Konferencja prasowa z Robertem Kubicą podczas PLP

Poprowadził ją znany dziennikarz sportowy i komentator wyścigów F1 - Andrzej Borowczyk
15.06.0812:25
deZZember
5435wyświetlenia

Zapraszamy do zapoznania się z treścią konferencji prasowej z udziałem Roberta Kubicy, która odbyła się wczoraj podczas imprezy BMW Sauber F1 Team Pit Lane Park na Bemowie w Warszawie. Poprowadził ją znany polski dziennikarz sportowy i komentator wyścigów F1 w Polsacie - Andrzej Borowczyk.

Andrzej Borowczyk: Największy sukces w karierze, a przynajmniej najgłośniejszy. Jak ty odbierasz swoje pierwsze zwycięstwo w karierze w Formule 1?
Robert Kubica: Faktycznie to najgłośniejszy sukces, zresztą nic dziwnego, bo Formuła 1 jest najbardziej popularnym sportem samochodowym, jaki istnieje na świecie. Jeśli chodzi o moją osobistą hierarchię i odczucia, to jednak wyżej bym postawił zwycięstwo w Mistrzostwach Włoch w Kartingu w 1998 roku. Stałem się mistrzem Włoch - pierwszym cudzoziemcem w 41-letniej całej historii tych mistrzostw, który objechał wszystkich Włochów, a byli oni i są nadal najmocniejszą nacją w wyścigach kartingowych.

AB: Zresztą nie tylko Włochów wtedy objechałeś, o ile pamiętam, a i ten tytuł został zdobyty dwukrotnie. Ile wobec tego wyścigów F1 musisz wygrać, abyś powiedział: 'OK, to jednak w F1 najwięcej osiągnąłem'?
RK: Oj, dużo chyba. Jednak człowiek się zmienia. Jako kierowca się zmieniłem i jako osoba też. Sądzę, że radość, jaką miałem z jeżdżenia w kartingu, i z tego co tam osiągnąłem - w F1 ciężko mi będzie osiągnąć, chociaż to bardzo możliwe. Zobaczymy.

AB: Widziałem, że w Kanadzie na mecie cieszyłeś się jednak. To była taka wielka, autentyczna radość. Po raz pierwszy takiego radosnego widziałem cię na Monzy w 2006 roku, kiedy zająłeś trzecie miejsce. Co szczególnego czułeś w Kanadzie - czy czułeś zbliżające się zwycięstwo 10-15 okrążeń przed metą?
RK: W tym momencie tak, jednak cały weekend w Kanadzie był bardzo zmienny - nie tylko wyścig. Wyścig był podzielony na fazy i tak naprawdę miałem nadzieję skończyć na 5 lub 6 miejscu, mimo że byłem kierowcą, który jakby liderował wśród kierowców jadących na dwa pit-stopy, ponieważ gdy wyjechał SC - bodajże na 17 okrążeniu - wyścig stał się tak naprawdę bardzo ciężki dla tych osób, które jechały na dwa pit-stopy, a stał się dużo łatwiejszy dla kierowców jadących na jeden. Nie było łatwo - w przeciągu bodajże 20 okrążeń jechałem za wolniejszymi kierowcami, ale ciężko było ich wyprzedzić, ponieważ miałem bolid dużo bardziej obciążony paliwem niż kierowcy, którzy dopiero mieli się zatrzymać, jadąc na jeden pit-stop. Dopiero jak tor się opróżnił, wiedziałem, że muszę wypracować przewagę 24 sekund nad Nickiem, żebym wyjechał przed nim po drugim pit-stopie. Ta przewaga wzrosła do 25 sekund i w tym momencie zjechałem na 2 pit-stop, żeby nie ryzykować wyjazdu SC. W tym momencie wszystko stało się dużo prostsze.

