniu tempa w okolicach ostatniego postoju, oraz niesamowicie szybkiej zmianie opon, dogonił Alonso. Presja na pozycję lidera trwała aż 14 okrążeń i być może faktycznie, można byłoby zdecydowanie stwierdzić, że McLaren był szybszy, gdyby nie ostatnie 11 okrążeń, na których Button stracił animusz, by ostatecznie na metę dojechać aż 7 sekund za Alonso. Naturalnie pościg za innym samochodem zwiększa zużycie opon, choć obrona również. Pracy Buttonowi nie ułatwiła przytarta prawa przednia opona, ale spadek jego tempa związany był ze zużyciem tylnych opon. Ostateczne uszeregowanie odwiecznych rywali pod względem tempa w GP Niemiec pozostawiamy fanom, gdzie kluczowe mogą okazać się własne preferencje.

Żadnych wątpliwości nie budzi progres Ferrari. Maranello zawiodło w trakcie zimy co wskazuje na spore braki w zakresie prac w oparciu o narzędzia fabryczne, ale obroniła się po wyjeździe samochodu na tor, dzięki szeroko zakrojonemu programowi rozwojowemu. W progresie nie przeszkodziła wylobbowana sesja testowa w Mugello, ogromne zasoby jakimi w każdej chwili dysponuje Scuderia dzięki swojemu tytoniowemu wsparciu i geniusz za kierownicą, dający podobno sam z siebie aż 0,6 sekundy. Czas pokazał, że nowa koncepcja Ferrari F2012 nie była zepsuta u podstaw. Największy problem stanowiły peryferyjne rozwiązania wokół wydechu, których poprawa dała wymierne korzyści. Drugą połowę sezonu zespół z Maranello powinien spędzić w ogniu walki o drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów i mistrzostwo świata dla Fernando Alonso.

McLaren to bardziej złożony temat. Zespół uznawany za najmocniejszy na starcie sezonu jak również najlepszy w rozwoju wskazywany był jako faworyt do mistrzostw. Realia okazały się bardziej brutalne. Wydawało się, że Woking delikatnie się pogubiło. Wydajność nie wzbudzała zastrzeżeń dzięki kwalifikacjom. Problemem było zmuszenie samochodu do pracy na dystansie wyścigu. Wielkie kłopoty Buttona trwające od Malezji po Wielką Brytanię z przerwą na Chiny i kilka wyścigów Hamiltona, w których nie liczył się w walce o zwycięstwo, a czasem i podium, było sporym ciosem. Pakiet ulepszeń i dyspozycja ekipy na Hockenheimringu daje nadzieję na zajadłą walkę w czwórce najlepszych ekip, w której McLaren przez brak formy wyścigowej nie będzie wcale skazany na porażkę.

Długa droga do podium



Czwarty, a nawet trzeci na mecie Kimi Raikkonen, pewnie nie jest zadowolony ze swojego wyścigu, ale trudno rozpatrywać go w kategorii porażki. Po koszmarnych kwalifikacjach, w których Raikkonen nie mógł odnaleźć tempa (5,2 sekundy straty do P1…) zespół zarzekał się, że na suchym będzie lepiej i nie skłamał. Można powiedzieć, że niedziela miała dość typowy przebieg dla Fina. Dobry start z dalekiej pozycji, strata pozycji na pierwszych okrążeniach (tym razem na rzecz di Resty przez nagłe zwolnienie Hamiltona) i systematyczna, ciężka walka o poprawę pozycji aż do mety. Przyjemna dla oka walka z di Restą nie pomagała w walce z czasem, choć jak się miało się okazać, nie była też szczególnie szkodliwa dla kierowcy Lotusa, gdyż chwilę późnej i tak stał się czwartym wagonem, pociągu złożonego z Hulkenberga, Maldonado i Webbera. Sposób na przeskoczenie rywali stratedzy Lotusa znaleźli w dobrze znanym manewrze uprzedzenia rywali szybszym stopem i tempem na nowym komplecie opon. Mimo szybkiej reakcji oponentów i przeszkodzie w postaci Pietrowa taktyka przyniosła oczekiwana owoce. Nie wystarczyło co prawda na Hulkenberga, ale i ten musiał pogodzić się ze stratą pozycji w potrójnej walce z udziałem Schumachera. Po kilku okrążeniach zajadłej walki Fin wyprzedził i starszego Niemca, obejmując 4. (a jak się miało później okazać 3.) pozycję, którą pozostało mu dowieźć do mety. Taktyka Lotusa pozwoliła na solidny awans, choć miała jedną lukę - miękka mieszanka pozwoliła na szybsze dogrzanie i tempo od pierwszych metrów po opuszczeniu z boksów, ale osłabiła tempo Fina w dalszej części drugiego wyjazdu przez zużycie. Raikkonen stracił na tym przejeździe 5 sekund względem Alonso, do poziomu 18 sekund łącznej straty. Do mety, jadąc już na pożądanej średniej mieszance kontrolował tempo i przewagę na Kobayashim, redukując stratę do Alonso o 2 sekundy.

