Ayrton Senna: Dwadzieścia lat od czarnej niedzieli F1
Charyzmatyczny Brazylijczyk we wspomnieniach środowiska królowej sportów motorowych.
01.05.1412:04
5772wyświetlenia
Utalentowany, religijny, czuły, bezwzględny. Mija dwadzieścia lat, odkąd Formuła 1 straciła w opinii wielu najlepszego kierowcę w historii. Czas leczy rany, ale nie pozwala wyzbyć się wspomnień. Prezentujemy te, które w ostatnich dniach przewijały się w mediach zajmujący się sportami motorowymi.
Weekend na Imoli, choć tragiczny, stał się paradoksalnie nowym otwarciem dla całego sportu. Panuje jednak zgodna opinia, że kierowcy takiego, jakim był skromny Brazylijczyk, już nie będzie.
Kierowca idealny
Szybkość. Ayrton był synonimem szybkości. Gdy oglądało się go podczas kwalifikacji albo wyścigu, widziało się mistrza przy pracy. Zawsze balansował na granicy osiągów samochodu, za to go uwielbiałem. Weźmy dla porównaniu Alaina Prosta: był inny, nastawiony na kalkulację. Prezentował zupełnie inny styl ścigania się. Ayrton był mistrzem za kierownicą- Johnny Herbert.
Moje pierwsze wspomnienia związane z Senną wiążą się z czasami dzieciństwa, gdy oglądałem wyścigi na ekranie telewizora. To co natychmiast przychodzi mi na myśl, to jego okrążenie kwalifikacyjne z Suzuki, z 1988 roku, gdy jeździł w barwach McLarena: wtedy naprawdę można było zobaczyć, jakim dysponuje talentem. Następnie mam w pamięci czasy, gdy współpracowałem z nim jako kierowca testowy, gdy widziałem jego nadzwyczajną precyzję pracy z inżynierami. W rzeczywistości było dwóch Ayrtonów. Jeden wewnątrz samochodu, a drugi poza nim. Gdy znajdował się w bolidzie był skoncentrowany, bezlitosny, oddany jeździe. Po tym jak z niego wysiadł, stawał się przyjaznym, hojnym i skrupulatnym facetem. Nie było już żadnej bezwzględności- David Coulthard.
Spotkałem Sennę tylko raz - rok przed jego śmiercią. Jako dziecko widzisz kierowców i myślisz, że to herosi, ale każdy ma swoje wady. Fascynujące było to, jak je przezwyciężał. Z jaką elokwencją prowadził rozmowę. Byłem pod wrażeniem tego, z jaką otwartością mówił o swojej relacji z Bogiem i wierze. Pamiętam Grand Prix San Marino sprzed dwudziestu lat. Miałem wtedy tylko dziewięć lat. Kolejnych kilka dni było dla mnie bardzo trudne. Nie byłem świadomy skali tego, co się wydarzyło… Twój bohater odszedł. Ayrton był niesamowitą legendą. Nigdy nie zostanie zapomniany- Lewis Hamilton.
Partner z toru
Dla wielu Senna jest synonimem dla kwalifikacji. Gdy oglądało się go w trakcie czasówki, nawet w lusterkach czy z poziomu alei serwisowej, było coś elektryzującego: jego bardzo wyróżniające się kolory kasku i styl prowadzenia samochodu. Miał pewien dar, szósty zmysł. Wiedział, gdzie może znaleźć przyczepność. Uświadomiłem to sobie w Formule 3, ponieważ miało się wrażenie, że wiedział, gdzie znajdzie przyczepność jeszcze zanim wjechał w zakręt. Jak już powiedziałem, Ayrton miał ten wyjątkowy dar, ale dla niego był on czymś naturalnym. Ścigałem się z nim przez około jedenaście lat.
Kiedyś, w trakcie wyścigu F3 na Silverstone rywalizowaliśmy w ulewnym deszczu. Prowadziłem na dojeździe do Stowe, gdy nagle Ayrton znalazł się po mojej zewnętrznej. Wtedy Stowe był bardzo szybkim zakrętem i pomyślałem sobie: «Boże, zaraz się zderzymy. Nie chcę z nim dziś walczyć». Ale stało się coś zupełnie innego. Senna pojechał całkowicie po zewnętrznej i znalazł się przede mną. Muszę powiedzieć, że byłem naprawdę zachwycony tym manewrem. Musiał znaleźć trochę więcej przyczepności. Tak tylko mogę podsumować odczucia, jakie wtedy mną targały.
