Karting: I Runda Rotax Max Euro Challenge - Salbris Francja

Karol Dąbski i Tomasz Krzemiński walczyli w finałowych wyścigach Mistrzostw Europy
01.04.1013:46
Inf. prasowa
1739wyświetlenia

Karol Dąbski i Tomasz Krzemiński walczyli w finałowych wyścigach Mistrzostw Europy. Obaj zawodnicy dotarli do finału, przełamując ciążące nad nimi fatum toru Salbris. Finał „zdobyli” za trzecim razem. Podczas dwóch starć w minionych sezonach byli o krok od najważniejszego wyścigu.

Pierwsza runda Rotax Max Euro Challenge rozegrana została na francuskim torze w Salbris. Zespół UNIQ Racing reprezentowali kierowcy z podstawowego składu: Karol Dąbski, Artur Janosz (obaj kategoria senior), Tomasz Krzemiński (DD2) oraz Austriaczka Corinna Kamper (klasa Junior). Sympatyczna Cori, w sezonie 2010 wystąpi w barwach polskiego teamu w całej serii europejskiego Rotaxa a także najprawdopodobniej w kilku innych wyścigach w tym także w Mistrzostwach Polski.

Tradycyjnie, podczas marcowej rywalizacji w Salbris, pogoda dała wszystkim dobrze po palić. Piątkowe czasówki na mokrym torze przerywane były z powodu ulewy a i kilku grupom trafiło się wykręcać czasy na prawie suchej nawierzchni, chociaż pod groźnie wyglądającymi chmurami. Zawodnicy z UNIQ Racing kolejny raz zmierzyli się z nieposłusznymi na tym obiekcie podwoziami INTREPID, którymi na innych torach można wygrywać ale nie w Salbris. Zazwyczaj czołówka wyścigów była mocno obsadzona pomarańczowymi podwoziami a tu dominowały pozostałe marki.

Najlepiej po czasówkach z polskiej ekipy prezentowała się Corinna Kamper - siedemnasta. Trochę poniżej oczekiwań wypadł Krzemiński - 18 lokata. Seniorzy - powracający po kontuzji Dąbski był poniżej swojej przeciętnej formy i wymęczył 37 czas. Janosz, spokojnie z dużym zapasem możliwości utkwił za przeszkadzającymi mu konkurentami i załapał się w połowie stawki na pięćdziesiątym miejscu.

Sobotnie repasaże w deszczu były istną loterią. Z rywalizacji w poszczególnych wyścigach odpadali faworyci. Wszystkie stawki oprócz DD2 podzielono na grupy. Seniorzy na stercie meldowali się czterokrotnie. Dobrze, pierwszy bieg pojechał Dąbski, kończąc go na 11 miejscu. Później zaliczył wpadkę, był 24 a w kolejnych wyścigach rozkręcał się zajmując ósme i dziesiąte miejsce. Janosz po starciu na trzecim zakręcie wylądował na poboczu z uszkodzonym podwoziem co przy kolejnych lokatach 27, 30, 13 nie pozwoliło mu nawet wejść do biegu ostatniej szansy, by zawalczyć o jedno z sześciu miejsc do przedfinału. Na pocieszenie Janoszowi pozostała czwarta lokata w wyścigu MOJO CUP. Startował z czwartej linii, szybko uporał się z konkurentami i rozpoczął pościg za prowadzącą dwójką. Większość wyścigu Janosz spędził na trzeciej pozycji! Dwa okrążenia przed metą deszcz rozdał karty. Lider Matija Jurkovic i Artur Janosz, ustawieni bardziej na sucho, zaczęli tracić co wykorzystali konkurenci.

Corinna w repasażach czternasta a później 22 i 13 musiała skorzystać z wyścigu ostatniej szansy. Przerwany wyścig z powodu wypadku a później powtórzony z zaledwie dwoma okrążeniami normalnej rywalizacji, kierowcy zakończyli pod żółtymi flagami. Konkurenci, których nie wolno było wyprzedzić byli na celowniku a od upragnionego szóstego miejsca, premiowanego awansem Corinnę oddzielało zaledwie dwa oczka.

Tomasz Krzemiński w najszybszej kategorii DD2, na starym podwoziu (2009) ale z nowym silnikiem, wywalczył dopiero osiemnasty czas. W pierwszym wyścigu poprawił się o cztery pozycje. Drugi bieg o mały włos a rozstrzygnął by się na trzecim zakręcie. W grupie kilku szczepionych zawodników utkwił Krzemiński. Włączył się do rywalizacji jako ostatni, z dużą stratą do walczącej stawki. Na mokrym torze błyskawicznie odrobił dystans i zabrał się za gryzienie konkurentów. Kilka skutecznych ataków i do mety zdążył wypracować wysoką dwudziestą szóstą pozycję. W trzecim biegu, po kolejnej korekcie i zmianie nastawów podwozia, by w końcu trafić, Krzemiński walczył o utrzymanie się za rywalami. Dołączył do grupy mocnych i twardych przeciwników, którzy nie przebierali w środkach i co chwilę któryś z nich oglądał czarno białą flagę. Ostro walczącemu Krzemińskiemu trafiła się czarna i sześć okrążeń przed metą, koniec wyścigu Polak oglądał już z parku maszyn.

