Spełnione marzenie mechanika: Pacific Grand Prix - część 2
Do debiutanckiego sezonu w Formule 1 zespół został zgłoszony pod nazwą Pacific Grand Prix Ltd.
18.05.0612:02
8397wyświetlenia
Do debiutanckiego sezonu w Formule 1 zespół został zgłoszony pod nazwą Pacific Grand Prix Ltd. Głównym projektantem został Paul Brown, Ian Dawson objął stanowisko menadżera, Graeme Glew konsultanta ds. marketingu, a Paul Owens głównego inżyniera wyścigowego. Adrian Reynard pomógł w zaprojektowaniu i wybudowaniu modelu oznaczonego symbolem PR01. Poza Brownem wspierał go w tych działaniach również Frank Coppuck. Zespół nawiązał współpracę z firmami Goodyear, Elf, Igol i Ursus. Samochód z zewnątrz przypominał nieco auto, jakie w poprzednim sezonie wystawiał zespół Benetton, a wszystko za sprawą wysoko podniesionego nosa, co było wtedy raczej nowością.
Pierwszym kierowcą zespołu został Bertrand Gachot, z którym Keith Wiggins udanie współpracował już wcześniej. Belg wywalczył dla ekipy Pacific w latach 1985-1986 dwa tytuły mistrzowskie w Formule Ford. Urodzony pod koniec grudnia 1969 roku Gachot zadebiutował w Formule 1 w roku 1989 startując w zespołach Onyx i Rial. W roku 1990 przeniósł się do zespołu Coloni. Korzystający z silników Subaru i Ford włoski zespół spisywał się jednak tragicznie i Gachot nie zakwalifikował się do żadnego wyścigu. Na sezon 1991 Belg przeprowadził się do zaczynającej dopiero przygodę z Formułą 1 ekipy Eddiego Jordana. Po pamiętnej sprzeczce z londyńskim taksówkarzem, którego potraktował gazem łzawiącym, dziarski Belg wylądował na kilka tygodni w areszcie i odebrano mu prawo jazdy. Zastąpił go wówczas w kokpicie bolidu Jordan nie kto inny, jak sam Michael Schumacher. Cały kolejny sezon Gachot spędził natomiast w teamie Larrousse, a później miał krótki romans z amerykańską serią IndyCar. W 1993 roku startował też w mistrzostwach Belgii samochodów turystycznych. Teraz Wiggins dał mu szansę na powrót do królewskiej Formuły 1.
Keith Wiggins, Pacific PR01 podczas prezentacji (rok 1994)
Początkowo wydawało się, że drugi kokpit Pacific otrzyma obiecujący młody brytyjski kierowca Oliver Gavin. Pochodzący z Northampton zawodnik uczestniczył dotychczas wyłącznie w zawodach niższej rangi. Największym jego osiągnięciem było wicemistrzostwo brytyjskiej Formuły 3 za rok 1993. Przed startem sezonu 1994 odbył kilka jazd testowych za kierownicą PR01, jednakże to nie jemu powierzono prowadzenie drugiego bolidu Pacific. Drugim kierowcą został Paul Belmondo. Francuz dysponował znacznie większym doświadczeniem. Miał już wcześniej kontakt z Formułą 1: w roku 1992 prezentował barwy zespołu March, a w 1993 był kierowcą testowym ekipy Benetton. Poza tym Francuz wnosił do Pacific nazwisko swojego ojca, znanego na całym świecie aktora, a także - a może przede wszystkim - znacznie większy wkład finansowy niż Gavin.
Testy przed rozpoczęciem debiutanckiego sezonu w Formule 1 nie wypadły zbyt pomyślnie. Pojawiły się problemy z 3,5 litrową jednostką V10 Ilmora i z chassis. Liczono, że w trakcie sezonu uda się rozwiązać wszelkie kłopoty techniczne. Co ciekawe, w czasie pierwszego weekendu Grand Prix sezonu 1994 zespół pokonał więcej kilometrów niż w czasie całych przygotowań i testów zimowych. W czasie swojego debiutu w Formule 1 zespół wypadł fatalnie. Startujący z numerem 34 Gachot zajął 25 miejsce w kwalifikacjach. Za nim do wyścigu na torze Interlagos startował już tylko David Brabham (Simtek-Ford). Jeżdżący z numerem startowym 33 Belmondo wcale nie zakwalifikował się do wyścigu, nawet nie udało mu się przejechać jednego okrążenia pomiarowego! Sam wyścig wygrał zaś Michael Schumacher (Benetton-Ford), rozpoczynając tym samym maraton ku pierwszemu w swej karierze tytułowi Mistrza Świata. Gachot, jedyny reprezentant zespołu Pacific, przejechał w tym wyścigu zaledwie kilka kilometrów - z walki wyeliminowała go kolizja.
