Kimi Raikkonen - wyjątkowa biografia
Heikki Kulta w świetny sposób odkrywa przed nami prawdziwego Icemana.
11.11.2207:29
1037wyświetlenia
Wydawnictwo SQN nie ustaje w uzupełnianiu polskiej biblioteki z zakresu F1. Tym razem na półki księgarni trafiła wyjątkowa biografia Kimiego Raikkonena. Dlaczego wyjątkowa? Bo napisana przez przyjaciela Icemana - Heikkiego Kultę.
Fiński kierowca zawsze słynął z niechęci do mediów. Właśnie dlatego bliska relacja Heikkiego Kulty z Kimim Räikkönenem sprawia, że ta książka jest wyjątkowa. Mistrz świata z 2007 roku od początku swojej kariery nauczył się ufać Kulcie, dzięki czemu wytworzyło się między nimi zawodowe porozumienie. Ale także prawdziwa przyjaźń.
Jedyna w swoim rodzaju biografia przybliża czytelników do wybitnego sportowca i daje wyjątkową perspektywę, jakiej nie mógłby stworzyć nikt inny. Zabiera nas w podróż przez wyścigi, życie rodzinne i wszystko, co mieści się pomiędzy nimi.
Gbur i milczek czy skory do żartów i zabawy wesołek? Kimi Räikkönen na co dzień przywdziewał tę pierwszą maskę, zachowując swoje prawdziwe ja dla wąskiego kręgu najbliższych, zaufanych osób. Jedną z nich jest doświadczony dziennikarz Heikki Kulta, który opisuje historię «Icemana» bez cenzury i kompromisów - tak jak zasługuje na to jej bohater, bo sam właśnie taki jest- przyznaje Mikołaj Sokół.
Więcej o książce znajdziecie pod linkiem - https://bit.ly/3Ck1YEX
Wyprzedź Mnie! nie mogło przegapić takiej okazji i oczywiście objęliśmy publikację naszym patronatem. Dzięki temu będziemy mogli przygotować dla was konkurs, w którym będziecie mogli wygrać własny egzemplarz książki! A mniej cierpliwych zapraszamy już teraz do księgarni!
Fragment książki:
„Stojący przed możliwością wyboru zespołu Kimi prędzej zdecydowałby się na Renault niż pozostanie w McLarenie. Z lojalności do swojego pracodawcy nie powiedział jednak tego publicznie. Ale Ferrari jest lepsze niż cała reszta Formuły 1 razem wzięta. Wierzgającego ogiera z Maranello dosiadł więc jeden z najbardziej głodnych triumfu kierowców w historii zespołu.
- Zwycięstwo wisi w powietrzu - cieszyli się menedżerowie Räikkönena.
W dniu ogłoszenia decyzji o transferze przeprowadziłem wywiad na wyłączność ze Steve'em Robertsonem i zapytałem, jak to się stało, że Kimi został nową supergwiazdą Ferrari - zespołu uważanego za pewnego kandydata do mistrzostwa.
- Skontaktowaliśmy się z Ferrari. Naszym zadaniem było dowiedzieć się, co mają do zaoferowania Kimiemu. Wiedzieliśmy, że są zainteresowani, ponieważ obserwowali go od jego pierwszych testów w F1 w Sauberze. Tak doprowadziliśmy do rozmów, które dały konkretne owoce w postaci trzyletniej umowy - wyjaśnił Robertson. - Kimi udowodnił swój poziom już lata temu. Kierowca, który ma taką pozycję, nie musi podpisywać kontraktów na długi okres. Ferrari to fantastyczny zespół, ale nikt nie wie, co z nim będzie się działo za pięć lat, a umowę zawsze przecież da się przedłużyć. Sytuacja wygląda całkowicie inaczej niż wtedy, gdy nieopierzony chłopak przeszedł z Saubera do McLarena.
Czy byliście gotowi na umieszczenie Kimiego w Ferrari jako kolegi Michaela Schumachera?
- Każdy, kto lepiej poznał Kimiego, wie, że on w ogóle nie przejmuje się swoim rywalem z zespołu. Za to inni go cenią. Jeśli Kimi zostałby w McLarenie, jeździłby przeciwko Fernando Alonso. Z drugiej strony mogło się zdarzyć tak, że w Ferrari ścigałby się z Michaelem.
Partnerzy Schumachera z zespołu raczej nie wiedzieli, co to równe traktowanie?
- Koniec końców Michaelowi i tak nie zostało w Ferrari dużo czasu. Kimiego chcieli właśnie ze względu na przyszłość zespołu. Ferrari gorąco dąży do tego, żeby wciąż mieć zespół gotowy do rywalizacji.
W zawartej przez nas umowie stoi czarno na białym, że Kimi będzie traktowany tak samo, jak jego kolega. Cały czas ma mieć całkowicie równą pozycję jako kierowca numer jeden - zapewniał Robertson.
Czy Kimi w Ferrari będzie dominował tak samo jak Schumacher w najlepszych momentach kariery?
