Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Francji
03.07.0500:00
11357wyświetlenia
W zeszłym roku zespół Renault był bardzo bliski wygrania wyścigu na torze Magny-Cours, jednak będąca wówczas w szczytowej formie ekipa Ferrari z Michaelem Schumacherem na czele okazała się nie do pokonania. Tymczasem dzisiaj to właśnie Fernando Alonso i francuska stajnia okazała się bezkonkurencyjna, odnosząc pierwsze zwycięstwo w domowym wyścigu po 22 latach przerwy. Oczywiście gdyby nie awaria silnika w bolidzie Kimi Raikkonena podczas piątkowych treningów, rezultat końcowy tegorocznej Grand Prix Francji mógłby być nieco inny, jednak nie zmienia to faktu, że Alonso spisał się bez zarzutu i chociaż nie miał do dyspozycji najszybszego bolidu (drugi czas wyścigu), ale za to był on w 100% niezawodny przez cały weekend. Trzecie pole position i piąte zwycięstwo w tym sezonie - pierwszy, historyczny tytuł mistrzowski Hiszpana wydaje się być coraz bliższy. Przy okazji warto wspomnieć o tym, że zwycięzcy puchar wręczył nie kto inny, jak pochodzący z Francji czterokrotny mistrz świata, Alain Prost.
Na duże słowa uznania, jeśli wręcz nie największe, zasłużył dzisiaj także i Raikkonen, który pomimo znacznie większej ilości paliwa w baku zdołał zakwalifikować się na trzeciej pozycji, mając zaledwie 0.1 sekundy straty do Alonso. Już sam ten fakt mówi wiele na temat tego, jak dobry jest bolid MP4-20. Zespół McLaren popełnił jednak błąd przywożąc do Francji nie do końca przetestowaną, najnowszą wersję silnika Mercedes-Ilmor, która zawiodła już podczas drugiej sesji treningowej. Wymiana uszkodzonej jednostki napędowej (dla pewności na sprawdzaną, wcześniejszą specyfikację) była niestety równoznaczna z obniżeniem pozycji startowej o 10 miejsc. Obrana przez Fina strategia tylko dwóch postojów w boksach umożliwiła mu jednak pokonanie w wyścigu wszystkich jadących przed nim kierowców z wyjątkiem Alonso i skończyło się tylko na minimalnej stracie punktowej. Raikkonen zachował więc jeszcze szansą na nawiązanie walki o mistrzostwo z liderem klasyfikacji generalnej kierowców, choć z każdym kolejnym wyścigiem staje się ona coraz mniejsza.
Stajnia z Woking miała dzisiaj szansę na podwójną wizytę na podium, jednak jadący jeszcze do 46 okrążenia na trzeciej pozycji Juan Pablo Montoya po awarii układu hydraulicznego musiał wycofać się z wyścigu. Jest to dopiero pierwszy nie ukończony w tym sezonie z powodu problemów technicznych wyścig dla Kolumbijczyka, który jak widać nadal nie może pozbyć się prześladującego go pecha. Najważniejsze jest jednak to, że Montoya zdołał się już przyzwyczaić do zespołu McLaren i bolidu MP4-20, tak więc w wyścigach tylko nieznacznie ustępuje Raikkonenowi. Dzisiaj o przegranej z partnerem zadecydował głównie nieco wcześniejszy zjazd do boksów na pierwszy postój i ewentualnie jazda na nieco twardszych oponach, a poza tym do momentu awarii wszystko układało się po myśli Montoi. No cóż, na pierwszą wizytę na podium w tym sezonie kierowca ten będzie musiał jeszcze trochę zaczekać, tym bardziej, że do kolejnych kwalifikacji znów będzie musiał przystąpić dosyć wcześnie, a to oznacza niewielkie szanse na wywalczenie wysokiej pozycji startowej.
Z problemów Montoi najbardziej skorzystał Michael Schumacher, stając na najniższym stopniu podium. Jak widać zespół Ferrari pomimo zwycięstwa w Stanach Zjednoczonych, które zawdzięczał głównie braku konkurencji, nadal jest w takiej samej formie, jaką prezentował w Grand Prix Kanady. Wówczas wizyta na podium także była zasługą problemów lub błędów innych kierowców, a nie tylko szybkości bolidu F2005. Owszem, tym razem Niemiec trzeci raz z rzędu finiszował w pierwszej trójce, dzięki czemu umocnił się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej kierowców, jednak na więcej nie ma chyba specjalnie co liczyć w tym sezonie. Strategia trzech postojów w boksach pozwala co prawda na wywalczenie dosyć wysokich pozycji startowych, ale w wyścigu nie przynosi to zbyt pozytywnych efektów, jeśli przez kilkanaście okrążeń trzeba jechać za wolniejszym kierowcą (w tym przypadku był to Jarno Trulli). Najlepiej przekonał się dzisiaj o tym drugi kierowca włoskiej stajni, Rubens Barrichello, kończąc wyścig tuż za punktowaną ósemką, czyli o cztery miejsca niżej w stosunku do pozycji startowej. Brazylijczyk miał jednak problemy z hamulcami, tak więc brak zdobyczy punktowej nie był tylko zasługą nienajlepszej strategii i szybkości F2005.
