Podsumowanie: Grand Prix Węgier 2020
Mercedes brutalnie zweryfikował aspiracje Red Bulla, natomiast Haas zaskoczył strategią.
21.07.2019:26
1309wyświetlenia
Po opadach deszczu Grand Prix Węgier zapowiadało się jako prawdziwa bomba, jednakże Matka Natura postanowiła ostudzić nasze oczekiwania. Mokry Hungaroring zaczął przesychać w ekstremalnie szybkim tempie, natomiast spodziewane zerwanie chmury w trakcie zmagań było tak naprawdę lekką mżawką. Nie zmienia to jednak faktu, że wydarzyło się kilka ciekawych rzeczy: wypadek Verstappena podczas dojazdu na pola startowe, hazard ekipy Haas, Latifi kręcący się po torze czy Mercedes bawiący się strategią we własnej lidze.
Wyścig na Węgrzech był również o tyle ciekawy, ponieważ po dwóch rundach na Red Bull Ringu wreszcie zobaczyliśmy bolidy na torze o zupełnie innej charakterystyce. Hungaroring bardzo brutalnie zweryfikował aspiracje niektórych zespołów, ale o tym trochę więcej w poniższym podsumowaniu...
Mercedes: Lewis Hamilton P1, Valtteri Bottas P3
Embed from Getty Images
Po trzech wyścigach mamy już pewność, że tegoroczny Mercedes nie jest samochodem wyścigowym, tylko wehikułem czasu, ponieważ czujemy się jak w sezonach 2014-2016. Przewaga stajni z Brackley na Hungaroringu była wręcz absurdalna. Hamilton i Bottas jechali w swojej lidze, a przewaga Brytyjczyka w kwalifikacjach nad trzecim Lance'em Strollem wyniosła 0,9 sekundy.
Hamilton po raz kolejny pojechał perfekcyjny wyścig, będąc niezagrożonym od startu do mety. Przewaga sprzętowa Mercedesa w ten weekend była tak duża, że w końcówce zmagań Brytyjczyk mógł zrealizować „darmowy pit stop” i nadal wrócić na czele kilka sekund przed Verstappenem. Nowy lider klasyfikacji skutecznie podjął walkę o jeden punkt za najszybsze okrążenie, opuszczając Węgry z pełną pulą. W tym miejscu warto podkreślić, że Hamilton po raz kolejny zbliżył się do Michaela Schumachera, tym razem wyrównując jego rekord zwycięstw na jednym torze wyścigowym. Dla zawodnika Mercedesa była to ósma wygrana pod Budapesztem.
Zupełnie inaczej potoczył się weekend dla Valtteriego Bottasa. Fin zwrócił uwagę, że podjęcie walki o pole position uniemożliwił mu zbyt wysoki poziom paliwa na finałowym przejeździe w Q3. Z kolei na starcie Bottas stracił mnóstwo pozycji, po tym, jak procedurę zakłóciło mu przedwczesne zgaśnięcie świateł na kierowcy oraz ruszenie z pól przed sygnałem dyrektora wyścigu. Szczęśliwie Valtteri uniknął kary, ponieważ system weryfikujący ustawienie samochodu nie zgłosił sędziom nieprawidłowości. Mimo to straty z pierwszego okrążenia znów pogrzebały szanse Fina na walkę z Hamiltonem. Kierowca musiał mozolnie odzyskiwać pozycje, natomiast Verstappen na drugim miejscu okazał się tym razem zbyt trudnym przeciwnikiem. Mercedes podjął decyzję o trzecim pit stopie, by dogonić Holendra na dużo świeższych oponach, lecz w porównaniu do sezonu 2019, tym razem przeliczono się z tą strategią. Trzecie miejsce było szczytem możliwości dla Bottasa, który stracił prowadzenie w mistrzostwach. Na jego nieszczęście za dwa tygodnie rozpoczynamy podwójną rundę na Silverstone, gdzie Hamilton jest co roku piekielnie mocny.
Red Bull: Max Verstappen P2, Alexander Albon P5
Embed from Getty Images
Red Bull zebrał na Hungaroringu taki łomot, że w sumie nie wiemy od czego zacząć... Stajnia z Milton Keynes przed startem weekendu odgrażała się, że na technicznym torze jej walka z Mercedesem będzie o wiele bardziej wyrównana. Jako pięta achillesowa wskazywana była jednostka Hondy, która uniemożliwiła podjęcie skutecznej walki z Mercedesem na Red Bull Ringu. Tymczasem w kwalifikacjach dopiero siódmy był Max Verstappen ze stratą aż 1,4 sekundy do Hamiltona na pole position. Z kolei Alexander Albon odpadł już w Q2 z trzynastym rezultatem i nie broni go nawet tłumaczenie o dużym ruchu na torze. Tajlandczyk cały weekend wyglądał słabo i notowanie takich wyników w bolidzie Red Bulla jest krótko mówiąc niepoważne.
