Podsumowanie sezonu 2004: Zakończenie
22.11.0400:00
3292wyświetlenia
Zespół Ferrari po dosyć trudnym sezonie 2003 zdołał w tym roku powrócić do niemal całkowitej dominacji, co z pewnością ucieszyło fanów włoskiej stajni, ale było równoznaczne z brakiem emocji towarzyszących walce o mistrzostwo. Już po kilku wyścigach było wiadomo, że Michael Schumacher w połączeniu z bolidem F2004 jest w zasadzie nie do pokonania i nawet wpadka w Monako nie była w stanie tego zmienić. Dopiero w końcówce sezonu, kiedy Niemiec miał już zapewnione mistrzostwo, do głosu zaczęli dochodzić inni kierowcy, w tym jego partner - Rubens Barrichello. W sumie Brazylijczyk wygrał tylko dwa wyścigi, czyli tyle samo co w zeszłym roku, ale dzięki regularnym wizytom na podium przez cały sezon zajmował drugą pozycję w klasyfikacji generalnej i w efekcie po raz drugi w karierze został wicemistrzem. Na 18 rozegranych wyścigów tylko trzy razy na najwyższym stopniu podium zabrakło kierowcy Ferrari i chociaż w 2002 roku mieliśmy do czynienia z jeszcze większą dominacją, to jednak wówczas Schumacher odniósł mniej zwycięstw. Tym razem poprzeczka została podniesiona do 13 wygranych w sezonie i rekord Niemca na długo może pozostać niepokonany.
Zespół B.A.R sezon 2004 także zakończył w nienajlepszy sposób, ale tak czy inaczej zasługuje na nie mniejsze uznanie. Stajnia z Brackley w szóstym roku startów zdołała wywalczyć wicemistrzostwo z dorobkiem 119 punktów, czyli w ciągu jednego sezonu zdobyła więcej punktów niż we wszystkich wcześniejszych latach razem wziętych, awansując w klasyfikacji konstruktorów aż o trzy miejsca. Do pełni szczęścia zabrakło tylko zwycięstwa, ale 10 wizyt na podium Jensona Buttona i jedna Takumy Sato to nie mniej godne pochwały osiągnięcie. Największy problem stanowiły zagadkowe awarie silników, występujące głównie w bolidzie Sato, ale sytuacja uległa wyraźnej poprawie w drugiej połowie sezonu i Japończyk zaczął regularnie zdobywać punkty, co miało istotne znaczenie w walce o wicemistrzostwo z ekipą Renault. Nie sposób nie wspomnieć również o aferze Button-gate, ale cały zespół podszedł do tego w bardzo profesjonalny sposób i nie odbiło się to na wynikach. Decyzją rady d/s kontraktów Brytyjczyk musi pozostać w stajni z Brackley na kolejny rok, jednak może mu to wyjść na dobre, jeśli bolid B.A.R 007 okaże się jeszcze bardziej udany.
Zespół Renault zapowiadał w tym roku awans do pierwszej trójki w klasyfikacji konstruktorów i cel ten osiągnął, choć gdyby wypadki potoczyły się nieco inaczej, mógłby się również cieszyć z wicemistrzostwa. Do wyścigu o Grand Prix Europy wszystko było w jak najlepszym porządku, choć nieoczekiwanie to Jarno Trulli był do tego momentu bardziej skutecznym kierowcą, zapewniając francuskiej stajni jedyne zwycięstwo w tym sezonie. Od Grand Prix Kanady zaczęły się jednak pojawiać problemy techniczne, a w dwóch kolejnych wyścigach Trulli nie był w stanie obronić trzeciej pozycji, co zwłaszcza w domowym wyścigu dla zespołu Renault nie zostało zbyt dobrze odebrane, choć tak na prawdę w grę wchodziła różnica zaledwie jednego punktu. Wkrótce zapadła decyzja o rezygnacji z dalszych usług Włocha z końcem sezonu i efekt tego był taki, że w pozostałych wyścigach kierowca ten nie zdobył już ani jednego punktu, odchodząc do Toyoty jeszcze przed końcem sezonu. Do tego doszła jeszcze niezbyt przemyślana decyzja o sprowadzeniu na miejsce Trullego Jacquesa Villeneuve'a, który także nie zdobył ani jednego punktu i w tej sytuacji pomimo wysiłków Fernando Alonso nie udało się wygrać z zespołem B.A.R. Pozostaje mieć tylko nadzieję, że w przyszłym roku władze francuskiej stajni będą postępowały bardziej rozważnie, a powracający po trzyletniej przerwie Giancarlo Fisichella spełni pokładane w nim nadzieje.
