Michelin nie chce zaopatrywać całej stawki F1 w opony
"Musimy mieć konkurencję, nie chcemy być jedynym dostawcą"
12.04.1010:55
3519wyświetlenia
Wysoko postawiony pracownik Michelin powiedział, że francuski koncern mógłby wrócić do Formuły 1 jako dostawca ogumienia, ale nie dla wszystkich zespołów. Miało to miejsce na imprezie zorganizowanej dla mediów w trakcie wyścigu 8 Heures Du Castellet w ramach mistrzostw Le Mans Series.
Jesteśmy tym zainteresowani, ale przy odpowiednich warunkach. Zobaczymy, co się stanie. Pewne rzeczy muszą zostać wykonane, musimy mieć konkurencję, nie chcemy być jedynym dostawcą. Chcemy też mieć możliwość wykorzystywania rywalizacji do rozwoju technologii naszych opon. Na przykład nasz nowy produkt Pilot 3 został skonstruowany w oparciu o technologię opracowaną dla Le Mans. Chcemy tego w Formule 1. Poza tym musimy też mieć możliwość poprawy spraw związanych z ochroną środowiska, być może coś jak Green X Challenge w F1, by pomóc ekologom.
Sugerowana propozycja przejścia na nisko-profilowane opony stosowane w klasie LMP1 wyścigów długodystansowych otworzyłaby także drzwi dla firm Yokohama i Dunlop, ale źródła blisko związane z Michelin twierdzą, że francuskiej firmie nie zależy konkretnie na specyfikacji z LMP1. Obecny dostawca F1 - Bridgestone - dostarcza wysoko-profilowane opony, ale ogłosił, że wycofuje się z tego sportu z końcem sezonu 2010. Michelin chce mieć konkurenta w F1, więc gdyby japoński Bridgestone nie zdecydował się zostać w F1 i zaopatrywać chociaż kilka zespołów, to wtedy musiałby się pojawić co najmniej jeden inny producent.
Na stronie Michelin poświęconej sportowi znajduje się następujące stwierdzenie:
Życie polega na otwartej rywalizacji, a nie na jednym gatunku. Ludzie żyją i pracują w różnych miejscach, prowadzą różne samochody i wykonują różne rzeczy. Dlatego Michelin uczestniczy w wyścigach, by uczyć się nowych technologii na różnych samochodach, silnikach i paliwach, w różnych warunkach terenowych i pogodowych. My się uczymy, ty wygrywasz.
Źródło: racecar-engineering.com
KOMENTARZE