Max Verstappen wygrywa chaotyczne Grand Prix Holandii
Ulewa nad Zandvoort doprowadziła do przerwania wyścigu na 45 minut.
27.08.2317:35
2908wyświetlenia
Embed from Getty Images
Max Verstappen zwyciężył w niezwykle emocjonującym Grand Prix Holandii. Kierowca Red Bulla po raz trzeci z rzędu triumfował w domowym wyścigu. Skład podium uzupełnili Fernando Alonso i Pierre Gasly. Ten ostatni skorzystał na karze czasowej dla Sergio Pereza.
Niedzielne zmagania rozpoczęły się na suchym torze, jednak ryzyko opadów było dość wysokie i w istocie nie trzeba było czekać długo na pierwszy deszcz - kropić zaczęło już podczas okrążenia formującego. Wszyscy kierowcy - oprócz Lewisa Hamiltona - zdecydowali się na założenie miękkich opon. Brytyjczyk korzystał z pośredniej mieszanki.
Trzęsienie ziemi tuż po starcie
Max Verstappen nie pozwolił na zbyt wiele Lando Norrisowi i obaj kierowcy w niezmienionej kolejności pokonali pierwsze kółka. Za ich plecami doszło natomiast do licznych przetasowań - świetnym startem popisał się Fernando Alonso, który zdołał na wyjściu z trzeciego zakrętu awansować przed Russella i Albona i był trzeci. Albon stracił później jeszcze jedną lokatę, tym razem na rzecz Sainza. Już jednak pod koniec pierwszego kółka opady przybrały na sile i jazda stała się naprawdę trudna.
Pierwszym zawodnikiem z czołowej dziesiątki, który postanowił zmienić opony na przejściowe, był Sergio Perez, który błyskawicznie stał się najszybszym kierowcą na torze. Wraz z Meksykaninem zjechała większość drugiej połowy stawki, podczas gdy czołówka uczyniła to dopiero na dwóch kolejnych kółkach. Zapanował chaos - kierowcy na slickach z trudem utrzymywali się na torze, a Sergio Perez został liderem wyścigu już na czwartym okrążeniu. Czołową trójkę uzupełniali wówczas... Zhou i Gasly! Verstappen był dopiero czwarty.
Na szóstym okrążeniu opady ustały i - co warto podkreślić - kilku kierowców wciąż korzystało ze slicków, a byli to: Albon, Piastri, Bottas, Hulkenberg i Sargeant. Verstappen tymczasem odrabiał straty i na siódmym okrążeniu był już drugi po tym, jak wyprzedził Gasly'ego i Zhou. Alonso uporał się z Leclerkiem i był piąty, a czołową dziesiątkę uzupełniali Sainz, Tsunoda, Magnussen i Ocon. Tuż za czołową dziesiątką plasował się Lawson, który jednak miał na karku karę doliczenia dziesięciu sekund za przyblokowanie Kevina Magnussena w boksach.
Slicki wracają do gry, Mercedes się gubi
Jeszcze przed dziesiątym okrążeniem do głosu zaczęli wracać kierowcy, którzy nie zdecydowali się na zmianę opon. Albon w krótkim okresie zdołał odrobić ponad sześć sekund do George'a Russella. Za kierowcą Williamsa podążali Piastri i Bottas. Taktyka ta nie opłaciła się jednak w przypadku Logana Sargeanta, który stracił mnóstwo czasu i już na siódmym kółku został zdublowany. Lewis Hamilton i Kevin Magnussen zostali natomiast na 10. kółku pierwszymi kierowcami, którzy zdecydowali się na powrót do slicków. Z kierowców z czołówki jako pierwsi zjechali Zhou, Alonso i Sainz.
Na dwunastym kółku zjechał Verstappen, podczas gdy Perez uczynił to okrążenie później i powrócił na drugim miejscu, za Holendrem. Na 13. okrążeniu żaden z kierowców nie korzystał już z opon przejściowych. Prowadził Verstappen przed Perezem i Alonso, a na kolejnych pozycjach plasowali się Gasly, Sainz, Zhou, Magnussen, Piastri, Tsunoda i Ocon. Daleko w tyle został duet Mercedesa - Hamilton był dopiero szesnasty, a Russell osiemnasty.