Zwycięstwo Juana Pablo Montoi w Grand Prix Brazylii było optymistycznym zakończeniem niezbyt udanego sezonu dla zespołu Williams, który przyniósł dwie skrajnie różniące się wyglądem wersje nosa bolidu FW26, zmianę dyrektora technicznego, podwójną dyskwalifikację w Kanadzie, poważny wypadek Ralfa Schumachera w Stanach Zjednoczonych i dwóch zastępców Niemca w postaci kierowców testowych, a także nieudaną próbę przejęcia Jensona Buttona. Rezultat końcowy to zaledwie cztery wizyty na podium, jedno zwycięstwo i czwarta pozycja w klasyfikacji konstruktorów. Po całkiem udanym sezonie 2003 mało kto się chyba tego spodziewał, może poza Montoyą, który jeszcze przed rozpoczęciem sezonu ogłosił przejście do McLarena w 2005 roku. Później odejście z Williamsa ogłosił również Ralf Schumacher i tak oto zakończył się pewien etap w historii tego zespołu. W przyszłym sezonie barwy stajni z Grove będą już reprezentowali inni kierowcy, ale na razie znamy nazwisko tylko jednego z nich, a jest nim Mark Webber. Australijczyk jest uważany za bardzo utalentowanego kierowcę, ale dotąd nie miał możliwości zademonstrowania swoich możliwości w pełni i przyszły sezon będzie dla niego prawdziwym sprawdzianem. Z poznaniem partnera Webbera musimy się tymczasem wstrzymać przynajmniej do pierwszych testów zimowych.
Jeszcze słabiej wypadł w tym roku zespół McLaren, a to za sprawą wyjątkowo nieudanego bolidu MP4-19. Nawet bardzo wczesne rozpoczęcie testów, bo już w listopadzie 2003 roku, na nie wiele się zdało - po czterech miesiącach wytężonych testów samochód był dosyć wolny i do tego często się psuł. Sytuacja zaczęła ulegać poprawie dopiero pod koniec pierwszej połowy sezonu, a po wprowadzeniu mocno zmodyfikowanej wersji MP4-19B od Grand Prix Francji, zajmująca wówczas zaledwie szóstą pozycję w klasyfikacji konstruktorów stajnia z Woking mogła wreszcie zacząć myśleć o kończeniu wyścigów na podium i ostatecznie tegoroczne mistrzostwa ukończyła na piątej pozycji. Nadal jednak zdarzały się problemy z niezawodnością i w sumie Kimi Raikkonen na podium stanął tylko cztery razy, w tym raz na najwyższym stopniu po pokonaniu w Belgii Michaela Schumachera. Tymczasem David Coulthard nawet raz nie zdołał finiszować w pierwszej trójce, kończąc w nienajlepszy sposób dziewięcioletnią współpracę z zespołem McLaren. Szkot może już chyba tylko liczyć na zatrudnienie w zespole Red Bull, a jego miejsce w McLarenie zajmie Montoya, który jak pokazał w ostatnim wyścigu sezonu, nadal jest w stanie wygrywać. Oby tylko MP4-20 okazał się bardziej udaną konstrukcją.
Zespół Sauber ponownie musiał zadowolić się szóstą pozycją w klasyfikacji konstruktorów, ale zdobył w tym sezonie rekordową liczbę punktów i co najważniejsze, po raz pierwszy w swojej historii w środku sezonu wprowadzał ulepszenia bolidu C23, które przynosiły widoczną poprawę osiągów. Wszystko to za sprawą ultranowoczesnego tunelu aerodynamicznego, ukończonego jednak zbyt późno, aby przyczynił się on do powstania całej konstrukcji tegorocznego auta. Oznacza to, że bolid na sezon 2005 może być jeszcze bardziej udaną konstrukcją i pozostaje tylko mieć nadzieję, że następca Giancarlo Fisichelli - Jacques Villeneuve będzie równie często zdobywał punkty. Oczekiwania względem Felipe Massy są z pewnością nieco mniejsze, ale Brazylijczyk jest już na tyle zaznajomiony z zespołem, iż powinien coraz częściej zdobywać punkty, co zresztą dało się zaobserwować w końcówce sezonu.