AB: Odnoszę wrażenie, że kluczowe było te 8 okrążeń, kiedy wypracowałeś sobie ogromną przewagę. Nie da się ukryć, że tam była chyba szybsza jazda niż na 100%.
RK: Faktycznie. Sądzę, że na dzień dzisiejszy szansa ponownego wygrania wyścigu nie przydarzy się aż tak szybko. W Monako mogłem wygrać, miałem trochę pecha, albo trochę szczęścia miał Lewis Hamilton, teraz szczęście się odwróciło. Tak naprawdę okazja może się nie zdarzyć tak prędko. Dlatego postawiłem (w Kanadzie) wszystko na jedną kartę i pojechałem tak naprawdę 8 okrążeń kwalifikacyjnych, które znacznie się różnią od tych normalnych. Jednak wyścig ma inny rytm, trzeba oszczędzać opony, paliwo i bolid. W kwalifikacjach wyciąga się każdą jedną setną. Te osiem okrążeń było najszybszych z dotychczasowych moich wyścigów. Z kolei ostatnich 15 okrążeń było najnudniejsze i najwolniejsze - jechałem tylko po to, aby dojechać do mety.

AB: Mówisz to nam z taką swobodą - tu pojechałem na ponad 100%, tam było 15 nudnych okrążeń - czy jesteś rzeczywiście w stanie z ogromną precyzją regulować to tempo?
RK: Zależy co uważamy za precyzję. Różnicę 0,2 sekundy na 5-kilometrowym okrążeniu jestem w stanie wyczuć. Sądzę, że normalny człowiek nie jest w stanie tego wyczuć, ale kierowca (wyścigowy) po prostu czuje, gdzie i ile stracił czasu. Zawsze jest margines błędu, ale często się zdarza, że gdy w kwalifikacjach popełnię błąd, to bez patrzenia na wykresy mówię zespołowi 'według mnie tyle straciłem' i rzadko się zdarza, że się mylę.

AB: Przy okazji oczywiście bardzo dziękujemy Lewisowi Hamiltonowi, że mając do wyboru Roberta i Kimiego, wybrał Kimiego, naturalnie. O ile pamiętam, Robert pozwolił sobie właśnie na taki żart wtedy, bezpośrednio po wyścigu. Zostawmy Kanadę. Mamy nadzieję, że ten 'ciąg' kanadyjski jeszcze w przyszłości się powtórzy, przed nami przecież jeszcze 11 wyścigów. Teraz jesteśmy w Polsce. Robert, po raz drugi jesteś gościem PLP. Z całą pewnością sukces PLP tutaj związany jest z twoją osobą. Jak uważasz, czy to cenna inicjatywa? Jak oceniasz PLP?
RK: Na pewno jest to niemała atrakcja dla kibiców. Oczywiście prawdziwe osiągi bolidu F1 można poczuć tylko na torze - czy to na testach czy podczas wyścigu - ale jeśli chodzi o zbliżenie się do F1, o wczucie się w pewne role członków zespołów, PLP jest znakomitym miejscem. Sądzę oczywiście, że tak duże zainteresowanie PLP jest spowodowane tym, że Polacy nie mają dostępu do tego typu atrakcji, niestety. Niestety nigdy nie mieliśmy Grand Prix, nigdy nie mieliśmy kierowcy, Formuła 1 tak naprawdę była sportem, który przed telewizorami oglądała mała grupka ludzi - fanów F1, a teraz stała sie jednym z najbardziej popularnych sportów w Polsce. Oczywiście to się może bardzo szybko zmienić: wystarczy, że zamiast wygrywać wyścigi będę piętnasty i na pewno 50% osób nie będzie oglądało F1.

AB: Jakiś strasznie czarny scenariusz nam tu kreślisz.
RK: Wszystko się może zdarzyć. Na dzień dzisiejszy dzięki BMW Sauber mam bolid, którym jestem w stanie, z pewnymi problemami, ale jednak, walczyć z Ferrari i McLarenem i miejmy nadzieję, że taka sytuacja pozostanie jak najdłużej. Ale w przyszłym roku nastąpią radykalne zmiany jeżeli chodzi o budowę bolidów, aerodynamikę i regulamin, więc może się okazać, że w przyszłym roku będą tak ogromne różnice, że topowy zespół może bardzo ławo spaść do środka stawki.

