Brown: Nie ma większych szans, by F1 powróciła na tor Long Beach

Amerykanin stwierdził, że sport i uliczny obiekt są ze sobą "niekompatybilne".
28.04.1715:30
Nataniel Piórkowski
1021wyświetlenia


Dyrektor wykonawczy McLarena - Zak Brown uważa, że ze względów finansowych i czysto praktycznych nie ma większych szans na to, by Formuła 1 powróciła na uliczny tor Long Beach.

W ubiegłym tygodniu rada miasta Long Beach zleciła firmie KPMG przygotowanie analizy dotyczącej możliwości reaktywacji Grand Prix na ulicznym obiekcie, który od 1984 zaprzestał organizacji wyścigów F1 na rzecz IndyCar. Brown nie sądzi jednak, by przy obecnych uwarunkowaniach królowa sportów motorowych mogła powrócić na popularny kalifornijski tor.

Grand Prix Long Beach to fantastyczna impreza. Ma wspaniałe 43 lata historii, najpierw związanej z Formułą 1, a w ostatnim czasie z IndyCar. To doskonały obiekt dla IndyCar - powiedział Brown.

Uwarunkowania ekonomiczne narzucane przez Formułę 1 wymagają dużych nakładów finansowych ze strony rządu, a z tego co rozumiem, nie spodziewam się, że Long Beach jest gotowe, by uregulować tego typu opłatę licencyjną. Kolejną kwestią jest to, że organizacja wyścigów F1 wymaga toru o kategorii "1". To oznacza więcej stref wyjazdowych oraz duże zaplecze boksów.

Cóż, obiekt jest zlokalizowany bezpośrednio przy przystani, więc uwarunkowania środowiskowe nie są wcale takie łatwe do zmiany! Dodatkowo cały tor leży w obszarze znajdującym się pod jurysdykcją Carlofornia Coastal Comission, więc jakiekolwiek modyfikacje, w tym niezbędna przebudowa budynków alei serwisowej, musiałyby wymagać ich zatwierdzenia - zaznaczył.

Nawet wyłącznie z konstrukcyjnego punktu widzenia, nakłady finansowe związane z organizacją tego typu imprezy liczyłoby się w dziesiątkach, dziesiątkach, dziesiątkach milionów dolarów. Trzeba też powiedzieć, że opłata licencyjna F1 znacznie przewyższa wymagania IndyCar. Łącząc te dwa źródła kosztów nie ma tak naprawdę modelu ekonomicznego, w którym prywatny inwestor mógłby liczyć na zwrot poniesionych inwestycji. Z tego względu wszystkie kwestie związane z finansowaniem leżą po stronie stanu Kalifornia i miasta Long Beach. Wiem, że KPMG zlecono wykonanie stosownej analizy, ale analiza ta powie, że kosztowałoby to setki milionów dolarów wkładu - przekonywał Amerykanin.

Obecnie jedyna arena Grand Prix w USA - Circuit of the Americas w Austin, dysponuje kontraktem na mocy którego przez 10 lat zasili budżet FOM kwotą 250 milionów dolarów. Jeśli spojrzymy na każdy wyścig F1, w tym ten rozgrywany na Circuit of the Americas, który otrzymuje dofinansowanie od rządu, to i tak ma on problemy finansowe. Nie dostrzegam więc modelu ekonomicznego, który umożliwiłby Long Beach organizację wyścigu F1. Nie jest to z mojej strony negatywna opinia pod adresem Formuły 1 lub Long Beach. Sport i ten tor są ze sobą niekompatybilne, a sugerowanie, że wcale tak nie jest, można porównać do prób przepchnięcia kwadratowego kołka przez okrągły otwór.

KOMENTARZE

1
nickolas
29.04.2017 09:38
Złote słowa w ostatnim akapicie!!! Koło F1 stało się kwadratowe, ot co. Zbyt częste używane określenie "królowej motorsportu" uczyniło zamiast wytwornej i mądrej damy zblazowaną podstarzałą księżniczkę... Wozi się po świecie, drogo ceni swoją obecność, zapomina lub wstydzi się swojej przeszłości (bo nie wypada obniżać swoich coraz bardziej wydumanych standardów...)