Był także wielki paradoks Senny. Starał się wykorzystywać psychikę, by zyskać nad tobą przewagę. Gdy jednak jakiś kierowca miał wypadek, Ayrton był zawsze pierwszym, który spieszył mu z pomocą, niezależnie od tego, czy był nim Eric Comas czy Martin Donnelly… Senna był pierwszym kierowcą, który chciał dowiedzieć się, co dzieje się z Rolandem Ratzenbergerem. Miał tę naprawdę troskliwą, ludzką naturę, która nie ustępowała co prawda jego agresji. Mógł w okamgnieniu zamienić się w chłodno kalkulującego człowieka. Nigdy nie byłem w stanie tego w pełni zrozumieć. Był bardzo religijny…
Gdy spojrzę w przeszłość, czuję, że miałem zaszczyt mogąc ścigać się przeciw niemu, ale zdaję sobie sprawę, że wtedy był po prostu kolejnym kierowcą do pokonania. Przez ostatnich dwadzieścia lat w Formule 1 pojawiało się wielu utalentowanych kierowców, ale żaden z nich nie mógł być drugim Ayrtonem. Myślę że najbliżej niego można byłoby sklasyfikować Schumachera, ale Senna ścigał się sercem, a Michael głową. Kimi ma szybkość, ale nie dorównuje Ayrtonowi pod względem oddania. Senna bardzo rozsądnie radził sobie z polityką. Był jedną z niewielu osób, jakie były w stanie kontrolować Rona Dennisa. Tak więc nie, nie widzieliśmy jeszcze kogoś pokroju Ayrtona- Martin Brundle.
Ikona Formuły 1
Ayrton był na swój sposób skomplikowany. Zawsze wydawało mi się, że na każdej płaszczyźnie toczył pewne małe, wewnętrzne konflikty, ale oczywiście jego rezultaty mówią za niego wszystko - wie to cały świat. Jako przyjaciel, był super. Był kimś, komu mogłem zaufać. Był bardzo blisko mojej rodziny. Był po prostu miłym facetem- Bernie Ecclestone.
Magiczny. Bardzo dokładnie śledziłem jego walkę z Prostem w czasach, gdy obaj ścigali się dla McLarena. Niesamowicie ciekawie było oglądać analitycznie myślącego Prosta, który musiał sobie radzić z kimś tak wspaniałym jak Senna. Prawdopodobnie dziś najbliższy Ayrtonowi mógłby być Kimi. Też potrafi być wyjątkowy i mieć w sobie coś magicznego - przynajmniej czasem- Eric Boullier.
Żółty kask Senny - gdy zamykam moje oczy, właśnie taki staje przede mną obraz. Ayrton był kierowcą wyróżniającym się niesamowitym poziomem zaangażowania. Przez lata prezentował niewysłowioną charyzmę. Pod względem jazdy, na pewno znalazł by się jeden czy drugi zawodnik, który mógłby mu dorównać, ale charyzmę albo się ma, albo nie. Niesprawiedliwym byłoby porównywać go do kierowców z dzisiejszej stawki, bo ci przeszli przez zupełnie inny proces socjalizacji. Dziś dorastają otoczeni gadżetami IT, więc nigdy nie będą w stanie rozwinąć w sobie fanatyzmu ścigania się, walki o każdy centymetr toru, rzucania na szalę wszystkiego co mają. To zupełnie inne pokolenie. Jeśli miałbym wskazać na trzy atrybuty Senny, to byłyby nimi szybkość, charyzma i bezlitosność- Helmut Marko.
Punkt odniesienia
Myślę że Senna może być punktem odniesienia dla wszystkich kierowców. Był najlepszy ze swojego pokolenia. W jego czasach, w hiszpańskiej telewizji nie pokazywano zbyt wiele Formuły 1. Pomimo tego, dla mnie, zawodnika z kartingu, dziecka, jego nazwisko wiele znaczyło- Fernando Alonso.
Mój tata był wielkim fanem Senny. Jako że urodziłem się w 1987 roku, nie pamiętam pierwszych lat Ayrtona w Formule 1, ale pierwsze moje skojarzenie wiąże się z jego zwycięstwem w domowym Grand Prix Brazylii z 1991 roku. Po przejechaniu pod flagą w szachownicę był całkowicie wyniszczony. W trakcie ścigania stracił biegi, a na podium musiał być podtrzymywany przez innych z powodu zmęczenia. Później oglądałem wyścigi F1 prawie każdej niedzieli. Jako dziecku, bardzo trudno było mi zrozumieć, że kierowca wyścigowy miał wypadek i zmarł. Jego śmierć była wielką stratą dla sportu. Niestety nigdy nie dane było mi go poznać. Ayrton pojechał wiele wyścigów, gdzie był po prostu poza zasięgiem. Cechował go niesamowity talent, a jednocześnie pozostawał bardzo skromnym i wyjątkowym facetem. Wydaje mi się, że w samochodzie kierował się tymi osobistymi wartościami. Prawdopodobnie to one czyniły go silniejszym i dlatego ludzie pamiętają go tak dobrze- Sebastian Vettel.
