Sezon 2020: Co nowego nas czeka w Formule 1?
Podsumowujemy zmiany jakie zaszły podczas przerwy spowodowanej pandemią.
01.07.2013:37
3164wyświetlenia
W ostatnich dwóch latach kiedy zbliżał się nowy sezon Formuły 1, publikowaliśmy artykuły z serii „Co nowego nas czeka?”. W tym roku nie planowaliśmy takiego tekstu z prostej przyczyny: regulamin pozostał niemal bez zmian.
Mimo to pandemia koronawirusa wywróciła całą Formułę 1 do góry nogami. FIA musiała zaakceptować szereg nowych przepisów, które umożliwiły zespołom przetrwanie, a Liberty Media rozegranie sezonu na przestrzeni zaledwie sześciu miesięcy.
Przed nami jedne z najdziwniejszych mistrzostw w siedemdziesięcioletniej historii Formuły 1. Przedstawiamy wam podsumowanie zmian, jakie zaszły w serii od marca tego roku.
Kalendarz
Embed from Getty Images
Sytuacja z koronawirusem najmocniej uderzyła w kalendarz, który niemalże w żadnym stopniu nie przypomina i nie będzie przypominał wersji zatwierdzonej pod koniec 2019 roku. W lutym pierwszym odroczonym wyścigiem było Grand Prix Chin, natomiast kilka tygodni później, gdy COVID-19 było obecne już niemal na całym świecie, jeden po drugim odwoływano wyścigi zaplanowane w pierwszym półroczu.
Na chwilę obecną Formuła 1 potwierdziła tylko pierwszą część nowego harmonogramu na sezon 2020. Rywalizacja rozpocznie się 5 lipca od podwójnego weekendu na Red Bull Ringu. Tydzień po wizycie w Austrii kierowcy oraz zespoły przeniosą się na węgierski Hungaroring, by na początku sierpnia znów wziąć udział w podwójnej rundzie, tym razem na torze Silverstone. Teoretycznie europejską część zmagań zamkną Grand Prix Hiszpanii, Belgii oraz Włoch.
Dlaczego teoretycznie? Wszystko wskazuje na to, że pobyt na Starym Kontynencie zostanie wydłużony o zmagania na włoskim Mugello oraz portugalskim Algarve, gdzie Formuła 1 może zaliczyć pierwsze wizyty w historii. Na chwilę obecną spośród zamorskich wyścigów pewnymi miejsca w kalendarzu mają być tylko w Chinach, Kanadzie, Bahrajnie oraz Abu Zabi, które w połowie grudnia ma zamknąć tegoroczne mistrzostwa.
Na drugim biegunie są organizatorzy Grand Prix Australii, Holandii, Monako, Azerbejdżanu, Francji, Singapuru oraz Japonii, którzy już oficjalnie potwierdzili, że nie ugoszczą w tym roku Formuły 1.
Docelowo Liberty Media w sezonie 2020 chce zorganizować od piętnastu do osiemnastu wyścigów, póki co nie przewidując obecności kibiców na trybunach. Ponadto w trakcie trwania mistrzostw nie dojdzie do obowiązkowego zamknięcia fabryk, ponieważ sierpniowa przerwa była przeniesiona na okres między końcem marca a początkiem czerwca.
Opony
Embed from Getty Images
Ze względu na utrudnioną logistykę, w sezonie 2020 firma Pirelli postanowiła odebrać kierowcom wolną rękę w doborze zestawów opon. Włoski dostawca z góry ustalił, że każdy zawodnik podczas weekendu będzie mógł wybierać spośród dwóch kompletów twardego ogumienia, trzech pośredniego oraz ośmiu miękkiego.
Podczas obu wyścigów w Austrii, na Węgrzech, drugiej rundy na Silverstone oraz podczas Grand Prix Belgii i Włoch, Pirelli dostarczy opony C2, C3 oraz C4. Z kolei na pierwszy wyścig w Wielkiej Brytanii oraz rundę w Hiszpanii będzie dostępne ogumienie o twardszej charakterystyce - C1, C2 oraz C3.
