Zaglądamy za kulisy działu PR ekipy Caterham

Prezentujemy rozmowę z dyrektorem ds. komunikacji zespołu z Leafield, Tomem Webbem
05.08.1416:34
Nataniel Piórkowski
3047wyświetlenia

Zapomnijcie o wielkich działach zajmujących się wyłącznie kwestiami public relations. O zastępach ludzi, którzy analizują każde słowo by idealnie trafić w gusta odbiorcy. Burzach mózgów i think-tankach. W Caterham F1 Team zajmuje się tym wyłącznie jeden człowiek. Tom Webb.

Nasz zespół PR to ja! - rozpoczyna Tom. Prócz tego mamy w ekipie menedżera do spraw treści, który wykonuje wspaniałą pracę przy produkcji krótkich filmików i wciąż fotografuje naszą fabrykę. Poza tym, PR to tylko ja! To cecha charakterystyczna Caterhama i wszystkich innych, małych stajni z ograniczonymi budżetami. Ekipy z okrojonymi funduszami po prostu nie mogą sobie pozwolić na zatrudnienie przesadnie dużej liczby pracowników.

Mimo tego stajnia z Leafield jest znana z aktywnego wykorzystywania portali społecznościowych, od samego początku istnienia wykorzystując wszystkie ich zalety do budowania interakcji z fanami rozsianymi po całym świecie. Strategia ta z powodzeniem funkcjonuje od samego stworzenia ekipy w 2009 roku. Gdy w 2009 roku powstał nasz zespół, podjęliśmy decyzję o używaniu portali społecznościowych by praktycznie przenieść fanów w nasz świat, łamiąc bariery i umożliwiając kibicom doświadczenie tego, co każdego dnia dzieje się w naszej stajni. Nazwałbym to ekskluzywną inkluzyjnością - opisuje nasz rozmówca proces komunikacji teamu z jego kibicami.

Twitterowe konto Caterhama śledzi 209 tysięcy użytkowników. Na tym froncie ekipa wygrywa nawet pojedynek z bezpośrednim rywalem z torów F1 - Marussią (206 tysięcy naciśnięć „Follow”) Wartość Twittera jest nie do przecenienia zarówno dla widowni Formuły 1 jak i prasy. Zmienił sposób interakcji z fanami. Możemy z nimi rozmawiać i natychmiast przekazywać informacje do mediów. Jest najważniejszy w naszej strategii medialnej, a jego znaczenie będzie wzrastało - zapewnia Tom.

Oprócz Twittera Caterham używa także Facebooka i innych portali społecznościowych. Na czym polega więc różnica w treściach publikowanych za pośrednictwem różnych platform? Twitter to ciągła interakcja, jaką prowadzimy przez cały dzień. Facebook to bardziej brama do naszego zespołu, prawie jak strona internetowa. Używamy Facebooka by pomóc ludziom nakierować się na przekazywane przez nas treści - tak samo zresztą jak w przypadku Twittera - ale w ostatecznym rozrachunku ich role się różnią. Trzeba także pamiętać o naszym Instagramie. Używamy go do publikowania interesujących zdjęć. Funkcję tę mógłby z powodzeniem spełniać Twittera, ale Instagram po prostu lepiej do niej pasuje. Jest też YouTube, Flickr, Google+ i tak dalej i tak dalej…



Analizując wykorzystywanie przez zespoły nowych kanałów komunikacji nie dziwi więc ich troska o strategię przekazu Formuły 1. W trakcie weekendu o Grand Prix Niemiec dyrektor niewykonawczy Mercedesa - Niki Lauda otrawcie przyznał, że ta stosowana od wielu lat przez FOM, a więc sprzedawanie na wyłączność praw do transmisji bezpośrednio stacjom telewizyjnym, zaczyna być coraz bardziej przestarzała. To z kolei odbija się na rankingach oglądalności sportu, które od kilku lat regularnie pokazują spadek widowni nawet w krajach z takimi tradycjami jak Niemcy czy Włochy.

Faktem jest, że na przestrzeni ostatnich dziesięciu lat dramatycznie zmienił się sposób w jaki fani śledzą F1, zarówno na torze jak i w swoich domach - przyznaje Tom. W 2004 roku typowy kibic oglądał Grand Prix Węgier na jednym telewizorze. Teraz prawdopodobnie używa telewizora by mieć podgląd na akcję na torze, w ręku trzyma smaftfona, którego używa by śledzić Twittera i rozmawiać ze znajomymi o rywalizacji na torze, przed nim stoi laptop pokazujący live timing i prawdopodobnie tablet, na którym nasz fan wyświetla jeszcze coś innego. Ludzie są dziś biegli w żonglerce różnymi punktami dostępu do konkretnych treści. Przyszłość realizuje się na naszych oczach - komentuje.