Śmierć Senny była niesamowicie przygnębiającym momentem dla Formuły 1. Pamiętam ten dzień, nawet pomimo tego, że miałem niewiele lat. Chociaż w mojej głowie nie zachowało się wiele wspomnień o Ayrtonie jako osobie, zawsze uważałem go za wspaniałego kierowcę; wyznacznik dla wielu - w tym także dla mnie - którzy poszli w jego ślady- Kimi Raikkonen.
Impuls do zmian
Ayrton Senna, prawdziwa ikona naszego sportu. Gdy myślimy o Formule 1, zawsze w naszej głowie pojawia się Ayrton Senna, tak samo na odwrót. Był jednym z nielicznych, którzy ukształtowali Formułę 1. Jego śmierć była ogromną stratą i wielką tragedią. Mija już dwadzieścia lat, od tamtego tragicznego weekendu, gdy straciliśmy Rlanda i Ayrtona. Pamiętam, że siedziałem wtedy z moją mamą i kuzynem w kuchni naszego mieszkania w Monako, słuchając radia do późnego popołudnia, chcąc dowiedzieć się czegoś o stanie Senny. W wyniku tych koszmarnych wypadków, nasz sport stał się przez lata dużo bardziej bezpieczny. Paradoksalnie dzięki nim uniknęliśmy kilku kolejnych ofiar. Nigdy nie możemy przestać poprawiać bezpieczeństwa- Nico Rosberg.
Czarny weekend Damona Hilla
Nie widziałem samego wypadku, ponieważ znajdowałem się trochę bardziej z tyłu. Zobaczyłem tylko jak bolid Ayrtona odbija się od betonowej ściany. Zdawałem sobie sprawę, że każda kraksa w Tamburello musi być poważna, ale nie myślałem, że w wyniku tej, Ayrton od nas odejdzie. Ówczesna oficer prasowa Williamsa, Ann Bradshaw, powiedziała mi, że jego stan jest poważny i znajduje się w stanie zagrożenia życia, ale myślę, że już wtedy było jasne, że Senna nie żyje.
Wcześniej byłem kierowcą testowym Williamsa, później się dla nich ścigałem. To był mój trzeci rok z nimi. Ich ludzie budowali nasze samochody i nigdy nie szli na kompromisy w kwestii bezpieczeństwa. Można było im ufać. Tak naprawdę jednak, nie przeszło mi to przez myśl. Gdy ruszał wyścig, chciałem wywalczyć w nim jak najlepszy rezultat. Prawdę mówiąc, nic nie pamiętam z tego weekendu. Spakowaliśmy się i wróciliśmy do Wielkiej Brytanii. To była dla naszego sportu okropna, czarna niedziela. Wydawała się bezsensowna. To bezduszne kontynuowanie rywalizacji. Po wypadku Ratzenbergera, cały weekend stał się okropny. Wymusił na nas pewną autorefleksję i coś w rodzaju wewnętrznej analizy, bo nikt nie chciał angażować się w sporty motorowe takie, jakich oblicze pokazała Imola. Tego koszmarnego weekendu, wszystko co mogło pójść źle, poszło źle.
W Monako doszło do kolejnej, poważnej kraksy. Karl Wendlinger zaliczył potężne uderzenie. Wydawało się, że ciąży na nas jakieś fatum. Nie otrząsnęliśmy się jeszcze po stracie Ayrtona. Wszyscy byli odrętwiali. Działaliśmy na autopilocie, a przecież nie na tym powinny polegać wyścigi.
Nigdy szczególnie nie oczekiwałem na możliwość przewodzenia zespołowi. Chciałem co prawda zobaczyć, jak wypadnę względem Senny po sezonie 1993, gdy moim partnerem w Williamsie był Alain Prost. Po śmierci Senny z automatu stałem się kandydatem do walki o mistrzostwo.
Rywalizacja z Schumacherem przerodziła się w prawdziwy pojedynek, ale zawsze była pewna świadomość tego, że musimy wygrywać z szacunku dla Senny. Przez cały sezon otrzymywałem wiele wyrazów wsparcia od Brazylijczyków. Fani Ayrtona mówili mi, że trzymają za mnie kciuki. Dostałem nawet koszulkę, podpisaną przez wszystkich piłkarzy z narodowej reprezentacji Brazylii w piłce nożnej. Czułem przez to całkiem dużą odpowiedzialność wobec kibiców Senny.
Mam ogromną nadzieję i modlę się, aby tamten weekend z Imoli nigdy więcej się nie powtórzył. Był koszmarny, ale sport przeszedł od tego czasu niesamowicie długą drogę. Formuła 1 zmieniła się pod wieloma względami. Teraz jest w większym stopniu taktyczną rozgrywką. Chodzi w niej bardziej o umiejętności, a mniej o odwagę- Damon Hill.
KOMENTARZE