Jeszcze przed startem wyścigu o podniesienie ciśnienia w Red Bullu zadbał Max Verstappen, który w drodze na pola startowe na mokrym torze rozbił przód bolidu. Na gigantyczne słowa szacunku zasługują mechanicy Red Bulla, którzy odbudowali przednie zawieszenie RB16 w kilkanaście minut, kończąc pracę na 25 sekund przed rozpoczęciem procedury startowej. W wyścigu Holender zaliczył genialny start przeskakując z siódmego miejsca na trzecie, by po zmianie opon z przejściowych na slicki awansować przed drugiego Lance'a Strolla. Na dalszym etapie Verstappen miał sporo szczęścia, że ryzyko podjęte przez Mercedesa nie opłaciło się i Bottas po trzecim pit stopie pozostał za jego plecami. Na torze o konfiguracji sprzyjającej częstszym atakom, Max w końcówce raczej nie miałby zbyt wielu szans na utrzymanie się przed Finem.
Tymczasem Albon fatalne wrażenie z kwalifikacji częściowo zmazał w niedzielę. Tajlandczyk finiszował na piątym miejscu po skutecznej i dojrzałej jeździe, będąc ostatnim niezdublowanym kierowcą. Rzeczywistość jest jednak taka, że Red Bull opuszcza Hungaroring z kolejnymi znakami zapytania. Dlaczego bolid był aż tak wolny? Czy Albon to na pewno odpowiedni kierowca dla zespołu? Co z szansami na walkę o mistrzostwo świata? Przed stajnią z Milton Keynes intensywne dwa tygodnie, by wyścigi na Silverstone nie pogrzebały już definitywnie tegorocznego sezonu.
Racing Point: Lance Stroll P4, Sergio Perez P7
Embed from Getty Images
Za Racing Point kolejny weekend, w którym zespół nie potrafił przekuć solidnych osiągów samochodu w dużą zdobycz punktową. Stajnia z Silverstone była drugą siłą w stawce podczas kwalifikacji, z trzecim Lance'em Strollem oraz czwartym Sergio Perezem, który w sobotę skarżył się na zawroty głowy za kierownicą bolidu.
W wyścigu Racing Point miało dobrą szansę na podium, jednakże po raz kolejny zabrakło cwaniactwa koniecznego do walki z czołówką. Stroll po starcie jechał na drugim miejscu, ale już na czwartym kółku górą był Verstappen po zmianie opon z przejściowych na slicki. Z kolei na dalszym etapie Kanadyjczyk spadł na czwarte miejsce za Valtteriego Bottasa, dając mu się podciąć podczas drugiego pit stopu. Dla Pereza wyścig mocno skomplikował się już na pierwszym okrążeniu, kiedy to bardzo słabo ruszył z pola startowego i spadł z czwartego miejsca na siódme. Meksykanin wykaraskał się również ze sporych tarapatów na piątym kółku, kiedy wpadł w poślizg na slickach i po serii kontr uniknął bliższego spotkania z barierami. Ostatecznie dojechał siódmy i co ciekawe ten wynik jest jego najlepszym w historii startów na Hungaroringu.
Ferrari: Sebastian Vettel P6, Charles Leclerc P11
Embed from Getty Images
Po Grand Prix Węgier raczej nie ma co popadać w Maranello w huraoptymizm. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że trzecia linia w kwalifikacjach jest efektem tego, jak słabo wypadła konkurencja. Piąty Sebastian Vettel stracił aż 1,3 sekundy do Hamiltona na pole position. Smutnym przy tym faktem jest to, że Ferrari po raz pierwszy w sezonie wykręciło czasy lepsze niż w 2019 roku, co tylko pokazuje, jak daleko w tyle są za Mercedesem.
