Robert Wickens chciałby startować w GP3 lub GP2 w tym roku
Kanadyjczyk ujawnił też kulisy rozstania z Red Bull Junior Team
19.02.1023:37
1854wyświetlenia
Robert Wickens, utalentowany młody Kanadyjczyk, w zeszłym roku startował w reaktywowanej po wielu latach Formule 2, będąc wspieranym przez firmę Red Bull, która w Formule 1 ma dwa zespoły: Red Bull Racing i Scuderia Toro Rosso.
Jednakże z końcem 2009 roku przestał być już protegowanym austriackiego producenta napojów energetyzujących i teraz szykuje się do kolejnego sezonu wyścigowego. Jak sam niedawno przyznał, wkrótce poinformuje o swoich planach na ten rok i nie wykluczone, że będą one obejmowały starty w GP3 Series.
Rozmawiałem już z wieloma zespołami na temat roku 2010- powiedział Wickens.
Jest kilka rozwiązań. Przede wszystkim chcę zostać w Europie. Mam nadal tylko 20 lat i chcąc dostać się do Formuły 1 powinienem być w Europie. Chciałbym zostać rezerwowym kierowcą w którymś z zespołów F1, żebym mógł skupić się na startach w GP3 albo GP2, a będąc kierowcą rezerwowym miałbym już uchyloną drogę do F1 i wówczas mógłbym czerpać z tego korzyści.
Rzecz w tym, że GP3 to coś zupełnie nowego i ludzie są dosyć sceptycznie nastawieni do zaangażowania się w tę serię. GP3 musiała podpisać porozumienie z FIA, że każdy zespół będzie wystawiał po trzy auta, w przeciwnym przypadku będą kary finansowe za każdy brakujący samochód w zespole. Zatem pod tym względem wygląda to dla mnie dosyć dobrze. Chcę jeździć tak często w tym roku, jak tylko będę mógł. Mam też nadzieję, że będę jeździł w prestiżowych mistrzostwach, ale jednym z moich celów jest runda Indy Lights w Toronto.
Wickens wypowiedział się też na temat rozstania ze swoim sponsorem i wyjaśnił, czemu nie jest już członkiem Red Bull Junior Team.
To była decyzja biznesowa. Powiedzieli mi, że nie pasuję po prostu do ich biznesplanu na rok 2010. Każdego roku Red Bull mówi coś takiego: 'musisz wygrać mistrzostwa, musisz wygrać mistrzostwa'. W moim pierwszym roku współpracy z Red Bullem, a było to w 2006, powiedzieli mi, że muszę wygrać i tak się stało. Wówczas zostałem na kolejny rok w Red Bull Junior Team. Wtedy nie wiedziałem, czy to był blef, czy Helmut Marko prowadzący ten program mówił jak najbardziej poważnie.
W ostatnich latach nic mi nie mówił, aż pewnego dnia powiedział, ze muszę zwyciężyć, zatem jakoś chciałem tego dokonać. Gdy zacząłem starty w F2 na początku roku 2009 powiedział mi, że powinienem zostać mistrzem, jeśli chcę dalej być w ich programie. Ukończyłem sezon jako wicemistrz. Myślałem, że zastanowi się jeszcze raz nad moją osobą, bo prawda jest taka, że kilka razy odpadłem z wyścigu na skutek awarii mechanicznych w tych 16 rundach. Fakt, że ukończyłem tamten sezon jako drugi w klasyfikacji uważam za dosyć dobre osiągnięcie. Przykro mi, że zrezygnowali ze mnie tylko ze względów finansowych, ale teraz są w Formule 1 aż 22 samochody poza tymi czterema, które są własnością Red Bulla, zatem nadal mam otwarte drzwi do F1.
Kanadyjczyk twierdzi, że nie czuje urazy do szefów Red Bulla, bo i tak bardzo mu pomogli w rozwoju kariery sportowej.
Jeśliby nie ściągnęli mnie do siebie pod koniec 2005 roku, to nadal startowałbym w kartingu w roku 2006. Muszę przyznać, że Red Bull pomógł mi bardzo dużo przez ten czas. Myślałem, że dr Marko i ja pozostajemy w dobrych relacjach. Za każdym razem, kiedy przebywałem w Austrii mogłem wsiąść do pociągu i pojechać do jego biura i zjeść z nim lunch albo kolację, czy zwyczajnie porozmawiać. Był dla mnie bardzo uprzejmy. Jednakże w końcu wszystko rozeszło się o moje dokonania na torze. To był doskonały program. Cały personel wyścigowy w departamencie Red Bulla był nastawiony optymistycznie. Zawsze służyli mi pomocą. Jednakże, jak to się mawia, kiedy jedne drzwi się przed tobą zamykają, inne stają otworem, a więc myślę sobie, że moja kariera przybierze jeszcze dobrą drogę.
Źródło: gp3.totalh.com
KOMENTARZE