Kwalifikacje ciągle kluczowe do zwycięstwa w 2012 roku

Analiza pokazuje, że większość zwycięstw osiągana była po starcie z pierwszego rzędu
15.08.1216:01
Dawid Pytel
1677wyświetlenia

Sobotnie kwalifikacje nie są mniej ważnym czynnikiem decydującym o tym, kto wygra wyścig w tym roku, aniżeli miało to miejsce w poprzednich sezonach.

Pojawiły się sugestie, że kombinacja mocno zużywających się opon Pirelli w połączeniu ze względną łatwością wyprzedzania, zredukowały znaczenie sobotniej sesji kwalifikacyjnej, jednak statystyki pokazują, że tak nie jest.

Analiza ostatnich 10 sezonów w Formule 1, a więc 172 wyścigów począwszy od startu sezonu 2003 aż do zeszłomiesięcznego Grand Prix Węgier ujawniła, że w obecnym sezonie 55 procent wyścigów zostało wygranych po starcie z pole position. Dla porównania, średnia z ostatniej dekady dla wygranych z P1 wynosi 52 procent, a więc trzy oczka mniej niż obecnie. W 2012 roku 82% wyścigów wygrano po starcie z pierwszej linii - 7 pkt. procentowych więcej, niż wynosi średnia.

Średnia pozycja startowa dla zwycięzców wyścigów wynosi 2.7, relatywnie wysoka w porównaniu do ostatnich 10 lat, jednak liczba ta jest zniekształcona poprzez wyjątkowe wygrane Fernando Alonso, który triumfując w Walencji startował z 11 pozycji, zaś w Malezji z 8.

Mimo przekonania, że kwalifikacje nie są tak ważne, jak to było w erze opon Bridgestone, a więc przed wprowadzeniem DRS, sezon 2010 dał najmniejszy procent zwycięzców startujących z pole position.

Choć wyprzedzanie w tym roku przychodzi wyraźnie łatwiej, niż w okresie, kiedy DRS jeszcze nie obowiązywał, a Pirelli nie było dostawcą opon, potrzeba zarządzania oponami sprawia, że szarżowanie w wyścigach jest utrudnione. Dodatkowo czas stracony przez szybszy samochód podczas pierwszego przejazdu jest trudny do nadrobienia biorąc pod uwagę jak niewiele dzieli pierwsze dziewięć zespołów stawki.

W tym okresie doszło do wielu zmian w regulacjach, które wpłynęły na to, jak kwalifikują się bolidy. Najistotniejszą zmianą jest zakaz dotankowywania, który wprowadzono w sezonie 2010.

Procent wygranych z pole position w sezonie (*)
SezonProcent
1200765%
1200461%
1200356%
1200656%
1201255%
1200953%
1201147%
1200547%
1200844%
1201042%
Procent wyścigów wygranych z pierwszego rzędu w sezonie (*)
SezonProcent
1200788%
1201184%
1200484%
1201282%
1200878%
1201074%
1200672%
1200971%
1200563%
1200356%
Średnia pozycja startowa zwycięzców w sezonie (*)
SezonŚr. pozycja
120033.2
120053.2
120122.8
120062.7
120082.6
120092.2
120042.2
120102.0
120111.9
120071.5
(*) Dane zaokrąglone w górę do najbliższej liczby całkowitej. W przypadku remisu, dane uporządkowane są w odniesieniu do niezaokrąglonej liczby.