Oliver Gavin, Pacific PR01, testy przed sezonem 1994
Druga eliminacja sezonu 1994 wypadła jeszcze gorzej. Do wyścigu nie zakwalifikował się żaden z zawodników Pacific: Gachot miał 6,7 zaś Belmondo ponad 7,2 sekund straty do Ayrtona Senny (Williams-Renault), zdobywcy pole position. Wiggins zdał sobie sprawę, że bez natychmiastowych ulepszeń samochodu zespół nie będzie w stanie nawet zakwalifikować się do wyścigu, nie wspominając już o rywalizacji o jakiekolwiek punkty. I wtedy przyszło pamiętne Grand Prix San Marino. Wypadek Rubensa Barrichello (Jordan-Hart) i śmierć Rolanda Ratzenbergera (Simtek-Ford) spowodowały zwolnienie dwóch miejsc startowych. Wykorzystał to Gachot kwalifikując się jako przedostatni. W wyścigu spisywał się całkiem przyzwoicie, uchronił się przed kolizją z Pedro Lamy (Lotus-Mugen Honda) i dopiero awaria silnika Ilmor wyeliminowała go z rywalizacji po przejechaniu 23 okrążeń. Belmondo ponownie nie zakwalifikował się i był zmuszony do oglądania rywalizacji ze strefy boksów. Nie dopuszczono go do startu nawet wówczas, gdy zwolniło się miejsce po śmierci Ratzenbergera.
Do kolejnego wyścigu zespoły Williams i Simtek wystawiły tylko po jednym kierowcy. To gwarantowało już udział w wyścigu na ulicach Monte Carlo obydwu zawodnikom Pacific. Do tego po wypadku Karla Wendlingera (Sauber-Mercedes) szwajcarska ekipa wycofała się z uczestnictwa w tej eliminacji. Tym samym Gachot i Belmondo mieli zapewniony start z dwunastego, ostatniego wówczas rzędu. Mimo to żaden nie osiągnął linii mety: Gachot miał problemy ze skrzynią biegów, Belmondo wycofał się ze względu na bóle mięśni.
W Hiszpanii zespół Sauber wystawił tylko jeden samochód, poprowadził go młody Heinz-Harald Frentzen. Zgłoszonych zostało więc 27 kierowców, a zatem Pacific miał zapewniony start przynajmniej jednego ze swoich jeźdźców w wyścigu. Na piątkowych treningach Gachot i Belmondo byli nieznacznie szybsi niż Andrea Montermini (Simtek-Ford), a to dawało szansę, że do wyścigu uda się zakwalifikować im obu. W czasie sobotnich jazd testowych Montermini rozbił doszczętnie swoje auto i ze złamanym palcem u nogi oraz pękniętą kostką wylądował w szpitalu. Tym samym ekipie Pacific ubył kolejny potencjalny rywal. Gachot i Belmondo startowali ponownie ostatni, z trzynastego rzędu. I tak samo jak w poprzednich eliminacjach żaden z nich nie dotarł do mety wyścigu. Ten pierwszy przejechał 32 kółka nim wyeliminowała go awaria skrzydła w bolidzie, ten drugi nie przejechał nawet 3 okrążeń. Był to ostatni wyścig w tym sezonie, kiedy na starcie można było ujrzeć obydwu reprezentantów tej stajni.
