Werdykt Jamesa Allena w aferze szpiegowskiej
Komentator ITV Sport analizuje werdykt WMSC i jego prawdopodobne implikacje
19.09.0715:24
7018wyświetlenia
Wyrzucony z mistrzostw świata konstruktorów i ukarany największą grzywną w historii motosportu: oto los, jaki spotkał McLarena po orzeczeniu Światowej Rady Sportów Motorowych (WMSC) w Paryżu w ubiegłym tygodniu. Teraz, kiedy FIA opublikowała dowody i wyjaśniła powody kryjące się za tą decyzją, komentator ITV Sport James Allen analizuje werdykt i jego prawdopodobne implikacje dla McLarena, Fernando Alonso i Formuły 1.
Czy kara jest sprawiedliwa?
To największa kara przyznana kiedykolwiek zespołowi w historii F1, a jest tylko kilka podobnych przypadków w innych sportach. Sto milionów dolarów to przyciągająca wzrok suma, jednak szczegóły są troszkę inne. McLaren nie będzie musiał zapłacić FIA całej sumy z własnego konta.
Według Christiana Sylta, autora nowej książki pt. "Pieniądze Formuły", która wyjaśnia finansowanie w F1 działa to mniej więcej tak: McLaren otrzymałby około 60-70 milionów dolarów za punkty zdobyte w mistrzostwach konstruktorów, więc pieniądze przechodzą bezpośrednio z FOM (Formula One Management) do FIA i McLaren będzie musiał wypisać czek na pozostałe 40 milionów lub coś koło tego.
Jednakże jeśli chodzi o ich koszty netto, będzie to 100 milionów, ponieważ to jest dziura, która powstanie w ich budżecie. Będą musieli także wydać więcej pieniędzy w kolejnym roku na koszty podróży i przewozu, ponieważ będą jedenastym zespołem w stawce. W dodatku dowiedzą się, że w miejsce przydzielanych im obecnie na torach pięciu garaży będą mieli do dyspozycji tylko dwa. Nie otrzymają też już ogromnej ilości wejściówek na padok dla swoich gości i sponsorów. To ogromna ujma dla ich prestiżu, a także dla kieszeni.
Jeśli przyjrzeć się bliżej dokumentom opublikowanym przez FIA, zawierającym podstawy czwartkowej decyzji, ciężko kłócić się z przedstawionymi wnioskami. Po przestudiowaniu dowodów nie ulega wątpliwości, że miało miejsce systematyczne korzystanie i analizowanie sekretów Ferrari przez Mike'a Coughlana, Pedro de la Rosę i Fernando Alonso. Jest tam także wiele przypuszczeń, takich jak choćby to, że de la Rosa mówił o przetestowaniu różnych rzeczy w symulatorze, więc musieli być w to też zaangażowani inżynierowie, czyli więcej ludzi niż pierwotnie przypuszczano. Wydaje się to oczywiste, bo kierowcy nie kierują projektami inżynieryjnymi.
Dokumenty pokazują, że kluczowi gracze wiedzieli, że korzystają z informacji zdobytych nielegalnie, a trwało to przez kilka miesięcy. Myślę, że McLaren będzie musiał przyjąć to jako policzek i sądzę, że nie złożą apelacji, szczególnie biorąc pod uwagę groźną klauzulę dotyczącą przestudiowania przez FIA samochodu McLarena na rok 2008. Jeśli nie złożą apelacji to myślę, że ta klauzula pójdzie w zapomnienie. Jeśli jednak ją złożą, będą musieli stawić czoła kolejnemu niespokojnemu sezonowi.
Czy sekrety Ferrari naprawdę uczyniły McLarena bardziej konkurencyjnym?
Wyjaśnijmy na początek jedną rzecz: samochód McLarena w żadnym momencie tego sezonu nie był nielegalny, pomimo tego co robili. Zamiast tego byli w stanie pójść na skróty w początkowej fazie sezonu, dochodząc do pewnych rozwiązań w kwestii ustawień samochodu, do których najprawdopodobniej i tak by doszli. Po prostu stało się to o wiele szybciej.
Jednakże w połączeniu z usunięciem ruchomej podłogi w Ferrari po Melbourne (po cynku od Nigela Stepneya) i będącymi tego następstwem problemami z rozgrzewaniem przednich opon, czerwone bolidy straciły nieco konkurencyjności w marcu i kwietniu, podczas gdy samochód McLarena dobrze spisywał się na oponach Bridgestone, więc różnica pomiędzy tymi zespołami zmniejszyła się.