AB: Ale jak na razie zespół BMW Sauber jest cały czas na fali wznoszącej. Mało tego, postęp jest niewiarygodny, szybko zespół BMW Sauber znalazł się w ścisłej czołówce. Aby znaleźć się w czołówce, aby cały czas podążać do przodu, potrzebne są niekończące się testy. Robert przyleciał do nas prosto z Barcelony. Przez ostatnie dwa dni testował tam na torze Catalunya. To taki tor, którego już chyba strasznie nie lubicie, ponieważ ilość kilometrów, jaką tam pokonujecie jest po prostu niewiarygodna. Powiedz nam, co sprawdzaliście? Czy były to tylko ustawienia związane z najbliższym wyścigiem, czy kilkoma wyścigami, a może coś już sprawdzaliście jeżeli chodzi o zupełnie nowy bolid, przyszłoroczny?
RK: Było to i to. Testowaliśmy bardzo mało ustawień, jeżeli chodzi o następne GP, ponieważ ustawienia w Barcelonie są znacznie inne, niż te na Magny-Cours czy Silverstone, testowaliśmy też różne nowinki, jeżeli chodzi o mechanikę i aerodynamikę. Były też testy podzespołów związane z przyszłorocznym regulaminem. To nie znaczy, że nie pracujemy nad bolidem na 2009, ale niektóre rzeczy były niejasne i trzeba było ustalić, w którym kierunku mamy pójść. Oczywiście ja bym wolał testować pod kątem Magny-Cours i Silverstone, ale zespół musi jakoś podzielić obowiązki, dlatego jeździliśmy niekoniecznie przygotowując się pod te dwa wyścigi. Te testy służyły głównie poprawieniu pewnych rzeczy i znalezieniu ułamków sekund, które są nam bardzo potrzebne. Rezultaty, jak na każdych testach, były i pozytywne i trochę mniej pozytywne.

AB: Magny-Cours jest, można powiedzieć, dobrym torem dla ciebie. W zeszłym roku wypadłeś tam bardzo dobrze: o ile mnie pamięć nie myli 4 miejsce w kwalifikacjach i potem 4 miejsce na mecie. W ubiegłorocznej sytuacji było to bardzo dobrym wynikiem. Jak widzisz to w tym roku?
RK: Rzeczywiście, w tamtym roku wyścig był bardzo udany. Czwarte miejsce było bardzo dobrym wynikiem, choć sądzę, że mieliśmy bolid bliski czołówki, jednak z różnych względów nie mogłem, bądź nie byłem w stanie, walczyć z czołówką. W tym roku bolid wydaje się dużo mocniejszy, jednak nie sądzę, żeby skok był bardzo duży. Po prostu są rzeczy, które funkcjonują dużo lepiej. W tamtym roku miałem 39 punktów, w tym już mam 42 po siedmiu wyścigach. To pokazuje, jak ważne są rzeczy, których nie widać. Widać bolid i kierowcę, a na sukces pracuje mnóstwo osób - inżynierowie, mechanicy, ludzie którzy projektują bolid. Jest bardzo dużo rzeczy, które powodują różnicę i później odgrywają bardzo ważną rolę.