Internet pokazuje jednak także swą drugą, bezlitosną twarz. Gdy Caterham zaprezentował w 2012 roku bolid CT02, fani F1 zalali Internet memami kpiącymi z charakterystycznego kształtu jego nosa. Sytuacja powtórzyła się także przed rozpoczęciem bieżącego sezonu, a CT04 pozostaje do tej pory jednym z najbardziej wyróżniających się samochodów ostatnich lat. Memy nam schlebiają - nawet te najbardziej okropne. Każdy kto poświęca czas na coś, co napędza debatę, pomaga nam pozostać w pamięci ludzi.

Jest też i druga strona medalu. Z perspektywy pracowników ekipy mogą być jednak one trochę bolesne, bo tylko oni wiedzą jak wielkich poświęceń wymaga budowa bolidu - godziny spędzone na stanowiskach, brak snu, tęsknota za rodziną, ciężka praca by sprostać wyznaczonym terminom. To wymagające środowisko, a ludzie którzy wygłaszają złośliwe komentarze często zapominają lub nie rozumieją tego, że żaden zespół nie chce stworzyć paskudnego samochodu. To przepisy dyktują to, jak wygląda bolid a jedynym zmartwieniem jest dla zespołu to, jak projekt spisuje się na torze. Jeśli jest szybki i brzydki, to nikt w ekipie nie będzie się tym przejmował - mówi dyrektor ds. komunikacji.

Praca na jego stanowisku nie jest prosta. Caterham ciągle nie prezentuje takich osiągów, na jakie od dawna liczy. W dodatku przygotowania do tegorocznego, rewolucyjnego sezonu Formuły 1 zostały naznaczone wysoką zawodnością silnika V6 turbo dostarczanego przez Renault. Okres zimowych jazd był dla Toma wymagającym czasem. Największym wyzwaniem związanym z testami są oczekiwania kibiców. Tylko zespoły wiedzą z jakim zapasem paliwa jeżdżą po torze, na jakich są oponach, jakie poziomy osiągów mają ich jednostki napędowe. Gdy ludzie widzą czasy okrążeń dokonują oceny tempa zespołu w oparciu o zaledwie pięć procent wszystkich informacji. Owszem, niezawodność jest oczywista - każdy może dostrzec że samochód ma problemy bądź stoi w garażu. Gdy media lub fani mówią: «Ten zespół jest szybki, a ten nie», to robią to bez wiedzy o tym, jak ustawiony jest dany bolid.



Przed startem tegorocznego sezonu, Caterham dokonał wymiany składu kierowców oddając jeden z wyścigowych foteli młodemu Marcusowi Ericssonowi. Szwed, który cztery poprzednie lata spędził na startach w serii GP2 musi uczyć się w tym roku zupełnie nowego, o wiele bardziej skomplikowanego świata królowej sportów motorowych. Swe wymagania mają wobec niego nie tylko przedstawiciele mediów, ale także sami sponsorzy Caterhama. Marcus radzi sobie z tym znakomicie, ale nie mówcie mu, że tak powiedziałem - śmieje się Tom odpowiadając na pytanie o krzywą postępów Ericssona. Jest bardzo zrelaksowany, ma wokół siebie doskonałych ludzi trzymających go blisko ziemi i zawsze jest gotowy poświęcić czas na pracę, jaką muszę wykonać dla mediów.

Z uwagi na uwarunkowania kadrowe Caterhama, Tom ma na swojej głowie wiele obowiązków. Można śmiało powiedzieć, że jego praca polega na życiu życiem ekipy. Zajmuję się wszystkimi kontaktami prasowymi zarówno na torze jak i poza nim. Planuję wywiady, tworzę informacje prasowe, zajmuję się zdjęciami - dosłownie wszystko! Jestem także odpowiedzialny za portale społecznościowe, więc aktualizuję nasze konta na Twitterze, Facebooku i Instagramie. Opiekuję się kierowcami i pilnuję by na czas zjawiali się na paradach kierowców, sesjach rozdawania autografów i wszystkich innych niezwiązanych z techniczną stroną zespołu wydarzeniach. Chodząca definicja mobilności.

