Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Australii

07.03.0400:00
Marek Roczniak
13568wyświetlenia

Pierwszy wyścig sezonu 2004 i pierwsza weryfikacja przedsezonowych przewidywań już za nami. Ci, którzy liczyli w tym roku na koniec dominacji Ferrari i Michaela Schumachera, zostali zapewne sprowadzeni na ziemię, gdyż postawa całej włoskiej stajni na torze Albert Park była wyjątkowo dominująca. Począwszy od piątkowych treningów, poprzez sobotnie kwalifikacje i na wyścigu kończąc zarówno starszy z braci Schumacherów, jak i Rubens Barrichello po prostu nie mieli sobie równych. Obaj kierowcy prowadzili od startu do mety i tylko w początkowej fazie wyścigu wywierali na siebie nawzajem presję. Później jednak Brazylijczyk zaczął mieć problemy z hamulcami w swoim F2004 i pod koniec starał się już tylko bezpiecznie dotrzeć do mety. Udało mu się to bez większych problemów i tylko ze względu na nie w pełni sprawne hamulce na mecie miał blisko 15 sekund straty do swojego partnera. Zdobywając pełny komplet punktów zespół Ferrari z nawiązką powetował sobie niepowodzenia sprzed roku, kiedy to Michael Schumacher po wielu przejściach finiszował zaledwie na czwartej pozycji. Tym razem już po pierwszym wyścigu sezonu Niemiec ma więcej punktów niż miał w 2003 roku po trzech wyścigach, tak więc jest to znacznie bardziej udany start, który może oznaczać podobną dominację jak w 2002 roku. Schumacher ostrzega jednak, że to dopiero początek i w dodatku twierdzi, iż pogoda w Australii (niższa niż zwykle temperatura) bardziej sprzyjała oponom Bridgestone. Tym niemniej bolid F2004 pomimo tego, iż jest to jedynie ewolucja zeszłorocznego modelu, prezentuje się znakomicie.

Na najniższym stopniu podium stanął Fernando Alonso, który był jednocześnie najszybszym kierowcą na oponach Michelin. Kierowca Renault już na starcie zyskał dwa miejsca, gdyż udało mu się wyprzedzić Jensona Buttona, a także skorzystał z błędu popełnionego przez Juana Pablo Montoyę na pierwszym zakręcie. Ułatwiło to w znacznym stopniu zadanie Hiszpanowi, choć patrząc na przewagę, jaką uzyskał nad najbliższymi rywalami (blisko pół minuty) można się spodziewać, iż i tak zdołałby osiągnąć taki rezultat. Dla francuskiej stajni, która w tym roku zamierza nawiązać walkę z jednym z trzech czołowych zespołów, jest to z pewnością udany początek sezonu, zwłaszcza, że bolid R24 okazał się najbliższym rywalem dla zwycięskiego Ferrari F2004. Szkoda tylko, że partner Alonso - Jarno Trulli po nadzwyczaj udanym starcie (awans na piątą pozycję) podczas przepychanek na pierwszym zakręcie został uderzony w tył przez bolid B.A.R, za którego kierownicą siedział Takuma Sato. Doprowadziło to do uszkodzenia dyfuzora i pogorszenia osiągów auta, przez co Włoch w trakcie wyścigu został pokonany przez obydwu kierowców z zespołu Williams i ostatecznie musiał zadowolić się zaledwie siódmą pozycją.