Niedzielę pechowo rozpoczął Dąbski. Na Warm up podczas silnego deszczu uderzył we wpadającego z pobocza konkurenta. Wyglądało to groźnie. Karol wyszedł bez szwanku ale zdecydowanie gorzej było ze sprzętem. Krzywa rama, zwrotnice, kolumna kierownicy, oś i Do przedfinału udało się wymienić wszystkie uszkodzone części. Ramę pomógł prostować konkurencyjny team Petera Kalmana. Prawie centymetr różnicy pomiędzy mocowaniami zwrotnic to było wszystko co udało się z tego zrobić. Podwozie już na okrążeniu rozgrzewającym do przedfinału trakcyjnie odstawało od pozostałych, mimo wszystko Dąbski starał się dorównać do konkurencji. Przedfinał, Dąbski zakończył na pierwszym zakręcie z urwanym drążkiem kierowniczym. Krzemiński w DD2 do przedfinału ruszał z 28 pola i po dobrej rozważnej jeździe zajął szesnaste miejsce.

Wyścigi finałowe rozgrywano w zmiennej pogodzie z przewagą mokrej nawierzchni. Karol Dąbski ustawił się na końcu stawki i po starcie w ciągu dwóch okrążeń awansował na bardzo wysokie ósme miejsce! Kilku mocnych zawodników znalazło się na końcu wyścigu i odrabiali straty po pechowym starcie. Karol Dąbski tracił w oczach do konkurentów i regularnie w dwóch zakrętach tracił po kilka metrów gdy podwozie zupełnie nie chciało skręcać. Udało się jedynie wywalczyć 24 miejsce. Salbris nigdy nie było dla mnie szczęśliwym miejscem. Tym razem udało się jechać w finale pomimo tylu przeciwności i jestem z tego zadowolony - komentował Karol Dąbski. Drugi z Polaków finalistów Tomasz Krzemiński kolejny raz pokazał dobrą solidną jazdę. Z szesnastego miejsca na starcie awansował i metę minął na 12 pozycji. Po wyścigu Winter Cup byłem bardzo dobrze nastawiony ale wiedziałem, że tu w Salbris nie będzie łatwo. To jest bardzo dziwny tor i nie lubię tu jeździć więc mój wynik jest jaki jest ale mimo wszystko jestem zadowolony.

Za nami trudny weekend wyścigowy. Tradycyjnie na tym obiekcie mamy kłopoty z podwoziami ale dotyczy to wszystkich którzy jadą na INTREPIDACH. W ubiegłym roku tu Karol przegrał podium Mistrzostw Europy, nie wszedł do finału. Tym razem się udało i to jest pocieszające, że wyjeżdżamy z punktami. Na pozostałych torach powinno już być tylko dużo lepiej. Wraca też forma Karola, był wyłączony z jazdy z powodu kontuzji. Tomasz Krzemiński na poprzednim wyścigu był trzeci a tu niestety też podwozie dało się we znaki. Uważam, że i tak dobrze jechał, warto dodać, że Tomasz startował na podwoziu 2009 gdyż fabryka nie zdążyła przygotować mu nowej ramy. Artur Janosz kolejny raz ociera się o finał z przyczyn od siebie nie zależnych. Jest już zawodnikiem, który potrafi jechać tak jak się jedzie w finale ale brakuje troszkę szczęścia bo o jego szybkość się nie martwię. Nasza jedynaczka Corinna Kamper już u nas startowała i widać duży postęp w jej jeżdżeniu. Trzeba jej tylko spokoju, by nie robić presji na wynik. Sadzę również, że atmosfera w naszym zespole jej służy i to też był czynnik, który zdecydował o tym, że mamy ją w naszym teamie.

Przygotowujemy się teraz do kolejnego wyścigu w Wackersdorfie. Do tego czasu musimy dużo jeździć. Karol i Tomasz kolejny raz zostali poproszeni o testowanie opon dla firmy MOJO więc korzystamy z okazji i bezpośrednio stąd jedziemy do Austrii. W pierwszy weekend po świętach nasi zawodnicy wystartują ponownie w serii CEZ na Węgierskim torze Ketskemet. Ten start traktujemy jako trening przed wyścigiem Wackersdorfie już 26 maja
- powiedział szef teamu Piotr Dąbski.

Źródło: Informacja prasowa UNIQ Racing