W wyścigu Vettel dojechał na szóstym miejscu, póki co najwyższym dla siebie w całym sezonie. Niewiele zabrakło, a Niemiec nie otarłby się nawet o swój niedzielny wynik, biorąc pod uwagę sugerowaną przez Ferrari strategię. Ekipa porzucając przejściówki zamierzała skorzystać u Sebastiana z opon miękkich. Kierowca w komunikacie radiowym podkreślił jednak, iż będzie na nich zmagał się z wysokim grainingiem, prosząc o pośredni zestaw. Miękkie ogumienie założono za to Leclercowi, który nie dość, że został na nim przytrzymany zbyt długo na torze, to jeszcze wypadł z punktowanej strefy. Przeciętne SF1000 nie pozwoliło na skuteczne odrabianie strat i finalnie Monakijczyk dojechał na jedenastym miejscu. U strategów Ferrari jak zwykle zabrakło zdrowego rozsądku, zamiast tego wpatrzono się w radar pogodowy i poświęcono jednego z kierowców. Wyrządzone szkody były już tak duże, że nawet mocniejsze opady i nagłe przejście na deszczowe ogumienie mogło już nie uratować wyścigu Leclerca.
Renault: Daniel Ricciardo P8, Esteban Ocon P14
Embed from Getty Images
Renault podobnie jak Racing Point, znów nie było w stanie wydobyć pełnego potencjału samochodu. Po sesjach treningowych forma stajni z Enstone wyglądała naprawdę dobrze i w kwalifikacjach podjęto próbę wejścia do Q3 na pośrednich zestawach, co zakończyło się małą katastrofą. Renault na ostatni przejazd założyło swoim kierowcom miękkie opony i z czternastym wynikiem odpadł Ocon, który popełnił błąd w pierwszym zakręcie. Z kolei jedenasty był Daniel Ricciardo, który nie dał rady pojechać szybciej nawet od Pierre'a Gasly zmagającego się z jednostką napędową.
W wyścigu szczytem możliwości Australijczyka było ósme miejsce, choć do samego końca liczył się w walce o pierwszą szóstkę. Z kolei Ocon bardzo słabo ruszył na starcie i po pierwszym okrążeniu jechał na siedemnastym miejscu. Francuz chcąc spróbować szczęścia, zdecydował się skrócić swój przejazd na pośrednich oponach i na trzydziestym kółku założył twardy komplet, który wystarczył do końca wyścigu. Ostatecznie nie miało to żadnego znaczenia, Ocon finiszował dopiero na czternastej pozycji.
McLaren: Carlos Sainz P9, Lando Norris P13
Embed from Getty Images
Po rundach w Austrii, kwalifikacje na Węgrzech mogły być pewnym rozczarowaniem dla McLarena, jednakże ósme i dziewiąte pole startowe mieszczą się w granicach tolerancji. Środek stawki jest bardzo ciasny i spore wahania mogą wynikać z charakterystyki torów. Potwierdzeniem miejsca w stawce ekipy z Woking mogą być najbliższe wyścigi na torze Silverstone.
Wyścig pod Budapesztem potoczył się kompletnie nie pomyśli stajni z Woking. Sainz znów stracił szansę na dobry wynik podczas pit stopu, tym razem będąc przytrzymanym na stanowisku przez ruch na pasie serwisowym. Ponadto Hiszpan był zaangażowany w incydent z Latifim, kiedy to Williams wypuścił swojego kierowcę centralnie przed nosem Sainza i doprowadził do kolizji. Z kolei Norris miał duży uślizg kół podczas startu, tracąc wiele pozycji. Brytyjczyk mimo dobrego tempa nie był w stanie wrócić do pierwszej dziesiątki, w dużej mierze przez niewielką liczbę miejsc do atakowania na Hungaroringu.
Haas: Kevin Magnussen P10, Romain Grosjean P16
Embed from Getty Images
Na oklaski zasługują stratedzy Haasa, którzy przytomnie zareagowali na niemalże suche warunki tuż przed startem Grand Prix Węgier. Magnussen oraz Grosjean, którzy mieli ruszać odpowiednio z szesnastego i osiemnastego pola, finalnie włączyli się do rywalizacji z alei serwisowej na pośrednich oponach. Cała stawka miała w tym czasie założone przejściówki, co pozwoliło zawodnikom Haasa na bardzo szybkie odrabianie strat, a po pit stopach rywali na przebicie się na trzecie i czwarte miejsce. Zrozumiałe było, że w perspektywie całego wyścigu jazda na tak wysokich pozycjach będzie dla Magnussena i Grosjeana niemożliwa, jednakże Duńczyk ma za sobą naprawdę świetne zawody. Nie spękał, świetnie się bronił i prezentował naprawdę dobre tempo, które poskutkowało dziewiątą pozycją na mecie. Zupełnie inaczej to wyglądało w przypadku Grosjeana, który spadł aż na piętnaste miejsce, niemalże będąc bezbronnym w walce z kierowcami w szybszych maszynach.
