Życie po życiu - historia Alessandro Zanardiego (część 2)
W tej części przybliżamy najlepszy okres kariery Włocha w Stanach Zjednoczonych
13.04.1116:18
8067wyświetlenia
Bankructwa słabego Lotusa niejako nikt nie zauważył. W swoim ostatnim sezonie nie byli w stanie zdobyć punktu, Johnny'emu Herbertowi udało się uciec z tonącego statku i pozostał w F1 na kilka kolejnych lat. Alessandro Zanardi natomiast, bez dobrych wyników, bez pieniędzy od sponsorów został pominięty przez szefów zespołów F1. Na horyzoncie nie pojawił się nikt, kto uratowałby go, tak jak Briatore dwa lata wcześniej.
Zanardi za kierownicą Lotusa Esprit na Silverstone w 1995 roku
W 1995 roku Zanardi startował w pojedynczych wyścigach w różnych seriach. Pojawił się na starcie Porsche Supercup na Imoli i kilku wyścigach serii BRP Global GT, gdzie prowadził Lotusa Esprit klasy GT3. Jego partnerem był Alex Portman. Alex mimo tego cały czas pokazywał, że nieudane sezony w F1 nie złamały go. W wyścigu na Donington Park, podczas czterogodzinnych zmagań, Zanardi-Portman mieli przeszło okrążenie przewagi nad bezpośrednimi rywalami w swojej klasie, gdy zaledwie osiem minut przed końcem wyścigu posłuszeństwa odmówił dyferencjał. Na Silverstone w deszczowych warunkach ponownie nie dali szans konkurencji w swojej klasie. Co więcej, skończyli na czwartym miejscu w generalce, zaledwie 12 sekund za autami na 2 i 3 miejscu. Auta klasy GT1 miały setki koni mechanicznych więcej, wynik satysfakcjonujący, ale auta GT nie były wymarzonym miejscem dla Włocha na tym etapie kariery.
Rok 1995 był także pierwszym kontaktem Zanardiego z USA. Nie pojawił się nikt pokroju Briatore, jednak Rick Gorne, jedna z ważniejszych osób w firmie Reynard, która pamiętała to, co wyczyniał Alex w F3000, zaprosiła Włocha za ocean. Reynard coraz lepiej poczynał sobie w serii CART i Gorne uważał, że Zanardi może się „spodobać” szefom zespołów korzystających z ich nadwozi.
Wyścig CART w Portland w 1998 roku
Gorne mimo niepowodzenia nie dał za wygraną, niejako czując, że Zanardi może być strzałem w dziesiątkę. Zabrał go do USA ponownie na testy w Homestead, gdzie między innymi Chip Ganassi szukał partnera zespołowego dla Jimmiego Vassera. Szefem inżynierów w ekipie Ganassiego był słynny Mo Nunn, który przez 10 lat prowadził ekipę Ensign w Formule 1. Nunn był pod wrażeniem tego, co pokazał Zanardi, mimo to wydawało mu się, że Włoski kierowca z takim temperamentem i agresją, jaką prezentował Alessandro nie będzie regularnie punktował w trakcie całego sezonu. Ganassi zaryzykował, 29 października 1995 roku, w 29 urodziny Włocha, podpisano kontrakt z ekipą Chipa na trzy kolejne sezony.
Swoje pierwsze pole position Alex zdobywa w drugim wyścigu w Rio, a kolejny świetny występ w Portland (PP i zwycięstwo) uświadamiają fanów serii CART o pojawieniu się nowej gwiazdy. Począwszy od Portland Zanardi zalicza osiem z rzędu startów z pierwszej linii. Sześć z nich to pole postion. Dwa kolejne zwycięstwa mają miejsce w Mid Ohio i Laguna Seca, dodatkowo trzy kolejne wizyty na podium, cztery najszybsze okrążenia w wyścigu. Alex podróżował na czele wyścigów przez 610 okrążeń, niszcząc poprzedni rekord należący do Nigela Mansella. Wśród tych sześciuset okrążeń były m.in. 134 z wyścigu na Michigan Superspeedway, gdzie warta dwa dolary część uniemożliwiła odniesienia kolejnego zwycięstwa. W drugiej części sezonu Zanardi zdobył więcej punktów niż ktokolwiek inny. Vasser zgarnął tytuł, a Alex i Michael Andretti zrównali się na drugim miejscu. Obaj mieli po 132 punkty, jednak to Amerykanin miał lepszy bilans wyników w trakcie sezonu. Włochowi natomiast bezsprzecznie przypadła nagroda Rookie of the Year im. Jima Truemana.