Ostatecznie dzięki czwartemu podium (pod tym względem lepszy jest tylko liderujący w klasyfikacji Alonso z 6 podiami) bez szampana (na szczęście zespół ma na zapleczu solidny zapas…) Raikkonen awansował na 4 miejsce w generalce, tylko 12 punktów za obrońcą tytułu Vettelem. Kto rok temu mógł spodziewać się takiego obrotu sprawy na półmetku przyszłego sezonu? Mimo zakazania systemu stabilizacji prześwitu samochód jest bardzo mocny. Pod względem tempa, zespół zaliczył tylko jedną wpadkę w sezonie - w Monako. Technologicznie Enstone podąża własną ścieżką, co bardzo skutecznie przyciąga uwagę Neweya obserwującego czarne samochody na większości pól startowych w tym sezonie. Ciekawe koncepcje wygaszacza, których nie rozumie nikt z zewnętrz, wskazują, że zespół nie zamierza rzucać ręcznika realizując plan minimum, który raczej już ma w garści.

Uwaga na Saubera




Wyścigowe tempo Saubera potrafi wprawić w osłupienie, nawet przed uwzględnieniem faktu, iż zespół ten z 250-300 pracownikami jest dwa razy mniejszy, niż kilka największych ekip i ma pewnie 3-4 razy mniejszy budżet. W cichutkiej Szwajcarii stworzono prawdziwego pożeracza 305 kilometrów. Niestety ekipie okropnie wiedzie się w kwalifikacjach. Sergio Perez pod względem średniej pozycji startowej w tym sezonie ustępuje nawet Danielowi Riccardo, w co aż trudno uwierzyć, ale liczby nie kłamią. Ze starej stawki tylko Bruno Senna i Jean-Eric Vergne kwalifikowali się gorzej. Z dużymi stratami Sauber musi odrabiać.

W Niemczech marsz w górę stawki wyszedł im zdumiewająco. Ponieważ cześć wyścigu upłynął zawodnikom Saubera na walce, warto zwrócić uwagę na dwa dużo mówiące fakty. Po pierwsze Kamui Kobayashi pomimo startu z odległej pozycji był w stanie skorzystać z 20 sekundowej kary dla Vettela. Perezowi zabrakło niewiele. Po drugie, Kobayashi na ostatnim przejeździe, na niekorzystnych dla większości miękkich oponach odrobił prawie 10 sekund do Alonso w 24 okrążenia. Odrobiłby odrobinę więcej, gdyby nie zwolnił, gdy Sauber zdał sobie sprawę, że jadący przed nimi Lotus w pełni kontroluje przewagę i nie ma szans na dogonienie i wyprzedzenie rywala. Alonso naciskany, cisnął zaś do końca.

Sauber z przyzwoitym 80 punktowym dorobkiem punktowym goni Mercedesa, ucieka Williamsowi i prawie 7 miesięcy po prezentacji samochodów nie zamierza zwolnić tempa… A przecież powinien. Powinien już w Hiszpanii. Eksperci tak mówili.

Z gwiazdą nie ma jazdy



Ludziom Mercedesa na torze Mercedesa po raz kolejny przyszło świętować triumfy McLarena. Siódmy na mecie Schumacher, był równocześnie reprezentantem dopiero 6. na mecie zespołu. Trzecie pole startowe rozbudziło apetyty. Można się domyślić, że nastroje na firmowych imprezach niemieckiej firmy w sobotę wieczorem były lepsze niż dzień późnej. Niestety jest to tegoroczna wizytówka Mercedesa AMG W03. Przez 10 wyścigów, zespół był mocny w zaledwie 2. Naprawdę mocny - dominujące zwycięstwo i podium, przeplotły się z całą resztą wyścigów, w których Mercedes nie był w stanie zagrozić najlepszym. W Niemczech zespół na skutek uzasadnionej obawy zdecydował się na trzy postoje. Niestety pomimo tego, na odpowiednio krótszych od rywali przejazdach Niemiec nie dysponował ani szczególnie dobrym tempem, ani jego stabilnością. 29 sekund straty do zwycięzcy nie jest tragedią, ale nie jest też powodem do dumy dla ekipy o mistrzowskich aspiracjach, w domowym wyścigu.