Ponadto Pirelli otrzymało prawo do testowania nowych mieszanek podczas wybranych weekendów Grand Prix. Po stosownym wniosku ze strony producenta, wszystkie zespoły będą musiały przeznaczyć ostatnie 30 minut drugiego piątkowego treningu na prace rozwojowe zgodne z narzuconym harmonogramem.
Zamrożenie rozwoju
Embed from Getty Images
Odroczony start sezonu i jedna z najdłuższych przerw w historii Formuły 1 odcisnęły swoje piętno na budżetach zespołów. W tym celu FIA wprowadziła szereg nowych regulacji, które mają pozwolić uczestnikom mistrzostw na znalezienie oszczędności bez ryzyka drastycznego obniżenia poziomu sportowego na torze.
W porozumieniu z ekipami odroczono debiut nowego regulaminu technicznego na sezon 2022, przy jednoczesnym utrzymaniu aktualnych samochodów w 2021 roku. Po pierwszym wyścigu sezonu 2020 zostanie zamrożony rozwój ich kadłubów, przekładni, obręczy kół, zacisków hamulców, układu paliwowego oraz hydrauliki. Z kolei po ósmej eliminacji zespoły nie będą mogły już wprowadzać zmian w obrębie DRS, przedniego oraz tylego zawieszenia, tarcz hamulcowych, elektroniki oraz sprzętu do przeprowadzania pit stopów. Limity obejmą także testy aerodynamiki.
Po raz pierwszy od 2014 roku zostały wprowadzone również przepisy zamrażające rozwój układów napędowych. Producenci po rozpoczęciu mistrzostw będą mogli wprowadzić zaledwie jedną aktualizację generatora energii kinetycznej (MGU-K) oraz elektroniki sterującej (ECU). Nowa specyfikacja będzie musiała pozostać w użytku do końca sezonu 2021. Dodatkowo pojawiły się ograniczenia czasu pracy na hamowni.
Rygor sanitarny
Embed from Getty Images
Powrót Formuły 1 nie byłby możliwy bez wprowadzenia nowych zasad sanitarnych mających zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom mistrzostw. W trakcie trwania sezonu kierowcy oraz pracownicy zespołów będą regularnie badani na obecność koronawirusa, natomiast w padoku oraz garażach pojawi się obowiązek korzystania z maseczek i utrzymywania dystansu. Z tego też powodu zrezygnowano z tradycyjnej parady kierowców oraz ceremonii na podium.
Ekipy zostały zmuszone do ograniczenia personelu na torze do osiemdziesięciu osób, z czego maksymalnie sześćdziesiąt będzie mogło pracować przy samochodach. Z kolei na polach startowych do obsługi bolidów zostanie oddelegowanych maksymalnie po czterdziestu mechaników z każdego zespołu, przy czym tylko ośmiu będzie mogło zostać na prostej na trzy minuty przed rozpoczęciem okrążenia formującego.
Najważniejsza zmiana dotyczy jednak wprowadzenia podziału wyścigów na „otwarte” oraz „zamknięte”. Pierwsza kategoria umożliwi organizatorowi wpuszczenie publiczności, natomiast eliminacje o statusie zamkniętym będą rozgrywane przy pustych trybunach. Na chwilę obecną żaden z zaplanowanych wyścigów nie jest przewidziany z udziałem kibiców.
Kierowcy rezerwowi
Embed from Getty Images
Surowy rygor sanitarny w padoku zmusił zespoły Formuły 1 do dmuchania na zimne. W sytuacji gdyby etatowy kierowca uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, ściągnięcie zastępstwa w ostatniej chwili może okazać się niemożliwe. Tym samym wszystkie ekipy przed rozpoczęciem mistrzostw zdecydowały się zapewnić sobie usługi rezerwowych zawodników, którzy będą obecni na torze.