AB: Mówisz o tym nowym bolidzie, czy o zmianach w bolidzie? Na czym polega tutaj rola kierowcy? Czy wy tylko testujecie i w pewnym sensie nawet nie wiecie, jakie tam były zmiany wprowadzane na kolejnych kilka czy kilkanaście okrążeń, czy udzielacie jakichś bardzo konkretnych i precyzyjnych rad swoim inżynierom, raczej nie mechanikom, wręcz konstruktorom? Spotykasz się z nimi także w Hinwil czy w Monachium i też macie takie odprawy, na których wręcz sugerujesz pewne rozwiązania?
RK: Powiem tak: kierowca nie buduje bolidu. Niektórzy myślą, że kierowca ma duży wkład w powstanie bolidu. Tutaj wkład jest bardzo minimalny, ale ma bardzo duże znaczenie i odgrywa ważną rolę, gdy bolid już powstanie, aby go polepszać i ustalać, w którą stronę powinniśmy pójść. Nasz bolid urodził się nie taki, jak tego oczekiwaliśmy. W testach w styczniu i lutym nie byliśmy tam, gdzie oczekiwaliśmy być, jeżeli chodzi o osiągi bolidu, ale te osiągi się znacznie poprawiły. Sądzę, że w testach zimowych, szczególnie w lutym, wykonaliśmy kawał dobrej roboty - nie tylko kierowcy i inżynierowie, ale też projektanci. Reakcja zespołu była bardzo szybka. Włożyliśmy wszystko w poprawę bolidu. Ten bolid sprawował się bardzo dobrze, jeśli chodzi o pierwsze trzy grand prix i byliśmy bardzo blisko czołówki, nawet przed Ferrari w Australii, szybsi w Malezji i w Bahrajnie od McLarena. Niestety, przewaga tych dwóch zespołów nad nami wzrosła i to trochę mnie niecierpliwi, ale będziemy walczyć, miejmy nadzieję, że coś znajdziemy.

AB: Nie widać tego naturalnie w wynikach, bo to ty jesteś liderem w klasyfikacji generalnej kierowców, a wśród konstruktorów twój zespół ustępuje minimalnie Ferrari i wyprzedza McLarena o 17 punktów. Jak uważasz, kto będzie twoim największym rywalem do końca sezonu w tej walce o mistrzowski tytuł, ponieważ nie wierzę, po prostu nie wierzę, że jako sportowiec z krwi i kości powiesz sobie 'OK, ja nie walczę o mistrzowski tytuł'?
RK: Jako sportowiec i jak każdy kierowca w padoku walczymy o to, by być jak najwyżej, ale są też fakty. Realia są mniej optymistyczne niż klasyfikacja generalna na dzień dzisiejszy. To wszystko może się zmienić, tak jak podkreślałem - rozwój i prace nad bolidem trwają ciągle, każdy zespół stara się polepszyć i z dnia na dzień układ sił może się nieznacznie zmienić. Musimy być realistami, dla mnie najważniejsze jest, bym w każdym GP wyciągał z bolidu jak najwięcej, by dojeżdżać na jak najlepszych miejscach. Czy to będzie GP, w którym dojadę czwarty, szósty, czy drugi, najważniejsze jest to, bym po prostu wiedział, że wykonałem maksimum swojej pracy. Powiem tak: w Kanadzie, gdzie wygrałem, byłem oczywiście bardzo zadowolony, ale bardziej zadowolony byłem z całego weekendu w Barcelonie, gdzie dojechałem na czwartym miejscu, także wyniki nie zawsze odzwierciedlają predyspozycje i to, jak się jechało w wyścigu.

AB: To tylko potwierdza, jak skomplikowanym sportem jest F1.

Pytania z sali

Monika Ścisłowska (Associated Press): Co jest teraz najważniejsze dla pana, dla zespołu, żeby jednak mógł pan walczyć o dowiezienie pierwszego miejsca do końca sezonu? Co pan czuł w niedzielę, będąc na najwyższym stopniu podium w Kanadzie dokładnie na tym samym torze, na którym miał pan nieładnie wyglądający wypadek?
RK: Odpowiem na drugie pytanie, ponieważ lepiej to pamiętam. Co czułem? Tak naprawdę byłem bardzo zadowolony, dla mnie i całego zespołu. Pracowaliśmy na ten sukces razem, ponieważ jestem w zespole od początku jego istnienia. Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że sukces - nie tylko wygranie wyścigu, ale także drugie miejsce - przyszedł trochę szczęśliwie. Gdyby nie incydent w pit-lane, najprawdopodobniej nie dojechałbym pierwszy, choć wszystko się mogło zdarzyć. Jeśli chodzi o pierwsze pytanie: potrzeba nam szybszego bolidu, lepszej jazdy i lepszych czasów na okrążeniach. Z tym będzie dużo łatwiej walczyć, ale dopóki nasi rywale będą mieli jakieś problemy lub też kierowcy będą popełniali błędy, to miejmy nadzieję, że będąc najrówniej jeżdżącym zespołem, a ja kierowcą, jakim byłem w ciągu siedmiu wyścigów, uda nam się to zachować. Chociaż tak jak podkreślam: w F1 wygrywają z reguły najszybsi, a nie ci, co zawsze dojeżdżają do mety.