Mercedesowi nie można natomiast odmówić konsekwencji. Zespół zdecydował się na oryginalną strategię dla obydwu zawodników i trzymał się jej konsekwentnie. Nie dotyczy to Force India, które kolejny raz przydzieliło różne taktyki dla swoich zawodników startujących z podobnych pozycji. Po raz kolejny wygląda to na małą słabość - wahanie i niepewność odnośnie zachowania swojego pakietu na dystansie wyścigu. Di Resta mimo taktyki 2 postojowej jako pierwszy zjechał po nowe opony, dwa okrążenia przed Hulkenbergiem z 1 postojem więcej. Trudno to zrozumieć. Doprowadziło to do mocnego wydłużenia kolejnych przejazdów Szkota i dużej straty czasu oraz finalnie straty pozycji na rzecz Rosberga. Tak czy inaczej zespołowi udało się zapunktować i ponownie zbliżyć na punkt do Williamsa.

Tegoroczny sezon w wykonaniu hindusko-brytyjskiej ekipy może wydawać się znacznie słabszy od ubiegłorocznej kampanii, ale na analogicznym etapie sezonu 2011, Force India miało 20 punktów. Ponad dwa razy mniej niż obecnie.

Za punktami



STR na mecie zameldowało się na typowych dla siebie pozycjach, między 12 a 15 miejscem. Zróżnicowana strategia - nie wiadomo czy opracowana ad hoc, czy planowana przed wyścigiem pokazała, że lepszym wyborem dla juniorskiej ekipy Red Bulla były 3 postoje. Vergne pomimo kiepskiego początku wyścigu, dojechał na metę niemalże równo z Riccardo na skutek dużo mocniejszego ostatniego przejazdu, gdzie odzyskał ponad 16 sekund względem Australijczyka. Szkoda, że Toro Rosso nie zbudowało tak dobrego samochodu, jak rok temu lub nie poczyniło postępów, gdy poczyniła je konkurencja. Młodzi rekruci nie mają łatwego życia pod ostrzałem krytyki. Nie wydaje się prawdopodobne, aby ekipa zdobyła w tym sezonie miejsce inne niż 9. No chyba, że Caterham szybko zyska kilkadziesiąt punktów docisku. Wtedy STR może spaść o jedno pole, ale to mało prawdopodobne.

Między STR a Caterhamem w Niemczech dość wstydliwie znalazł się Williams. Sporo w tym pecha. Tempo i pozycje mogłyby być dużo lepsze, gdyby nie najechanie na odłamki przez Maldonado i niezidentyfikowane przygody Senny z pierwszego okrążenia (jeśli ktoś wie co się stało między nim a Grosjeanem, bądź kimkolwiek innym, redakcja prosi o kontakt), co zaowocowało spadkiem na szary koniec stawki. Przez wiele okrążeń pierwszego przejazdu Senna nie dawał się zdublować przez Alonso, co może cieszyć, ale nie takimi rzeczami powinien cieszyć się Williams i jego fani. Na temat potencjału samochodu, ilości punktów, jazdy kierowców w pierwszej połowy sezonu napisano aż za wiele. To kwestia tak doskonale rozumiana, że nie ma sensu jej rozdrapywać. Sam zespół techniczny zasługuje na duże pochwały za skonstruowanie bolidu przyjaznego dla opon. Kompleks airboksu, pokrywy silnika, przechodzącego w ultra małą skrzynię biegów wraz z konstrukcją tylnego zawieszenia to bardzo elegancki projekt. Nosowi i sekcjom bocznym brakuje finezji, ale cały projekt jest porządny. Grove długo przymierza się do adaptacji wydechu wspomagającego aerodynamikę, ale skutecznie ulepsza inne obszary - np. tylne skrzydło. Niestety straty do Mercedesa i Saubera w tabeli są już duże.

Jeśli zapomnieć o celach, Caterham może mówić o całkiem udanym wyścigu. Straty do strefy punktowej nadal są ogromne (ponad 75 sekund Pietrowa do P10), ale powstrzymanie za sobą dwóch zawodników starych ekip korzystających z silników Renault powinno dać zielonej ekipie sporo satysfakcji. Szczególnie dojechanie przed Grosjeanem reprezentującym nemezis wszystkiego co zielone. Rosyjskich fanów w każdym razie fakt wprowadził w euforię.

Marussia metę przekracza minutę za Caterhamem, a HRT kolejną minutę dalej. Nie wiadomo co więcej o nich napisać. Pozostaje życzyć postępów. Kolejne wymówki brakiem stabilizacji nie przejdą.

Wyścig kontrastów



Przez wiele okrążeń pierwsze 7 pozycji zajmowali zawodnicy 7 różnych zespołów. Stawka nie była aż tak zbita. Był to efekt różnych losów jakie spotykały zawodników ekip. Massa skończył swój wyścig na pierwszym okrążaniu, podobnie jak Grosjean i Hamilton. Rosberg startował z okolic Luksemburga co przy braku nadzwyczajnego tempa dało mu tylko… lub aż 1 punkt. Triumfatorowi z Silverstone - Webberowi - szło bardzo słabo, co zdarza się w tym sezonie.