Podczas przerwy spowodowanej pandemią Mercedes uzgodnił wypożyczenie Stoffela Vandoorne'a oraz Estebana Gutierreza do Racing Point i McLarena. Z kolei Haas potwierdził, że oficjalnie jego kierowcami rezerwowymi będą Pietro Fittipaldi oraz Louis Deletraz, podczas gdy Renault ogłosiło zatrzymanie Siergieja Sirotkina.
W najbardziej komfortowej sytuacji jest Ferrari, które posiada prawo do przejęcia Antonio Giovinazziego z Alfy Romeo. Oficjalnym trzecim kierowcą stajni z Hinwil jest Robert Kubica, jednakże w sytuacji, gdy Polak będzie w tym czasie na wyścigu DTM, nie można wykluczyć scenariusza, w którym do Alfy wskoczy któryś z juniorów Ferrari startujących w Formule 2.
Red Bull i AlphaTauri już wcześniej ogłosili, że rezerwowymi zawodnikami będą Sebastien Buemi oraz Sergio Sette Camara. Podobnie jest w przypadku Williamsa, który jeszcze zimą potwierdził angaż Jacka Aitkena.
Nowe malowania
W porównaniu do zimowych testów dwa zespoły pojawią się na torze wyścigowym w zupełnie innych barwach. Ekipa Williams postanowiła wypowiedzieć umowę swojemu tytularnemu sponsorowi, którym była firma ROKiT. Amerykański koncern z branży telekomunikacyjnej narzucał błękitne oraz czerwone akcenty, podczas gdy obecnie bolid FW43 jest niemal w całości pokryty białą farbą z ciemnoniebieskimi akcentami.
Krótko przed Grand Prix Austrii dużym zaskoczeniem było oświadczenie Mercedesa, który postanowił ścigać się w sezonie 2020 bolidem w czarnym malowaniu. Nowe barwy mistrzów świata mają promować kampanię na rzecz walki z rasizmem, a także podkreślać dążenia do różnorodności w sportach motorowych.
Williams idzie pod młotek
Embed from Getty Images
Rozstanie z tytularnym sponsorem jest zaledwie jednym z wielu problemów Williamsa przed starem sezonu 2020. Stajnia z Grove na początku kwietnia musiała zdecydować się na pożyczkę od banku HSBC pod zastaw historycznej kolekcji samochodów. Swoją pomoc zaoferował również Michael Latifi, kanadyjski miliarder wspierający finansowo starty w F1 swojego syna Nicholasa.
Zabezpieczenie budżetu nie zapobiegło jednak decyzji o rozpoczęciu formalnego procesu sprzedaży Williamsa. Dziewięciokrotni mistrzowie świata poinformowali o tym pod koniec maja publikując sprawozdanie finansowe za 2019 rok, w którym wykazano stratę na poziomie ponad 10 milionów funtów.
Najbliższa przyszłość zespołu pozostaje bezpieczna, jednak jasne jest, iż Williams musi koniecznie pozyskać co najmniej nowego udziałowca. W gronie zainteresowanych przejęciem stajni z Grove wymienia się Dmitrija Mazepina, grupę izraelskich inwestorów reprezentowanych przez Chanocha Nissany, a także Michaela Latifiego. Najbliżej przejęcia kontroli nad ekipą zdaje się być Kanadyjczyk, którego zaangażowanie po zmianie malowania jest mocno widoczne na FW43...
„Szczęśliwej drogi już czas...”
Embed from Getty Images
Połowa maja była najbardziej emocjonującym okresem w Formule 1 podczas przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa. Ferrari potwierdziło rozstanie z Sebastianem Vettelem po sezonie 2020, kilka dni później ogłaszając kontrakt z Carlosem Sainzem. Z kolei McLaren świadomy utraty swojego lidera, podjął decyzję o pozyskaniu Daniela Ricciardo z Renault.
