Mercedes rozważy zmiany w zasadach wydawania poleceń zespołowych
Team z Brackley jest świadomy presji, jaką wywiera na nim bardzo konkurencyjna forma Ferrari.
17.04.1711:24
3659wyświetlenia
Mercedes przyznaje, że może przemyśleć swoje podejście do wydawania poleceń zespołowych swym kierowcom, mając na uwadze konkurencyjny start sezonu 2017 w wykonaniu Ferrari.
Po zwycięstwie Sebastiana Vettela w Grand Prix Bahrajnu Mercedes jest świadomy, że w tym roku rywalizacja o mistrzowskie tytuły będzie miała zupełnie inny charakter niż w poprzednich sezonach. W08 nie jest dominującą konstrukcją, a ciągłe zagrożenie ze strony Scuderii oznacza, że stajnia z Brackley musi podejmować trudne decyzje dotyczące rywalizacji Lewisa Hamiltona i Valtteriego Bottasa.
Wolff zasugerował, że gdyby Mercedes postawił na wcześniejszą reakcję i zamianę miejscami Hamiltona i Bottasa w początkowej fazie zawodów, miałby większe szanse na walkę o zwycięstwo w GP Bahrajnu.
Na przykładzie Bahrajnu Valtteri i Lewis rozpoczynali wyścig z pierwszego rzędu. Gdy kierowcy jadą na dwóch pierwszych pozycjach, po prostu pozwalasz się im ścigać. Gdy pojawia się problem, tak jak miało to miejsce w niedzielę wieczorem, dochodzi do sytuacji, w której możemy rozważyć interwencję i zamienić ich miejscami. Pomiędzy Valtterim i Lewisem znajdował się jednak bolid Ferrari i nie mogliśmy tego zrobić.
Austriak zasugerował jednak, że ze względu na zagrożenie Ferrari może wprowadzić zmiany w zasadach wydawania poleceń zespołowych.
W ogóle nam się to nie podoba. Nie postępowaliśmy tak przez ostatnie lata, ale teraz sytuacja jest inna. Musimy przeprowadzić rzeczową analizę tego, gdzie się znajdujemy i co to dla nas oznacza. Chcielibyśmy dawać naszym kierowcom równe szanse na starcie wyścigów. Sądzę, że jesteśmy im to winni. Widzieliście jednak, co zrobiliśmy w Bahrajnie. Dwukrotnie przekazaliśmy instrukcje, bo uważaliśmy, że była to jedyna szansa, aby włączyć się do walki o zwycięstwo.
Wolff podkreślił, że bardzo mało prawdopodobne jest, iż Mercedes będzie wskazywał przed każdą niedzielą kierowcę numer jeden i kierowcę numer dwa. Zapytany o możliwe wprowadzenie zasady, iż ten z zawodników, który ukończy czasówkę na wyższej pozycji, będzie miał uprzywilejowaną sytuację w trakcie wyścigu, szef działu sportów motorowych koncernu ze Stuttgartu powiedział:
Nie, to byłoby zbyt brutalne rozwiązanie. Stałoby w całkowitej sprzeczności z tym, co robiliśmy przez ostatnie lata. Uważamy, że ważne jest, aby na starcie wyścigu obaj nasi kierowcy dysponowali równymi szansami. To dopiero trzeci wyścig sezonu. Naprawdę nie chcielibyśmy uciekać się do takich rozwiązań.
KOMENTARZE