Tost: Zakazywanie poleceń zespołowych jest bezcelowe

W padoku nie cichnie dyskusja po zachowaniu Vettela w Malezji
04.04.1310:49
Łukasz Godula
2339wyświetlenia

Po ostatniej aferze w Red Bullu powróciła debata na temat poleceń zespołowych, jednak Franz Tost uważa, że bezcelowym byłoby ich zakazanie. W Malezji Sebastian Vettel zignorował polecenie trzymania się za partnerem, Markiem Webberem.

Za nimi zaś, na trzeciej i czwartej pozycji, w podobnej sytuacji znalazły się Mercedesy, aczkolwiek Nico Rosberg podporządkował się słowom szefa ekipy i dojechał do mety za Hamiltonem. Legalność poleceń zespołowych została przywrócona pod rządami obecnego prezesa FIA, Jeana Todta kilka lat temu, jednak obecna afera wznieciła prośby o ponowne ich zakazanie.

Szef Toro Rosso, Franz Tost powiedział: Ogólnie nie jestem zwolennikiem poleceń zespołowych, ponieważ chcemy widzieć na torze walki i manewry wyprzedzania. Dlatego też ograniczamy je do absolutnego minimum w Toro Rosso.

Z drugiej strony, odpowiedział twierdząco na pytanie, czy Toro Rosso poleciłoby swoim kierowcom coś, gdy byłoby to korzystne dla ekipy z Faenzy.

Tost zgodził się również, że kontrowersyjne zachowanie Vettela na Sepang pokazuje, iż dyscyplina jest jedną z najważniejszych części sukcesu. Polecenia zespołowe zawsze były w F1, więc nie ma sensu ich zakazywać.

Mimo to wyprzedzanie Vettela w Malezji podzieliło opinie w padoku. Giedo van der Garde powiedział, że na Sepang widzieliśmy typowego Vettela, jak również powód dla którego wygrywa wyścigi i mistrzostwa świata.

Mistrz świata z 1997 roku, Jacques Villeneuve jest znacznie mniej pobłażliwy i stwierdził, że Niemiec zaprezentował brak szacunku zarówno dla Marka jak i zespołu.

Ogromny brak respektu - dodał. W tych warunkach, gdy silniki są przykręcone, to nie ściganie. Owszem, w Formule 1 musisz wygrywać za wszelką cenę, jednak musisz szanować niektóre rzeczy. Vettel jest super szybki, jednak to człowiek bez honoru i respektu, wiec dla mnie to nie jest wielki mistrz czy wielki człowiek.