Po trzech wyścigach w Europie Formuła 1 znowu zawędrowała do Ameryki, tym razem na północ, do Kanady. Na torze Montreal rozegrano szóstą z szesnastu eliminacji roku 1994. Andrea de Cesaris dołączył do zespołu Petera Saubera zastępując kontuzjowanego Karla Wendlingera. Natomiast zespół Simtek, po wcześniejszych wypadkach Ratzenbergera i Monterminiego, nie zdołał wybudować nowego samochodu na czas. Tak więc po raz kolejny zespół kierowany przez Wigginsa mógł liczyć przynajmniej na to, że chociaż jeden z kierowców zakwalifikuje się do tej eliminacji. I tak też się stało. Bardziej doświadczony Gachot uzyskał 26 czas w sesji kwalifikacyjnej i to dało mu prawo startu w niedzielnym wyścigu. Belmondo nie miał tyle szczęścia, choć do Gachota zabrakło mu tylko 0,228 sekundy. Belg przejechał jedynie 47 pełnych okrążeń wyścigu, ponownie nie został sklasyfikowany.
Paul Belmondo, Pacific PR01, Grand Prix Kanady 1994
Do następnego wyścigu zgłoszono już komplet 28 kierowców, tak więc ponownie każdy zespół dysponował dwoma zawodnikami. A że miejsc na starcie było tylko 26, ktoś musiał odpaść. I na całe nieszczęście okazało się, że tą niechlubną rolę musi pełnić zespół Pacific. Swoistym pogromcą ekipy Wigginsa okazał się Jean-Marc Gounon. Francuz odkąd pojawił się w zespole Simtek zdeklasował obydwu kierowców Pacific. Właściwie to od Grand Prix Kanady aż do zakończenia sezonu 1994 zespół Pacific nie wystąpił już w żadnym wyścigu! Prawdziwy horror trwał od Grand Prix Francji, poprzez Grand Prix Wielkiej Brytanii, Niemiec, Węgier, Belgii, Włoch, Portugalii, Europy, Japonii, aż do ostatniej eliminacji w Australii. W ciągu 10 Grand Prix, czyli przez ponad połowę sezonu, żadnemu z kierowców Pacific nie udało się zakwalifikować do wyścigu.
Na skutek różnych okoliczności część zespołów dokonała w trakcie trwania sezonu pewnych zmian kadrowych w składach swoich kierowców, pojawiło się kilku debiutantów i mało doświadczonych zawodników. Jednak nie pomogło to wcale ani Gachotowi ani Belmondo w zakwalifikowaniu się do jakiegokolwiek wyścigu. Ekipa Pacific nie była w stanie rywalizować ani z drugim debiutantem tego sezonu, czyli zespołem Simtek, ani z upadającym zespołem Lotus, ani nawet z francuskim Larrousse, przeżywającym spore kłopoty finansowe. Na treningach Gachot i Belmondo byli niekiedy o dwie sekundy gorsi niż zawodnik z najgorszym czasem, który uzyskał prawo do startu w wyścigu. Zdarzało się też, że Gachot notował gorsze czasy niż partner z zespołu, który za miejsce w zespole przecież musiał sporo płacić.
Bertand Gachot, Pacific PR01, Grand Prix Włoch 1994
Na szczęście zespół posiadał jeszcze wystarczający budżet, aby dotrwać mimo wszelkich utrudnień do końca sezonu. Nie było to jednak łatwe... Cały czas trwały prace mające na celu poprawę efektywności osiągów samochodu. Wprowadzono kilka udoskonaleń, przekonstruowano nawet dosyć nowatorski przód bolidu z początku sezonu, ale to niewiele pomogło. Dość powiedzieć, że po sobotnich kwalifikacjach poprzedzających ostatnią eliminację w roku, czyli Grand Prix Australii, Gachot powiedział otwarcie, że jest to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu, bo już nigdy nie będzie musiał zasiadać w kokpicie PR01.
Debiutancki sezon w Formule 1 okazał się ciężką szkołą życia dla Wigginsa. Po wielu latach sukcesów w niższych seriach wyścigowych przyszedł bardzo nieudany rok w Formule 1. Ale odważny mechanik nie poddawał się. Z resztą nie miał za bardzo wyboru. Jeszcze w grudniu 1992 roku sam mówił, że jego zespół wygrał już wszystko, co można było osiągnąć w mniejszych klasach wyścigowych i teraz właściwie nie ma gdzie go umieścić, dlatego Formuła 1 jest naturalnym krokiem do przodu. Ale rzeczywistość okazała się bardzo brutalna. I nie trzeba było długo czekać, aby się o tym przekonać.
