Leclerc: Bianchi zasługiwał na posadę w Ferrari bardziej niż ja

W ostatnim czasie o Francuzie wypowiedział się Ricciardo, porównując go do Leclerca.
26.04.2014:48
Maciej Wróbel
1102wyświetlenia
Embed from Getty Images

Charles Leclerc uważa, że Jules Bianchi bardziej niż on zasługiwał na posadę w Ferrari i prawdopodobnie uzyskałby do tej pory lepsze wyniki w barwach Scuderii.

Jules Bianchi był uznawany za jednego z najbardziej utalentowanych kierowców swojego pokolenia. Jeszcze w trakcie pobytu w Marussii Francuz był łączony z fotelem wyścigowym w Ferrari. Jego kariera została jednak brutalnie przerwana przez wypadek, jakiemu uległ w Grand Prix Japonii 2014. Z powodu odniesionych obrażeń Bianchi zmarł niecały rok później w rodzinnej Nicei w wieku 25 lat.

W ubiegłym tygodniu Daniel Ricciardo wymienił Bianchiego jako jednego z najlepszych kierowców, z jakimi przyszło mu się ścigać. Australijczyk stwierdził również, że Francuz spisywałby się w Ferrari co najmniej tak dobrze jak Leclerc.

To kolejna część, która sprawia, że ta historia jest tak smutna, ponieważ on [Bianchi] z pewnością mógłby być teraz w czołowym zespole jako zwycięzca wyścigów. W pewnym sensie czuję, że Charles robi to, co Jules mógł osiągnąć. To trochę tak, jakby Charles był późniejszą wersją Julesa oraz jego sukcesów - napisał kierowca Renault.

Ze słowami Ricciardo zgadza się sam Charles Leclerc, który uważa, że Bianchi doskonale odnalazłby się w Ferrari. Jules bez wątpienia potwierdził swoją wartość w Formule 1, a to był dopiero początek. Występy w Marussii, takie jak ten w Monako, kiedy zdobył punkty, mówią wiele o jego talencie.

Z całą pewnością zasługiwał na posadę w Formule 1. Na posadę w Ferrari także. Być może nawet bardziej ode mnie. Niestety los zdecydował dla niego o czymś innym. Jestem jednak pewien, że mógłby w Ferrari osiągnąć do tej pory więcej niż ja. Był niesamowicie utalentowany - dodał Leclerc.

Leclerc i Bianchi byli prywatnie dobrymi przyjaciółmi. Bianchi był ojcem chrzestnym Monakijczyka i pełnił rolę jego wyścigowego mentora. Przyjaźnili się ze sobą także ich ojcowie, a obaj kierowcy byli pod skrzydłami tego samego menedżera - Nicolasa Todta. 22-latek wspomniał o licznych podobieństwach między jego karierą a karierą Bianchiego.

Mój ojciec i ojciec Julesa często żartowali z tego, jak podobnie wyglądają nasze kariery. W czasach gdy ścigaliśmy się równolegle w jakiś weekend, dziwnym trafem kiedy on miał słabszy występ, to i mnie szło dużo gorzej niż zwykle. Bardzo często z tego sobie żartowaliśmy. Nasze kariery miały dodatkowo bardzo podobny przebieg z tego względu, że obaj mieliśmy tego samego menedżera - Nicolasa - zakończył kierowca Ferrari.