- Mam nadzieję. Chcę tak myśleć. Oczywiście zależy to od tego, co ma do zaoferowania Ferrari. W sezonie 2005 samochód nie był zbyt mocny, ale teraz zespół wraca do czołówki. Nie ma żadnej kryształowej kuli, z której dałoby się przewidzieć przyszłość. Jeśli weźmie się pod uwagę, że wszyscy przejdą na opony Bridgestone'a i za krótką chwilę zamrożone zostaną prace przy silnikach, to powiedziałbym, że Ferrari w przyszłym sezonie może być wyjątkowo silnym zespołem.Oczywiście potrzebujemy też trochę szczęścia, żeby Kimi mógł osiągnąć swój cel i zdobyć mistrzostwo świata - przypomniał Robertson.
W dzieciństwie w domu Kimiego nie rozmawiało się o Formule 1 - ani tym bardziej o Ferrari. On sam, gdy jeździł w kartingu, a także potem, gdy zaczynał zawodowe ściganie się za granicą, nie wyobrażał sobie, że zostanie gwiazdą włoskiego zespołu.
- Kimi nigdy nie miał żadnego idola ani nie naśladował żadnego czołowego kierowcy. Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek bawił się, że jest jakimś zawodnikiem. Wystarczyło mu, jeśli miał własne auto i mógł wciskać gaz do dechy - powtórzył Matti Räikkönen.
- Wtedy, w czasach kartingu, w ogóle by nam do głowy nie przyszło, że któregoś dnia syn będzie jeździł w Formule 1. Dla rodziny, która nigdy nie śmierdziała groszem, to było niewyobrażalne. Jeśli ktoś by przyszedł i powiedział, że Kimi któregoś dnia wystartuje w Ferrari, to pękalibyśmy ze śmiechu. W naszej rodzinie, i chyba nawet w całym kraju, nie dałoby się znaleźć takich pieniędzy i takiego wstawiennictwa, żeby można było dostać się do wielkiego świata sportów motorowych.
Pierwszy raz rodzice zrozumieli, że coś jest na rzeczy, gdy Kimi zadebiutował w Formule Renault.
- Wtedy także i on po raz pierwszy pomyślał, że mógłby ścigać się w lepszych seriach - wspominał Matti Räikkönen.Jeszcze po powrocie z Monzy do Espoo rodzice cały czas nie mogli uwierzyć, że ich syn przez kolejne trzy lata będzie gwiazdą numer jeden najsłynniejszego zespołu wyścigowego świata.
- Przejście do Ferrari na pewno Kimiego nie zmieni. Będzie ucinał sobie drzemki przed zawodami, nieważne, jak mocno pukano by do jego drzwi. Mam tylko nadzieję, że będzie bardziej zadowolony, ponieważ ich sprzęt okaże się lepszy, a on zbliży się do swojego celu, czyli mistrzostwa. Kimiemu cały czas chodzi o to, żeby mieć auto, w którym można rywalizować i wygrywać - dzielił się przemyśleniami Matti Räikkönen.
Według włoskich mediów, gdy Schumacher dołączał do Ferrari, mówił już po włosku. Nauczył się tego języka z własnej woli i posługiwał się nim biegle. Pytanie: czy to samo uda się fińskiemu kierowcy?
Matti Räikkönen żartował, że Kimi na pewno nauczy się włoskiego, jeśli będzie to potrzebne do zdobycia mistrzostwa świata. Ojciec oczywiście wiedział, że w razie potrzeby syn mógłby zwrócić się o pomoc do swojego kolegi, Toniego Vilandera, który już wtedy panował nad językiem równie świetnie co nad swoim wyścigowym Maserati w serii FIA GT.
- Jasne, że Kimi mógłby nauczyć się włoskiego. Oczywiście wszystko zależy od tego, czy zainteresuje go to na tyle, żeby się przyłożył - ocenił Vilander. - Kimi mógłby potrzebować włoskiego przede wszystkim po to, żeby porozumieć się ze swoimi tifosi. Kiedy powie się do nich cokolwiek w ich własnym języku, to jakby ktoś lał miód na ich serca.
Vilander był naturalnie gotowy pomóc koledze z wojska, jeśli zajdzie taka potrzeba.
- Włoski to łatwy język. Nauka zaczyna się od podstawowych rzeczy, słowo po słowie. Idzie lepiej, gdy wymachuje się rękami i głośno krzyczy - zażartował. - Kimi na pewno poradzi sobie ze wszystkim własnymi sposobami. Nie będzie się zmieniał w kogoś innego.
Na ukoronowanie sezonu 2006 zespół Räikkönena i Robertsonów zdobył swoje pierwsze w historii mistrzostwo brytyjskiej Formuły 3. Mike Conway wygrał dwa wyścigi tego wekeendu i znalazł się poza zasięgiem zespołowego partnera, Bruno Senny. Ekipa Räikkönen Robertson Racing zgarnęła 15 zwycięstw w sezonie składającym się z 20 wyścigów.”