Pit stop Zanardiego podczas wyścigu na owalu w Michigan w 1998 roku
To był dopiero początek. Dwa pole position w dwóch pierwszych wyścigach sezonu 1997 były zaledwie dwoma z sześciu pod rząd, te natomiast sześcioma z jedenastu pod rząd startami z pierwszego rzędu. Po tej jakże fenomenalnej serii udało mu się zdobyć tylko dwa PP w tamtym sezonie, jednak najważniejsze są zwycięstwa, a te przyszły w Long Beach, Cleveland i hat-trick: Michigan, Mid Ohio oraz Elkhart Lake plus dwie wizyty na podium i cztery czwarte miejsca. Na prowadzeniu Reynard-Honda Zanardiego znajdował się 338 okrążeń w całym sezonie. Mistrzowski tytuł zdobył z dużą przewagą nad drugim w klasyfikacji Gilem de Ferranem, odpowiednio 195 i 162 punkty. Był to pierwszy międzynarodowy tytuł Zanardiego od 1987 roku.
Dobra passa nie opuszczała Włocha i w 1998 roku. Sezon ten okazał się bezowocny, jeśli chodzi o pole position, ale powodem do dumy było 15 wizyt „na pudle” w 19 rundach. Wśród tych 15 wizyt na podium, siedem to zwycięstwa, a w środku sezonu nie pozostawił złudzeń rywalom, wygrywając cztery wyścigi z rzędu. Zanardi ustanawiał kolejne rekordy w CART, a seria ta wówczas była u szczytu popularności, zarówno w USA, jak i na świecie. 285 punktów i 116 przewagi (!) nad drugim w klasyfikacji, kolegą z zespołu Vasserem. Trzy lata i Zanardi stał się dominatorem amerykańskiej wersji Formuły 1. W tym okresie w 51 wyścigach zaliczył 28 wizyt w Top 3, ale to tylko statystyka, która nie powie wszystkiego na temat niektórych zwycięstw i wyczynów, jakich Włoch był autorem na torze. Zdaniem wielu, jak i moim, prawdziwa przygoda w USA zaczęła się nie w Portland i Mid-Ohio, które Zanardi wygrał, wręcz zdominował. Jego amerykański sen rozpoczął się na Laguna Seca, na ostatnim okrążeniu, ostatniego wyścigu, na „korkociągu”.
Zanardi wyprzedza Hertę w „korkociągu” w 1996 roku
Sama nazwa Laguna Seca wielu z nas kojarzy się z jednym z najsłynniejszych amerykańskich torów. Mała, kręta pętla, otoczona tonami drobnego piasku i ten jeden zakręt - „The Corkscrew”. Dnia 8 września, Zanardi wykonał manewr, jakiego świat dotąd nie widział i już na wstępie chcę jasno powiedzieć, że manewr był i jest kontrowersyjny, łamiąc przepisy dotyczące cięcia zakrętów. W końcowej fazie wyścigu Toyota Grand Prix of Monterey prowadzi Bryan Herta (USA), a śledzący go Zanardi cały czas szuka miejsca do wyprzedzenia. Na ostatnim okrążeniu wydaje się, że Herta dowiezie swoje zwycięstwo do mety, mając niewielką, ale wyraźną przewagę nad Włochem. Alex na podjeździe pod „Corkscrew” zbliża się do bolidu wymalowanego w barwy Shella. Na dohamowaniu czerwony Reynard w barwach Target niweluje prawie dwie długości bolidu i przelatuje obok Herty, jakimś cudem udaje mu się wyhamować do prędkości umożliwiającej skręt i nie stracić przyczepności. Na dole zakrętu zmuszony jest jednak ciąć wyjście z szykany. Zanardi traci impet i chwilę zajmuje mu ponowne odnalezienie przyczepności - to wystarcza Hercie, aby znaleźć się tuż obok Zanardiego na wyjściu po wewnętrznej. Na nieszczęście dla Herty kolejny zakręt jest w lewo i to on jest na zewnętrznej brudnej stronie i musi skapitulować. Herta w niemałym szoku odpuszcza wyraźnie dwa ostatnie zakręty i Reynard-Honda prowadzony przez Alexa wygrywa Toyota Grand Prix na torze Mazda Raceway Laguna Seca, takie rzeczy tylko „made in USA”.
Manewr wyprzedzania sam w sobie był kontrowersyjny, owszem, jednak było w tym coś jeszcze: dramaturgia, brawura, zaskoczenie, zachwyt. Przymiotniki idealnie pasujące do kierowcy wyścigowego takiego jak Zanardi. Ameryka Północna manewr ten pamięta po dziś dzień jako „The Pass”, a ówczesny szef zespołu Alexa tak to wspomina:
Zwycięstwo było bardzo mu potrzebne, jednak wciąż był piąty w generalce i 16 punktów za liderem. W tym momencie Chip Ganassi ponownie udowadnia, że jest jednym z najlepszych na świecie menedżerów i wspólnie z Hondą odnajdują dla Alexa tzw. „sweet spot setup” (idealne ustawienia samochodu), powraca motywacja i energia na resztę sezonu. W kolejnych sześciu wyścigach Alex nie wpada na metę niżej niż czwarty, dokładając trzy zwycięstwa pod rząd, co więcej zgarnia koronę przed ostatnią rundą na Fontana Superspeedway, gdzie na treningach zalicza mocny wypadek i wspólnie z Ganassim ogląda wyścig z pit wall. W kokpicie zastępuje go inna legenda - Arie Luyendyk. Był to jego ostatni start w serii CART, zakończony groźnie wyglądającą kraksą.