Stajnia z Kannpolis padła jednak ofiarą absurdalnej interpretacji przepisów, które na etapie okrążenia formującego zabraniają komunikacji z kierowcami na tematy inne niż dotyczące bezpieczeństwa. Polecenie zjazdu do alei serwisowej na zmianę opon zostało potraktowane jako pomoc dla kierowcy, za co Magnussen i Grosjean otrzymali kary doliczenia dziesięciu sekund do końcowego rezultatu. Tym samym Duńczyk spadł na ostatnią punktowaną pozycję, natomiast Grosjean został sklasyfikowany na szesnastym miejscu.
Musimy wspomnieć również o pewnej kwestii, żeby nie było, że stratedzy Haasa mieli tego dnia skuteczność na poziomie stu procent. Kto wpadł na pomysł, żeby na przesychającym torze Magnussen ruszał do wyścigu na pełnych deszczówkach!?
AlphaTauri: Daniił Kwiat P12, Pierre Gasly - nie ukończył
Embed from Getty Images
AlphaTauri ma za sobą koszmarny weekend i na pewno będzie chciała o nim jak najszybciej zapomnieć. Był to pierwszy raz w tym sezonie, kiedy AT01 nie pojawiło się na mecie w punktowanej strefie. Dla Pierre'a Gasly całe Grand Prix Węgier stało pod znakiem problemów z układem napędowym. Francuz z tego powodu stracił pierwszy trening oraz nie był w stanie wykonać przejazdu w Q3, natomiast z wyścigu wycofał się w kłębach dymu po defekcie skrzyni biegów.
Z kolei Kwiat może mówić o sporym rozczarowaniu, ponieważ miał dobre przeczucie, by zjechać na okrążeniu formującym do mechaników i założyć gładkie opony. AlphaTauri w przeciwieństwie do Haasa musiała jednak wiedzieć, że potwierdzenie komunikatu Rosjanina zakończy się karą, przez co pozostawiono go bez odpowiedzi. Patrząc na ogólne osiągi zespołu, Kwiat będąc w położeniu Haasa mógłby liczyć na naprawdę dobry wynik w wyścigu. Tymczasem Daniił, który próbuje
Alfa Romeo: Kimi Raikkonen P15, Antonio Giovinazzi P17
Embed from Getty Images
A to w ogóle Alfa jechała w tym wyścigu? Za stajnią z Hinwil kolejny bezbarwny weekend, po raz kolejny w roli najwolniejszego zespołu na pojedynczym okrążeniu. W kwalifikacjach dziewiętnasty był Antonio Giovinazzi, natomiast dwudziesty Kimi Raikkonen. Dla Fina jest to niechlubne osiągnięcie, ponieważ po raz pierwszy w karierze zakwalifikował się do wyścigu na ostatnim miejscu. Mistrz świata „potrzebował na to” 315 startów i rzecz jasna nie bierzemy pod uwagę takich czynników z przeszłości jak defekty czy wypadki. Mizerny występ Raikkonena dopełniła kara doliczenia pięciu sekund za niewłaściwe ustawienie na polach startowych. Fin po wyścigu został sklasyfikowany na piętnastym miejscu, natomiast Giovinazzi po zawodach bez większej historii finiszował siedemnasty.
Williams: George Russell P18, Nicholas Latifi P19
Embed from Getty Images
Williams po raz kolejny zaprezentował się w kwalifikacjach z naprawdę dobrej strony, tym razem przechodząc do Q2 z Russellem oraz Latifim. Brytyjczyk ostatecznie był dwunasty przed Albonem w Red Bullu, natomiast Kanadyjczyk uzyskał piętnasty rezultat. Mimo to po raz kolejny dobra forma z czasówki nie miała przełożenia na wyścig, w którym Williams był zdecydowanie najwolniejszy w całej stawce. Za pierwszym razem jest to przypadek, za drugim zbieg okoliczności, ale za trzecim to już będzie reguła. Stajnia z Grove przed wyścigami na Silverstone musi zrozumieć, dlaczego w bolidzie FW43 doszło do odwrócenia proporcji i nie pokazuje on już mocnych osiągów z wysokim poziomem paliwa.
W wyścigu Russell kompletnie popsuł pierwsze okrążenie, spadając na koniec stawki. Z kolei niedziela Latifiego zamieniła się w jeden wielki koszmar. Tegoroczny debiutant fantastycznie ruszył z piętnastego pola i przebił się na dziesiątą lokatę. Jego szczęście nie trwało długo, ponieważ na czwartym kółku mechanicy wypuścili go ze stanowiska tuż przed Sainza. Kanadyjczyk zderzył się z Hiszpanem i rozerwał lewą tylną oponę, obracając się jeszcze w pierwszym zakręcie. Latifi musiał przejechać cały tor na trzech kołach, uszkodził podłogę, później otrzymał karę, a na 43. kółku wypadł z toru. Ostatecznie Nicholas kontynuował jazdę i pojawił się na mecie ostatni ze stratą aż pięciu okrążeń do zwycięzcy.