Ferrari 8/10
W pełni zasłużona pozycja. Dobre tempo przez cały weekend i logiczna strategia. Zwycięstwo i nawet niezłe tempo Massy w tyle stawki, a to dużo mówi.

McLaren 7,5/10
3,5 sekundowa strata w kwalifikacjach wzbudziła mieszane uczucia, ale tempo wyścigowe mogło zadowolić najwybredniejszych. Niesamowicie szybkie postoje. Pech Hamiltona nie obciąża konta zespołu.

Lotus 7/10
Lotus w tylnym lusterku zwiastuje utratę pozycji. Dobre tempo i śmiała strategia pozwalająca awansować o 7 pozycji oraz szybkie postoje zasługują na pochwały. Wątpliwości wzbudza jednak konieczność owego awansu - kiepskie kwalifikacje na mokrym i słaby cały weekend Grosjeana zwieńczony fatalnym tempem uszkodzonego bolidu.

Sauber 7/10
Tak sami jak w przypadku Lotusa, balastem w Niemczech okazały się kwalifikacje. Zespół obronił się jednak świetnym tempem wyścigowym (być może potencjalnie najlepszym w stawce).

Red Bull 6,5/10
Dosyć niska nota dla Red Bulla w subiektywnej opinii wynika z braku reakcji na oczywiste nieregulaminowe zachowanie Vettela. Szyba reakcja pitwall pozwoliłaby w najgorszym razie na zachowanie podium. Poczucie nietykalności? Być może. Co ciekawe zespół stracił też pozycję przez wolniejszy postój. Dodatkowo kompletny brak formy Webbera.

Mercedes 6/10
Mocne kwalifikacje i niezbyt mocny wyścig. Niezawodność w dalszym ciągu jest sporym problemem Mercedesa.

Force India 5,5/10
Dobra dyspozycja kwalifikacyjna połączona ze słabszą wyścigową. Force India nie powinno pozwolić ograć się Rosbergowi , stosując lepszą dla siebie strategię 3 postojów dla obydwu zawodników.

Williams 4,5/10
Zespół nie zdobył punktów ale i niczego nie zepsuł. W pewnym sensie to samo dotyczy zawodników. Chyba. Nie wiadomo co zrobił Senna oraz czy Pastor nie mógł uważać widząc śmieci w tej fazie wyścigu, ale to już poziom szczegółów… W każdym razie tempo Senny na szarym końcu stawki było dobre, co w przypadku Senny nie jest oczywiste.

STR 3,5/10.
Patrz poprzednie 305.

Caterham 2/10
Zespół dochodzi do ładu ze swoim pakietem aerodynamicznym. Duży odstęp od punktów, których zdobycie nadal jest niemożliwe.

Marussia 1,5/10
Bezproblemowy weekend Pica, ale kłopotliwy Glocka, których został objechany przez de la Rosę. Marussia powolna, ale…

HRT 1/10
…HRT było jeszcze wolniejsze. Jak zawsze pozytywów w przypadku ekipy pozostaje szukać w bezproblemowym poradzeniu sobie z regułą 107% i dojeżdżaniu do mety.

KOMENTARZE

5
ZderzacK
26.07.2012 07:05
Pomyślcie kiedyś o wydaniu tego na papierze. Spokojnie trzyma poziom bardzo dobrych, wnikliwych i napisanych dobrym piórem publikacji z prasy światowej. Pozdrawiam!
Aeromis
25.07.2012 09:21
Czy 305 kilometrów mogłoby być w lewym menu danego GP (zaczynającego się od a na kończącego)?
plastic
25.07.2012 08:42
"przed Grosjeanem reprezentującym nemezis wszystkiego co zielone", "Rosberg startował z okolic Luksemburga". Profesjonalna analiza i humor na poziomie, trzymajcie tak dalej, panowie! :)
Sasilton
25.07.2012 03:41
ja bym mechaników RB tak nie krytykował bo Guzikowi zmienili opony w 2.3s a jak wiadomo czasy koło 3s to juz dobry czas a gdy vettel wyjechał to potrzebował z 0.3s by wyjechać przez Guzikiem wiec RB musiał by zrobić swój jeden z lepszych pitstopów
TommyYse
25.07.2012 01:19
Nie wiadomo co zrobił Senna oraz czy Pastor nie mógł uważać widząc śmieci w tej fazie wyścigu - gdy to pierwszy raz przeczytałem, to zamiast Pastor, widziałem Prost :) Fajnie, że tak szybko napisane :)