Po starcie z ósmej pozycji Ralf Schumacher dzisiejszy wyścig zdołał ukończyć jako czwarty, jednak mimo to nie był zadowolony z uzyskanego rezultatu. Powód jest bardzo prosty - sekunda straty na okrążeniu do kierowców Ferrari. Nowatorska konstrukcja nosa w Williamsie FW26 na niewiele się zdała i nie dość, że pokonanie kierowców z włoskiej stajni w ogóle nie wchodziło w grę, to poza zasięgiem młodszego z braci Schumacherów znalazł się także Alonso. Jedyna pociecha w tym, iż udało się chociaż przeskoczyć Buttona, ale i tak była to głównie zasługa kłopotów związanych z tankowaniem paliwa do bolidu B.A.R 006. Tymczasem Juan Pablo Montoya miał kilka przygód podczas tego wyścigu i chociaż piąte miejsce jak na zespół Williams nie jest zbyt rewelacyjnym osiągnięciem, to jednak trzeba przyznać, że kierowca ten przynajmniej zapewnił nam trochę wrażeń. Zaczęło się od niezbyt udanego startu, ale mimo to Kolumbijczyk był na najlepszej drodze do utrzymania się na trzeciej pozycji poprzez agresywne odparcie ataku ze strony Alonso. Niestety zbyt opóźnione hamowanie przed pierwszym zakrętem i krótka wycieczka po poboczu spowodowały utratę aż czterech miejsc. Montoya dosyć szybko uporał się z wyprzedzeniem zespołowego partnera, ale zbyt długi postój podczas pierwszego postoju w boksach oznaczał ponowny spadek na siódme miejsce. Z kolei Ralf Schumacher zdołał wyprzedzić Trullego i właśnie z tym kierowcą Kolumbijczyk rozpoczął wkrótce pojedynek, wyprzedzając go na 24 okrążeniu. Drugi postój w boksach także nie był zbyt szybki, ale tym razem obyło się bez utraty pozycji. Kolejnym rywalem Montoi był Button, który ze względu na problemy z tankowaniem paliwa stracił podczas drugiej rundy postojów czwartą pozycję na rzecz młodszego z braci Schumacherów. Rozstrzygnięcie tego pojedynku nastąpiło na 38 okrążeniu, jednak Button był ostatnim kierowcą, którego udało się pokonać Montoi. Na domiar złego podczas trzeciego i zarazem ostatniego postoju mechanicy z zespołu Williams mieli problem z założeniem jednego z tylnych kół, ale na szczęście piąta pozycja nie była zagrożona.

Jenson Button pomimo obiecującej postawy w początkowej fazie wyścigu musiał zadowolić się szóstą pozycją. Trzeba przyznać, że w warunkach wyścigu bolidy B.A.R 006 ustępowały jednak nieznacznie Williamsom, ale i tak jak na początek sezonu była to całkiem niezła postawa. Możliwe również, że gdyby nie kłopoty z tankowaniem paliwa Brytyjczyk mógłby nie dopuścić do utraty przynajmniej jednej pozycji. Nie ma się jednak nad tym co rozwodzić - najważniejsze, że są to pierwsze punkty zarobione przez Buttona na torze Albert Park i nowy bolid stajni z Brackley jest niezawodny. Potwierdzić to może drugi kierowca tego zespołu - Takuma Sato, który finiszował tuż za punktowaną pierwszą ósemką. Japończyk już na starcie stracił dwa miejsca, do czego przyczyniła się niewielka kolizja z Trullim. Bolid Sato także ucierpiał podczas tego incydentu, co mechanicy z zespołu B.A.R stwierdzili podczas pierwszego postoju. Następstwem tego była wymiana nosa przy okazji drugiego postoju. W dalszej części wyścigu dało się również zauważ odstający fragment tylnego skrzydła, jednak mimo to partner Buttona zdołał dojechać do mety.

Na ostatniej punktowanej pozycji finiszował zwycięzca zeszłorocznego wyścigu na torze Albert Part - David Coulthard. Tak jak można się było spodziewać był to wyjątkowo nieudany wyścig dla zespołu McLaren, zwłaszcza, że drugiego kierowcę z tej stajni - Kimiego Raikkonena awaria silnika wyeliminowała już na dziewiątym okrążeniu. Szkot tymczasem obrawszy bardziej konserwatywną w stosunku do kierowców z zespołów Ferrari, Renault, Williams i B.A.R strategię, zakładającą tylko dwa postoje w boksach zdołał wytrzymać trudy całego wyścigu, ale na koniec miał już stratę jednego okrążenia do lidera. Inżynierów z zespołu McLaren czeka z pewnością sporo pracy nad bolidem MP4-19, jeśli stajnia ta będzie chciała myśleć o rywalizacji z wymienionymi wyżej zespołami.