Alex świętuje wygraną na ulicach Long Beach w 1998 roku
Kolejnym przykładem instynktu i woli walki, nieskładania broni do czasu kiedy faktycznie nie zobaczysz flagi w biało-czarną szachownicę, a twój bolid dalej ma siłę skręcać i przyspieszać, były zmagania w malowniczym Long Beach. Na ciasnym, ulicznym obiekcie, Alex był zaledwie 0,495 sekundy wolniejszy od zdobywcy pole position, lecz to wystarczyło na zaledwie 11 miejsce na starcie. Na 28 okrążeniu (ze 105 zaplanowanych), czerwony Renyard uczestniczył w kolizji na ciasnej agrafce, ostatnim zakręcie przed prostą startową. Kilka bolidów zablokowało tor, a liderzy dogonili Alexa i go zdublowali. Włoch zmuszony był zjechać do boksów pod żółtymi flagami na naprawę przedniego lewego zawieszenia, które zostało wygięte do środka. Mechanicy tyle ile byli w stanie, wyprostowali to co można było wyprostować i wysłali zdublowanego Alexa na tor. Ponownie mądra strategia Ganassiego, połączona ze szczęściem w postaci przebitej opony Andrettiego i ostatni zjazd do boksów wcześniej od pozostałych pozwolił powrócić na okrążenie lidera. Zawieszenie odkształcało się w dalszym ciągu i na prostej Zanardi nie miał ani chwili odpoczynku, będąc zmuszony ciągle kontrować. Na okrążeniu 83 był cały czas poza pierwszą dziesiątką, na 93 zdołał awansować zaledwie o cztery oczka na 9. miejsce. Podczas ostatniego zjazdu do boksów na krótki „splash-and-dash” (zatankowanie małej ilości paliwa) na setnym okrążeniu zdołał awansować na trzecią pozycję.
Przed sobą miał młodego Szkota, Dario Franchittiego, w charakterystycznym biało-zielonym bolidzie KOOL Green oraz swojego rywala z Monterey, Bryana Hertę w barwach Shella. Tylko ci dwaj i pięć okrążeń dzieliło go od nieprawdopodobnego zwycięstwa. Dario skapitulował na setnym okrążeniu na mocnym hamowaniu, jednak był cały czas w stanie utrzymywać tempo czołowej dwójki. Herta, dla którego Zanardi stał się swoistą Nemezis miał być ostatnią ofiarą. Przez trzy okrążenia Zanardi obserwuje uważnie Hertę, a ten nie spuszcza wzroku z Zanardiego, cały czas spoglądając w lusterka na prostej. Kilka razy czerwony Target na wyjściu z zakrętów po zewnętrznej prawie zrównuje się z Amerykaninem. Wszystko to przy wielkim aplauzie kibiców oglądających ostatnie pięć okrążeń na stojąco. Na przed ostatnim okrążeniu, Zanardi ponownie wykonuje niespodziewany i zaskakujący manewr. Tym razem bez kontrowersji, szybko i skutecznie. Herta nie jest w stanie niczym odpowiedzieć, co więcej traci pozycję na rzecz blisko jadącego Dario. Kibice zdają się tłumić ryk silników oklaskami i dopingiem dla Włocha, rozpoczynającego ostatnie okrążenie z przewagę jednoznacznie pokazującą, kto tutaj zasługiwał na zwycięstwo. Jeszcze kilka zakrętów, wysoko uniesiona pięć w górze i Zanardi jako pierwszy ogląda skrzyżowane flagi w szachownicę.