Źródło: onestopstrategy.com

KOMENTARZE

10
derwisz
05.04.2013 03:35
Ja również zgadzam się z Villnevue'm. Skoro, zespól wydał obydwu kierowcom nakaz zmniejszenia mocy silników i zaprzestania ścigania się miedzy sobą i jeden kierowca się do tego zastosował a drugi nie, to kwalifikacja moralna takiego występku jest oczywista. Vettel zagrał niesportowo. Poleceń zespołowych nie da się wyeliminować. Nie ma metody, która pozwoliłaby skutecznie kontrolować przestrzeganie ewentualnego zakazu stosowania team orders. Team orders wzbudzają kontrowersje, przede wszystkim gdy są stosowane na początku sezonu, kiedy daleko jest do rozstrzygnięcia rywalizacji wewnątrz zespołu. W końcówce, gdy już wiadomo kto o co walczy team orders jest dla mnie rzeczą oczywistą. Kierowca, który przegrał rywalizację z partnerem jest zobowiązany poświęcić własne ambicje dla dobra zespołu a co za tym idzie również pracować na rzecz wyłonionego na torze lidera. Nie zgadzam się, ze F1 to sport zespołowy w rozumieniu, że zespół stanowią dwaj kierowcy. To określenie jest prawdziwe wyłącznie w przypadku gdy role w zespole są z góry ustalone bądź to poprzez zapisy kontraktowe bądź w wyniku wyłonienia lidera i jego pomagiera podczas rywalizacji na torze. Poza powyższymi przypadkami jest to sport wybitnie indywidualny. Kierowca jeździ przede wszystkim dla siebie, a dopiero w drugiej kolejności dla zespołu, a jego największym rywalem i zarazem wyzwaniem jest jego partner z zespołu. To jak wypada na tle swojego partnera jest podstawą do oceny jego wyników i jego umiejętności. Podstawowym obowiązkiem każdego kierowcy jest zwycięstwo nad partnerem ale bez narażania interesów zespołu. Dopóki podział ról w zespole nie jest ustalony, kierowcy powinni ścigać się przestrzegając ustalonych reguł gry. Czyli na przykład: bez prób bezpośredniego wyprzedzania na torze kolegi, który jedzie zbliżonym tempem i mającego taka sama strategię ( w przypadku różnych strategii w zależności od sytuacji kierowca powinien przepuścić swojego partnera).
BinLadenF1
05.04.2013 11:35
Podpisuje się pod słowami Jacques'a, f1 to "sport" zespołowy i Vettel zawalił. Inna sprawa że RB mimo wszystko to się chyba nawet lepiej kalkuluje że VET przed WEB dlatego tego nie rozdmuchują co w niekorzystnym położeniu stawia Hornera - wyszło na to że dla Vettela polecenia Hornera(zespołu) są nic nie warte i to on ma wszystkich w garści a nie na odwrot :p Mam tylko nadzieję że Webber się odgryzie w podobnej sytuacji bo należy się paluchowi - tym bardziej że jego menago sam stwierdził że Webber nie ma czego szukac w RB.
Huckleberry
05.04.2013 08:26
No i JV ma rację. F1 to sport zespołowy o czym bez przerwy niektórzy zapominają mając się za pępek świata.
badyl
05.04.2013 06:30
Problem w tym, że ma po prostu rację, Vettel okazał zarówno brak szacunku dla zespołu, ale i brak honoru (wyprzedzić gościa ze skręconym silnikiem i twierdzić potem, że była dobra walka to naprawde trzeba nie mieć honoru). A że JV mówi to otwartym tekstem zamiast wymiotować wygładzonymi, pijarowymi bzdetami? Chwała mu za to, obrzydliwie nijakiego pijaru mamy w tych czasach aż za dużo...
Kamikadze2000
04.04.2013 03:06
JV cierpi, bo "złote dziecko F1" bije kolejne rekordy i kto wie, czy nie pobije większość... ;) On po pierwszym tytule, w kolejnych latach słynął przede wszystkim z kraks... ;)
kumien
04.04.2013 11:11
Raczej JV zawsze chciał być pierwszy, a musiał robić za tego drugie. Zwykły respekt dla ludzi na podobnym poziomie kariery i nienawiść dla tych co są/byli lepsi :)
damian1987
04.04.2013 10:24
@killer whale Jak dla mnie to jest proste Jacques Villeneuve po prostu mu zazdrosci
killer whale
04.04.2013 09:56
Skąd taka nienawiść u JV w stosunku do Vettela? Co wypowiedź, to atak. Gdyby Niemiec się zachował inaczej pewnie też by coś wymyślił, żeby go skrytykować. Nie przypominam sobie, że krytykował Webbera za brak szacunku dla zespołu i partnera na Silverstone 2011, w AD i Brazylii 2012.
jpslotus72
04.04.2013 09:34
Zakaz TO byłby po prostu niemożliwy do wyegzekwowania. Wszystko opierałoby się na interpretacji i rodziło jeszcze większe kontrowersje. Polecenie zespołowe nie musi być przecież wydane i wykonane "na bezczelnego". Wszystko to można zakamuflować mniej lub bardziej bardziej ukrytymi sugestiami. Niektóre z tych rzeczy można odczytać z telemetrii, ale też nie wszystko. Przepuszczenie partnera też nie musi się odbywać przez wyraźne odjęcie gazu lub dłuższe przytrzymanie hamulców - wystarczy dodatkowy pit-stop albo "nieoczekiwane" problemy przy planowanej wymianie kół. Warianty zachowania w różnych sytuacjach można ustalić w czterech ścianach garażu przed wyścigiem. Z braku twardych dowodów, mielibyśmy więc mnóstwo procesów poszlakowych - i długie, dosłownie niekończące się dyskusje... Takie wydarzenia, jak Austria 2002, Hockenheim 2010 czy ostatnie GP Malezji wywołują falę krytycznych opinii i komentarzy wśród ekspertów i zwykłych kibiców. Każdy taki przypadek to określone straty wizerunkowe, a że wizerunek publiczny jest w dzisiejszym świecie wartością nie do pogardzenia (choćby podszewką tej wartości była hipokryzja), trzeba liczyć w tej kwestii na jakiś kompromis i autocenzurę zespołów. To wszystko, co w sprawie TO można dziś osiągnąć. Co do dyscypliny - jedni chwalą "buntowników" za ułaństwo, inni (jak ja), bardziej cenią profesjonalizm (nawet jeśli odbiega od "szczytnych ideałów") i lojalność wobec pracodawcy, oraz szacunek wobec partnera i wszystkich pracowników zespołu. Historia mówi nam, że łamanie TO przez kierowców zawsze przynosiło więcej szkody niż pożytku (poczynając od sprawy Villeneuve - Pironi czy Prost - Arnoux, po ostatnie GP). Psuje to atmosferę w zespole na długi czas - a to nie sprzyja pracy na mistrzowskim poziomie. I na koniec - fakt, że wypowiedź w artykule pada z ust właśnie Tosta, którego zespół funkcjonuje jako jedno wielkie TO, ma rzeczywiście swój dodatkowy smaczek (czy smrodek, jak kto woli)...
peter01
04.04.2013 08:58
Powiedział szef teamu, który zajmuje się przepuszczaniem RBR.