Wbrew pozorom tak wczesne ruchy na rynku kierowców mogą mieć duży wpływ na losy tegorocznych mistrzostw. W najbardziej niekomfortowym położeniu znalazł się Daniel Ricciardo, którego decyzja jeszcze przed startem mistrzostw o odejściu z Renault została odczytana przez zarząd jako brak lojalności. Stajnia z Enstone może od samego początku sezonu stawiać na Estebana Ocona, który ma wieloletni kontrakt i z punktu widzenia Renault atrakcyjny paszport. Do tego Australijczyk odchodzący do bezpośredniego rywala może być izolowany od prac rozwojowych nad bolidem, który będzie wykorzystywany również w 2021 roku.
W przypadku Vettela jasne jest, że utracił rolę lidera Ferrari na rzecz Charlesa Leclerca. Monakijczyk w poprzednim sezonie wyszedł górą z zespołowego pojedynku, a także otrzymał nowy kontrakt obowiązujący aż do 2024 roku. Mimo to wszelkie próby faworyzowania Leclerca mogą nie dojść do skutku z prostych przyczyn. Pierwszą z nich jest niekonkurencyjny bolid SF1000, a drugą status „wolnego elektronu”, jaki posiada Vettel podchodzący do zmagań ze świadomością o ostatnim sezonie w Ferrari. Poprzednie mistrzostwa pokazały, że czterokrotny mistrz świata nie do końca jest stworzony do roli gracza zespołowego.
Najlepiej wygląda sytuacja Carlosa Sainza, który od samego początku grał w otwarte karty z McLarenem, informując go o rozmowach z Ferrari. Sam zespół wspierał kierowcę w jego staraniach, jednocześnie zabezpieczając sobie solidnego następcę. Tak zdrowa relacja w stajni z Woking może być istotna w sezonie 2020, kiedy to przyjdzie jej bronić czwartego miejsca przed Racing Point oraz ich „różowym Mercedesem”.
Mimo to pandemia koronawirusa wywróciła całą Formułę 1 do góry nogami. FIA musiała zaakceptować szereg nowych przepisów, które umożliwiły zespołom przetrwanie, a Liberty Media rozegranie sezonu na przestrzeni zaledwie sześciu miesięcy.
Przed nami jedne z najdziwniejszych mistrzostw w siedemdziesięcioletniej historii Formuły 1. Przedstawiamy wam podsumowanie zmian, jakie zaszły w serii od marca tego roku.
Kalendarz
Embed from Getty Images
Sytuacja z koronawirusem najmocniej uderzyła w kalendarz, który niemalże w żadnym stopniu nie przypomina i nie będzie przypominał wersji zatwierdzonej pod koniec 2019 roku. W lutym pierwszym odroczonym wyścigiem było Grand Prix Chin, natomiast kilka tygodni później, gdy COVID-19 było obecne już niemal na całym świecie, jeden po drugim odwoływano wyścigi zaplanowane w pierwszym półroczu.
Na chwilę obecną Formuła 1 potwierdziła tylko pierwszą część nowego harmonogramu na sezon 2020. Rywalizacja rozpocznie się 5 lipca od podwójnego weekendu na Red Bull Ringu. Tydzień po wizycie w Austrii kierowcy oraz zespoły przeniosą się na węgierski Hungaroring, by na początku sierpnia znów wziąć udział w podwójnej rundzie, tym razem na torze Silverstone. Teoretycznie europejską część zmagań zamkną Grand Prix Hiszpanii, Belgii oraz Włoch.
Dlaczego teoretycznie? Wszystko wskazuje na to, że pobyt na Starym Kontynencie zostanie wydłużony o zmagania na włoskim Mugello oraz portugalskim Algarve, gdzie Formuła 1 może zaliczyć pierwsze wizyty w historii. Na chwilę obecną spośród zamorskich wyścigów pewnymi miejsca w kalendarzu mają być tylko w Chinach, Kanadzie, Bahrajnie oraz Abu Zabi, które w połowie grudnia ma zamknąć tegoroczne mistrzostwa.