Włoch wypina się z pasów bezpieczeństwa i wpół wychylony z kokpitu z jedną ręką w górze pokonuje triumfalnie okrążenie zjazdowe. Na „victory lane” (specjalne miejsce na samochód zwycięzcy) kamera robi wyraźne zbliżenie na przednie zawieszenie bolidu. Fenomenalne zwycięstwo po tym, jak w pewnym momencie był zdublowany. Część wyścigów Alex zwyczajnie zdominował, jak Detroit czy Surfers Paradise, w innych ścigał się z wyraźnie szybszym rywalem (Andretti), jak na St. Louis. Kilka wygrywał w samych końcówkach, jak Toronto (wyprzedzenie Andrettiego na trzy okrążenia przed końcem). W pozostałych rundach, w których nie wygrywał utrzymywał stałe równe tempo i zaliczał kolejne miejsca na podium: Rio, Nazareth, Michigan, Laguna Seca czy Houston. Zanardi nie tylko stał się mistrzem, którego każdy chciał pokonać na torze, stał się ulubieńcem fanów na torze i przed telewizorami. To właśnie tutaj w Stanach, zamerykanizowano jego imię, Włoch od tej pory znany był jako Alex Zanardi, a nie Alessandro. Doczekał się także kilku pseudonimów, jak „Roadrunner” (Struś Pędziwiatr) czy „Pineapple” (ananas), którego przez resztę kariery miał namalowanego na kasku. Ananasem mianował go Mo Nunn po tym, jak w pierwszym sezonie Zanardi zadawał setki pytań o dosłownie każdy aspekt bolidu i na temat nowych torów. Wiedza, jaką Alex czerpał od Nunna i czas, jaki ze sobą spędzali zaowocowała przyjaźnią i więzią, która dawała fenomenalne efekty na torze. Ganassi wspominał wręcz o „telepatii” między tą dwójką.
Nie można zapomnieć też o przezwisku „Mr Donut” (od amerykańskich pączków z dziurką w środku przypominających oponę). Po swoim zwycięstwie w Cleveland '97, Zanardi swoją radość wyraził kręceniem bączków, połączoną z efektownym paleniem gumy, a kibice to pokochali. Stało się to swego rodzaju tradycją po jego kolejnych zwycięstwach. Innym charakterystycznym obrazkiem był Alex na padoku z filiżanką cappuccino, uczący wszystkich, jak poprawnie parzyć kawę i jakiego mleka używać. Podczas wizyty u Davida Lettermana przygotował makaron wg swojego przepisu - innymi słowy Alex został przyjęty przez USA z otwartymi ramionami, ale pozostał Włochem z krwi i kości. W TV nie pojawiał się tylko podczas transmisji wyścigów na ESPN, nakręcił też kilka reklamówek dla Hondy, bardzo popularnych w tamtym czasie w Stanach i nikogo nie powinno dziwić, że został laureatem nagrody PPG Colorful Character w 1997 roku (dla najbarwniejszej postaci). Kochała go także prasa, przezywając go „Latka” (postać z sitcomu Taxi). Jeden z dziennikarzy Robin Miller wspomina:
Alex Zanardi, kierowca, człowiek - kompletna postać, wzór. Nie tylko demon szybkości na torze, ale i zabawny, miły człowiek, pełen optymizmu. Po wielu ciężkich sezonach w F1, nareszcie upragnione sukcesy, tytuły. W trakcie swojej przygody w CART znajdował czas na inne imprezy, wystartował w Rally of Monza pod koniec 1996 roku, dostał też zaproszenie do nieistniejącej już serii IROC. W jednakowych autach kategorii stock car (podobnej do NASCAR), Alex miał spore problemy, aby odnaleźć się w nowym środowisku, jednak nie miało to większego znaczenia. Pod koniec 1998 roku, nazwisko Zanardi było znane wszystkim, interesującym się choć odrobinę sportem motorowym w USA i Europie. Na starym kontynencie wielu szefów zespołów Formuły 1 zdawało sobie sprawę, że coś i kogoś „przeoczyli”. Alessandro w 1998 roku otwarcie przyznawał, że trzy ostatnie lata w USA były bardzo, ale to bardzo konstruktywne dla jego kariery i poczucia własnej wartości. Miał 32 lata, co pozostawiało całkiem spory margines na niedokończone sprawy w Formule 1. Kontrakt Alexa z Ganassim wygasł i Europa upomniała się o swojego obywatela. Najatrakcyjniejszą ofertę złożył Frank Williams, przekazując jednocześnie Juana Pablo Montoyę na odchowanie w CART. Ten, o którym zapomniano w 1995 roku, powracał jako mistrz.
Prezentacja zespołu Williams przed sezonem 1999
W następnej części: Ralf, inne hamulce i dobry znajomy, pech, powraca.
Zobacz także:
Zanardi za kierownicą Lotusa Esprit na Silverstone w 1995 roku
W 1995 roku Zanardi startował w pojedynczych wyścigach w różnych seriach. Pojawił się na starcie Porsche Supercup na Imoli i kilku wyścigach serii BRP Global GT, gdzie prowadził Lotusa Esprit klasy GT3. Jego partnerem był Alex Portman. Alex mimo tego cały czas pokazywał, że nieudane sezony w F1 nie złamały go. W wyścigu na Donington Park, podczas czterogodzinnych zmagań, Zanardi-Portman mieli przeszło okrążenie przewagi nad bezpośrednimi rywalami w swojej klasie, gdy zaledwie osiem minut przed końcem wyścigu posłuszeństwa odmówił dyferencjał. Na Silverstone w deszczowych warunkach ponownie nie dali szans konkurencji w swojej klasie. Co więcej, skończyli na czwartym miejscu w generalce, zaledwie 12 sekund za autami na 2 i 3 miejscu. Auta klasy GT1 miały setki koni mechanicznych więcej, wynik satysfakcjonujący, ale auta GT nie były wymarzonym miejscem dla Włocha na tym etapie kariery.
