Co nowy system punktacji oznacza dla F1?
Najnowszy system nie będzie znacząco zmieniać wyników końcowych mistrzostw
11.12.0919:55
4004wyświetlenia
(Oryginalne opracowanie: Steven English, www.autosport.com)
Poprzednie dwie zmiany punktacji w Formule 1 miały zmodyfikować różnice między poszczególnymi miejscami. Nowy system z 1991 roku zwiększył liczbę punktów dla zwycięzcy z 9 do 10, późniejsza zmiana z 2003 roku zwiększyła nagrodę za drugie miejsce z 6 do 8 punktów, oraz rozszerzyła liczbę punktowanych miejsc do ośmiu.
Najnowsza zmiana, potwierdzona dzisiaj przez Światową Radę Sportów Motorowych, pomimo tego, że wydaję się najbardziej dramatyczna w historii sportu, to jednak taką nie jest - i nie będzie znacząco zmieniać wyników końcowych mistrzostw.
W zamian za to zwiększy się po prostu liczba punktujących bolidów z ośmiu do dziesięciu po tym, jak stawka została powiększona do 26 bolidów (największa stawka od sezonu 1995). W skrócie da to małym zespołom większą szansę na zdobycie punktów, a więc będą miały o co walczyć.
Większa liczba punktów będzie bardziej karała awarie i odpadnięcia z wyścigów, jednak kierowca będzie mógł szybciej odrobić większą stratę, wygrywając bądź finiszując na podium. Z nowym systemem, wyniki tegorocznych mistrzostw pozostałyby w zasadzie takie same. Jenson Button pokonałby Sebastiana Vettela (230,5 punktu do 203), Rubens Barrichello byłby trzeci (183), Mark Webber czwarty (175), Lewis Hamilton piąty (120,5), Kimi Raikkonen szósty (119) itd.
Bliskie finisze w 2007 oraz 2008 roku również pozostałyby takie same w nowym systemie z następującą liczbą punktów:
2008
Lewis Hamilton - 240
Felipe Massa - 239
2007
Kimi Raikkonen - 271
Lewis Hamilton - 270
Fernando Alonso - 268
Również bliski finisz w 2003 roku pozostałby bez zmian, z Michaelem Schumacherem pokonującym Raikkonena 225 do 221. W istocie, musielibyśmy cofnąć się do 1999 roku, by znaleźć pierwszą różnicę w czołowych pozycjach. Z najnowszym systemem, Eddie Irvine pokonałby Mikę Hakkinena w walce o mistrzostwo 230 do 218. Jednakże Irvine wygrałby mistrzostwa również z systemem obowiązującym w latach 2003-2009.
Przyszłoroczny system wywrze jedynie znaczący wpływ na F1 z punktu widzenia historycznych statystyk, jako że za każde premiowane miejsce otrzymywać będzie się teraz o 2,5 raza więcej punktów niż dotychczas. Dla przykładu, Ayrton Senna w swojej karierze zdobył 614 punktów, Nigel Mansell 482, a Jackie Stewart 360. Debiutant obecnie byłby w stanie pobić wszystkich trzech w zaledwie trzy sezony.
Nawet 1369 punktów Schumachera nie będzie czymś nieosiągalnym, co czyni jedynie bałagan w statystykach historycznych. Jednak w dokładnie taki sam sposób można narzekać, że statystyki zostały przekłamane po zwiększeniu liczby punktów za zwycięstwo z 9 do 10, zwiększeniu liczby punktujących bolidów do ośmiu, poprzez odrzucanie kilku najmniejszych zdobyczy punktów pomiędzy 1967 a 1990 rokiem, jak i również przez zwiększanie liczby wyścigów z sezonie - z siedmiu w 1950 do 19 w 2005.
Źródło: Autosport.com
Poprzednie dwie zmiany punktacji w Formule 1 miały zmodyfikować różnice między poszczególnymi miejscami. Nowy system z 1991 roku zwiększył liczbę punktów dla zwycięzcy z 9 do 10, późniejsza zmiana z 2003 roku zwiększyła nagrodę za drugie miejsce z 6 do 8 punktów, oraz rozszerzyła liczbę punktowanych miejsc do ośmiu.
Najnowsza zmiana, potwierdzona dzisiaj przez Światową Radę Sportów Motorowych, pomimo tego, że wydaję się najbardziej dramatyczna w historii sportu, to jednak taką nie jest - i nie będzie znacząco zmieniać wyników końcowych mistrzostw.
W zamian za to zwiększy się po prostu liczba punktujących bolidów z ośmiu do dziesięciu po tym, jak stawka została powiększona do 26 bolidów (największa stawka od sezonu 1995). W skrócie da to małym zespołom większą szansę na zdobycie punktów, a więc będą miały o co walczyć.
Większa liczba punktów będzie bardziej karała awarie i odpadnięcia z wyścigów, jednak kierowca będzie mógł szybciej odrobić większą stratę, wygrywając bądź finiszując na podium. Z nowym systemem, wyniki tegorocznych mistrzostw pozostałyby w zasadzie takie same. Jenson Button pokonałby Sebastiana Vettela (230,5 punktu do 203), Rubens Barrichello byłby trzeci (183), Mark Webber czwarty (175), Lewis Hamilton piąty (120,5), Kimi Raikkonen szósty (119) itd.
Bliskie finisze w 2007 oraz 2008 roku również pozostałyby takie same w nowym systemie z następującą liczbą punktów:
2008
Lewis Hamilton - 240
Felipe Massa - 239
2007
Kimi Raikkonen - 271
Lewis Hamilton - 270
Fernando Alonso - 268
Również bliski finisz w 2003 roku pozostałby bez zmian, z Michaelem Schumacherem pokonującym Raikkonena 225 do 221. W istocie, musielibyśmy cofnąć się do 1999 roku, by znaleźć pierwszą różnicę w czołowych pozycjach. Z najnowszym systemem, Eddie Irvine pokonałby Mikę Hakkinena w walce o mistrzostwo 230 do 218. Jednakże Irvine wygrałby mistrzostwa również z systemem obowiązującym w latach 2003-2009.
Przyszłoroczny system wywrze jedynie znaczący wpływ na F1 z punktu widzenia historycznych statystyk, jako że za każde premiowane miejsce otrzymywać będzie się teraz o 2,5 raza więcej punktów niż dotychczas. Dla przykładu, Ayrton Senna w swojej karierze zdobył 614 punktów, Nigel Mansell 482, a Jackie Stewart 360. Debiutant obecnie byłby w stanie pobić wszystkich trzech w zaledwie trzy sezony.
Nawet 1369 punktów Schumachera nie będzie czymś nieosiągalnym, co czyni jedynie bałagan w statystykach historycznych. Jednak w dokładnie taki sam sposób można narzekać, że statystyki zostały przekłamane po zwiększeniu liczby punktów za zwycięstwo z 9 do 10, zwiększeniu liczby punktujących bolidów do ośmiu, poprzez odrzucanie kilku najmniejszych zdobyczy punktów pomiędzy 1967 a 1990 rokiem, jak i również przez zwiększanie liczby wyścigów z sezonie - z siedmiu w 1950 do 19 w 2005.
Źródło: Autosport.com
KOMENTARZE