Pierwszą dziesiątkę zamknął Giancarlo Fisichella. Debiut Włocha w barwach zespołu Sauber być może nie był do końca udany, jednak z drugiej strony przed nim finiszowali kierowcy z wyżej sklasyfikowanych w zeszłym roku zespołów, tak więc zdobycz punktowa była i tak raczej mało prawdopodobna. Sporo czasu podczas dzisiejszego wyścigu kosztowała Fisichellę walka z byłym kierowcą szwajcarskiej stajni, który żeby było śmieszniej, zajął jego miejsce w ekipie Jordana. Mowa o Nicku Heidfeldzie, który za wszelką cenę starał się udowodnić, że usunięcie go z zespołu Sauber było złą decyzją. Niemiec musiał jednak w końcu ustąpić i co gorsza, w jego bolidzie uszkodzeniu uległo sprzęgło, doprowadzając do nieprzyjemnego incydentu podczas jednego z postojów. Na szczęście żaden z mechaników zespołu Jordan nie doznał poważniejszych obrażeń, natomiast awaria sprzęgła zmusiła Heidfelda do wycofania się z walki.

Wyścigu nie zdołał także ukończyć drugi kierowca zespołu Sauber - Felipe Massa, do czego przyczyniła się awaria silnika. Zanim to się jednak stało Brazylijczyk zajmował wyższą od Fisichelli pozycję i udało mu się nawet wyprzedzić Raikkonena w początkowej fazie wyścigu. Później zaczął mieć jednak problemy z podsterownością bolidu i z tego powodu popełnił wiele błędów, wliczając w to piruet na 19 okrążeniu. Do mety dojechał za to partner Heidfelda - Giorgio Pantano, plasując się na 14 pozycji. Włoch będący jednym z trzech tegorocznych debiutantów miał co prawda aż trzy okrążenia straty do lidera, ale za cel w pierwszym wyścigu postawił sobie dojechanie do mety i udało mu się go osiągnąć. Każdy przejechany kilometr to nowe doświadczenie, które powinno procentować podczas kolejnych wyścigów.

Mark Webber liczył na zdobycie co najmniej jednego punktu w domowym wyścigu, jednak uniemożliwiła mu to awaria skrzyni biegów, a konkretnie utrata szóstego i siódmego biegu. Ze względu na fakt, iż tor Albert Park jest stosunkowo szybkim obiektem, jazda bez dwóch najwyższych biegów nie miała zbyt wielkiego sensu i dlatego Australijczyk po 29 okrążeniach musiał zrezygnować z dalszej jazdy. Do mety na 11 pozycji dojechał za to drugi kierowca z zespołu Jaguar - Christian Klien. Tym samym Austriak był najwyżej sklasyfikowanym debiutantem i w dodatku bardzo zadowolonym ze swojego pierwszego wyścigu Formuły Jeden. Pomimo startu z przedostatniej pozycji Klien zdołał pokonać kierowców z zespołów Minardi, Jordan i Toyota, mając na koniec dwa okrążenia straty do lidera.

Toyota to drugi po McLarenie zespół, który po dzisiejszym wyścigu nie ma już złudzeń na temat obecnej szybkości swoich bolidów. Przynajmniej okazały się one niezawodne, ale niewielka to pociecha, gdy Cristiano da Matta i Olivier Panis finiszowali kolejno na 12 i 13 pozycji, mając dwa okrążenia straty do lidera. Nie takiego rezultatu należałoby się spodziewać po jednej z bardziej zamożnych stajni w trzecim roku startów. Ostatnim kierowcą, który zdołał ukończyć wyścig, był trzeci z tegorocznych debiutantów - Gianmaria Bruni. Włoch nie został jednak uwzględniony w klasyfikacji końcowej, gdyż miał 15 okrążeń straty do lidera. Było to wynikiem problemów z silnikiem, które mechanicy z zespołu Minardi zdołali rozwiązać podczas długiej wizyty w boksach. Tym niemniej Bruni był zadowolony zwłaszcza z początkowej fazy wyścigu, gdyż udało mu się wyprzedzić Panisa, Kliena i Pantano. Mniej szczęścia miał jednak drugi kierowca z włoskiej stajni - Zsolt Baumgartner, który po przejechaniu zaledwie 13 okrążeń odpadł z wyścigu ze względu na terminalną awarię silnika.