Rok 1995 był także pierwszym kontaktem Zanardiego z USA. Nie pojawił się nikt pokroju Briatore, jednak Rick Gorne, jedna z ważniejszych osób w firmie Reynard, która pamiętała to, co wyczyniał Alex w F3000, zaprosiła Włocha za ocean. Reynard coraz lepiej poczynał sobie w serii CART i Gorne uważał, że Zanardi może się „spodobać” szefom zespołów korzystających z ich nadwozi.
Przybyłem do Stanów z przekonaniem, że bez większych problemów dostanę kokpit w CART. Miałem przecież doświadczenie w Formule 1. Niestety, nie mogłem znaleźć nikogo, kto usiadłby ze mną i wysłuchał tego, co mam do powiedzenia. Nikt mnie nie znał w USA. Był to dla mnie trudny okres- wspomina Alex.
Wyścig CART w Portland w 1998 roku
Gorne mimo niepowodzenia nie dał za wygraną, niejako czując, że Zanardi może być strzałem w dziesiątkę. Zabrał go do USA ponownie na testy w Homestead, gdzie między innymi Chip Ganassi szukał partnera zespołowego dla Jimmiego Vassera. Szefem inżynierów w ekipie Ganassiego był słynny Mo Nunn, który przez 10 lat prowadził ekipę Ensign w Formule 1. Nunn był pod wrażeniem tego, co pokazał Zanardi, mimo to wydawało mu się, że Włoski kierowca z takim temperamentem i agresją, jaką prezentował Alessandro nie będzie regularnie punktował w trakcie całego sezonu. Ganassi zaryzykował, 29 października 1995 roku, w 29 urodziny Włocha, podpisano kontrakt z ekipą Chipa na trzy kolejne sezony.
Swoje pierwsze pole position Alex zdobywa w drugim wyścigu w Rio, a kolejny świetny występ w Portland (PP i zwycięstwo) uświadamiają fanów serii CART o pojawieniu się nowej gwiazdy. Począwszy od Portland Zanardi zalicza osiem z rzędu startów z pierwszej linii. Sześć z nich to pole postion. Dwa kolejne zwycięstwa mają miejsce w Mid Ohio i Laguna Seca, dodatkowo trzy kolejne wizyty na podium, cztery najszybsze okrążenia w wyścigu. Alex podróżował na czele wyścigów przez 610 okrążeń, niszcząc poprzedni rekord należący do Nigela Mansella. Wśród tych sześciuset okrążeń były m.in. 134 z wyścigu na Michigan Superspeedway, gdzie warta dwa dolary część uniemożliwiła odniesienia kolejnego zwycięstwa. W drugiej części sezonu Zanardi zdobył więcej punktów niż ktokolwiek inny. Vasser zgarnął tytuł, a Alex i Michael Andretti zrównali się na drugim miejscu. Obaj mieli po 132 punkty, jednak to Amerykanin miał lepszy bilans wyników w trakcie sezonu. Włochowi natomiast bezsprzecznie przypadła nagroda Rookie of the Year im. Jima Truemana.
Pit stop Zanardiego podczas wyścigu na owalu w Michigan w 1998 roku
To był dopiero początek. Dwa pole position w dwóch pierwszych wyścigach sezonu 1997 były zaledwie dwoma z sześciu pod rząd, te natomiast sześcioma z jedenastu pod rząd startami z pierwszego rzędu. Po tej jakże fenomenalnej serii udało mu się zdobyć tylko dwa PP w tamtym sezonie, jednak najważniejsze są zwycięstwa, a te przyszły w Long Beach, Cleveland i hat-trick: Michigan, Mid Ohio oraz Elkhart Lake plus dwie wizyty na podium i cztery czwarte miejsca. Na prowadzeniu Reynard-Honda Zanardiego znajdował się 338 okrążeń w całym sezonie. Mistrzowski tytuł zdobył z dużą przewagą nad drugim w klasyfikacji Gilem de Ferranem, odpowiednio 195 i 162 punkty. Był to pierwszy międzynarodowy tytuł Zanardiego od 1987 roku.
