Ecclestone: Koronawirus może stanowić zagrożenie dla przyszłości F1

Były szef FOM zwraca uwagę na niepokoje o finanse zespołów i opłacalność wyścigów.
05.04.2010:43
Nataniel Piórkowski
1022wyświetlenia


Bernie Ecclestone uważa, że pandemia koronawirusa może być poważnym zagrożeniem dla dalszego funkcjonowania Formuły 1.

Pierwsze wyścigi sezonu 2020 zostały anulowane lub odroczone. Wiadomo już, że mistrzostwa ruszą najwcześniej w połowie czerwca, o ile uda się zorganizować Grand Prix Kanady.

Nadzwyczajne okoliczności sprawiły, że zespoły przeniosły wakacyjną przerwę na przełom marca i kwietnia. W teorii daje to Liberty Media możliwość rozegrania wybranych zaległych wyścigów w sierpniowych terminach.

Zespołom towarzyszy jednak niepokój związany z sytuacją finansową. Brak wpływów ze strony sponsorów, zapewnienie wypłat pracownikom i konieczność spłaty kredytów czy faktur za dostawy komponentów mogą szczególnie negatywnie wpłynąć na małe prywatne stajnie.

Zapytany przez Daily Mail o to, czy pandemia koronawirusa i związany z nią kryzys jest największym zagrożeniem, z którym kiedykolwiek musiała zmierzyć się Formuła 1, Ecclestone odparł: Tak.

Przyjmijmy pozytywne nastawienie - pokonanie epidemii zajmie około sześć miesięcy i nie będzie już żadnych problemów. Problem polega na tym, że Formuła 1 i tak może mieć problemy z organizacją wyścigów.

To nie takie proste. Jest mnóstwo rzeczy, które trzeba organizować. W dodatku promotorzy będą mierzyć się z ryzykiem. Organizują imprezę nie wiedząc nawet, czy na trybunach zasiądzie publiczność.

Wyścig nie może odbyć się też w temperaturze minus dziesięciu stopni. Jest też inna kwestia - ludzie z reguły planują swoje działania. Nie jest tak, że pewnego pięknego dnia ktoś się budzi i mówi sobie: «Pojedźmy sobie na Silvestone lub gdzieś indziej».

Nawet jeśli te kwestie będą już uporządkowane, to żeby wyścig mógł się odbyć, potrzeba uczestników. Pojawia się następne pytanie? Czy zespoły będą nadal funkcjonować? Czy ich kondycja pozwoli im na ściganie? To kolejny problem.

Nawet mały zespół, taki jak na przykład Williams, musi wypłacić pensje pracownikom, musi uregulować rachunki. Nie będzie to takie proste w sytuacji, gdy nie otrzymują przychodu wynikającego ze ścigania.

Embed from Getty Images
Ken Tyrrell, Bernie Ecclestone, Colin Chapman

Ecclestone uważa, że jedyną szansą na przetrwanie zespołów jest drastyczne obniżenie kosztów prowadzenia biznesu.

W dawnych czasach, gdy zespoły nie miały jeszcze tak rozbudowanych kadr, kiedy pojawiały się problemy zawsze próbowałem pomagać. Dawałem trochę czasu na oddanie pieniędzy. Czasem nawet zapominaliśmy później wrócić do tego tematu. Teraz obracamy pieniędzmi w zupełnie innej skali.

Żyjemy też w kompletnie innym świecie. Wtedy nasze kontakty odbywały się na stopie prywatnej. Po prostu dzwonił telefon, a ja słyszałem: «Bernie, możesz pomóc?» Na przykład drogi Frank [Williams]. Wtedy każdy mógł powiedzieć: «Pomogłeś Frankowi, a co ze mną? ». Ty po prostu robiłeś to, co uznawałeś za słuszne.

Liberty to wielka firma, która odnosi sukcesy. Malone jest bardzo dobrym biznesmenem i na pewno będzie oceniał, czy nadal potrzebuje Formuły 1.

Powiedziałbym: «Sądzimy, że F1 to dobry biznes. Powinniśmy tam wpompować duże pieniędzy». To byłaby inwestycja. Przejąłbym też na siebie ryzyko ponoszone przez promotorów, którzy skądinąd wykonują świetną robotę. To mój biznes byłby wtedy odpowiedzialny za organizację wyścigów. To byłaby pierwsza rzecz.

Później próbowałbym ocalić zespoły. Porozmawiałbym z nimi w bardzo miły sposób, każąc zmienić im sposób działania. Powiedziałbym im wprost, że wydają za dużo pieniędzy. Więcej, że marnują za dużo pieniędzy. Przykład - te ogromne motorhome'y. Mam wrażenie, że pod tym względem przeszkodą jest zbyt duże ego.