Dokument FIA pokazuje, że de la Rosa był bardzo ciekaw dowiedzenia się, gdzie jest umiejscowiony środek ciężkości w Ferrari, ponieważ czuł, że powinien on być przesunięty bardziej do przodu samochodu w celu wyciągnięcia najlepszych osiągów z opon. Tymczasem Alonso na podstawie doświadczeń wyniesionych z Renault myślał, że musi być cofnięty do tyłu. Poznanie dokładnego umiejscowienia środka ciężkości w Ferrari pozwoliło zaoszczędzić czas i środki.
Przynajmniej 288 wiadomości SMS zostało wysłanych i odbyło się 35 rozmów telefonicznych między Stepneyem i Coughlanem w okresie od 11 marca do 3 czerwca, więc był to bardzo systematyczny proces.
To całkiem normalne, że zespoły badają inne samochody w stawce i próbują kopiować pomysły innych, zwłaszcza aerodynamiczne, które są oczywiste. Na przykład McLaren przedstawił w Hiszpanii swoje przednie skrzydło z połączeniem mostowym nad nosem bolidu, a teraz Williams i Toro Rosso też mają podobne rozwiązanie. W 2004 roku Toyota przedstawiła skrzela na końcówkach tylnego skrzydła i w kolejnym roku każdy bolid w stawce miał te same skrzela - i ma je do dziś.
Jednakże informacje, o jakich jest mowa w dokumentach FIA nie należą do takich, które można poznać studiując zdjęcia, czy nawet słuchając plotek. Potrzeba liczb by je zrozumieć. W jednym emailu do de la Rosy Coughlan wyjaśnia, jak działa system hamulcowy w Ferrari, po czym dodaje:
Co ten epizod mówi o McLarenie i Ferrari?
Nie sądzę, że wydarzenie to czyni z McLarena największego oszusta w historii F1; raczej unaocznia nam to, jak kilku zbuntowanych pracowników może stworzyć wiele problemów całej organizacji. To tyczy się zarówno McLarena, jak i Ferrari. Zespoły F1 są teraz tak wielkie (prawie 1000 pracowników), że jest niemożliwe aby szefowie wiedzieli o wszystkim, co się w nich dzieje.
Ten epizod ilustruje, że zarówno Jean Todt, jak i Ron Dennis stali się całkiem uzależnieni od swoich zespołów; Todt nie wiedział, że Stepney przekazuje sekrety Ferrari, a Dennis nie wiedział, że legendarne wyczucie zasad fair play McLarena jest tak mocno naruszane. Obaj mają szefów albo udziałowców, przed którymi odpowiadają i ciekawie będzie się przekonać, czy obaj pozostaną na swoich stanowiskach w przyszłym sezonie.
Jaki jest udział Alonso w tym wszystkim?
Dla mnie jest to najbardziej interesującym aspektem całej sprawy. Myślę, że Alonso może czuć się szczęściarzem, ponieważ pomimo udowodnienia, że miał dostęp do nielegalnego materiału zachował swoje punkty wywalczone w tym sezonie. O winie McLarena przesądziły liczne emaile między Alonso i de la Rosą (jak i raport włoskiej policji mówiący o ilości i czasie emaili, telefonów i wiadomości tekstowych między Stepneyem i Coughlanem). Pytanie za 100 milionów dolarów: jak FIA dowiedziała się o istnieniu emaili?
Dennis potwierdził już, że jak tylko dowiedział się od Alonso o istnieniu tej korespondencji rankiem przed Grand Prix Węgier, osobiście powiedział o tym Mosleyowi, ponieważ nie chciał aby wyszło to od kogoś innego. Ale co próbował osiągnąć Alonso, zgłaszając się do Rona z emailami w niedzielny poranek? Najwyraźniej Dennis wyjaśnił WMSC, że Alonso wystąpił z pewnymi żądaniami, które nie są trudne do wyobrażenia, ale Dennis odmówił ich spełnienia. Jeśli to wszystko wypłynie w kolejnym tygodniu po opublikowaniu pełnej transkrypcji obrad, prawdopodobnie postawi to Alonso w dosyć złym świetle.