Paul Belmondo, Pacific PR01, Grand Prix Japonii 1994
Z 16 eliminacji ekipa Pacific była obecna na wszystkich, ale tylko pięć razy jej reprezentanci uczestniczyli w wyścigu. Gachot zakwalifikował się do wyścigu w Brazylii, San Marino, Monako, Hiszpanii, Kanady. Belmondo uzyskał prawo startu tylko w Grand Prix w Monako i Hiszpanii. Żaden z kierowców nie przejechał pełnego dystansu Grand Prix, żaden nie został sklasyfikowany. Najwyższą pozycją startową było 23 miejsce Gachota w Monako. Można śmiało powiedzieć, że team Pacific uczestniczył w wyścigach tylko na skutek niepomyślnych zdarzeń, które wyeliminowały z rywalizacji innych kierowców. Nawet nowopowstały Simtek nie stanowił dla niego konkurencji, był poza zasięgiem.
W połowie sezonu Wiggins ogłosił, że zespół rozpoczął już prace nad zupełnie nowym bolidem na rok 1995. Pracami nad jego projektem kierował Dave Watson. Adrian Reynard i Paul Brown pożegnali się po sezonie 1994 z zespołem, z czołowych pracowników w ekipie pozostał jedynie Franck Coppuck, doszli zaś Peter Ellingham i Geoff Aldridge. Pozostali ci sami sponsorzy, wśród których specjalne znaczenie miał ponownie producent napojów - firma Ursus. Doszło też kilku pomniejszych sponsorów: Hewlett Packard, Catamaran, Quest International, Bellerose, Kenwood, MIRA i Cargo Express. Silnik Ilmor z 1991 roku zastąpiono nieco lepszą jednostką napędową firmy Cosworth, czyli silnikiem Ford ED o pojemności 3,0 litra i konfiguracji cylindrów V8. Wiggins oczekiwał znaczącej poprawy rezultatów w drugim sezonie startów.
Z listy startowej sezonu 1995 ubyło kilku konkurentów. Zabrakło zespołów Larrousse i Lotus, pojawił się za to Forti. Taki układ był sprzyjający dla zespołu Pacific. To była bardzo dobra wiadomość dla wszystkich członków załogi. Oznaczało to ni mnie ni więcej, że zespół ma teoretycznie zagwarantowany występ w każdym wyścigu, bo prawo startu zyskiwało tylko 26 najszybszych na kwalifikacjach zawodników, a tyle właśnie było ich w 13 zespołach roku 1995.
Z początkiem lutego roku 1995 Wiggins nabył od Dave'a Hunta za sumę 1,2 miliona dolarów prawa do stosowania nazwy Lotus. Odtąd ekipa Pacific Grand Prix startowała w Formule 1 jako Pacific Lotus Grand Prix. Jak się jednak wkrótce okazało rezultatami nie nawiązała do sukcesów legendarnego zespołu Lotus. O Lotusie właściwie przypominała tylko zielona barwa paska namalowana na samochodzie oraz logo angielskiego zespołu umieszczone z boku w okolicach nosa.
Pacific PR02 podczas prezentacji (rok 1995)
Gachot pozostał w zespole. Stał się nawet jednym z udziałowców. Drugi samochód miał poprowadzić Pedro Lamy. Ale ostatecznie to nie Portugalczyk pojawił się za kierownica Pacific PR02, lecz Andrea Montermini. Włoch był wcześniej kierowcą testowym Ferrari (1990, 1991) i Benettona (1993), ścigał się dotychczas w Formule 3000 i IndyCar, a w poprzednim sezonie reprezentował Simtek w jednym wyścigu F1 (w którym ostatecznie nie wystąpił). Teraz wnosił do zespołu odpowiednie aktywa finansowe, co pozwoliło na zapłatę zaległych rachunków. Kolejnym z udziałowców, poza wspomnianym Gachotem, został japoński biznesman Ko Gotoh.
Model Pacific PR02 znacząco różnił się od poprzedniej wersji. Posiadał spadzisty nos przypominający nieco delfina. W porównaniu z poprzednią wersją miał zdecydowanie bardziej efektywny charakter, bo PR01 przypominało nieco olbrzymią puszkę sardynek na kółkach ze spiczastym, wysoko podniesionym zakończeniem przedniego spojlera. Najpoważniejszymi rywalami dla młodego angielskiego zespołu były teraz ekipy Simtek i Forti. Pacific miał walczyć w drugim sezonie startów o to, aby nie zostać najgorszym teamem w sezonie, tak jak to miało miejsce w roku ubiegłym.