Po zapowiadającym lepszą przyszłość sezonie 2003, zespół Jaguar tegoroczne mistrzostwa ukończył z jeszcze mniejszym dorobkiem punktowym, ponownie plasując się na siódmej pozycji w klasyfikacji konstruktorów. W tej sytuacji Mark Webber podjął chyba jedyną słuszną decyzją, a mianowicie podpisał kontrakt z zespołem Williams, w którym z pewnością będzie miał większe szanse na zaprezentowanie swoich umiejętności. Odejście Webbera nie było jednak jedynym ciosem dla Jaguara, gdyż wkrótce Ford podjął decyzję o wycofaniu się z Formuły 1 z końcem sezonu 2004 i dalsze istnienie stajni z Milton Keynes stanęło pod znakiem zapytania. Na ratunek przyszła firma Red Bull, która zdołała przekonać władze Forda, iż jest w stanie zapewnić zespołowi godziwe warunki do dalszej egzystencji, tak więc w przyszłym roku na starcie zamiast zielonych Jaguarów zobaczymy już srebrno-niebieskie bolidy Red Bull. Za kierownicą jednego z nich zasiądzie być może drugi z tegorocznych kierowców Jaguara - Christian Klien, który co prawda w swoim debiutanckim sezonie zdobył tylko jeden punkt, ale teraz ma już znacznie większe doświadczenie i w końcu jest Austriakiem.
Toyota ponownie okazała się być najsłabszą stajnią fabryczną, która pomimo ogromnych nakładów finansowych, w trzecim roku startów nie tylko nie dokonała żadnych postępów, ale w dodatku zgromadziła na swoim punkcie mniej punktów niż w sezonie 2003. Nie pomogły zmiany na stanowiskach kierowniczych, wprowadzenie poprawionej wersji "B" bolidu TF104 i nawet roszady w obsadzie kierowców. Cristiano da Matta został odsunięty od startów po Grand Prix Niemiec i tak na prawdę nie wiadomo, co skłoniło władze Toyoty do wysłania go na przymusowy urlop. Wyznaczony na jego zastępcę kierowca testowy Ricardo Zonta także nie zdołał zbyt wiele zdziałać, podobnie zresztą jak i Olivier Panis, czy Jarno Trulli, który wziął udział w ostatnich dwóch wyścigach. Wynika z tego jasno, że problem nie leżał po stronie kierowców. Przyszłoroczny bolid Toyoty powstanie już pod pełnym przewodnictwem Mike'a Gascoyne'a i chyba w tym należy przede wszystkim upatrywać szansy na poprawę rezultatów. Oby tylko znani z nierównej formy Ralf Schumacher i Trulli nie mieli problemów z motywacją, bo to, że są w stanie wygrywać wyścigi, zdołali już udowodnić.
Zespół Jordan korzystał w tym roku z takich samych silników Cosworth, jak ekipa Jaguara, ale raczej nie przyczyniło się to do uzyskania lepszych rezultatów. Nick Heidfeld pomimo swojego doświadczenia punkty zdobywał tylko dwukrotnie, za każdym razem zawdzięczając to problemom innych kierowców. Szczęście dopisało również Timo Glockowi i to podczas debiutu, kiedy to w Kanadzie zastąpił mającego problemy kontraktowe Giorgio Pantano. Włoch po domowym wyścigu rozstał się na dobre z irlandzką stajnią, nie zdobywając w debiutanckim sezonie ani jednego punktu i jest chyba mało prawdopodobne, abyśmy zobaczyli go na starcie w przyszłym sezonie. Za to przyszłość zespołu Jordan wydaje się być nieco bardziej optymistyczna. W 2005 roku bolidy irlandzkiej stajni będą już napędzane silnikami Toyoty i nie wykluczone, że zmieni się także właściciel zespołu. Najważniejsze jest jednak to, że decyzja Forda o wycofaniu się z Formuły 1 nie zmusiła zespołu do rezygnacji ze startów w przyszłym roku.
Zespół Minardi 20 rocznicę startów w Formule 1 uczcił zdobyciem jednego punktu w wyścigu o Grand Prix Stanów Zjednoczonych. Wywalczył go Zsolt Baumgartner, który w tym sezonie aż trzykrotnie zdołał załapać się do pierwszej dziesiątki. Dla porównania najlepszym rezultatem Gianmarii Bruniego była zaledwie 14 pozycja, tak więc Włoch wypadł wyraźnie słabiej od swojego partnera. Zespół Minardi jak zwykle nie poddaje się i spogląda już z nadzieją w przyszłość, tym bardziej, że w sezonie 2005 będzie miał dostęp do znacznie bardziej aktualnych silników Cosworth. Włoska stajnia kolejny sezon zamierza jednak rozpocząć ze starym bolidem i silnikiem, o ile pozostałe stajnie wyrażą na to zgodę, a dopiero po trzech wyścigach wystawi nowy bolid, dostosowany do zmian w przepisach.