Myślę, że Ron wyjdzie z tego całkiem dobrze, aczkolwiek cała historia pokazuje, że nie ma pełnej kontroli nad swoim zespołem, z którego jest tak dumny. Jest zdeterminowany by wygrać mistrzostwo kierowców i wszystko wskazuje na to, że pomimo swojego zachowania Alonso będzie miał do końca równe szanse z Lewisem Hamiltonem. McLaren stworzył już taki precedens: w 1989 roku relacje pomiędzy Dennisem i Alainem Prostem popsuły się, ale Prost i tak otrzymał zwycięski samochód i mógł pokonać swojego kolegę z zespołu Ayrtona Sennę w walce o tytuł przed odejściem do Ferrari w kolejnym roku. Niewiele zespołów by się na to zdobyło.
Historia pokazuje, że spotkanie Dennisa z Alonso odbyło się tuż po epizodzie podczas kwalifikacji na Węgrzech, gdzie najpierw Hamilton nie posłuchał nakazów zespołu, a potem Alonso zablokował go pod koniec sesji i został za to ukarany. To spowodowało konfrontację pomiędzy Alonso i Dennisem. Relacje Alonso z zespołem zostały tak mocno nadszarpnięte, że niemożliwym jest wyobrażenie sobie Hiszpana startującego w McLarenie w kolejnym sezonie.
Być może przeniesie się z powrotem do Renault, albo zaproponuje jakiś mega-kontrakt Toyocie. BMW wydaje się być zamkniętym rozdziałem i chociaż czołowi ludzie w Ferrari chcieliby go zatrudnić na miejsce Massy, to jednak Todt powiedział kiedyś, że Alonso nigdy nie poprowadzi Ferrari po tym, jak odrzucił kiedyś jego propozycję i związał się z Renault oraz Flavio Briatore w 2001 roku.
Czy F1 ucierpiała z powodu tej całej sagi?
Do weekendu na torze Monza wydawało się, że cała saga zaczyna coraz bardziej przypominać kampanię w stylu polowania na czarownice, prowadzoną przeciwko Dennisowi, jednak nowe dowody ukazały inny obraz. FIA działała drobiazgowo i metodycznie w swojej pracy, mającej na celu wyjaśnienie całej sprawy. Oczywiście włoscy prokuratorzy ciągle mają otwarte akta i może to jeszcze doprowadzić do bólu głowy u kilku osób, ale jeśli chodzi o F1, to możemy się posunąć naprzód.
McLaren został ukarany, ale mogło być o wiele gorzej. Reputacja zespołu otrzymała poważny cios z powodu zachowania kilku pracowników, ale wydaje się, że Ron Dennis zachowywał się prawidłowo cały czas. Największy cios otrzymała jego duma, ponieważ jego zespół został wciągnięty w coś tak paskudnego.
Czy kara jest sprawiedliwa?
To największa kara przyznana kiedykolwiek zespołowi w historii F1, a jest tylko kilka podobnych przypadków w innych sportach. Sto milionów dolarów to przyciągająca wzrok suma, jednak szczegóły są troszkę inne. McLaren nie będzie musiał zapłacić FIA całej sumy z własnego konta.
Według Christiana Sylta, autora nowej książki pt. "Pieniądze Formuły", która wyjaśnia finansowanie w F1 działa to mniej więcej tak: McLaren otrzymałby około 60-70 milionów dolarów za punkty zdobyte w mistrzostwach konstruktorów, więc pieniądze przechodzą bezpośrednio z FOM (Formula One Management) do FIA i McLaren będzie musiał wypisać czek na pozostałe 40 milionów lub coś koło tego.
Jednakże jeśli chodzi o ich koszty netto, będzie to 100 milionów, ponieważ to jest dziura, która powstanie w ich budżecie. Będą musieli także wydać więcej pieniędzy w kolejnym roku na koszty podróży i przewozu, ponieważ będą jedenastym zespołem w stawce. W dodatku dowiedzą się, że w miejsce przydzielanych im obecnie na torach pięciu garaży będą mieli do dyspozycji tylko dwa. Nie otrzymają też już ogromnej ilości wejściówek na padok dla swoich gości i sponsorów. To ogromna ujma dla ich prestiżu, a także dla kieszeni.
Jeśli przyjrzeć się bliżej dokumentom opublikowanym przez FIA, zawierającym podstawy czwartkowej decyzji, ciężko kłócić się z przedstawionymi wnioskami. Po przestudiowaniu dowodów nie ulega wątpliwości, że miało miejsce systematyczne korzystanie i analizowanie sekretów Ferrari przez Mike'a Coughlana, Pedro de la Rosę i Fernando Alonso. Jest tam także wiele przypuszczeń, takich jak choćby to, że de la Rosa mówił o przetestowaniu różnych rzeczy w symulatorze, więc musieli być w to też zaangażowani inżynierowie, czyli więcej ludzi niż pierwotnie przypuszczano. Wydaje się to oczywiste, bo kierowcy nie kierują projektami inżynieryjnymi.