Wyścig na Węgrzech był również o tyle ciekawy, ponieważ po dwóch rundach na Red Bull Ringu wreszcie zobaczyliśmy bolidy na torze o zupełnie innej charakterystyce. Hungaroring bardzo brutalnie zweryfikował aspiracje niektórych zespołów, ale o tym trochę więcej w poniższym podsumowaniu...
Mercedes: Lewis Hamilton P1, Valtteri Bottas P3
Embed from Getty Images
Po trzech wyścigach mamy już pewność, że tegoroczny Mercedes nie jest samochodem wyścigowym, tylko wehikułem czasu, ponieważ czujemy się jak w sezonach 2014-2016. Przewaga stajni z Brackley na Hungaroringu była wręcz absurdalna. Hamilton i Bottas jechali w swojej lidze, a przewaga Brytyjczyka w kwalifikacjach nad trzecim Lance'em Strollem wyniosła 0,9 sekundy.
Hamilton po raz kolejny pojechał perfekcyjny wyścig, będąc niezagrożonym od startu do mety. Przewaga sprzętowa Mercedesa w ten weekend była tak duża, że w końcówce zmagań Brytyjczyk mógł zrealizować „darmowy pit stop” i nadal wrócić na czele kilka sekund przed Verstappenem. Nowy lider klasyfikacji skutecznie podjął walkę o jeden punkt za najszybsze okrążenie, opuszczając Węgry z pełną pulą. W tym miejscu warto podkreślić, że Hamilton po raz kolejny zbliżył się do Michaela Schumachera, tym razem wyrównując jego rekord zwycięstw na jednym torze wyścigowym. Dla zawodnika Mercedesa była to ósma wygrana pod Budapesztem.
Zupełnie inaczej potoczył się weekend dla Valtteriego Bottasa. Fin zwrócił uwagę, że podjęcie walki o pole position uniemożliwił mu zbyt wysoki poziom paliwa na finałowym przejeździe w Q3. Z kolei na starcie Bottas stracił mnóstwo pozycji, po tym, jak procedurę zakłóciło mu przedwczesne zgaśnięcie świateł na kierowcy oraz ruszenie z pól przed sygnałem dyrektora wyścigu. Szczęśliwie Valtteri uniknął kary, ponieważ system weryfikujący ustawienie samochodu nie zgłosił sędziom nieprawidłowości. Mimo to straty z pierwszego okrążenia znów pogrzebały szanse Fina na walkę z Hamiltonem. Kierowca musiał mozolnie odzyskiwać pozycje, natomiast Verstappen na drugim miejscu okazał się tym razem zbyt trudnym przeciwnikiem. Mercedes podjął decyzję o trzecim pit stopie, by dogonić Holendra na dużo świeższych oponach, lecz w porównaniu do sezonu 2019, tym razem przeliczono się z tą strategią. Trzecie miejsce było szczytem możliwości dla Bottasa, który stracił prowadzenie w mistrzostwach. Na jego nieszczęście za dwa tygodnie rozpoczynamy podwójną rundę na Silverstone, gdzie Hamilton jest co roku piekielnie mocny.
Red Bull: Max Verstappen P2, Alexander Albon P5
Embed from Getty Images
Red Bull zebrał na Hungaroringu taki łomot, że w sumie nie wiemy od czego zacząć... Stajnia z Milton Keynes przed startem weekendu odgrażała się, że na technicznym torze jej walka z Mercedesem będzie o wiele bardziej wyrównana. Jako pięta achillesowa wskazywana była jednostka Hondy, która uniemożliwiła podjęcie skutecznej walki z Mercedesem na Red Bull Ringu. Tymczasem w kwalifikacjach dopiero siódmy był Max Verstappen ze stratą aż 1,4 sekundy do Hamiltona na pole position. Z kolei Alexander Albon odpadł już w Q2 z trzynastym rezultatem i nie broni go nawet tłumaczenie o dużym ruchu na torze. Tajlandczyk cały weekend wyglądał słabo i notowanie takich wyników w bolidzie Red Bulla jest krótko mówiąc niepoważne.