» Spełnione marzenie mechanika: Pacific Grand Prix - część 1
» Spełnione marzenie mechanika: Pacific Grand Prix - część 3
Źródło: F1Rejects.com, GrandPrix.com, Grand Prix Racing, F1DB.com
Pierwszym kierowcą zespołu został Bertrand Gachot, z którym Keith Wiggins udanie współpracował już wcześniej. Belg wywalczył dla ekipy Pacific w latach 1985-1986 dwa tytuły mistrzowskie w Formule Ford. Urodzony pod koniec grudnia 1969 roku Gachot zadebiutował w Formule 1 w roku 1989 startując w zespołach Onyx i Rial. W roku 1990 przeniósł się do zespołu Coloni. Korzystający z silników Subaru i Ford włoski zespół spisywał się jednak tragicznie i Gachot nie zakwalifikował się do żadnego wyścigu. Na sezon 1991 Belg przeprowadził się do zaczynającej dopiero przygodę z Formułą 1 ekipy Eddiego Jordana. Po pamiętnej sprzeczce z londyńskim taksówkarzem, którego potraktował gazem łzawiącym, dziarski Belg wylądował na kilka tygodni w areszcie i odebrano mu prawo jazdy. Zastąpił go wówczas w kokpicie bolidu Jordan nie kto inny, jak sam Michael Schumacher. Cały kolejny sezon Gachot spędził natomiast w teamie Larrousse, a później miał krótki romans z amerykańską serią IndyCar. W 1993 roku startował też w mistrzostwach Belgii samochodów turystycznych. Teraz Wiggins dał mu szansę na powrót do królewskiej Formuły 1.
Keith Wiggins, Pacific PR01 podczas prezentacji (rok 1994)
Początkowo wydawało się, że drugi kokpit Pacific otrzyma obiecujący młody brytyjski kierowca Oliver Gavin. Pochodzący z Northampton zawodnik uczestniczył dotychczas wyłącznie w zawodach niższej rangi. Największym jego osiągnięciem było wicemistrzostwo brytyjskiej Formuły 3 za rok 1993. Przed startem sezonu 1994 odbył kilka jazd testowych za kierownicą PR01, jednakże to nie jemu powierzono prowadzenie drugiego bolidu Pacific. Drugim kierowcą został Paul Belmondo. Francuz dysponował znacznie większym doświadczeniem. Miał już wcześniej kontakt z Formułą 1: w roku 1992 prezentował barwy zespołu March, a w 1993 był kierowcą testowym ekipy Benetton. Poza tym Francuz wnosił do Pacific nazwisko swojego ojca, znanego na całym świecie aktora, a także - a może przede wszystkim - znacznie większy wkład finansowy niż Gavin.
Testy przed rozpoczęciem debiutanckiego sezonu w Formule 1 nie wypadły zbyt pomyślnie. Pojawiły się problemy z 3,5 litrową jednostką V10 Ilmora i z chassis. Liczono, że w trakcie sezonu uda się rozwiązać wszelkie kłopoty techniczne. Co ciekawe, w czasie pierwszego weekendu Grand Prix sezonu 1994 zespół pokonał więcej kilometrów niż w czasie całych przygotowań i testów zimowych. W czasie swojego debiutu w Formule 1 zespół wypadł fatalnie. Startujący z numerem 34 Gachot zajął 25 miejsce w kwalifikacjach. Za nim do wyścigu na torze Interlagos startował już tylko David Brabham (Simtek-Ford). Jeżdżący z numerem startowym 33 Belmondo wcale nie zakwalifikował się do wyścigu, nawet nie udało mu się przejechać jednego okrążenia pomiarowego! Sam wyścig wygrał zaś Michael Schumacher (Benetton-Ford), rozpoczynając tym samym maraton ku pierwszemu w swej karierze tytułowi Mistrza Świata. Gachot, jedyny reprezentant zespołu Pacific, przejechał w tym wyścigu zaledwie kilka kilometrów - z walki wyeliminowała go kolizja.