Dokumenty pokazują, że kluczowi gracze wiedzieli, że korzystają z informacji zdobytych nielegalnie, a trwało to przez kilka miesięcy. Myślę, że McLaren będzie musiał przyjąć to jako policzek i sądzę, że nie złożą apelacji, szczególnie biorąc pod uwagę groźną klauzulę dotyczącą przestudiowania przez FIA samochodu McLarena na rok 2008. Jeśli nie złożą apelacji to myślę, że ta klauzula pójdzie w zapomnienie. Jeśli jednak ją złożą, będą musieli stawić czoła kolejnemu niespokojnemu sezonowi.
Czy sekrety Ferrari naprawdę uczyniły McLarena bardziej konkurencyjnym?
Wyjaśnijmy na początek jedną rzecz: samochód McLarena w żadnym momencie tego sezonu nie był nielegalny, pomimo tego co robili. Zamiast tego byli w stanie pójść na skróty w początkowej fazie sezonu, dochodząc do pewnych rozwiązań w kwestii ustawień samochodu, do których najprawdopodobniej i tak by doszli. Po prostu stało się to o wiele szybciej.
Jednakże w połączeniu z usunięciem ruchomej podłogi w Ferrari po Melbourne (po cynku od Nigela Stepneya) i będącymi tego następstwem problemami z rozgrzewaniem przednich opon, czerwone bolidy straciły nieco konkurencyjności w marcu i kwietniu, podczas gdy samochód McLarena dobrze spisywał się na oponach Bridgestone, więc różnica pomiędzy tymi zespołami zmniejszyła się.
Dokument FIA pokazuje, że de la Rosa był bardzo ciekaw dowiedzenia się, gdzie jest umiejscowiony środek ciężkości w Ferrari, ponieważ czuł, że powinien on być przesunięty bardziej do przodu samochodu w celu wyciągnięcia najlepszych osiągów z opon. Tymczasem Alonso na podstawie doświadczeń wyniesionych z Renault myślał, że musi być cofnięty do tyłu. Poznanie dokładnego umiejscowienia środka ciężkości w Ferrari pozwoliło zaoszczędzić czas i środki.
Przynajmniej 288 wiadomości SMS zostało wysłanych i odbyło się 35 rozmów telefonicznych między Stepneyem i Coughlanem w okresie od 11 marca do 3 czerwca, więc był to bardzo systematyczny proces.
To całkiem normalne, że zespoły badają inne samochody w stawce i próbują kopiować pomysły innych, zwłaszcza aerodynamiczne, które są oczywiste. Na przykład McLaren przedstawił w Hiszpanii swoje przednie skrzydło z połączeniem mostowym nad nosem bolidu, a teraz Williams i Toro Rosso też mają podobne rozwiązanie. W 2004 roku Toyota przedstawiła skrzela na końcówkach tylnego skrzydła i w kolejnym roku każdy bolid w stawce miał te same skrzela - i ma je do dziś.
Jednakże informacje, o jakich jest mowa w dokumentach FIA nie należą do takich, które można poznać studiując zdjęcia, czy nawet słuchając plotek. Potrzeba liczb by je zrozumieć. W jednym emailu do de la Rosy Coughlan wyjaśnia, jak działa system hamulcowy w Ferrari, po czym dodaje:
Myślimy o czymś podobnym. WMSC uznała, że fakty te zostały ukryte podczas pierwszych obrad w lipcu. Surowa kara była nie do uniknięcia.
Co ten epizod mówi o McLarenie i Ferrari?
Nie sądzę, że wydarzenie to czyni z McLarena największego oszusta w historii F1; raczej unaocznia nam to, jak kilku zbuntowanych pracowników może stworzyć wiele problemów całej organizacji. To tyczy się zarówno McLarena, jak i Ferrari. Zespoły F1 są teraz tak wielkie (prawie 1000 pracowników), że jest niemożliwe aby szefowie wiedzieli o wszystkim, co się w nich dzieje.
Ten epizod ilustruje, że zarówno Jean Todt, jak i Ron Dennis stali się całkiem uzależnieni od swoich zespołów; Todt nie wiedział, że Stepney przekazuje sekrety Ferrari, a Dennis nie wiedział, że legendarne wyczucie zasad fair play McLarena jest tak mocno naruszane. Obaj mają szefów albo udziałowców, przed którymi odpowiadają i ciekawie będzie się przekonać, czy obaj pozostaną na swoich stanowiskach w przyszłym sezonie.