Jeszcze przed startem wyścigu o podniesienie ciśnienia w Red Bullu zadbał Max Verstappen, który w drodze na pola startowe na mokrym torze rozbił przód bolidu. Na gigantyczne słowa szacunku zasługują mechanicy Red Bulla, którzy odbudowali przednie zawieszenie RB16 w kilkanaście minut, kończąc pracę na 25 sekund przed rozpoczęciem procedury startowej. W wyścigu Holender zaliczył genialny start przeskakując z siódmego miejsca na trzecie, by po zmianie opon z przejściowych na slicki awansować przed drugiego Lance'a Strolla. Na dalszym etapie Verstappen miał sporo szczęścia, że ryzyko podjęte przez Mercedesa nie opłaciło się i Bottas po trzecim pit stopie pozostał za jego plecami. Na torze o konfiguracji sprzyjającej częstszym atakom, Max w końcówce raczej nie miałby zbyt wielu szans na utrzymanie się przed Finem.
Tymczasem Albon fatalne wrażenie z kwalifikacji częściowo zmazał w niedzielę. Tajlandczyk finiszował na piątym miejscu po skutecznej i dojrzałej jeździe, będąc ostatnim niezdublowanym kierowcą. Rzeczywistość jest jednak taka, że Red Bull opuszcza Hungaroring z kolejnymi znakami zapytania. Dlaczego bolid był aż tak wolny? Czy Albon to na pewno odpowiedni kierowca dla zespołu? Co z szansami na walkę o mistrzostwo świata? Przed stajnią z Milton Keynes intensywne dwa tygodnie, by wyścigi na Silverstone nie pogrzebały już definitywnie tegorocznego sezonu.
Racing Point: Lance Stroll P4, Sergio Perez P7
Embed from Getty Images
Za Racing Point kolejny weekend, w którym zespół nie potrafił przekuć solidnych osiągów samochodu w dużą zdobycz punktową. Stajnia z Silverstone była drugą siłą w stawce podczas kwalifikacji, z trzecim Lance'em Strollem oraz czwartym Sergio Perezem, który w sobotę skarżył się na zawroty głowy za kierownicą bolidu.
W wyścigu Racing Point miało dobrą szansę na podium, jednakże po raz kolejny zabrakło cwaniactwa koniecznego do walki z czołówką. Stroll po starcie jechał na drugim miejscu, ale już na czwartym kółku górą był Verstappen po zmianie opon z przejściowych na slicki. Z kolei na dalszym etapie Kanadyjczyk spadł na czwarte miejsce za Valtteriego Bottasa, dając mu się podciąć podczas drugiego pit stopu. Dla Pereza wyścig mocno skomplikował się już na pierwszym okrążeniu, kiedy to bardzo słabo ruszył z pola startowego i spadł z czwartego miejsca na siódme. Meksykanin wykaraskał się również ze sporych tarapatów na piątym kółku, kiedy wpadł w poślizg na slickach i po serii kontr uniknął bliższego spotkania z barierami. Ostatecznie dojechał siódmy i co ciekawe ten wynik jest jego najlepszym w historii startów na Hungaroringu.
Ferrari: Sebastian Vettel P6, Charles Leclerc P11
Embed from Getty Images
Po Grand Prix Węgier raczej nie ma co popadać w Maranello w huraoptymizm. Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że trzecia linia w kwalifikacjach jest efektem tego, jak słabo wypadła konkurencja. Piąty Sebastian Vettel stracił aż 1,3 sekundy do Hamiltona na pole position. Smutnym przy tym faktem jest to, że Ferrari po raz pierwszy w sezonie wykręciło czasy lepsze niż w 2019 roku, co tylko pokazuje, jak daleko w tyle są za Mercedesem.
W wyścigu Vettel dojechał na szóstym miejscu, póki co najwyższym dla siebie w całym sezonie. Niewiele zabrakło, a Niemiec nie otarłby się nawet o swój niedzielny wynik, biorąc pod uwagę sugerowaną przez Ferrari strategię. Ekipa porzucając przejściówki zamierzała skorzystać u Sebastiana z opon miękkich. Kierowca w komunikacie radiowym podkreślił jednak, iż będzie na nich zmagał się z wysokim grainingiem, prosząc o pośredni zestaw. Miękkie ogumienie założono za to Leclercowi, który nie dość, że został na nim przytrzymany zbyt długo na torze, to jeszcze wypadł z punktowanej strefy. Przeciętne SF1000 nie pozwoliło na skuteczne odrabianie strat i finalnie Monakijczyk dojechał na jedenastym miejscu. U strategów Ferrari jak zwykle zabrakło zdrowego rozsądku, zamiast tego wpatrzono się w radar pogodowy i poświęcono jednego z kierowców. Wyrządzone szkody były już tak duże, że nawet mocniejsze opady i nagłe przejście na deszczowe ogumienie mogło już nie uratować wyścigu Leclerca.
