'Nerwowy' Buemi przejedzie oba piątkowe treningi w Australii

Tym samym Alguersuari jako pierwszy odda swój kokpit obiecującemu Danielowi Ricciardo
21.03.1110:57
Michał Roszczyn
1914wyświetlenia

Pierwszym kierowcą Toro Rosso, który przekaże swój bolid obiecującemu Danielowi Ricciardo podczas pierwszego piątkowego treningu w sezonie 2011 będzie Jaime Alguersuari.

Niemniej dwa tygodnie później w Malezji przyjdzie kolej na Sebastiena Buemiego, co potwierdza, że na duecie ekipy z Faenzy będzie spoczywała ogromna presja, by ci udowodnili, że zasługują na dalsze wsparcie Red Bulla.

Buemi i Alguersuari powiedzieli niedawno, że odpowiada im pomysł zaangażowania Ricciardo w roli piątkowego kierowcy, jednakże atmosfera za kulisami musi być inna, sądząc po wypowiedzi Szwajcara. Ciągłe zmienianie kierowcy jest dość problematyczne - stwierdził Sebastien, którego uważa się za pierwszego kandydata do utraty posady w Toro Rosso. Nabieranie szybkości przez kolejnego zawodnika oznacza stratę czasu.

Sebastian Buemi jest oficjalnie obserwowany przez wymagającego szefa programu wspierającego kariery młodych kierowców Red Bulla - Helmuta Marko, według którego największą słabością 22-latka są nerwy. Jeśli zdoła się ich pozbyć, to w sezonie 2011 ponownie będziemy mieli razem wiele zabawy, podobnie jak przedtem - cytuje Austriaka gazeta Blick. W tym roku Sebastien musi naciskać na swój talent.

Szwajcar w przerwie międzysezonowej zyskał nowego szefa mechaników i nowego trenera, jak i podobno przybrał trochę na masie mięśniowej. Jestem gotowy i nie mogę się doczekać pierwszego treningu, ponieważ dysponujemy dobrym samochodem.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

5
yaper
21.03.2011 06:28
Szkoda mi chłopaków z Toro Rosso jak i samego Webbera. Red Bull ma paskudną politykę traktowania swoich kierowców niczym wyrobników. Takimi metodami ciężko o sukces. Owszem, dobrze, że wspierają masę młodych, utalentowanych stalowych jeźdźców XXI wieku, ale nie przeginajmy z rygorem w drugą stronę. Vettel to jedyny wyjątek w tym systemie - on jest tam jak bóg i nawet nie pomyśli o karze. Jeśli bolid zawiedzie będzie mógł dobrowolnie odejść do relatywnie mocniejszej stajni. Po co oni się tak z nim cackają - są o niebo lepsi kierownicy na to stanowisko.
monako
21.03.2011 11:10
jw. z jednej strony Marko mówi że Buemi musi się wyzbyć swoich nerwów, a z drugiej że musi naciskać na swój talent, bo inaczej wyleci. Koło się zamyka. Jeżeli on nie widzi tego co robi swoim kierowcom to jest głupcem i egocentrykiem. Szkoda mi Buemiego, bo wydaje się być wrażliwą osobą z talentem. Alguersuari to cwaniaczek więc sobie poradzi. No, a teraz wracamy do NORMALNOŚCI.. Starczy tego użalania się nad nimi. Do roboty lenie patentowane! Naciskać ! Naciskać! ;)
jpslotus72
21.03.2011 10:29
My możemy mieć trochę zabawy, obserwując z dystansu działania bojowe w "szkole Helmuta" - ale chłopakom raczej nie jest do śmiechu na tym poligonie. Ciekawe, czy pan Marko słyszał coś o wpływie negatywnego stresu (bo stres może być też pozytywny - motywujący) na wyniki sportowe - polega to na różnicy w osiągach i ogólnej wydolności sportowca w zależności od tego, czy startuje on w tym celu by zdobyć nagrodę, czy po to, aby uniknąć kary. Biegacz, którego motywacją jest czekająca na mecie nagroda, w opinii psychologów jest w stanie zmobilizować w sobie większe zasoby, a przy tym podnosi się jego wydolność - na mecie będzie będzie mniej zmęczony od tego, który biegł wolniej, ale startował po to, aby uniknąć kary. Ten, kto ma negatywną motywację, nie może wykorzystać pełni swojego potencjału, ponieważ jego stres działa jak kula u nogi. Chłopaki muszą to sobie jakoś sami poustawiać - czy będą jeździć po to, aby uzyskiwać dobre rezultaty, czy po to, by uniknąć "batów" od Helmuta... Jeśli "nerwy" są rzeczywiście słabością Buemiego, to nie widzę jego przyszłości w TR zbyt różowo - pytanie tylko, czy te nerwy to przyczyna czy skutek niezadowolenia Helmuta (błędne koło - słabszy wynik = groźniejsza mina Helmuta = słabszy wynik = groźniejsza mina...)? F1 to w ogóle sport dla ludzi o mocnych nerwach - ale są granice, poza którymi pozytywna adrenalina zamienia się w truciznę. Zdaje się, że - poprzez osobę Helmuta Marko - Toro Rosso najbardziej zbliża się do tej cienkiej granicy pomiędzy zdrową, motywującą rywalizacją a "prawem dżungli".
Huckleberry
21.03.2011 10:12
Też bym się denerwował nie wiedząc, podczas którego dohamowania odpadną mi oba koła... ;)
Campeon
21.03.2011 10:01
Na Bahrajn przewidziana była pewnie wysiadka Buemiego, ale mu się upiekło ;)