Jaki jest udział Alonso w tym wszystkim?
Dla mnie jest to najbardziej interesującym aspektem całej sprawy. Myślę, że Alonso może czuć się szczęściarzem, ponieważ pomimo udowodnienia, że miał dostęp do nielegalnego materiału zachował swoje punkty wywalczone w tym sezonie. O winie McLarena przesądziły liczne emaile między Alonso i de la Rosą (jak i raport włoskiej policji mówiący o ilości i czasie emaili, telefonów i wiadomości tekstowych między Stepneyem i Coughlanem). Pytanie za 100 milionów dolarów: jak FIA dowiedziała się o istnieniu emaili?
Dennis potwierdził już, że jak tylko dowiedział się od Alonso o istnieniu tej korespondencji rankiem przed Grand Prix Węgier, osobiście powiedział o tym Mosleyowi, ponieważ nie chciał aby wyszło to od kogoś innego. Ale co próbował osiągnąć Alonso, zgłaszając się do Rona z emailami w niedzielny poranek? Najwyraźniej Dennis wyjaśnił WMSC, że Alonso wystąpił z pewnymi żądaniami, które nie są trudne do wyobrażenia, ale Dennis odmówił ich spełnienia. Jeśli to wszystko wypłynie w kolejnym tygodniu po opublikowaniu pełnej transkrypcji obrad, prawdopodobnie postawi to Alonso w dosyć złym świetle.
Myślę, że Ron wyjdzie z tego całkiem dobrze, aczkolwiek cała historia pokazuje, że nie ma pełnej kontroli nad swoim zespołem, z którego jest tak dumny. Jest zdeterminowany by wygrać mistrzostwo kierowców i wszystko wskazuje na to, że pomimo swojego zachowania Alonso będzie miał do końca równe szanse z Lewisem Hamiltonem. McLaren stworzył już taki precedens: w 1989 roku relacje pomiędzy Dennisem i Alainem Prostem popsuły się, ale Prost i tak otrzymał zwycięski samochód i mógł pokonać swojego kolegę z zespołu Ayrtona Sennę w walce o tytuł przed odejściem do Ferrari w kolejnym roku. Niewiele zespołów by się na to zdobyło.
Historia pokazuje, że spotkanie Dennisa z Alonso odbyło się tuż po epizodzie podczas kwalifikacji na Węgrzech, gdzie najpierw Hamilton nie posłuchał nakazów zespołu, a potem Alonso zablokował go pod koniec sesji i został za to ukarany. To spowodowało konfrontację pomiędzy Alonso i Dennisem. Relacje Alonso z zespołem zostały tak mocno nadszarpnięte, że niemożliwym jest wyobrażenie sobie Hiszpana startującego w McLarenie w kolejnym sezonie.
Być może przeniesie się z powrotem do Renault, albo zaproponuje jakiś mega-kontrakt Toyocie. BMW wydaje się być zamkniętym rozdziałem i chociaż czołowi ludzie w Ferrari chcieliby go zatrudnić na miejsce Massy, to jednak Todt powiedział kiedyś, że Alonso nigdy nie poprowadzi Ferrari po tym, jak odrzucił kiedyś jego propozycję i związał się z Renault oraz Flavio Briatore w 2001 roku.
Czy F1 ucierpiała z powodu tej całej sagi?
Do weekendu na torze Monza wydawało się, że cała saga zaczyna coraz bardziej przypominać kampanię w stylu polowania na czarownice, prowadzoną przeciwko Dennisowi, jednak nowe dowody ukazały inny obraz. FIA działała drobiazgowo i metodycznie w swojej pracy, mającej na celu wyjaśnienie całej sprawy. Oczywiście włoscy prokuratorzy ciągle mają otwarte akta i może to jeszcze doprowadzić do bólu głowy u kilku osób, ale jeśli chodzi o F1, to możemy się posunąć naprzód.
McLaren został ukarany, ale mogło być o wiele gorzej. Reputacja zespołu otrzymała poważny cios z powodu zachowania kilku pracowników, ale wydaje się, że Ron Dennis zachowywał się prawidłowo cały czas. Największy cios otrzymała jego duma, ponieważ jego zespół został wciągnięty w coś tak paskudnego.
KOMENTARZE