Na drugim biegunie są organizatorzy Grand Prix Australii, Holandii, Monako, Azerbejdżanu, Francji, Singapuru oraz Japonii, którzy już oficjalnie potwierdzili, że nie ugoszczą w tym roku Formuły 1.
Docelowo Liberty Media w sezonie 2020 chce zorganizować od piętnastu do osiemnastu wyścigów, póki co nie przewidując obecności kibiców na trybunach. Ponadto w trakcie trwania mistrzostw nie dojdzie do obowiązkowego zamknięcia fabryk, ponieważ sierpniowa przerwa była przeniesiona na okres między końcem marca a początkiem czerwca.
Kalendarz F1 na sezon 2020 | |||
Data | Grand Prix | Flaga | Tor |
---|---|---|---|
05.07 | Austrii | Red Bull Ring | |
12.07 | Styrii | Red Bull Ring | |
19.07 | Węgier | Hungaroring | |
02.08 | Wielkiej Brytanii | Silverstone | |
09.08 | Siedemdziesięciolecia | Silverstone | |
16.08 | Hiszpanii | Catalunya | |
30.08 | Belgii | Spa-Francorchamps | |
06.09 | Włoch | Monza | |
Embed from Getty Images
Ze względu na utrudnioną logistykę, w sezonie 2020 firma Pirelli postanowiła odebrać kierowcom wolną rękę w doborze zestawów opon. Włoski dostawca z góry ustalił, że każdy zawodnik podczas weekendu będzie mógł wybierać spośród dwóch kompletów twardego ogumienia, trzech pośredniego oraz ośmiu miękkiego.
Podczas obu wyścigów w Austrii, na Węgrzech, drugiej rundy na Silverstone oraz podczas Grand Prix Belgii i Włoch, Pirelli dostarczy opony C2, C3 oraz C4. Z kolei na pierwszy wyścig w Wielkiej Brytanii oraz rundę w Hiszpanii będzie dostępne ogumienie o twardszej charakterystyce - C1, C2 oraz C3.
Ponadto Pirelli otrzymało prawo do testowania nowych mieszanek podczas wybranych weekendów Grand Prix. Po stosownym wniosku ze strony producenta, wszystkie zespoły będą musiały przeznaczyć ostatnie 30 minut drugiego piątkowego treningu na prace rozwojowe zgodne z narzuconym harmonogramem.
Zamrożenie rozwoju
Embed from Getty Images
Odroczony start sezonu i jedna z najdłuższych przerw w historii Formuły 1 odcisnęły swoje piętno na budżetach zespołów. W tym celu FIA wprowadziła szereg nowych regulacji, które mają pozwolić uczestnikom mistrzostw na znalezienie oszczędności bez ryzyka drastycznego obniżenia poziomu sportowego na torze.
W porozumieniu z ekipami odroczono debiut nowego regulaminu technicznego na sezon 2022, przy jednoczesnym utrzymaniu aktualnych samochodów w 2021 roku. Po pierwszym wyścigu sezonu 2020 zostanie zamrożony rozwój ich kadłubów, przekładni, obręczy kół, zacisków hamulców, układu paliwowego oraz hydrauliki. Z kolei po ósmej eliminacji zespoły nie będą mogły już wprowadzać zmian w obrębie DRS, przedniego oraz tylego zawieszenia, tarcz hamulcowych, elektroniki oraz sprzętu do przeprowadzania pit stopów. Limity obejmą także testy aerodynamiki.
Po raz pierwszy od 2014 roku zostały wprowadzone również przepisy zamrażające rozwój układów napędowych. Producenci po rozpoczęciu mistrzostw będą mogli wprowadzić zaledwie jedną aktualizację generatora energii kinetycznej (MGU-K) oraz elektroniki sterującej (ECU). Nowa specyfikacja będzie musiała pozostać w użytku do końca sezonu 2021. Dodatkowo pojawiły się ograniczenia czasu pracy na hamowni.