Koszmar Sargeanta, błysk Lawsona
Pomimo bardzo zdradliwych warunków, do siedemnastego kółka wszyscy kierowcy bez większych problemów kontynuowali jazdę. Wtedy jednak doszło do kolejnej kraksy Logana Sargeanta. Kierowca Williamsa stracił panowanie nad bolidem na wyjściu z ósmego zakrętu, uderzył w bandę i zakończył udział w wyścigu. Wyraźnie podłamany Amerykanin na szczęście opuścił samochód o własnych siłach. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a rywalizacja została wznowiona po pięciu okrążeniach.
Perez, który nie krył niezadowolenia z podcięcia przez zespołowego partnera co rusz dopytywał inżyniera o deszcz - w odpowiedzi słyszał, że może znów zacząć padać w okolicach 40. kółka. Meksykanin po restarcie nie zdołał zagrozić Verstappenowi, natomiast sam musiał bardziej skupić się na obronie pozycji przed nacierającym Fernando Alonso. Emocjonującą walkę o czwarte miejsce stoczyli za to Pierre Gasly z Carlosem Sainzem, z której górą póki co wychodził ten pierwszy. Straty skutecznie odrabiali Norris i Hamilton, a w dół stawki cały czas osuwał się Leclerc - na 31. kółku Monakijczyk spadł na 15. pozycję, za Nico Hulkenberga.
Na półmetku rywalizacji Verstappen prowadził z przewagą pięciu sekund nad Perezem, który z kolei dysponował czterosekundową przewagą nad trzecim Alonso. Gasly utrzymywał czwarte miejsce przed Sainzem, natomiast szósty był Albon, który ciągle nie miał za sobą wizyty w boksach - od początku wyścigu korzystał z tego samego kompletu miękkich opon. Kolejne punktowane pozycje zajmowali Ocon, Tsunoda, Norris i Hamilton. Gehenna Leclerca trwała tymczasem w najlepsze - na 39. okrążeniu kierowca Scuderii spadł za Valtteriego Bottasa, nie stawiając przy tym zbyt dużego oporu.
Na 41. kółku doszło do nietypowego pojedynku - Leclerc musiał bowiem zacząć bronić się przed Liamem Lawsonem. Debiutant z Antypodów przez pewien czas bezpardonowo naciskał na Monakijczyka, by wreszcie w świetnym stylu wyprzedzić go w 11. zakręcie. Leclerc odpowiedział kierowcy AlphaTauri na prostej startowej, lecz już po kolejnym okrążeniu Ferrari podjęło decyzję o wycofaniu swojego kierowcy z wyścigu. Wkrótce Scuderia jako powód wycofania Leclerca podała uszkodzenie podłogi w jego SF-23. Na 45. okrążeniu na swój pierwszy postój zjechał Alex Albon, który został wyposażony w pośrednie ogumienie.
Nieudany postój Alonso, czarne chmury nad torem
Fernando Alonso na swój ostatni postój zjechał na 49. kółku, ale nie wszystko poszło po myśli Hiszpana - mechanicy Astona mieli spory problem ze zdjęciem lewego przedniego koła, przez co Alonso powrócił na tor za Carlosem Sainzem i... Yukim Tsunodą, który znalazł się na rewelacyjnej, czwartej pozycji. Alonso szybko uporał się z Japończykiem, lecz czekał go jeszcze pojedynek z rodakiem z Ferrari. Ten jednak miał opony starsze o siedem okrążeń od Alonso i już na 52. okrążeniu Sainz musiał uznać wyższość kierowcy Astona.
W międzyczasie zaczęły pojawiać się doniesienia o kolejnych opadach deszczu, które miały nawiedzić tor pod koniec rywalizacji. Nie było to nic dziwnego, biorąc pod uwagę ciemne barwy chmur zbliżających się do obiektu w Zandvoort. Na deszcz prawdopodobnie liczyło AlphaTauri, które długo nie ściągało Tsunody na ostatni pit stop. Japończyk w dość krótkim czasie tracił jednak kolejne pozycje i na 55. kółku był już poza punktowaną strefą, po tym jak w pierwszym zakręcie wyprzedzili go Norris i Hamilton. Albon tymczasem uporał się z Russellem i zaczął pogoń za piątym Pierre'em Gaslym.
