Alonso wierzy, że sprawiedliwość zwycięży
"Jest to prawdopodobnie najbardziej kompromitujący moment we współczesnej historii sportu"
11.09.0619:04
2035wyświetlenia
Fernando Alonso jest przekonany, iż honorowe zachowanie zespołu Renault wreszcie popłaci, w jak to określił, zafałszowanej walce o tytuł mistrzowski z Ferrari i Michaelem Schumacherem.
Hiszpan wierzy, że mając dwa punkty przewagi na pozostałe do końca sezonu trzy wyścigi - w Chinach, w Japonii i w Brazylii - wciąż jest faworytem do utrzymania korony mistrza i powstrzymania Schumachera przed zdobyciem tytułu po raz ósmy.
"Myślę, że jesteśmy mocni i że jesteśmy faworytami." - powiedział Alonso włoskiej telewizji. "Wciąż mamy dwa punkty przewagi. Nie zapominajmy o tym. Jest wielu ludzi, którzy chcą już decydować o końcowym rezultacie mistrzostw, ale na końcu sprawiedliwość zwycięży".
"To nie jest tylko pechowy wyścig. Był trochę zafałszowany od samego początku tą niewiarygodną decyzją, a potem wysiadł silnik: takie rzeczy się zdarzają i to właśnie przytrafiło się dziś. Mistrzostwa zbliżają się do końca, ale musimy zachować spokój: jesteśmy obecnie bardzo silni i jestem bardzo pewny siebie przed ostatnimi wyścigami sezonu".
Alonso rozpoczął wyścig z dziesiątego a nie z piątego miejsca, co było następstwem kary nałożonej na niego przez stewardów za - ich zdaniem - spowolnienie Felipe Massy podczas sobotnich kwalifikacji. W wyścigu zdołał dotrzeć aż na trzecią pozycję, ale okrążenie później zaliczył pierwszą od trzech lat awarię silnika Renault. Wyścig wygrał Schumacher, który ogłosił tego popołudnia swoje odejście z F1 z końcem sezonu 2007.
W oficjalnym komunikacie prasowym Renault po wyścigu znalazła się następująca wypowiedź Alonso: "Mamy jeszcze trzy rundy do końca i będziemy coraz mocniejsi z nowymi usprawnieniami dla bolidu, opon i silnika. Jednakże moja opinia na temat tego weekendu jest następująca: wyścig rozstrzygnął się poza torem w sobotnie popołudnie".
Wcześniej Alonso powiedział, że był mile zaskoczony potężnym wsparciem, jakie otrzymał od fanów, po tym jak został ukarany. Następnie skrytykował stewardów i Formułę 1, która według niego przestała być już sportem. W jego opinii decyzja ciała zarządzającego sportem, czyli FIA, miała pomóc Schumacherowi w zdobyciu ósmego tytułu.
"Nie tylko ja tak uważam." - odpowiedział Alonso zapytany przez hiszpańską telewizję, czy według niego FIA chciała pomóc Schumacherowi. "Tutaj wszyscy myślą jak ja i jedyną rzeczą, jaka mi dadaje sił jest wsparcie, jakie otrzymuję od wszystkich. Zagrzewający mnie do walki porządkowi na torze, którzy mówią, żebym pokonał Ferrari; włoska prasa pisząca, że to rozbój w biały dzień - to wszystko zapewnia mi motywację, ale to i tak marna pociecha".
"Wstyd mi za ten sport. Jest to prawdopodobnie najbardziej kompromitujący moment we współczesnej historii sportu, to co dzieje się w tym roku".
Alonso i Renault byli dosłownie sini ze złości, po tym jak została nałożona kara. A wszystko to niedługo po podobnym przypadku ukarania, jaki miał miejsce podczas GP Węgier w sierpniu. Wtedy Alonso został ukarany za incydent podczas treningów, a nie można także zapomnieć o zakazaniu przez FIA stosowania amortyzatorów z ruchomą masą, które wymyślił zespół Renault.
"Te decyzje nie wpłyną na przebieg mistrzostw." - mówi Alonso. "Wydaje mi się, że będziemy niedoścignieni w trzech finałowych wyścigach sezonu. Jestem przekonany, że tytuł będzie nasz, ale wstyd za sport pozostanie".
Awantura rozgorzała na dobre na padoku i spowodowała, że wielu innych kierowców, ale także i czołowych działaczy F1, zaczęło krytykować ten sport i osoby odpowiedzialne za podejmowanie decyzji.
Mark Webber powiedział, że decyzja dotycząca Alonso była "niedorzeczna, absurdalnie niedorzeczna", natomiast Jarno Trulli wezwał do ponownego rozpatrzenia wszystkich tego typu decyzji.
Komentatorzy brytyjskiej telewizji ITV Martin Brundle i Mark Blundell - obaj doświadczeni byli kierowcy F1 - byli krytycznie nastawieni w stosunku do kary, a potem podobno wdali się w zażartą wymianę zdań z prezydentem FIA Maxem Mosleyem.
Źródło: F1-Live.com
KOMENTARZE