Czwarty na mecie zameldował się Jenson Button, zdobywając tym samym pierwszy punkty w tym sezonie dla zespołu B.A.R. Brytyjczyk podobnie jak kierowcy McLarena zdecydował się tylko na dwa postoje, ale już na starcie został wyprzedzony przez Montoyę, natomiast wcześniejsza o kilka okrążeń w stosunku do Raikkonena pierwsza wizyta w boksach była równoznaczna z utratą kolejnej pozycji. Tym niemniej Button zdołał pokonać Jarno Trullego i Giancarlo Fisichellę, a ponadto skorzystał ze zbyt brawurowej jazdy swojego partnera, Takumy Sato i na koniec awarii hydrauliki w bolidzie Montoi, tak więc w sumie zyskał trzy miejsca. Tymczasem Sato na starcie został wyprzedzony przez Barrichello i chociaż na 22 okrążeniu zdołał pokonać mającego problemy z hamulcami Brazylijczyka, to jednak bardzo ambitna próba wyprzedzenia Trullego na zakręcie Adelaide kilka okrążeń później skończyła się krótką wycieczką poza tor. Od tego momentu Japończyk jechał już poza punktowaną ósemką i wyścig ukończył na 11 pozycji.
Trulli z pewnością liczył dzisiaj na podium, ale ostatecznie musiał zadowolić się tylko piątą pozycją, gdyż został pokonany przez Raikkonena, Michaela Schumachera i Buttona. Głównie było to następstwem dosyć wczesnego zjazdu do boksów na pierwszy postój - w istocie Włoch odbył go wraz z jadącym na trzy stopy kierowcą Ferrari, ale że sam zdecydował się tylko na dwa postoje, więc musiał zatankować większą ilość paliwa i w efekcie na tor powrócił za siedmiokrotnym mistrzem świata. Następnie przed kierowcą Toyoty znal się także Raikkonen i Montoya, a w trakcie drugiej rundy postojów Trullego przeskoczył także Button. Piąta pozycja nie jest jednak złym osiągnięciem, zwłaszcza jeśli przypomnimy sobie zeszłoroczną formę japońskiej stajni. W dodatku punkty zdobył dzisiaj także partner Włocha, Ralf Schumacher, który pomimo startu z 11 pozycji wyścig ukończył tuż za Fisichellą na siódmej pozycji, co było głównie zasługo tylko dwóch postojów. Toyota zdobyła więc w sumie sześć punktów. Tymczasem Fisichella byłby prawdopodobnie piąty, gdyby nie zgaśnięcie silnika podczas trzeciego postoju. Tak czy inaczej Włoch ponownie wypadł wyraźnie słabiej od swojego partnera z zespołu Renault.
Na ostatniej pozycji punktowanej po całkiem udanym wyścigu finiszował Jacques Villeneuve. Pech dotknął jednak tym razem drugiego kierowcę z zespołu Sauber, Felipe Massę, który ze względu na awarię hydrauliki przejechał tylko 30 okrążeń. Brazylijczyk w przeciwieństwie do swojego partnera zdecydował się aż na trzy postoje w boksach i być może miał mniejszą szansę na zdobycz punktową, ale niestety nie zdołaliśmy się nawet przekonać, czy tak było w istocie. Szwajcarska stajnia próbowała jeszcze usunąć usterkę w bolidzie Massy, aby umożliwić mu postaranie się o późniejszy wyjazd na tor do kwalifikacji przed następnym wyścigiem, jednak bezskutecznie. Z kierowców Red Bull do mety dojechał tylko David Coulthard (10 pozycja), który poza wykręceniem szóstego czasu wyścigu raczej nie wykazał się dzisiaj niczym nadzwyczajnym. Tymczasem Christian Klien z rywalizacji odpadł już na drugim okrążeniu ze względu na problemy z ciśnieniem paliwa. Jeszcze gorzej wypadł we Francji zespół Williams, chociaż do mety dojechał zarówno Mark Webber, jak i Nick Heidfeld. Pozycje końcowe poza pierwszą dziesiątką trudno jednak nazwać wybitnym osiągnięciem. Złożyły się na to słaba dyspozycja bolidów FW27 na torze Magny-Cours i liczne problemy techniczne (Heidfeld boksy odwiedzał aż sześciokrotnie).
Ponadto do mety dojechali jeszcze tylko obydwaj kierowcy z zespołu Jordan, Tiago Monteiro i Narain Karthikeyan. Tymczasem obydwu kierowców Minardi, Patricka Friesachera i Christijana Albersa, z wyścigu wyeliminowały pęknięcia opon Bridgestone. W przypadku Holendra skończyło się to wypadnięciem z toru przy dużej prędkości i uderzeniem w barierę z opon, ale na szczęście wyszedł z tej kraksy cało.