Gasly z kolei prowadził długi i emocjonujący pojedynek z Carlosem Sainzem. Francuz kilkakrotnie postraszył kierowcę Ferrari na prostej startowej, by wreszcie wyprzedzić go na 60. kółku. Wtedy też nagle "lunęło" i momentalnie rozpoczęły się zjazdy do pit lane po opony przejściowe. Jako pierwszy zjechał Sergio Perez, a po nim cała reszta. Verstappen zjechał okrążenie po swoim koledze i zdołał utrzymać prowadzenie. Jako ostatni zjechali Ocon i Albon. Ocon jako jedyny przy tym zdecydował się na opony typu full wet, co jednak sam kierowca uznał za
Ulewa w Zandvoort, wypadek Zhou
Już po kilku chwilach mogło się jednak wydawać, że decyzja Alpine wcale nie musiała być taka zła. Sergio Perez wypadł z toru w pierwszym zakręcie, szczęśliwie kontynuując jazdę tracąc jednak przy tym jedną pozycję na rzecz Alonso. Kilka chwil później w tym samym miejscu swój samochód rozbił Guanyu Zhou, co początkowo zaowocowało wirtualną neutralizacją. Red Bull szybko ściągnął Sergio Pereza po opony deszczowe, lecz w tym samym momencie wywieszono czerwoną flagę, przez co... uniemożliwiono Meksykaninowi wyjazd z pit lane!
Początkowo wydawało się, że Perez w bardzo pechowy sposób spadnie poza czołową piątkę, jednak dyrekcja wyścigu ogłosiła, że podczas restartu obowiązywać będzie kolejność z przedostatniego okrążenia przed wstrzymaniem wyścigu: Verstappen, Alonso, Perez, Gasly, Sainz, Hamilton, Norris, Russell, Albon, Piastri, Ocon, Tsunoda, Stroll, Hulkenberg, Bottas, Lawson, Magnussen. Do końca wyścigu pozostało siedem okrążeń.
Sprint do mety, kosztowny błąd Pereza
Po około 40 minutach opady ustały, a warunki poprawiły się na tyle, że dyrekcja podjęła decyzję o wznowieniu wyścigu. Kierowców czekał lotny start, a założenie opon przejściowych było obowiązkowe. Po dwóch okrążeniach samochód bezpieczeństwa opuścił tor i przed kierowcami zostało jedynie pięć okrążeń walki. Alonso pokazał się Verstappenowi w lusterkach w pierwszym zakręcie, jednak nie doszło do ataku ze strony Hiszpana. Perez natomiast otrzymał karę doliczenia pięciu sekund za przekroczenie prędkości w pit lane, przez co niemal na pewno tracił podium.
Innym wielkim pechowcem po restarcie był Russell, który z powodu kontaktu z Norrisem i przebitej w jego rezultacie opony zjechał do pit lane po 67. kółku wypadając z walki o punkty. Verstappen zdołał tymczasem oddalić się od Alonso na ponad sekundę, a Perez miał tylko 2,3 sekundy przewagi nad Gaslym. Francuz na dodatek podkręcił tempo i nie pozwalał, by strata do Meksykanina wzrosła. Perez zaczął z kolei naciskać na Alonso, by mieć choć cień nadziei na utrzymanie się w czołowej trójce.
Niezagrożony Verstappen odniósł kolejne zwycięstwo, Alonso finiszował drugi z najszybszym kółkiem w garści, natomiast na najniższym stopniu podium sklasyfikowany został Gasly, który pod koniec zbliżył się do Pereza na 1,9 sekundy. Meksykanin musiał zadowolić się czwartym miejscem, piąty był Sainz, który zdołał wytrzymać napór ze strony Lewisa Hamiltona. Za kierowcą Mercedesa znaleźli się Norris, Albon, Piastri i Ocon. Tuż za punktowaną strefą uplasowali się Stroll, Hulkenberg i - na niezłym, trzynastym miejscu - Lawson. Stawkę zamknęli Magnussen, Bottas, Tsunoda (kara czasowa za kontakt z Russellem) i Russell.
Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 18,8°C
Temperatura powietrza: 15,6°C
Prędkość wiatru: 2,5m/s
Wilgotność powietrza: 75%
Mokro
Max Verstappen zwyciężył w niezwykle emocjonującym Grand Prix Holandii. Kierowca Red Bulla po raz trzeci z rzędu triumfował w domowym wyścigu. Skład podium uzupełnili Fernando Alonso i Pierre Gasly. Ten ostatni skorzystał na karze czasowej dla Sergio Pereza.
Niedzielne zmagania rozpoczęły się na suchym torze, jednak ryzyko opadów było dość wysokie i w istocie nie trzeba było czekać długo na pierwszy deszcz - kropić zaczęło już podczas okrążenia formującego. Wszyscy kierowcy - oprócz Lewisa Hamiltona - zdecydowali się na założenie miękkich opon. Brytyjczyk korzystał z pośredniej mieszanki.
Trzęsienie ziemi tuż po starcie
Max Verstappen nie pozwolił na zbyt wiele Lando Norrisowi i obaj kierowcy w niezmienionej kolejności pokonali pierwsze kółka. Za ich plecami doszło natomiast do licznych przetasowań - świetnym startem popisał się Fernando Alonso, który zdołał na wyjściu z trzeciego zakrętu awansować przed Russella i Albona i był trzeci. Albon stracił później jeszcze jedną lokatę, tym razem na rzecz Sainza. Już jednak pod koniec pierwszego kółka opady przybrały na sile i jazda stała się naprawdę trudna.
Pierwszym zawodnikiem z czołowej dziesiątki, który postanowił zmienić opony na przejściowe, był Sergio Perez, który błyskawicznie stał się najszybszym kierowcą na torze. Wraz z Meksykaninem zjechała większość drugiej połowy stawki, podczas gdy czołówka uczyniła to dopiero na dwóch kolejnych kółkach. Zapanował chaos - kierowcy na slickach z trudem utrzymywali się na torze, a Sergio Perez został liderem wyścigu już na czwartym okrążeniu. Czołową trójkę uzupełniali wówczas... Zhou i Gasly! Verstappen był dopiero czwarty.
Na szóstym okrążeniu opady ustały i - co warto podkreślić - kilku kierowców wciąż korzystało ze slicków, a byli to: Albon, Piastri, Bottas, Hulkenberg i Sargeant. Verstappen tymczasem odrabiał straty i na siódmym okrążeniu był już drugi po tym, jak wyprzedził Gasly'ego i Zhou. Alonso uporał się z Leclerkiem i był piąty, a czołową dziesiątkę uzupełniali Sainz, Tsunoda, Magnussen i Ocon. Tuż za czołową dziesiątką plasował się Lawson, który jednak miał na karku karę doliczenia dziesięciu sekund za przyblokowanie Kevina Magnussena w boksach.
Slicki wracają do gry, Mercedes się gubi
Jeszcze przed dziesiątym okrążeniem do głosu zaczęli wracać kierowcy, którzy nie zdecydowali się na zmianę opon. Albon w krótkim okresie zdołał odrobić ponad sześć sekund do George'a Russella. Za kierowcą Williamsa podążali Piastri i Bottas. Taktyka ta nie opłaciła się jednak w przypadku Logana Sargeanta, który stracił mnóstwo czasu i już na siódmym kółku został zdublowany. Lewis Hamilton i Kevin Magnussen zostali natomiast na 10. kółku pierwszymi kierowcami, którzy zdecydowali się na powrót do slicków. Z kierowców z czołówki jako pierwsi zjechali Zhou, Alonso i Sainz.
Na dwunastym kółku zjechał Verstappen, podczas gdy Perez uczynił to okrążenie później i powrócił na drugim miejscu, za Holendrem. Na 13. okrążeniu żaden z kierowców nie korzystał już z opon przejściowych. Prowadził Verstappen przed Perezem i Alonso, a na kolejnych pozycjach plasowali się Gasly, Sainz, Zhou, Magnussen, Piastri, Tsunoda i Ocon. Daleko w tyle został duet Mercedesa - Hamilton był dopiero szesnasty, a Russell osiemnasty.