Rygor sanitarny
Embed from Getty Images
Powrót Formuły 1 nie byłby możliwy bez wprowadzenia nowych zasad sanitarnych mających zapewnić bezpieczeństwo uczestnikom mistrzostw. W trakcie trwania sezonu kierowcy oraz pracownicy zespołów będą regularnie badani na obecność koronawirusa, natomiast w padoku oraz garażach pojawi się obowiązek korzystania z maseczek i utrzymywania dystansu. Z tego też powodu zrezygnowano z tradycyjnej parady kierowców oraz ceremonii na podium.
Ekipy zostały zmuszone do ograniczenia personelu na torze do osiemdziesięciu osób, z czego maksymalnie sześćdziesiąt będzie mogło pracować przy samochodach. Z kolei na polach startowych do obsługi bolidów zostanie oddelegowanych maksymalnie po czterdziestu mechaników z każdego zespołu, przy czym tylko ośmiu będzie mogło zostać na prostej na trzy minuty przed rozpoczęciem okrążenia formującego.
Najważniejsza zmiana dotyczy jednak wprowadzenia podziału wyścigów na „otwarte” oraz „zamknięte”. Pierwsza kategoria umożliwi organizatorowi wpuszczenie publiczności, natomiast eliminacje o statusie zamkniętym będą rozgrywane przy pustych trybunach. Na chwilę obecną żaden z zaplanowanych wyścigów nie jest przewidziany z udziałem kibiców.
Kierowcy rezerwowi
Embed from Getty Images
Surowy rygor sanitarny w padoku zmusił zespoły Formuły 1 do dmuchania na zimne. W sytuacji gdyby etatowy kierowca uzyskał pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, ściągnięcie zastępstwa w ostatniej chwili może okazać się niemożliwe. Tym samym wszystkie ekipy przed rozpoczęciem mistrzostw zdecydowały się zapewnić sobie usługi rezerwowych zawodników, którzy będą obecni na torze.
Podczas przerwy spowodowanej pandemią Mercedes uzgodnił wypożyczenie Stoffela Vandoorne'a oraz Estebana Gutierreza do Racing Point i McLarena. Z kolei Haas potwierdził, że oficjalnie jego kierowcami rezerwowymi będą Pietro Fittipaldi oraz Louis Deletraz, podczas gdy Renault ogłosiło zatrzymanie Siergieja Sirotkina.
W najbardziej komfortowej sytuacji jest Ferrari, które posiada prawo do przejęcia Antonio Giovinazziego z Alfy Romeo. Oficjalnym trzecim kierowcą stajni z Hinwil jest Robert Kubica, jednakże w sytuacji, gdy Polak będzie w tym czasie na wyścigu DTM, nie można wykluczyć scenariusza, w którym do Alfy wskoczy któryś z juniorów Ferrari startujących w Formule 2.
Red Bull i AlphaTauri już wcześniej ogłosili, że rezerwowymi zawodnikami będą Sebastien Buemi oraz Sergio Sette Camara. Podobnie jest w przypadku Williamsa, który jeszcze zimą potwierdził angaż Jacka Aitkena.
Nowe malowania
W porównaniu do zimowych testów dwa zespoły pojawią się na torze wyścigowym w zupełnie innych barwach. Ekipa Williams postanowiła wypowiedzieć umowę swojemu tytularnemu sponsorowi, którym była firma ROKiT. Amerykański koncern z branży telekomunikacyjnej narzucał błękitne oraz czerwone akcenty, podczas gdy obecnie bolid FW43 jest niemal w całości pokryty białą farbą z ciemnoniebieskimi akcentami.
Krótko przed Grand Prix Austrii dużym zaskoczeniem było oświadczenie Mercedesa, który postanowił ścigać się w sezonie 2020 bolidem w czarnym malowaniu. Nowe barwy mistrzów świata mają promować kampanię na rzecz walki z rasizmem, a także podkreślać dążenia do różnorodności w sportach motorowych.