Źródło: autosport.com

KOMENTARZE

7
jpslotus72
15.08.2012 05:20
@ROOK Wiesz co, tak sobie myślę, że FIA chyba jeszcze nie dorosła do tej koncepcji... Póki co - możesz to zaproponować jakiemuś producentowi gier - podstawa do niezłej zabawy (np. "bonusowe opcje" w Codemasters, odblokowywane na jakimś etapie kariery)... :) A jeśli serio - to jest to niezłe jako Race Of Champions - i może taki "Formula Weekend" powinien być organizowany tuż po zakończeniu sezonu, jako fiesta z wręczaniem nagród itp. (tylko kierowcy ze stawki F1 i ich bolidy - wyścigi równoległe, drabinka play-off a właściwie race-off na jedno okrążenie, albo wyścig na 3-4 okrążenia - na każdym ostatni odpada itp. :) - co roku na innym torze. Ale jako forma kwalifikacji - nierealne (niestety? na szczęście?).
ROOK
15.08.2012 04:45
@derwisz: Zgadzam się, choć na czymś przecież trzeba bazować, a innych danych nie ma. Ja bym jednak proponował policzyć współczynnik korelacji pomiędzy kolejnością startową*, a tą na mecie (inny wariant, to wzięcie pod uwagę tylko punktującej dziesiątki/ósemki) – tu wpływ DRS (i delikatnych Pirelek – taktyczne zawalanie kwalifikacji) byłby znacznie bardziej widoczny. * Bo zwracam uwagę, iż wynik kwalifikacji jest zaburzany przez różnego rodzaju kary oraz kłopoty techniczne.
derwisz
15.08.2012 04:40
Moim zdaniem wnioski wyciągnięte z powyższych statystyk są dosyć ryzykowne i przedwczesne. Wyliczenia dla poprzednich sezonów obejmują całą pule wyścigów a dla bieżącego zaledwie połowę. Próbki nie są zbyt duże, a im mniejsza próbka (w tym wypadku 11 z 20 wyścigów) tym większym błędem obarczone są wyliczenia. Przy tak małej próbce wystarczy jeden czy dwa wyniki odbiegające od normy i od razu statystyka jest mocno zachwiana. EDIT jeżeli w dwóch następnych wyścigach zwycięży zdobywca poole position to wynik procentowy zmieni się diametralnie i na odwrót.
ROOK
15.08.2012 04:27
@jpslotus72: Fakt – byłaby to mocna zmiana filozofii kwalifikacji oraz taktycznych brudnych sztuczek, które trzebaby przewidzieć w regulaminie. Np. nienaprawialne uszkodzenie bolidu w jednej turze – możliwość pożyczenia samochodu partnera? Albo wyeliminowanie rywala wskutek karalnego błędu drugiego kierowcy – możnaby pomyśleć o jakiejś rekompensacie dla pokrzywdzonego. Jeśli sprawcą był partner z zespołu – bez rekompensaty (żeby uniknąć kolejnych Piquetów), ale jeśli przekroczył przepisy ktoś inny, to może dubel wyników z poprzedniej tury (ale też nie 100%, żeby nie zachęcać do eliminowania zwycięzcy – np. bez punkcików premiowych: za dojechanie i za wynik w ~102% czasu zwycięzcy)? Wszystko jest zresztą do dopracowania na symulacji różnych scenariuszy przebiegu kwalifikacji i różnych wybiegów taktycznych – chodzi o to, by wszystkim zależało na jak najmocniejszej rywalizacji na torze, a niesprawiedliwie wyeliminowani z dalszej jazdy nie byli zbyt mocno poszkodowani (ale i nie dostawali „premii” za niejeżdżenie). Dodam jeszcze, że w takim formacie kwalifikacji każdy kierowca z przodu miałby mocno obćwiczoną nie tylko procedurę startową na danym torze, ale i walkę na I. zakrętach, więc niszczenia cudzych wyścigów już na pierwszym okrążeniu atakami typu „banzaai!” (Liuzzi) byłoby pewnie mniej. No i wyobraźmy sobie te pokwalifikacyjne konferencje prasowe! :) Omawianie poszczególnych startów, konkretni rywale, konkretne sytuacje na konkretnych zakrętach… :)) A to umawianie się rywali jeszcze przed kwalifikacjami? – „Po co te słowa? Zobaczymy w sobotę – tylko ja i ty…” ;-)