Koszmar Sargeanta, błysk Lawsona
Pomimo bardzo zdradliwych warunków, do siedemnastego kółka wszyscy kierowcy bez większych problemów kontynuowali jazdę. Wtedy jednak doszło do kolejnej kraksy Logana Sargeanta. Kierowca Williamsa stracił panowanie nad bolidem na wyjściu z ósmego zakrętu, uderzył w bandę i zakończył udział w wyścigu. Wyraźnie podłamany Amerykanin na szczęście opuścił samochód o własnych siłach. Na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, a rywalizacja została wznowiona po pięciu okrążeniach.
Perez, który nie krył niezadowolenia z podcięcia przez zespołowego partnera co rusz dopytywał inżyniera o deszcz - w odpowiedzi słyszał, że może znów zacząć padać w okolicach 40. kółka. Meksykanin po restarcie nie zdołał zagrozić Verstappenowi, natomiast sam musiał bardziej skupić się na obronie pozycji przed nacierającym Fernando Alonso. Emocjonującą walkę o czwarte miejsce stoczyli za to Pierre Gasly z Carlosem Sainzem, z której górą póki co wychodził ten pierwszy. Straty skutecznie odrabiali Norris i Hamilton, a w dół stawki cały czas osuwał się Leclerc - na 31. kółku Monakijczyk spadł na 15. pozycję, za Nico Hulkenberga.
Na półmetku rywalizacji Verstappen prowadził z przewagą pięciu sekund nad Perezem, który z kolei dysponował czterosekundową przewagą nad trzecim Alonso. Gasly utrzymywał czwarte miejsce przed Sainzem, natomiast szósty był Albon, który ciągle nie miał za sobą wizyty w boksach - od początku wyścigu korzystał z tego samego kompletu miękkich opon. Kolejne punktowane pozycje zajmowali Ocon, Tsunoda, Norris i Hamilton. Gehenna Leclerca trwała tymczasem w najlepsze - na 39. okrążeniu kierowca Scuderii spadł za Valtteriego Bottasa, nie stawiając przy tym zbyt dużego oporu.
Na 41. kółku doszło do nietypowego pojedynku - Leclerc musiał bowiem zacząć bronić się przed Liamem Lawsonem. Debiutant z Antypodów przez pewien czas bezpardonowo naciskał na Monakijczyka, by wreszcie w świetnym stylu wyprzedzić go w 11. zakręcie. Leclerc odpowiedział kierowcy AlphaTauri na prostej startowej, lecz już po kolejnym okrążeniu Ferrari podjęło decyzję o wycofaniu swojego kierowcy z wyścigu. Wkrótce Scuderia jako powód wycofania Leclerca podała uszkodzenie podłogi w jego SF-23. Na 45. okrążeniu na swój pierwszy postój zjechał Alex Albon, który został wyposażony w pośrednie ogumienie.
Nieudany postój Alonso, czarne chmury nad torem
Fernando Alonso na swój ostatni postój zjechał na 49. kółku, ale nie wszystko poszło po myśli Hiszpana - mechanicy Astona mieli spory problem ze zdjęciem lewego przedniego koła, przez co Alonso powrócił na tor za Carlosem Sainzem i... Yukim Tsunodą, który znalazł się na rewelacyjnej, czwartej pozycji. Alonso szybko uporał się z Japończykiem, lecz czekał go jeszcze pojedynek z rodakiem z Ferrari. Ten jednak miał opony starsze o siedem okrążeń od Alonso i już na 52. okrążeniu Sainz musiał uznać wyższość kierowcy Astona.
W międzyczasie zaczęły pojawiać się doniesienia o kolejnych opadach deszczu, które miały nawiedzić tor pod koniec rywalizacji. Nie było to nic dziwnego, biorąc pod uwagę ciemne barwy chmur zbliżających się do obiektu w Zandvoort. Na deszcz prawdopodobnie liczyło AlphaTauri, które długo nie ściągało Tsunody na ostatni pit stop. Japończyk w dość krótkim czasie tracił jednak kolejne pozycje i na 55. kółku był już poza punktowaną strefą, po tym jak w pierwszym zakręcie wyprzedzili go Norris i Hamilton. Albon tymczasem uporał się z Russellem i zaczął pogoń za piątym Pierre'em Gaslym.