Renault: Daniel Ricciardo P8, Esteban Ocon P14
Embed from Getty Images
Renault podobnie jak Racing Point, znów nie było w stanie wydobyć pełnego potencjału samochodu. Po sesjach treningowych forma stajni z Enstone wyglądała naprawdę dobrze i w kwalifikacjach podjęto próbę wejścia do Q3 na pośrednich zestawach, co zakończyło się małą katastrofą. Renault na ostatni przejazd założyło swoim kierowcom miękkie opony i z czternastym wynikiem odpadł Ocon, który popełnił błąd w pierwszym zakręcie. Z kolei jedenasty był Daniel Ricciardo, który nie dał rady pojechać szybciej nawet od Pierre'a Gasly zmagającego się z jednostką napędową.
W wyścigu szczytem możliwości Australijczyka było ósme miejsce, choć do samego końca liczył się w walce o pierwszą szóstkę. Z kolei Ocon bardzo słabo ruszył na starcie i po pierwszym okrążeniu jechał na siedemnastym miejscu. Francuz chcąc spróbować szczęścia, zdecydował się skrócić swój przejazd na pośrednich oponach i na trzydziestym kółku założył twardy komplet, który wystarczył do końca wyścigu. Ostatecznie nie miało to żadnego znaczenia, Ocon finiszował dopiero na czternastej pozycji.
McLaren: Carlos Sainz P9, Lando Norris P13
Embed from Getty Images
Po rundach w Austrii, kwalifikacje na Węgrzech mogły być pewnym rozczarowaniem dla McLarena, jednakże ósme i dziewiąte pole startowe mieszczą się w granicach tolerancji. Środek stawki jest bardzo ciasny i spore wahania mogą wynikać z charakterystyki torów. Potwierdzeniem miejsca w stawce ekipy z Woking mogą być najbliższe wyścigi na torze Silverstone.
Wyścig pod Budapesztem potoczył się kompletnie nie pomyśli stajni z Woking. Sainz znów stracił szansę na dobry wynik podczas pit stopu, tym razem będąc przytrzymanym na stanowisku przez ruch na pasie serwisowym. Ponadto Hiszpan był zaangażowany w incydent z Latifim, kiedy to Williams wypuścił swojego kierowcę centralnie przed nosem Sainza i doprowadził do kolizji. Z kolei Norris miał duży uślizg kół podczas startu, tracąc wiele pozycji. Brytyjczyk mimo dobrego tempa nie był w stanie wrócić do pierwszej dziesiątki, w dużej mierze przez niewielką liczbę miejsc do atakowania na Hungaroringu.
Haas: Kevin Magnussen P10, Romain Grosjean P16
Embed from Getty Images
Na oklaski zasługują stratedzy Haasa, którzy przytomnie zareagowali na niemalże suche warunki tuż przed startem Grand Prix Węgier. Magnussen oraz Grosjean, którzy mieli ruszać odpowiednio z szesnastego i osiemnastego pola, finalnie włączyli się do rywalizacji z alei serwisowej na pośrednich oponach. Cała stawka miała w tym czasie założone przejściówki, co pozwoliło zawodnikom Haasa na bardzo szybkie odrabianie strat, a po pit stopach rywali na przebicie się na trzecie i czwarte miejsce. Zrozumiałe było, że w perspektywie całego wyścigu jazda na tak wysokich pozycjach będzie dla Magnussena i Grosjeana niemożliwa, jednakże Duńczyk ma za sobą naprawdę świetne zawody. Nie spękał, świetnie się bronił i prezentował naprawdę dobre tempo, które poskutkowało dziewiątą pozycją na mecie. Zupełnie inaczej to wyglądało w przypadku Grosjeana, który spadł aż na piętnaste miejsce, niemalże będąc bezbronnym w walce z kierowcami w szybszych maszynach.
Stajnia z Kannpolis padła jednak ofiarą absurdalnej interpretacji przepisów, które na etapie okrążenia formującego zabraniają komunikacji z kierowcami na tematy inne niż dotyczące bezpieczeństwa. Polecenie zjazdu do alei serwisowej na zmianę opon zostało potraktowane jako pomoc dla kierowcy, za co Magnussen i Grosjean otrzymali kary doliczenia dziesięciu sekund do końcowego rezultatu. Tym samym Duńczyk spadł na ostatnią punktowaną pozycję, natomiast Grosjean został sklasyfikowany na szesnastym miejscu.
