Wolff: System wyrównywania osiągów silników upokorzyłby Ferrari

Mercedes nie zamierza popierać propozycji. "Szczerze mówiąc byłaby to lekka zniewaga".
29.11.2012:12
Nataniel Piórkowski
1603wyświetlenia


Mercedes nie zamierza popierać propozycji Ferrari zakładającej wprowadzenie systemu konwergencji osiągów w okresie zamrożenia rozwoju jednostek napędowych.

Wstrzymanie udoskonaleń silników ma kluczowe znaczenie dla przyszłości teamów Red Bulla, które po sezonie 2021 stracą fabryczne wsparcie Hondy.

Austriacki koncern chciałby jednak przejąć projekt japońskich inżynierów i korzystać z niego do czasu pojawienia się w sporcie nowej formuły silnikowej, bez ponoszenia kosztów realizowania własnego programu rozwojowego.

Władze Scuderii zdają sobie sprawę z ryzyka, jakie niesie za sobą zamrożenie rozwoju silników. W przypadku, gdyby projekt przygotowywany z myślą o sezonie 2021 czy 2022 nie okazał się sukcesem, zespół byłby skazany na dalszą tułaczkę w środku stawki. Stąd zaproponowany przez Mattię Binotto system konwergencji.

Według ogólnych założeń pomysłu FIA mogłaby zezwalać na przykład na dostosowywanie limitów przepływu paliwa w celu wyrównania osiągów pomiędzy silnikami poszczególnych producentów.

Myślę, że byłby to początek końca Formuły 1 - powiedział Wolff. Osiągi jednostki napędowej nie są mierzone wyłącznie maksymalną mocą - wpływają na nie także właściwości jezdne, masa, chłodzenie... Wprowadzenie prostej formuły, która wszystkim odpowiada, jest najzwyczajniej w świecie niemożliwe. Mercedes nie poprze takiego rozwiązania.

Obecna słaba forma Ferrari ma związek z dochodzeniem przeprowadzonym ostatniej zimy przez FIA. Dyrektywy techniczne oraz warunki poufnej ugody z organem zarządzającym negatywnie wpłynęły na możliwości jednostki napędowej produkowanej w Maranello.

Wolff uważa, że wprowadzenie systemu, który pomógłby Ferrari utrzymać kontakt z rywalami w okresie zamrożenia rozwoju silników byłoby upokarzające dla włoskiego producenta.

Niektórzy z naszych kolegów zaproponowali system konwergencji, co szczerze powiedziawszy jest lekką zniewagą. Spoglądając na trzy ostatnie lata i rozwój osiągów jednostek napędowych, Ferrari dysponowało najmocniejszym silnikiem w sezonie 2018 i zdecydowanie najmocniejszym w 2019.

My cały czas stopniowo rozwijaliśmy nasz silnik i nadal naciskamy na limity. W 2020 roku wprowadziliśmy nową jednostkę, licząc, że uda nam się odrobić straty.

Z tej perspektywy nie mogę wręcz pojąć, że jakikolwiek producent, który naprawdę wierzy w swoje zdolności rozwinięcia jednostki napędowej i podwozia, chciałby wprowadzenia jakiegoś mechanizmu, jaki zrównoważyłby osiągi jednostek napędowych. Nie wierzę, że ktokolwiek przystałby na tego typu publiczne upokorzenie.

Formuła 1 musi trzymać się z daleka od takich pomysłów. W przeciwnym wypadku skończymy jak wyścigi GT, w których projektuje się jednostki napędowe wyłącznie w celu późniejszego manipulowania całym systemem.