Gasly z kolei prowadził długi i emocjonujący pojedynek z Carlosem Sainzem. Francuz kilkakrotnie postraszył kierowcę Ferrari na prostej startowej, by wreszcie wyprzedzić go na 60. kółku. Wtedy też nagle "lunęło" i momentalnie rozpoczęły się zjazdy do pit lane po opony przejściowe. Jako pierwszy zjechał Sergio Perez, a po nim cała reszta. Verstappen zjechał okrążenie po swoim koledze i zdołał utrzymać prowadzenie. Jako ostatni zjechali Ocon i Albon. Ocon jako jedyny przy tym zdecydował się na opony typu full wet, co jednak sam kierowca uznał za
najgorszą decyzję w historii.
Ulewa w Zandvoort, wypadek Zhou
Już po kilku chwilach mogło się jednak wydawać, że decyzja Alpine wcale nie musiała być taka zła. Sergio Perez wypadł z toru w pierwszym zakręcie, szczęśliwie kontynuując jazdę tracąc jednak przy tym jedną pozycję na rzecz Alonso. Kilka chwil później w tym samym miejscu swój samochód rozbił Guanyu Zhou, co początkowo zaowocowało wirtualną neutralizacją. Red Bull szybko ściągnął Sergio Pereza po opony deszczowe, lecz w tym samym momencie wywieszono czerwoną flagę, przez co... uniemożliwiono Meksykaninowi wyjazd z pit lane!
Początkowo wydawało się, że Perez w bardzo pechowy sposób spadnie poza czołową piątkę, jednak dyrekcja wyścigu ogłosiła, że podczas restartu obowiązywać będzie kolejność z przedostatniego okrążenia przed wstrzymaniem wyścigu: Verstappen, Alonso, Perez, Gasly, Sainz, Hamilton, Norris, Russell, Albon, Piastri, Ocon, Tsunoda, Stroll, Hulkenberg, Bottas, Lawson, Magnussen. Do końca wyścigu pozostało siedem okrążeń.
Sprint do mety, kosztowny błąd Pereza
Po około 40 minutach opady ustały, a warunki poprawiły się na tyle, że dyrekcja podjęła decyzję o wznowieniu wyścigu. Kierowców czekał lotny start, a założenie opon przejściowych było obowiązkowe. Po dwóch okrążeniach samochód bezpieczeństwa opuścił tor i przed kierowcami zostało jedynie pięć okrążeń walki. Alonso pokazał się Verstappenowi w lusterkach w pierwszym zakręcie, jednak nie doszło do ataku ze strony Hiszpana. Perez natomiast otrzymał karę doliczenia pięciu sekund za przekroczenie prędkości w pit lane, przez co niemal na pewno tracił podium.
Innym wielkim pechowcem po restarcie był Russell, który z powodu kontaktu z Norrisem i przebitej w jego rezultacie opony zjechał do pit lane po 67. kółku wypadając z walki o punkty. Verstappen zdołał tymczasem oddalić się od Alonso na ponad sekundę, a Perez miał tylko 2,3 sekundy przewagi nad Gaslym. Francuz na dodatek podkręcił tempo i nie pozwalał, by strata do Meksykanina wzrosła. Perez zaczął z kolei naciskać na Alonso, by mieć choć cień nadziei na utrzymanie się w czołowej trójce.
Niezagrożony Verstappen odniósł kolejne zwycięstwo, Alonso finiszował drugi z najszybszym kółkiem w garści, natomiast na najniższym stopniu podium sklasyfikowany został Gasly, który pod koniec zbliżył się do Pereza na 1,9 sekundy. Meksykanin musiał zadowolić się czwartym miejscem, piąty był Sainz, który zdołał wytrzymać napór ze strony Lewisa Hamiltona. Za kierowcą Mercedesa znaleźli się Norris, Albon, Piastri i Ocon. Tuż za punktowaną strefą uplasowali się Stroll, Hulkenberg i - na niezłym, trzynastym miejscu - Lawson. Stawkę zamknęli Magnussen, Bottas, Tsunoda (kara czasowa za kontakt z Russellem) i Russell.
Pogoda na koniec sesji:
Temperatura toru: 18,8°C
Temperatura powietrza: 15,6°C
Prędkość wiatru: 2,5m/s
Wilgotność powietrza: 75%
Mokro