Burmistrz Melbourne uważa, że czas zrezygnować z grand prix

Jego zdaniem najlepiej dokonać tego w momencie, gdy obecny kontrakt wygaśnie w 2015 roku
23.01.1113:17
Igor Szmidt
2614wyświetlenia

Przyszłość Grand Prix Australii ponownie została poddana w wątpliwość. Tym razem to burmistrz Melbourne - Robert Doyle namawia do zakończenia organizowania wyścigu.

Wyścig Formuły 1 odbywa się w Melbourne od 1996 roku i od tego czasu finansowa strona tego wydarzenia wciąż przynosi straty. Inauguracyjny wyścig stracił 1,5 miliona dolarów australijskich, a sytuacja uległa jedynie pogorszeniu przy ostatnich stratach rzędu 50 milionów.

Doyle uważa, że najlepiej byłoby pożegnać się z GP w momencie, gdy obecny kontrakt wygaśnie w 2015 roku. Co prawda nie znam innego miasta, które na własną prośbę zrezygnowałoby z grand prix, ale może Melbourne mogłoby być pierwsze? - napisał mer na łamach Herald Sun. Ostateczna możliwość jest taka, że zdecydowaliśmy, iż było to 20 fantastycznych lat, w których korzyści dla miasta i okolic były ogromne, jednak zatoczyliśmy koło.

Dodał później: Moja ocena będzie taka, 'Przygotujcie się, nadchodzi czas'. O ile Doyle nie ma głosu w negocjacjach pomiędzy FOM a organizatorami wyścigu - Australian Grand Prix Corporation, o tyle piastuje on jedno z najbardziej wpływowych stanowisk w stanie i jego słowa z pewnością rozbudzą dyskusje wśród mieszkańców.