Oliver Gavin, Pacific PR01, testy przed sezonem 1994
Druga eliminacja sezonu 1994 wypadła jeszcze gorzej. Do wyścigu nie zakwalifikował się żaden z zawodników Pacific: Gachot miał 6,7 zaś Belmondo ponad 7,2 sekund straty do Ayrtona Senny (Williams-Renault), zdobywcy pole position. Wiggins zdał sobie sprawę, że bez natychmiastowych ulepszeń samochodu zespół nie będzie w stanie nawet zakwalifikować się do wyścigu, nie wspominając już o rywalizacji o jakiekolwiek punkty. I wtedy przyszło pamiętne Grand Prix San Marino. Wypadek Rubensa Barrichello (Jordan-Hart) i śmierć Rolanda Ratzenbergera (Simtek-Ford) spowodowały zwolnienie dwóch miejsc startowych. Wykorzystał to Gachot kwalifikując się jako przedostatni. W wyścigu spisywał się całkiem przyzwoicie, uchronił się przed kolizją z Pedro Lamy (Lotus-Mugen Honda) i dopiero awaria silnika Ilmor wyeliminowała go z rywalizacji po przejechaniu 23 okrążeń. Belmondo ponownie nie zakwalifikował się i był zmuszony do oglądania rywalizacji ze strefy boksów. Nie dopuszczono go do startu nawet wówczas, gdy zwolniło się miejsce po śmierci Ratzenbergera.
Do kolejnego wyścigu zespoły Williams i Simtek wystawiły tylko po jednym kierowcy. To gwarantowało już udział w wyścigu na ulicach Monte Carlo obydwu zawodnikom Pacific. Do tego po wypadku Karla Wendlingera (Sauber-Mercedes) szwajcarska ekipa wycofała się z uczestnictwa w tej eliminacji. Tym samym Gachot i Belmondo mieli zapewniony start z dwunastego, ostatniego wówczas rzędu. Mimo to żaden nie osiągnął linii mety: Gachot miał problemy ze skrzynią biegów, Belmondo wycofał się ze względu na bóle mięśni.
W Hiszpanii zespół Sauber wystawił tylko jeden samochód, poprowadził go młody Heinz-Harald Frentzen. Zgłoszonych zostało więc 27 kierowców, a zatem Pacific miał zapewniony start przynajmniej jednego ze swoich jeźdźców w wyścigu. Na piątkowych treningach Gachot i Belmondo byli nieznacznie szybsi niż Andrea Montermini (Simtek-Ford), a to dawało szansę, że do wyścigu uda się zakwalifikować im obu. W czasie sobotnich jazd testowych Montermini rozbił doszczętnie swoje auto i ze złamanym palcem u nogi oraz pękniętą kostką wylądował w szpitalu. Tym samym ekipie Pacific ubył kolejny potencjalny rywal. Gachot i Belmondo startowali ponownie ostatni, z trzynastego rzędu. I tak samo jak w poprzednich eliminacjach żaden z nich nie dotarł do mety wyścigu. Ten pierwszy przejechał 32 kółka nim wyeliminowała go awaria skrzydła w bolidzie, ten drugi nie przejechał nawet 3 okrążeń. Był to ostatni wyścig w tym sezonie, kiedy na starcie można było ujrzeć obydwu reprezentantów tej stajni.
Po trzech wyścigach w Europie Formuła 1 znowu zawędrowała do Ameryki, tym razem na północ, do Kanady. Na torze Montreal rozegrano szóstą z szesnastu eliminacji roku 1994. Andrea de Cesaris dołączył do zespołu Petera Saubera zastępując kontuzjowanego Karla Wendlingera. Natomiast zespół Simtek, po wcześniejszych wypadkach Ratzenbergera i Monterminiego, nie zdołał wybudować nowego samochodu na czas. Tak więc po raz kolejny zespół kierowany przez Wigginsa mógł liczyć przynajmniej na to, że chociaż jeden z kierowców zakwalifikuje się do tej eliminacji. I tak też się stało. Bardziej doświadczony Gachot uzyskał 26 czas w sesji kwalifikacyjnej i to dało mu prawo startu w niedzielnym wyścigu. Belmondo nie miał tyle szczęścia, choć do Gachota zabrakło mu tylko 0,228 sekundy. Belg przejechał jedynie 47 pełnych okrążeń wyścigu, ponownie nie został sklasyfikowany.