AB: I najbardziej regularni.
RK: Też się zdarza, ale z reguły wygrywają najszybsi.

Rafał Rutkowski (TVN): Takie zespoły, jak Renault i Honda praktycznie odpuściły już modyfikacje tegorocznego bolidu i całe siły konstrukcyjne skupiły na przyszłorocznym. BMW w sumie wykonało plan, bo zdobyło 1 miejsce. Jak teraz to powinno być, bo jesteście bardzo silni, drugie miejsce jest w zasięgu. Czy inżynierowie powinni się skupić na obecnym bolidzie, czy jednak ze względu na zmiany w regulaminie na przyszłym sezonie?
RK: Planem na ten rok było wygranie wyścigu i plan ten wykonaliśmy dość wcześnie. Umówmy się jednak, że F1 jest sportem, a nie biznesem. Do pewnego stopnia nie można nic zaplanować. Zespół wyznacza sobie plan, jakieś minimum, w naszym wypadku ten plan już zrealizowaliśmy, ale jeśli mamy szansę walczenia... może nawet o wygranie mistrzostw, choć tak jak mówię: będzie to ciężkie, ale będąc liderem mistrzostw oraz będąc na drugim miejscu za Ferrari, gdybyśmy teraz odpuścili , to zaprzepaścilibyśmy dużą szansę. Na dzień dzisiejszy nie wiadomo, czy w przyszłym roku, czy za dwa czy trzy ja będę miał szansę walczyć o to, o co teraz walczę. Także ciężko mi odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ jednak to BMW Sauber decyduje, ja decyduję tylko o ustawieniach, co mogę zmienić.

Tomasz Kammel (TVP): Po pierwsze dziękuję panu za to, co pan mi serwuje gdy oglądam wyścigi z pana udziałem. Pytanie: 6 mld ludzi na świecie, z czego dwudziestka w F1 i słuchając pana wypowiedzi chciałem zapytać, czy do pana już to dotarło gdzie pan jest i jaki pan osiągnął sukces?
RK: Zależy jak na to patrzymy. Jeżeli patrzymy na F1 przez pryzmat tego, ile ludzi ogląda F1, ile się inwestuje pieniędzy, jaki jest to sport, to można powiedzieć: TAK. Ale ja patrzę na F1 trochę inaczej, ja patrzę na F1 jak patrzyłem na karting, czy serie, w których jeździłem do tej pory. Mam pewien plan, chcę osiągnąć coś w danym momencie i tak naprawdę mało mnie obchodziło i obchodzi do dnia dzisiejszego, czy ja jeżdżę w F1 czy bym jeździł np. w F3. Niestety, nie wszyscy kierowcy startują w F1. Ja testując po raz pierwszy bolid F1 w 2005 roku w Barcelonie potraktowałem ten moment jako przygodę, nie myślałem, że dojdę do Formuły 1, ponieważ w pewnym stopniu zdawałem sobie sprawę, że nie pochodzę z kraju, który ma tradycje jeżeli chodzi o ten sport, nie pochodzę z kraju, w którym są rozgrywane GP - a to pomaga - i trzeba mieć szczęście. Do mnie to szczęście się uśmiechnęło i zostałem kierowcą testowym BMW Sauber. Dziękuję zespołowi, że mi dał taką szansę i sądzę, że odwdzięczyłem się moją pracą i wynikami do tej pory.

AB: Nie mogę się powstrzymać od takiej uwagi: Robert jest strasznie skromny. Ten dzień 1 grudnia 2005 roku, gdzie przejechał na torze Catalunya pod Barceloną bodaj 44 okrążenia zrobił niewiarygodne wrażenie na wszystkich, którzy go tam wtedy obserwowali. Tak się zaczęła jego wspaniała, miejmy nadzieję, kariera.