Źródło: totalf1.com

KOMENTARZE

26
NEO86
03.02.2011 03:50
Nie dziwię się że Melbourne nie chce płacić ogromnego haraczu za możliwość organizacji GP. @jpslotus72 Bernie to najlepsze co może zrobić w celu uratowania GP Australii to obniżyć kwotę za organizację GP
Huckleberry
24.01.2011 10:50
@ipslotus72 - też o tym pomyślałem, ale to polityk, z tego co tu piszą nie ma głosu w negocjacjach, prawdopodobnie chodzi o głosy wyborców w najbliższych wyborach lub o inną podobną sprawę polityczną. Nie orientuję się za bardzo w układach w Australii...
jpslotus72
24.01.2011 10:01
Jest też jeszcze taka możliwość, że facet straszy, żeby wysondować możliwości uzyskania jakichś dodatkowych pieniędzy od rządu Australii albo FIA...
Huckleberry
24.01.2011 08:27
Oczywiście, przecież sam zauważył, że: „Ostateczna możliwość jest taka, że zdecydowaliśmy, iż było to 20 fantastycznych lat, w których korzyści dla miasta i okolic były ogromne, jednak zatoczyliśmy koło”. Bo tu nie chodzi tylko o zyski finansowe w sposób bezpośredni ale o ogromną promocję regionu.
pancio93
23.01.2011 08:07
Tylko nie Australia. To moj ulubiony tor. Tam nigdy nie ma nudnego Grand prix.
Sar trek
23.01.2011 06:02
Dlatego ktoś powinien się opamiętać, dobrze wszystko przemyśleć i niepozbawiać 527 000 000 kibiców na całym świecie jednego z najlepszych wyścigów w kalendarzu. Pamiętam, jak w 2007 roku wygrywał tu Raikkonen, 5 bolidów, które odpadają na starcie w 2008, wypadek Coultharda z Massą i Glocka wylatującego w powietrze. W 2009 walka Vettela i Kubicy zakończona wypadkiem obydwu, i dublet Brawna, a w tym roku to kolizja na starcie i obrona Kubicy przed Hamiltonem. Tyle rzeczy działo się na tym torze, a ile jeszcze może się wydarzyć.
jpslotus72
23.01.2011 05:52
PS do mojego poprzedniego wpisu: To jest jak z zyskami ze spotów reklamowych - z punktu widzenia księgowego, widzącego tylko aktualne i bezpośrednie wpływy i wydatki, zapłacenie kilkudziesięciu czy kilkuset tysięcy za 20-sekundowy filmik jest absurdalnym marnotrawstwem pieniędzy - ale już z punktu widzenia kogoś ogarniającego szerzej perspektywę rozwoju firmy, jest to cenna inwestycja... Podobnie dla kogoś liczącego tylko gotówkę tuż po GP Melbourne, może to być strata, ale z szerszej perspektywy może to wyglądać zupełnie inaczej... Chociaż przy okazji mogliby się tam przyjrzeć pracy organizatorów tego GP. Jeśli impreza jest deficytowa to nie znaczy od razu, że musi taka być. Być może jest oddana w ręce nieudolnych ludzi i tym samym nieudolnie przygotowana... Stracić GP można łatwo - odzyskać je będzie bardzo trudno. W czasach, kiedy inne miasta czy państwa samą - choćby nie mającą żadnego pokrycia - notkę o tym, iż starają się o organizację GP uważają za nobilitację i reklamę dla siebie, słowa burmistrza Melbourne muszą budzić najwyższe zdumienie...
AleQ
23.01.2011 04:06
Nie oszukujmy się.Prędzej czy później Melbourne zniknie w kalendarza. Obawiam się,że już po zakończeniu umowy tak się stanie. Ale też patrzę na niektóry tory w kalendarzu no i Nurburgring z Turcją i Chinami też raczej powiedzą good bye z F1. A w ich miejsce kolejne procesje ...
General
23.01.2011 04:02
Jeden z moich ulubionych torow... @SirKamil Wiadomo, ze w pewnym momencie szejki zrezynguja z placenia ok. 40 mln na organizacje wyscigow i wtedy wypadna one z kalendarza jak sie nie dogadaja co do nowej, nizszej kwoty. Jezeli nie bedzie ona satysfakcjonujaca dla obu stron, to wtedy FIA bedzie wolala np. za "minimalna" stawke licencyjna puscic wyscig gdzies w Europie (Magny? A1 Ring?) czy na innym takim torze, aby organizator troche sobie zarobil, a co za tym idzie - w przyszlosci byl sklonny zaplacic wiecej niz "minimalna" stawka licencyjna.
jpslotus72
23.01.2011 04:01
Samo pojęcie "strat finansowych" jest w tym przypadku bardzo względne. Nie można tego upraszczać do bezpośrednich wpływów z samej imprezy w czasie jej trwania - ogromne znaczenie ma reklama dla miasta i dla kraju, która się z tym wiąże. Dzięki takiej imprezie miasto jest obecne w świadomości milionów ludzi - potencjalnych turystów czy inwestorów - co może przynieść zyski pośrednie, trudne do obliczenia w prosty sposób. Co poza Grand prix ma do zaoferowania Melbourne, aby zaistnieć medialnie? Sydney ma przynajmniej swój gmach Opery, bez którego nie byłoby tym samym miastem - i podobnie, nie sposób wartości tej Opery oceniać tylko na podstawie wpływów z biletów na przedstawienia... To tak, jakby znaczenie Wieży Eiffla dla Paryża i Francji mierzyć jedynie zyskami z biletów wstępu na jej kondygnacje. Pewne symbole są dosłownie bez-cenne. "Wieżą Eiffla" dla Melbourne jest jego GP. (Nie mówiąc już o tym, że to jeden z najbardziej interesujących i widowiskowych torów - sam Bernie powinien się włączyć w jego obronę.) Pan burmistrz rozumuje w sposób bardzo ograniczony - brakuje mu szerszej wizji, co powinno dać do myślenia jego wyborcom...