Paul Belmondo, Pacific PR01, Grand Prix Kanady 1994
Do następnego wyścigu zgłoszono już komplet 28 kierowców, tak więc ponownie każdy zespół dysponował dwoma zawodnikami. A że miejsc na starcie było tylko 26, ktoś musiał odpaść. I na całe nieszczęście okazało się, że tą niechlubną rolę musi pełnić zespół Pacific. Swoistym pogromcą ekipy Wigginsa okazał się Jean-Marc Gounon. Francuz odkąd pojawił się w zespole Simtek zdeklasował obydwu kierowców Pacific. Właściwie to od Grand Prix Kanady aż do zakończenia sezonu 1994 zespół Pacific nie wystąpił już w żadnym wyścigu! Prawdziwy horror trwał od Grand Prix Francji, poprzez Grand Prix Wielkiej Brytanii, Niemiec, Węgier, Belgii, Włoch, Portugalii, Europy, Japonii, aż do ostatniej eliminacji w Australii. W ciągu 10 Grand Prix, czyli przez ponad połowę sezonu, żadnemu z kierowców Pacific nie udało się zakwalifikować do wyścigu.
Na skutek różnych okoliczności część zespołów dokonała w trakcie trwania sezonu pewnych zmian kadrowych w składach swoich kierowców, pojawiło się kilku debiutantów i mało doświadczonych zawodników. Jednak nie pomogło to wcale ani Gachotowi ani Belmondo w zakwalifikowaniu się do jakiegokolwiek wyścigu. Ekipa Pacific nie była w stanie rywalizować ani z drugim debiutantem tego sezonu, czyli zespołem Simtek, ani z upadającym zespołem Lotus, ani nawet z francuskim Larrousse, przeżywającym spore kłopoty finansowe. Na treningach Gachot i Belmondo byli niekiedy o dwie sekundy gorsi niż zawodnik z najgorszym czasem, który uzyskał prawo do startu w wyścigu. Zdarzało się też, że Gachot notował gorsze czasy niż partner z zespołu, który za miejsce w zespole przecież musiał sporo płacić.
Bertand Gachot, Pacific PR01, Grand Prix Włoch 1994
Na szczęście zespół posiadał jeszcze wystarczający budżet, aby dotrwać mimo wszelkich utrudnień do końca sezonu. Nie było to jednak łatwe... Cały czas trwały prace mające na celu poprawę efektywności osiągów samochodu. Wprowadzono kilka udoskonaleń, przekonstruowano nawet dosyć nowatorski przód bolidu z początku sezonu, ale to niewiele pomogło. Dość powiedzieć, że po sobotnich kwalifikacjach poprzedzających ostatnią eliminację w roku, czyli Grand Prix Australii, Gachot powiedział otwarcie, że jest to jeden z najszczęśliwszych dni w jego życiu, bo już nigdy nie będzie musiał zasiadać w kokpicie PR01.
Debiutancki sezon w Formule 1 okazał się ciężką szkołą życia dla Wigginsa. Po wielu latach sukcesów w niższych seriach wyścigowych przyszedł bardzo nieudany rok w Formule 1. Ale odważny mechanik nie poddawał się. Z resztą nie miał za bardzo wyboru. Jeszcze w grudniu 1992 roku sam mówił, że jego zespół wygrał już wszystko, co można było osiągnąć w mniejszych klasach wyścigowych i teraz właściwie nie ma gdzie go umieścić, dlatego Formuła 1 jest naturalnym krokiem do przodu. Ale rzeczywistość okazała się bardzo brutalna. I nie trzeba było długo czekać, aby się o tym przekonać.
Paul Belmondo, Pacific PR01, Grand Prix Japonii 1994
Z 16 eliminacji ekipa Pacific była obecna na wszystkich, ale tylko pięć razy jej reprezentanci uczestniczyli w wyścigu. Gachot zakwalifikował się do wyścigu w Brazylii, San Marino, Monako, Hiszpanii, Kanady. Belmondo uzyskał prawo startu tylko w Grand Prix w Monako i Hiszpanii. Żaden z kierowców nie przejechał pełnego dystansu Grand Prix, żaden nie został sklasyfikowany. Najwyższą pozycją startową było 23 miejsce Gachota w Monako. Można śmiało powiedzieć, że team Pacific uczestniczył w wyścigach tylko na skutek niepomyślnych zdarzeń, które wyeliminowały z rywalizacji innych kierowców. Nawet nowopowstały Simtek nie stanowił dla niego konkurencji, był poza zasięgiem.