Elitarność Formuły 1 i niedostępność padoku mają wpływ na kolejną sferę działalności każdego zespołu - opiekę nad gośćmi zapraszanymi na weekendy Grand Prix. Podczas gdy każdego weekendu przy samochodach pracuje maksymalnie 60 osób z personelu technicznego zespołu (tak stanowią surowe przepisy FIA), artystami, sportowcami, celebrytami oraz partnerami zajmuje się osobna, wyspecjalizowana w tych działaniach grupa. Zapewnia ona naszym gościom wszystko, czego potrzebują. Organizujemy dla nich wejściówki, zapewniamy by mogli łatwo dostać się na tor, oprowadzamy ich po garażu, przedstawiamy im naszych kierowców - wylicza Tom.


Rozmowa schodzi na tegoroczny sezon. Z naszej strony nie pada jednak pytanie o osiągi bolidu CT04 - nie od dziś wiadomo, że Caterham jest zdeterminowany by doścignąć bezpośredniego rywala, Marussię. Podczas Grand Prix Belgii w zielonych bolidach znajdzie się kolejny, większy pakiet poprawek. Przy wsparciu inwestorów ze Szwajcarii i bliskiego wschodu, nowi szefowie zespołu: Christijan Albers i Colin Kolles dbają o rozwój tegorocznego samochodu. Chociaż zdają sobie sprawę z ogromu wyzwania, to jednak starają się nie tracić szans na zakończenie mistrzostw przed angielsko-rosyjskim teamem, który w sensacyjnych okolicznościach zdobył swój pierwszy punkt podczas rundy w Monte Carlo. Stawka gry jest wysoka - to około 10 milionów funtów z podziału zysków z praw do transmisji, a reguły proste: jeśli skończysz sezon na jedenastym miejscu, FOM nie wypłaci ci ani centa.

W obliczu krytyki jaka posypała w pierwszej połowie sezonu na silniki V6 turbo, pytamy Toma o to, czy Formuła 1 i FIA niewłaściwie promowały nową technologię wydajnych jednostek napędowych, przekonując do konieczności jej zastosowania bojących się o dalsze losy sportu fanów. Nie do mnie należy komentowanie tego, ale osobiście uważam, że nowe jednostki napędowe są naprawdę niesamowite. Nie są tak głośne jak V8, ale V8 nie były tak głośne jak V10, a V10 jak V12. Nawiasem mówiąc niektórzy woleliby nawet V16! Moim zdaniem wszystko sprowadza się do tego, że ludzie nie lubią zmian. Faktem jest jednak, że przejęliśmy teraz pałeczkę liderów technologii. To coś bardzo istotnego z punktu widzenia przyszłości sportu - zapewnia.

Czy zatem pośród kontrowersji i otwartej debaty nad potrzebą zmian oraz perspektywy zwołania szczytu dotyczącego przyszłości F1, fani mogą czuć satysfakcję z pierwszych dziesięciu wyścigów trwających mistrzostw, które obecnie znajdują się w fazie wakacyjnego odprężenia? Zdaniem Toma, owszem. Wciąż jestem oddanym fanem i myślę, że mamy powody do bycia zadowolonymi. Nawet pomimo dominacji Mercedesa, takiej jaką w poprzednich latach zapewniały nam ekipy Red Bulla, Ferrari, McLarena czy Williamsa, kierowcy mają otwartą wolną rękę w ściganiu. To właśnie kreuje fantastyczne widowisko. Toczą się walki w dole i górze stawki. Wszystkie negatywne reakcje na podwójne punktowanie ostatniego wyścigu są dość zabawne, szczególnie biorąc pod uwagę, że dla kilku zespołów weekend w Abu Zabi będzie z pewnością bardzo nerwowy.

Niezależnie od tego, co będzie działo się w drugiej połowie sezonu z bolidami Kobayashiego i Ericssona, z pewnością dowiecie się tego od ukrytego za treścią odpowiedniego komunikatu Toma. Na koniec zostawiliśmy pytanie o prasówki Caterhama publikowane po każdym dniu Grand Prix, które zazwyczaj mocno wyprzedzają informacje przekazywane od innych ekip. Na czym polega fenomen, nad którym dość często zastanawiają się i nasi czytelnicy? Nie wiem co mogę o tym powiedzieć! - śmieje się. Powinieneś zapytać o to inne zespoły. Może po prostu szybciej piszę na klawiaturze! - kończy.

KOMENTARZE

1
Aeromis
06.08.2014 10:38
Z niecierpliwością oczekuję kolejnych kulisów, wielkie podziękowania!