Audi #2 wygrywa 81 wyścig Le Mans
Toyota ostatecznie nie dała rady zniwelować straty jednego okrążenia
23.06.1315:08
6778wyświetlenia
Audi z numerem 2, prowadzone przez Loica Duvala, Toma Kristensena i Allana McNisha, wygrało 81 edycję dwudziestoczterogodzinnego wyścigu Le Mans. Podium uzupełniła Toyota #8 oraz Audi #3.
Na samym początku wyścigu Toyota próbowała naciskać Audi, jednak tempo japońskich samochodów znacznie spadło po neutralizacji wywołanej tragicznym wypadkiem Allana Simonsena.
Od tego momentu to Niemcy przejęli kontrolę nad wyścigiem i cały czas oddalali się od rywali, jednak na tym etapie to Audi #1 było z przodu. Toyocie nie pomogło nawet przejeżdżanie jednego okrążenia więcej na baku paliwa i po sześciu godzinach Lotterer, Treluyer i Fassler mieli ponad trzy minuty przewagi nad najlepszą TS030.
Godzinę później Audi dostało zimny prysznic - w jedynce doszło do awarii, która zatrzymała załogę w boksach na ponad czterdzieści minut, a w trójce doszło do przebicia opony tuż przed mostem Dunlopa. Olivier Jarvis musiał więc przejechać całe okrążenie na kapciu i stracił miejsce na rzecz obydwu Toyot. Na szczęście dla Niemców Audi #2 trzymało się dzielnie i resztę wyścigu przejechało bez problemów, nawet gdy w ostatniej godzinie doszło do oberwania chmur i odpadnięcia kilku samochodów z wyścigu.
Toyota próbowała jeszcze swojego szczęścia w nocy, jednak kilkanaście dobrych okrążeń Sebastiena Buemiego nie pozwoliło na znaczne zbliżenie się do liderującego Audi. Kiedy znów wstało słońce szybko okazało się, że ekipa z Kolonii będzie bardziej musiała martwić o najniższy stopień podium, gdyż Jarvis, Gene i di Grassi szybko odrabiali straty i na 317 okrążeniu udało im się po raz pierwszy wskoczyć na trzecie miejsce. Ostatecznie sytuacja rozstrzygnęła się wypadkiem Toyoty #7, na nieco ponad godzinę przed końcem wyścigu, z powodu nagłego deszczu. Samochód udało się jednak odpalić, wrócić do boksu i złożyć, dzięki czemu japoński zespół utrzymał czwarte miejsce przed Audi #1. Z przodu nawet podczas deszczu nic się nie działo i Kristensen spokojnie dowiózł zwycięstwo do mety
W klasie LMP2 karty rozdawał OAK Racing, które nawet pomimo kilku incydentów dowiozło do mety dublet. Zdobywcy pole position, Hansson, Brundle i Pla, jeszcze po 21 byli liderami, jednak incydent podczas restartu zaowocował lekką ocierką o bariery i spadkiem na czwarte miejsce. Później załoga z numerem 24 odrobiła część strat i wskoczyła na drugie miejsce, jednak nie udało im się powalczyć o zwycięstwo ze swoimi kolegami zespołowymi - Martinem Plowmanem, Ricardo Gonzalezem i Bertrandem Baguette. Niewiele brakowało, a zwycięstwo wymknęło by im się z rąk, gdyż Baguette wdał się w incydent z Orecą Thiriet by TDS podczas oberwania chmury, jednak udało mu się wyjść z tego bez szwanku i wrócić na tor jako lider.
W klasie GTE Pro pasjonującą walkę o zwycięstwo zakończył błąd taktyczny podczas opadów deszczu. Przez cały dystans wyścigu Astony z numerami 97 i 99 walczyły z dwoma fabrycznymi Porsche. Najpierw jednak Frederic Makowiecki popełnił błąd na wyjściu na prostą Mulsanne i rozbił się o bariery.
Przez to Porsche #92 znalazło się na prowadzeniu, jednak około 10 sekund za nim jechał Aston #97. Ta dwójka walczyła aż do ostatniej godziny i cały czas jechała bardzo blisko siebie, jednak podczas ulewy Aston zdecydował się zjechać po opony deszczowe, a Porsche zaryzykowało z okrążeniem na slickach. Wtedy na tor wyjechał samochód bezpieczeństwa, który pozwolił niemieckiemu producentowi zyskać prawie całe okrążenie i rozstrzygnąć walkę o zwycięstwo w klasie. Aston dodatkowo stracił też pozycję na rzecz drugiego fabrycznego auta ze Stuttgartu i musi zadowolić się najniższym stopniem podium.
W GTE Am też bardzo wiele się działo. Najpierw liderował Simonsen, jednak po jego wypadku prowadzenie przeszło w ręce Patricka Longa w Porsche. Po 5 godzinach na czele znalazło się Ferrari AF Corse prowadzone przez Perazziniego, Case i O'Younga, jednak w ciągu nocy na czoło wysunęło się Porsche IMSA Performance, które nie oddało tej pozycji aż do mety.
KOMENTARZE