Przemysław Kempiński (formula1.pl): Co jest twoim najważniejszym celem w karierze?
RK: Ostatnio chodzą plotki już o jednym kierowcy, który chce się wycofać z F1, więc zostańmy przy tych plotkach. Mam swoje cele - co bym chciał osiągnąć. Nie jest tajemnicą, co zawsze mówiłem, że w F1 nie zagoszczę na długo. Chociaż plany mogą się zmienić. Nie zawsze plan idzie zgodnie z oczekiwaniami, tak że zobaczymy.

PK: Jeśli pamiętasz, na którym okrążeniu w Montrealu miałeś mieć planowany swój pierwszy pit-stop?
RK: Trzy okrążenia wcześniej, niż mój kolega z zespołu.

Tomek Jarosławski: Czy to prawda, że powiedziałeś, że gdybyś był w jednym zespole z Alonso, to byłoby wesoło? Co to oznacza?
RK: Na to pytanie akurat odpowiedziałem rok temu, ale oczywiście media kiedy potrzebują, wykorzystują je. Powiedziałem, że nie byłoby problemów takich, jakie miał Alonso z Hamiltonem, nie byłoby takiej atmosfery.

TJ: Więc chodziło tylko o atmosferę?
RK: Tak.

TJ: Drugie pytanie jest takie: mam tutaj syna ze sobą, już pierwsze kroki w sportach motorowych stawia. Jaką byś mi dał radę: czy mam z dzieckiem wyjeżdżać za granicę, czy w Polsce są warunki do tego, by trenować przyszłych mistrzów?
RK: Sądzę, że od 5 lat mało się zmieniło, a nawet od 10 lat. Na dzień dzisiejszy sądzę, że warunków za dużych nie ma, chociaż może i będą. Ja zawsze powtarzam, że jeżeli chcemy mieć kierowców na wysokim poziomie - nie tylko w F1, ale też w innych sportach samochodowych - trzeba zacząć od tych najmłodszych. Nie można wziąć chłopaka 20-letniego, powiedzieć mu 'wsiadaj, tutaj masz auto, my cię potrenujemy i za 3 lata będziesz dobrze jeździł'. Trzeba wszystko zacząć od kartingu, a sądzę, że jednak w tę stronę jest mało robione na dzień dzisiejszy w Polsce.

moto.pl: Mówił pan o pewnych niesnaskach pomiędzy Hamiltonem i partnerem. A jak to jest u was, czy rozumiecie się dobrze, czy rywalizujecie ze sobą? Czy BMW Sauber ma lidera, czy potrzebuje go?
RK: Nie wiem, czy potrzebuje lidera, ale nie sądzę, ponieważ BMW Sauber jest zespołem, który stawia sobie za cel klasyfikację konstruktorów, czyli są potrzebne punkty dwóch kierowców. Jak jest między mną a Nickiem? Zawsze było bardzo dobrze, jeśli chodzi o współpracę pomiędzy kierowcami tego samego zespołu. A czy rywalizujemy? Ja rywalizuję z każdym kierowcą ze stawki, czyli automatycznie też z moim kolegą z zespołu.

Wojciech Brzeziński (Polsat News): Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że wyglądasz jak Alain Prost?
RK: Nie, ale pan mi powiedział.

WB: Jakiś czas temu wspomniałeś, że nie ma co skupiać się na budowie toru F1 w Polsce, że i tak nie ma szans dostać się do kalendarza, większe szanse mógłby mieć tor uliczny. Co musielibyśmy zrobić, jak te tory mogłyby wyglądać, które miasta miałyby szansę?
RK: Od razu mówię: nigdy tak nie powiedziałem. Powiedziałem zupełnie co innego, ale oczywiście wystarczy zmienić dwa słowa i cały kontekst się różni. Powiedziałem , że gdybym ja miał inwestować pieniądze, gdybym ja miał wydać pieniądze, gdybym MUSIAŁ, nie inwestowałbym w tor F1 w Polsce, ponieważ tory na całym świecie nie żyją z F1, żyją z czegoś innego. A jeśli się inwestuje tak dużą sumę, to oczywiście chyba każdy by chciał, aby się zwróciła, albo nawet na tym zarobić. Nie ukrywajmy, że nikt sobie nie wybuduje toru F1 tylko po to, ponieważ chce sobie obejrzeć 20 startujących kierowców F1 przez 3 dni na własnym terenie. Także tutaj na dzień dzisiejszy nie zmienię swojego zdania, a sądzę, że łatwiej jest zorganizować tor uliczny, ale oczywiście drogi w Polsce są jakie są i tutaj to jest utrudnienie.