jpslotus72
15.08.2012 04:12
@ROOK Pomysł oryginalny - to zupełnie zmieniłoby obraz, który znamy obecnie. Doszłyby ewentualne kolizje (większa agresja na pierwszym zakręcie i w ogóle - skoro na ewentualne wyprzedzenia ma się tylko 1 okrążenie), zupełnie inne gospodarowanie oponami itd. itp. Wszystkie konsekwencje trudno jeszcze przewidzieć i wyliczyć (zmiana pogody pomiędzy fazami kwalifikacji, z którą mieliśmy i w tym sezonie do czynienia - np. jedna czwórka ścigałaby się na slickach, druga na przejściówkach, a trzecia już na deszczówkach - i jak tu porównać umiejętności na 1 okr.?). Jeśli chodziłoby o reakcję startową sumie wystarczyłyby pojedynki równoległe na prostej (np. w strefie DRS) - tylko że taki np. Pietrow nieraz błyszczał na pierwszych metrach, a lepszym zdarzało się zaspać... Ale wyślij projekt do FIA - czasem są nieobliczalni... :) (Wakacyjny syndrom zatacza coraz szersze kręgi... :)
ROOK
15.08.2012 03:52
[color=white].[/color] A ja, prawdę powiedziawszy, mam w głowie wizję zupełnie innego modelu kwalifikacji do wyścigu. :) Najpierw odpowiedzmy sobie na pytanie, czy obecny wariant najlepiej służy celowi – wyłonić najszybszych zawodników (najszybciej startujących!), tak aby nie mieli przeszkód rozpoczynając wyścig w długiej stawce na gridzie. I obecne rozwiązanie nie jest w tym najlepsze. Proponowałbym: I. część zrobić jak obecnie, a uzyskane BL wyłaniałyby najlepszą szesnastkę (2x8) lub dwunastkę (2x6). I teraz najlepsze! Kolejność w wyścigu ustalałyby wyniki wyścigów czwórkami na jedno okrążenie (czyli imitacja szybkości na starcie i pierwszym okrążeniu). W pierwszej turze startów lepsza ósemka/szóstka startowałaby z pierwszego rzędu, druga – z drugiego. A potem już wg wyników, powiedzmy po trzy starty dla każdego. Trochę by to przypominało zawody żużlowe. ;) Dość oczywista drabinka na I. turę: 4-5+12-13; 3-6+11-14; itd. aż do: 1-8+9-16. Punkty za miejsce (5-3-1-0 ???), punkcik za dojechanie do mety, plus punkcik za zmieszczenie się w jakichś ~102% czasu zwycięzcy, bez porównywania czasów zwycięzców (bo warunki byłyby zmienne) – przy równej liczbie punktów rozstrzygałby czas z I. części. Startowe śpiochy zostałyby posłane do tyłu, nie robiąc zatoru w niedzielę, piękna rywalizacja na żywo już w sobotę (zamiast walki z niewidocznym czasem), widowisko pełną gębą! :))
jpslotus72
15.08.2012 03:37
Kwalifikacje są ważne, ale z dwóch względów - pierwszy to oczywista sprawa walki o pola startowe; od pewnego czasu doszedł jednak drugi, nie mniej ważny - gospodarowanie oponami... Aspekt strategiczny zyskał na znaczeniu - można to różnie oceniać. Z punktu widzenia widowiska, bolidy stojące w garażach, zaliczające pozorowane okrążenia (bez ustalenia czasu) lub świadomie wybierające pole 11 zamiast niskiej pozycji w Q3, to wątpliwa atrakcja. Jednak potrzeba znalezienia równowagi pomiędzy czasem, pozycją i oponami (w kontekście niedzielnego wyścigu) wymaga od strategów wykazania się talentem - więc to gratka dla zwolenników "wyścigowych szachów". Jak wiadomo - choćby z tutejszych komentarzy - kibice dzielą się na zwolenników "gier akcji" i "strategii", więc w sumie mamy też jakiś kompromis. Dla każdego coś miłego - a z tą drugą, mniej lubianą połową trzeba się jakoś pogodzić... :)