Dobra passa nie opuszczała Włocha i w 1998 roku. Sezon ten okazał się bezowocny, jeśli chodzi o pole position, ale powodem do dumy było 15 wizyt „na pudle” w 19 rundach. Wśród tych 15 wizyt na podium, siedem to zwycięstwa, a w środku sezonu nie pozostawił złudzeń rywalom, wygrywając cztery wyścigi z rzędu. Zanardi ustanawiał kolejne rekordy w CART, a seria ta wówczas była u szczytu popularności, zarówno w USA, jak i na świecie. 285 punktów i 116 przewagi (!) nad drugim w klasyfikacji, kolegą z zespołu Vasserem. Trzy lata i Zanardi stał się dominatorem amerykańskiej wersji Formuły 1. W tym okresie w 51 wyścigach zaliczył 28 wizyt w Top 3, ale to tylko statystyka, która nie powie wszystkiego na temat niektórych zwycięstw i wyczynów, jakich Włoch był autorem na torze. Zdaniem wielu, jak i moim, prawdziwa przygoda w USA zaczęła się nie w Portland i Mid-Ohio, które Zanardi wygrał, wręcz zdominował. Jego amerykański sen rozpoczął się na Laguna Seca, na ostatnim okrążeniu, ostatniego wyścigu, na „korkociągu”.
Zanardi wyprzedza Hertę w „korkociągu” w 1996 roku
Sama nazwa Laguna Seca wielu z nas kojarzy się z jednym z najsłynniejszych amerykańskich torów. Mała, kręta pętla, otoczona tonami drobnego piasku i ten jeden zakręt - „The Corkscrew”. Dnia 8 września, Zanardi wykonał manewr, jakiego świat dotąd nie widział i już na wstępie chcę jasno powiedzieć, że manewr był i jest kontrowersyjny, łamiąc przepisy dotyczące cięcia zakrętów. W końcowej fazie wyścigu Toyota Grand Prix of Monterey prowadzi Bryan Herta (USA), a śledzący go Zanardi cały czas szuka miejsca do wyprzedzenia. Na ostatnim okrążeniu wydaje się, że Herta dowiezie swoje zwycięstwo do mety, mając niewielką, ale wyraźną przewagę nad Włochem. Alex na podjeździe pod „Corkscrew” zbliża się do bolidu wymalowanego w barwy Shella. Na dohamowaniu czerwony Reynard w barwach Target niweluje prawie dwie długości bolidu i przelatuje obok Herty, jakimś cudem udaje mu się wyhamować do prędkości umożliwiającej skręt i nie stracić przyczepności. Na dole zakrętu zmuszony jest jednak ciąć wyjście z szykany. Zanardi traci impet i chwilę zajmuje mu ponowne odnalezienie przyczepności - to wystarcza Hercie, aby znaleźć się tuż obok Zanardiego na wyjściu po wewnętrznej. Na nieszczęście dla Herty kolejny zakręt jest w lewo i to on jest na zewnętrznej brudnej stronie i musi skapitulować. Herta w niemałym szoku odpuszcza wyraźnie dwa ostatnie zakręty i Reynard-Honda prowadzony przez Alexa wygrywa Toyota Grand Prix na torze Mazda Raceway Laguna Seca, takie rzeczy tylko „made in USA”.
Manewr wyprzedzania sam w sobie był kontrowersyjny, owszem, jednak było w tym coś jeszcze: dramaturgia, brawura, zaskoczenie, zachwyt. Przymiotniki idealnie pasujące do kierowcy wyścigowego takiego jak Zanardi. Ameryka Północna manewr ten pamięta po dziś dzień jako „The Pass”, a ówczesny szef zespołu Alexa tak to wspomina:
Był to punkt zwrotny w karierze Zanardiego w Stanach, punkt zwrotny dla całej serii PPG CART. Powiedzieć, że było to podniecające i energetyzujące to o wiele za mało. Ostatni wyścig w sezonie 1996 umocnił Włocha w przekonaniu, że jest w stanie dokonać wszystkiego, też tego, co wydawałoby się niemożliwe. Na przykład coś, czego suche statystyki nie mówią: w 1997 roku po dziewięciu rundach, Zanardi miał tylko 69 punktów. Do końca pozostało osiem wyścigów, a silnik Hondy sprawiał wrażenie słabszego od jednostek Mercedesa. W Cleveland prowadził od startu, jednak otrzymał dwie kary nałożone przez sędziów: przesunięcie na koniec stawki za zjazd do zamkniętych boksów oraz kara stop-go za przekroczenie linii na torze. Wydawałoby się, że wyścig jest już stracony, lecz szczęście było po jego stronie. Kombinacja okresów neutralizacji, odpadnięcia kilku rywali i fenomenalnej jazdy Alexa (jego najszybsze okrążenie było o 0,9 sekundy szybsze od najbliższego rywala!), pozwoliły ponownie wysunąć się przed de Ferrana.