Sar trek
23.01.2011 03:24
A ja mam nadzieję, że wybiorą do 2015 roku nowego burmistrza, który okaże się fanem sportów motorowych i powie "Co! Zrezygnować z wyścigu w Melbourne?! No, nie może być. Podpiście umowę z Berniem conajmniej do 2090, byle szybko, póki jeszcze żyje".
akkim
23.01.2011 02:37
Świat w dwóch sprawach w zasadzie nie miewa litości, pierwszą wciąż jest pieniądz a drugą - w miłości, bo kochać na zabój tragedię oznacza, i wszystko się kręci wokół słowa - kasa. Z 1,5 miliona aż do 50-ciu, trzeba podziękować temu beztaleńciu, że organizuje GP bez pojęcia, generuje straty nie do ogarnięcia. To już drugi wyścig, który "szlaban" czeka, nie są tutaj ważne odczucia człowieka kibica, co czeka co roku ścigania jak tak zdecydują - zero do gadania. Może trzeba "Dziadka" gdzieś w imadło wkręcić, aby zrezygnował trochę z własnej chęci z tej sumy haraczu, kto to odziedziczy ? Czy Mu jeszcze mało, jeszcze na coś liczy?
Witekb
23.01.2011 02:16
Współczesne określenie ,,przynosi straty,, tak naprawde oznacza zysk ale nie taki jak zakładano
maggie__7
23.01.2011 02:12
Tylko nie Melbourne! Dwa moje ulubione tory są zagrożone :/ Niestety, chyba już niedługo zostaną w kalendarzu same azjatyckie dzieła Tilke...
Masio
23.01.2011 01:59
Oby jeszcze Robert i Webber wygrali wyścig na tym torze, zanim wyleci z kalendarza.
Ralph1537
23.01.2011 01:15
powinni zapomnieć o pieniądzach i zyskach lub stratach, najważniejsze jest widowisko, pierdzielić straty
Anderis
23.01.2011 01:14
Ehh, F1 bez Albert Park to nie to samo. Obok Kanady i Belgii zdecydowanie jeden z trzech najbardziej widowiskowych wyścigów sezonu. Cudowny tor. Nie róbcie mi tego :(
jpslotus72
23.01.2011 01:06
(... na razie odebrało mi mowę... może kiedy ochłonę - jeśli ochłonę - jakoś to skomentuję... a może jeszcze się nie obudziłem i to tylko zły sen?...) Edytowane po kilku głębszych oddechach: Grand Prix uważa, że w Melbourne czas zrezygnować z burmistrza.
SirKamil
23.01.2011 12:54
nowe azjatyckie GP czy to na bliskim czy dalekim wschodzie nie przynoszą zysków- oni płacą gigantyczne wkupne a na wpół puste trybuny sprzedają bilety jak za darmo. Z resztą zyski i tak nigdy nie zamortyzowałyby gargantuicznych kosztów budowy torów w stylu AbuZabi i promocji. Tam chodzi o co innego- Azjaci, a w szczególności arabowie zapłacą każde pieniądze dla promocji regionu, dla prestiżu, dla kojarzenia z biznesem obszaru północnoatlantyckiego. Pamiętajcie tylko, że zwykle w takich sytuacjach przychodzi przegrzania prędzej czy później. Azjaci mogą w pewnym momencie stwierdzić 'koniec- nie opłaca się nam już płacenie 0,1 mld za jeden głupi wyścig', arabom skończy się ropa a gnuśne bo rozleniwione jednobiegunowym podziałem świata kraje europy wobec wzrastającej konkurencji z Azji znów będą szukały promocji. Wszystko może zatoczyć koło.
Loxley
23.01.2011 12:54
Marzy mi się powrót F1 na Adelaide. No ale to niemożliwe, jeśli w ogóle się GP Australii utrzyma to w grę wchodzi tylko nowy tor... -.-
Wojtek
23.01.2011 12:52
Zwracam waszą uwagę ta to komu GP przynosi straty. Stawiam dolary przeciw orzechom, że Azjaci również dopłacają do interesu tylko o tym nie mówią. Koszty organizacyjne są ogromne i zwłaszcza dla nie permanentnych obiektów, jak w przypadku GP Australii. O bliskim wschodzie to nawet nie ma co mówić, bo większość obiektów i GP tam to prywatne zachcianki, za które płacą prywatne osoby. W przypadku Europejskich GP, Australii i Kanady to już publiczna kasa za która są rozliczani politycy i ci najgłośniej pieją.
Nirnroot
23.01.2011 12:44
Rozwiązanie jest proste. Niech Tilke zamiast smarować długopisem po kartce, skopiuje Albert Park dokładnie tak jak wygląda i zbuduje gdzieś... powiedzmy na Tajwanie/Wietnamie/ którymkolwiek kraju, który chce Formuły 1. Nie oszukujmy się, chodzi głównie o układ toru, a nie australijskich kibiców, czy sportowe dziedzictwo Kangurolandu ;))
eTekamote
23.01.2011 12:41
Nie... tylko nie ten tor. To tu są zawsze najciekawsze GP.
marek1993
23.01.2011 12:34
Niestety ale zaniedlugo doczekamy takich sezonow w ktorych bedzie ponad 20 gp, z czego prawie 20 bedzie w azji albo na bliskim wschodzie. Coraz wiecej wyscigow na pieknych torach zaczyna sie kruszyc, a za nie wchodza lotniska w egzotycznych krajach ;(
szymon
23.01.2011 12:22
kasa, kasa, kasa
Sar trek
23.01.2011 12:21
Dlaczego im fajniejsze GP, to przynosi straty. GP Australii przynosi straty, GP Belgii przynosi straty. A największe zyski są z Azjatyckich GP.