Williams idzie pod młotek
Embed from Getty Images
Rozstanie z tytularnym sponsorem jest zaledwie jednym z wielu problemów Williamsa przed starem sezonu 2020. Stajnia z Grove na początku kwietnia musiała zdecydować się na pożyczkę od banku HSBC pod zastaw historycznej kolekcji samochodów. Swoją pomoc zaoferował również Michael Latifi, kanadyjski miliarder wspierający finansowo starty w F1 swojego syna Nicholasa.
Zabezpieczenie budżetu nie zapobiegło jednak decyzji o rozpoczęciu formalnego procesu sprzedaży Williamsa. Dziewięciokrotni mistrzowie świata poinformowali o tym pod koniec maja publikując sprawozdanie finansowe za 2019 rok, w którym wykazano stratę na poziomie ponad 10 milionów funtów.
Najbliższa przyszłość zespołu pozostaje bezpieczna, jednak jasne jest, iż Williams musi koniecznie pozyskać co najmniej nowego udziałowca. W gronie zainteresowanych przejęciem stajni z Grove wymienia się Dmitrija Mazepina, grupę izraelskich inwestorów reprezentowanych przez Chanocha Nissany, a także Michaela Latifiego. Najbliżej przejęcia kontroli nad ekipą zdaje się być Kanadyjczyk, którego zaangażowanie po zmianie malowania jest mocno widoczne na FW43...
„Szczęśliwej drogi już czas...”
Embed from Getty Images
Połowa maja była najbardziej emocjonującym okresem w Formule 1 podczas przerwy spowodowanej pandemią koronawirusa. Ferrari potwierdziło rozstanie z Sebastianem Vettelem po sezonie 2020, kilka dni później ogłaszając kontrakt z Carlosem Sainzem. Z kolei McLaren świadomy utraty swojego lidera, podjął decyzję o pozyskaniu Daniela Ricciardo z Renault.
Wbrew pozorom tak wczesne ruchy na rynku kierowców mogą mieć duży wpływ na losy tegorocznych mistrzostw. W najbardziej niekomfortowym położeniu znalazł się Daniel Ricciardo, którego decyzja jeszcze przed startem mistrzostw o odejściu z Renault została odczytana przez zarząd jako brak lojalności. Stajnia z Enstone może od samego początku sezonu stawiać na Estebana Ocona, który ma wieloletni kontrakt i z punktu widzenia Renault atrakcyjny paszport. Do tego Australijczyk odchodzący do bezpośredniego rywala może być izolowany od prac rozwojowych nad bolidem, który będzie wykorzystywany również w 2021 roku.
W przypadku Vettela jasne jest, że utracił rolę lidera Ferrari na rzecz Charlesa Leclerca. Monakijczyk w poprzednim sezonie wyszedł górą z zespołowego pojedynku, a także otrzymał nowy kontrakt obowiązujący aż do 2024 roku. Mimo to wszelkie próby faworyzowania Leclerca mogą nie dojść do skutku z prostych przyczyn. Pierwszą z nich jest niekonkurencyjny bolid SF1000, a drugą status „wolnego elektronu”, jaki posiada Vettel podchodzący do zmagań ze świadomością o ostatnim sezonie w Ferrari. Poprzednie mistrzostwa pokazały, że czterokrotny mistrz świata nie do końca jest stworzony do roli gracza zespołowego.
Najlepiej wygląda sytuacja Carlosa Sainza, który od samego początku grał w otwarte karty z McLarenem, informując go o rozmowach z Ferrari. Sam zespół wspierał kierowcę w jego staraniach, jednocześnie zabezpieczając sobie solidnego następcę. Tak zdrowa relacja w stajni z Woking może być istotna w sezonie 2020, kiedy to przyjdzie jej bronić czwartego miejsca przed Racing Point oraz ich „różowym Mercedesem”.