Zwycięstwo było bardzo mu potrzebne, jednak wciąż był piąty w generalce i 16 punktów za liderem. W tym momencie Chip Ganassi ponownie udowadnia, że jest jednym z najlepszych na świecie menedżerów i wspólnie z Hondą odnajdują dla Alexa tzw. „sweet spot setup” (idealne ustawienia samochodu), powraca motywacja i energia na resztę sezonu. W kolejnych sześciu wyścigach Alex nie wpada na metę niżej niż czwarty, dokładając trzy zwycięstwa pod rząd, co więcej zgarnia koronę przed ostatnią rundą na Fontana Superspeedway, gdzie na treningach zalicza mocny wypadek i wspólnie z Ganassim ogląda wyścig z pit wall. W kokpicie zastępuje go inna legenda - Arie Luyendyk. Był to jego ostatni start w serii CART, zakończony groźnie wyglądającą kraksą.
Alex świętuje wygraną na ulicach Long Beach w 1998 roku
Kolejnym przykładem instynktu i woli walki, nieskładania broni do czasu kiedy faktycznie nie zobaczysz flagi w biało-czarną szachownicę, a twój bolid dalej ma siłę skręcać i przyspieszać, były zmagania w malowniczym Long Beach. Na ciasnym, ulicznym obiekcie, Alex był zaledwie 0,495 sekundy wolniejszy od zdobywcy pole position, lecz to wystarczyło na zaledwie 11 miejsce na starcie. Na 28 okrążeniu (ze 105 zaplanowanych), czerwony Renyard uczestniczył w kolizji na ciasnej agrafce, ostatnim zakręcie przed prostą startową. Kilka bolidów zablokowało tor, a liderzy dogonili Alexa i go zdublowali. Włoch zmuszony był zjechać do boksów pod żółtymi flagami na naprawę przedniego lewego zawieszenia, które zostało wygięte do środka. Mechanicy tyle ile byli w stanie, wyprostowali to co można było wyprostować i wysłali zdublowanego Alexa na tor. Ponownie mądra strategia Ganassiego, połączona ze szczęściem w postaci przebitej opony Andrettiego i ostatni zjazd do boksów wcześniej od pozostałych pozwolił powrócić na okrążenie lidera. Zawieszenie odkształcało się w dalszym ciągu i na prostej Zanardi nie miał ani chwili odpoczynku, będąc zmuszony ciągle kontrować. Na okrążeniu 83 był cały czas poza pierwszą dziesiątką, na 93 zdołał awansować zaledwie o cztery oczka na 9. miejsce. Podczas ostatniego zjazdu do boksów na krótki „splash-and-dash” (zatankowanie małej ilości paliwa) na setnym okrążeniu zdołał awansować na trzecią pozycję.
Przed sobą miał młodego Szkota, Dario Franchittiego, w charakterystycznym biało-zielonym bolidzie KOOL Green oraz swojego rywala z Monterey, Bryana Hertę w barwach Shella. Tylko ci dwaj i pięć okrążeń dzieliło go od nieprawdopodobnego zwycięstwa. Dario skapitulował na setnym okrążeniu na mocnym hamowaniu, jednak był cały czas w stanie utrzymywać tempo czołowej dwójki. Herta, dla którego Zanardi stał się swoistą Nemezis miał być ostatnią ofiarą. Przez trzy okrążenia Zanardi obserwuje uważnie Hertę, a ten nie spuszcza wzroku z Zanardiego, cały czas spoglądając w lusterka na prostej. Kilka razy czerwony Target na wyjściu z zakrętów po zewnętrznej prawie zrównuje się z Amerykaninem. Wszystko to przy wielkim aplauzie kibiców oglądających ostatnie pięć okrążeń na stojąco. Na przed ostatnim okrążeniu, Zanardi ponownie wykonuje niespodziewany i zaskakujący manewr. Tym razem bez kontrowersji, szybko i skutecznie. Herta nie jest w stanie niczym odpowiedzieć, co więcej traci pozycję na rzecz blisko jadącego Dario. Kibice zdają się tłumić ryk silników oklaskami i dopingiem dla Włocha, rozpoczynającego ostatnie okrążenie z przewagę jednoznacznie pokazującą, kto tutaj zasługiwał na zwycięstwo. Jeszcze kilka zakrętów, wysoko uniesiona pięć w górze i Zanardi jako pierwszy ogląda skrzyżowane flagi w szachownicę.