W połowie sezonu Wiggins ogłosił, że zespół rozpoczął już prace nad zupełnie nowym bolidem na rok 1995. Pracami nad jego projektem kierował Dave Watson. Adrian Reynard i Paul Brown pożegnali się po sezonie 1994 z zespołem, z czołowych pracowników w ekipie pozostał jedynie Franck Coppuck, doszli zaś Peter Ellingham i Geoff Aldridge. Pozostali ci sami sponsorzy, wśród których specjalne znaczenie miał ponownie producent napojów - firma Ursus. Doszło też kilku pomniejszych sponsorów: Hewlett Packard, Catamaran, Quest International, Bellerose, Kenwood, MIRA i Cargo Express. Silnik Ilmor z 1991 roku zastąpiono nieco lepszą jednostką napędową firmy Cosworth, czyli silnikiem Ford ED o pojemności 3,0 litra i konfiguracji cylindrów V8. Wiggins oczekiwał znaczącej poprawy rezultatów w drugim sezonie startów.
Z listy startowej sezonu 1995 ubyło kilku konkurentów. Zabrakło zespołów Larrousse i Lotus, pojawił się za to Forti. Taki układ był sprzyjający dla zespołu Pacific. To była bardzo dobra wiadomość dla wszystkich członków załogi. Oznaczało to ni mnie ni więcej, że zespół ma teoretycznie zagwarantowany występ w każdym wyścigu, bo prawo startu zyskiwało tylko 26 najszybszych na kwalifikacjach zawodników, a tyle właśnie było ich w 13 zespołach roku 1995.
Z początkiem lutego roku 1995 Wiggins nabył od Dave'a Hunta za sumę 1,2 miliona dolarów prawa do stosowania nazwy Lotus. Odtąd ekipa Pacific Grand Prix startowała w Formule 1 jako Pacific Lotus Grand Prix. Jak się jednak wkrótce okazało rezultatami nie nawiązała do sukcesów legendarnego zespołu Lotus. O Lotusie właściwie przypominała tylko zielona barwa paska namalowana na samochodzie oraz logo angielskiego zespołu umieszczone z boku w okolicach nosa.
Pacific PR02 podczas prezentacji (rok 1995)
Gachot pozostał w zespole. Stał się nawet jednym z udziałowców. Drugi samochód miał poprowadzić Pedro Lamy. Ale ostatecznie to nie Portugalczyk pojawił się za kierownica Pacific PR02, lecz Andrea Montermini. Włoch był wcześniej kierowcą testowym Ferrari (1990, 1991) i Benettona (1993), ścigał się dotychczas w Formule 3000 i IndyCar, a w poprzednim sezonie reprezentował Simtek w jednym wyścigu F1 (w którym ostatecznie nie wystąpił). Teraz wnosił do zespołu odpowiednie aktywa finansowe, co pozwoliło na zapłatę zaległych rachunków. Kolejnym z udziałowców, poza wspomnianym Gachotem, został japoński biznesman Ko Gotoh.
Model Pacific PR02 znacząco różnił się od poprzedniej wersji. Posiadał spadzisty nos przypominający nieco delfina. W porównaniu z poprzednią wersją miał zdecydowanie bardziej efektywny charakter, bo PR01 przypominało nieco olbrzymią puszkę sardynek na kółkach ze spiczastym, wysoko podniesionym zakończeniem przedniego spojlera. Najpoważniejszymi rywalami dla młodego angielskiego zespołu były teraz ekipy Simtek i Forti. Pacific miał walczyć w drugim sezonie startów o to, aby nie zostać najgorszym teamem w sezonie, tak jak to miało miejsce w roku ubiegłym.
» Spełnione marzenie mechanika: Pacific Grand Prix - część 1
» Spełnione marzenie mechanika: Pacific Grand Prix - część 3
Źródło: F1Rejects.com, GrandPrix.com, Grand Prix Racing, F1DB.com
KOMENTARZE