Musimy wspomnieć również o pewnej kwestii, żeby nie było, że stratedzy Haasa mieli tego dnia skuteczność na poziomie stu procent. Kto wpadł na pomysł, żeby na przesychającym torze Magnussen ruszał do wyścigu na pełnych deszczówkach!?
AlphaTauri: Daniił Kwiat P12, Pierre Gasly - nie ukończył
Embed from Getty Images
AlphaTauri ma za sobą koszmarny weekend i na pewno będzie chciała o nim jak najszybciej zapomnieć. Był to pierwszy raz w tym sezonie, kiedy AT01 nie pojawiło się na mecie w punktowanej strefie. Dla Pierre'a Gasly całe Grand Prix Węgier stało pod znakiem problemów z układem napędowym. Francuz z tego powodu stracił pierwszy trening oraz nie był w stanie wykonać przejazdu w Q3, natomiast z wyścigu wycofał się w kłębach dymu po defekcie skrzyni biegów.
Z kolei Kwiat może mówić o sporym rozczarowaniu, ponieważ miał dobre przeczucie, by zjechać na okrążeniu formującym do mechaników i założyć gładkie opony. AlphaTauri w przeciwieństwie do Haasa musiała jednak wiedzieć, że potwierdzenie komunikatu Rosjanina zakończy się karą, przez co pozostawiono go bez odpowiedzi. Patrząc na ogólne osiągi zespołu, Kwiat będąc w położeniu Haasa mógłby liczyć na naprawdę dobry wynik w wyścigu. Tymczasem Daniił, który próbuje
dogadać sięz AT01, musi być usatysfakcjonowany z dwunastego miejsca.
Alfa Romeo: Kimi Raikkonen P15, Antonio Giovinazzi P17
Embed from Getty Images
A to w ogóle Alfa jechała w tym wyścigu? Za stajnią z Hinwil kolejny bezbarwny weekend, po raz kolejny w roli najwolniejszego zespołu na pojedynczym okrążeniu. W kwalifikacjach dziewiętnasty był Antonio Giovinazzi, natomiast dwudziesty Kimi Raikkonen. Dla Fina jest to niechlubne osiągnięcie, ponieważ po raz pierwszy w karierze zakwalifikował się do wyścigu na ostatnim miejscu. Mistrz świata „potrzebował na to” 315 startów i rzecz jasna nie bierzemy pod uwagę takich czynników z przeszłości jak defekty czy wypadki. Mizerny występ Raikkonena dopełniła kara doliczenia pięciu sekund za niewłaściwe ustawienie na polach startowych. Fin po wyścigu został sklasyfikowany na piętnastym miejscu, natomiast Giovinazzi po zawodach bez większej historii finiszował siedemnasty.
Williams: George Russell P18, Nicholas Latifi P19
Embed from Getty Images
Williams po raz kolejny zaprezentował się w kwalifikacjach z naprawdę dobrej strony, tym razem przechodząc do Q2 z Russellem oraz Latifim. Brytyjczyk ostatecznie był dwunasty przed Albonem w Red Bullu, natomiast Kanadyjczyk uzyskał piętnasty rezultat. Mimo to po raz kolejny dobra forma z czasówki nie miała przełożenia na wyścig, w którym Williams był zdecydowanie najwolniejszy w całej stawce. Za pierwszym razem jest to przypadek, za drugim zbieg okoliczności, ale za trzecim to już będzie reguła. Stajnia z Grove przed wyścigami na Silverstone musi zrozumieć, dlaczego w bolidzie FW43 doszło do odwrócenia proporcji i nie pokazuje on już mocnych osiągów z wysokim poziomem paliwa.
W wyścigu Russell kompletnie popsuł pierwsze okrążenie, spadając na koniec stawki. Z kolei niedziela Latifiego zamieniła się w jeden wielki koszmar. Tegoroczny debiutant fantastycznie ruszył z piętnastego pola i przebił się na dziesiątą lokatę. Jego szczęście nie trwało długo, ponieważ na czwartym kółku mechanicy wypuścili go ze stanowiska tuż przed Sainza. Kanadyjczyk zderzył się z Hiszpanem i rozerwał lewą tylną oponę, obracając się jeszcze w pierwszym zakręcie. Latifi musiał przejechać cały tor na trzech kołach, uszkodził podłogę, później otrzymał karę, a na 43. kółku wypadł z toru. Ostatecznie Nicholas kontynuował jazdę i pojawił się na mecie ostatni ze stratą aż pięciu okrążeń do zwycięzcy.