Włoch wypina się z pasów bezpieczeństwa i wpół wychylony z kokpitu z jedną ręką w górze pokonuje triumfalnie okrążenie zjazdowe. Na „victory lane” (specjalne miejsce na samochód zwycięzcy) kamera robi wyraźne zbliżenie na przednie zawieszenie bolidu. Fenomenalne zwycięstwo po tym, jak w pewnym momencie był zdublowany. Część wyścigów Alex zwyczajnie zdominował, jak Detroit czy Surfers Paradise, w innych ścigał się z wyraźnie szybszym rywalem (Andretti), jak na St. Louis. Kilka wygrywał w samych końcówkach, jak Toronto (wyprzedzenie Andrettiego na trzy okrążenia przed końcem). W pozostałych rundach, w których nie wygrywał utrzymywał stałe równe tempo i zaliczał kolejne miejsca na podium: Rio, Nazareth, Michigan, Laguna Seca czy Houston. Zanardi nie tylko stał się mistrzem, którego każdy chciał pokonać na torze, stał się ulubieńcem fanów na torze i przed telewizorami. To właśnie tutaj w Stanach, zamerykanizowano jego imię, Włoch od tej pory znany był jako Alex Zanardi, a nie Alessandro. Doczekał się także kilku pseudonimów, jak „Roadrunner” (Struś Pędziwiatr) czy „Pineapple” (ananas), którego przez resztę kariery miał namalowanego na kasku. Ananasem mianował go Mo Nunn po tym, jak w pierwszym sezonie Zanardi zadawał setki pytań o dosłownie każdy aspekt bolidu i na temat nowych torów. Wiedza, jaką Alex czerpał od Nunna i czas, jaki ze sobą spędzali zaowocowała przyjaźnią i więzią, która dawała fenomenalne efekty na torze. Ganassi wspominał wręcz o „telepatii” między tą dwójką.
Nie można zapomnieć też o przezwisku „Mr Donut” (od amerykańskich pączków z dziurką w środku przypominających oponę). Po swoim zwycięstwie w Cleveland '97, Zanardi swoją radość wyraził kręceniem bączków, połączoną z efektownym paleniem gumy, a kibice to pokochali. Stało się to swego rodzaju tradycją po jego kolejnych zwycięstwach. Innym charakterystycznym obrazkiem był Alex na padoku z filiżanką cappuccino, uczący wszystkich, jak poprawnie parzyć kawę i jakiego mleka używać. Podczas wizyty u Davida Lettermana przygotował makaron wg swojego przepisu - innymi słowy Alex został przyjęty przez USA z otwartymi ramionami, ale pozostał Włochem z krwi i kości. W TV nie pojawiał się tylko podczas transmisji wyścigów na ESPN, nakręcił też kilka reklamówek dla Hondy, bardzo popularnych w tamtym czasie w Stanach i nikogo nie powinno dziwić, że został laureatem nagrody PPG Colorful Character w 1997 roku (dla najbarwniejszej postaci). Kochała go także prasa, przezywając go „Latka” (postać z sitcomu Taxi). Jeden z dziennikarzy Robin Miller wspomina:
Konferencje prasowe z udziałem Alexa był niczym występy dobrego kabaretu. Był gadułą i swego rodzaju showmanem, świetnie odnalazł się w rodzinie CART, która po zaledwie dwóch latach nie wyobrażała już sobie życia bez niego. To, w jaki sposób opisywał np. zwycięstwo i przedzieranie się z 28. na 1. pozycję było komiczne. W 1998 Alex stał się swoistą duszą serii CART, która była u szczytu popularności.
Alex Zanardi, kierowca, człowiek - kompletna postać, wzór. Nie tylko demon szybkości na torze, ale i zabawny, miły człowiek, pełen optymizmu. Po wielu ciężkich sezonach w F1, nareszcie upragnione sukcesy, tytuły. W trakcie swojej przygody w CART znajdował czas na inne imprezy, wystartował w Rally of Monza pod koniec 1996 roku, dostał też zaproszenie do nieistniejącej już serii IROC. W jednakowych autach kategorii stock car (podobnej do NASCAR), Alex miał spore problemy, aby odnaleźć się w nowym środowisku, jednak nie miało to większego znaczenia. Pod koniec 1998 roku, nazwisko Zanardi było znane wszystkim, interesującym się choć odrobinę sportem motorowym w USA i Europie. Na starym kontynencie wielu szefów zespołów Formuły 1 zdawało sobie sprawę, że coś i kogoś „przeoczyli”. Alessandro w 1998 roku otwarcie przyznawał, że trzy ostatnie lata w USA były bardzo, ale to bardzo konstruktywne dla jego kariery i poczucia własnej wartości. Miał 32 lata, co pozostawiało całkiem spory margines na niedokończone sprawy w Formule 1. Kontrakt Alexa z Ganassim wygasł i Europa upomniała się o swojego obywatela. Najatrakcyjniejszą ofertę złożył Frank Williams, przekazując jednocześnie Juana Pablo Montoyę na odchowanie w CART. Ten, o którym zapomniano w 1995 roku, powracał jako mistrz.
Prezentacja zespołu Williams przed sezonem 1999
W następnej części: Ralf, inne hamulce i dobry znajomy, pech, powraca.
Zobacz także:
KOMENTARZE