Na koniec Andrzej Borowczyk zaapelował o to, by więcej mediów z Polski pojawiało się na Grand Prix.

Zobacz także:
•  Galeria zdjęć BMW Sauber F1 Team Pit Lane Park w Warszawie
•  Filmiki z Pit Lane Parku

(Autorzy zdjęć: deZZember, deeze, Kamil Koza, Paweł Zając; autorka filmików: Tynia

KOMENTARZE

11
deeze
16.06.2008 11:43
Jak to skąd :D F1WM było na tej konferencji ;)
owca
16.06.2008 08:31
bardzo fajna konferencja :-) nie wiem skąd ją macie, ale jest super :D
82TOMMY82
16.06.2008 08:27
"nieladnie wygladajacy wypadek" - to chyba tylko kobieta mogla sie tak wypowiedziec ;)
Pussik
15.06.2008 09:47
"RK: „W tym momencie tak, jednak cały weekend w Kanadzie był bardzo zmienny – nie tylko wyścig. Wyścig był podzielony na fazy i tak naprawdę miałem nadzieję skończyć na 5 lub 6 miejscu, mimo że byłem kierowcą, który jakby liderował wśród kierowców jadących na dwa pit-stopy, ponieważ gdy wyjechał SC – bodajże na 17 okrążeniu – wyścig stał się tak naprawdę bardzo ciężki dla tych osób, które jechały na dwa pit-stopy, a stał się dużo łatwiejszy dla kierowców jadących na jeden. Nie było łatwo – w przeciągu bodajże 20 okrążeń jechałem za wolniejszymi kierowcami, ale ciężko było ich wyprzedzić, ponieważ miałem bolid dużo bardziej obciążony paliwem niż kierowcy, którzy dopiero mieli się zatrzymać, jadąc na jeden pit-stop. Dopiero jak tor się opróżnił, wiedziałem, że muszę wypracować przewagę 24 sekund nad Nickiem, żebym wyjechał przed nim po drugim pit-stopie. Ta przewaga wzrosła do 25 sekund i w tym momencie zjechałem na 2 pit-stop, żeby nie ryzykować wyjazdu SC. W tym momencie wszystko stało się dużo prostsze”." Troche inaczje brzmiała ta odpowiedź. Były fazy wyścigu, gdzie myślał iż dojedzie 5-6. i w ciagu 20 okrazen jadac z ainnymi bolidami, stracił ileś tam sekund...
danilo
15.06.2008 07:05
Robert to bardzo inteligentny facet. Odpowiada bardzo spokojnie i pewnie. Wie co mówi po prostu. Nawet na wydawałoby sie, kretyńskie pytania dziennikarzy, odpowiada normalnie i rzeczowo. Z jego wypowiedzi wynika, ze wszystko co sie dzieje w jego życiu, jest dokładnie zaplanowane i wykonywane. Ten facet będzie Mistrzem Świata F1, bo po prostu sobie to zaplanował i na pewno wykona zadanie. A to akurat powinno nas bardzo cieszyć.;-) Nie wiem kiedy ostatnio mieliśmy takiego sportowca w naszym kraju, na takim poziomie mentalnym, a zaczynam sie zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek taki był.
madry86
15.06.2008 05:53
Jakby jeszcze osiągnął podobne wyniki to już super:))
Phaedra
15.06.2008 05:33
Nie tylko nosem przypomina Profesora ale również strategicznym rozgrywaniem wyscigu.
TobaccoBoy
15.06.2008 02:26
E tam, wg nic w tym pytaniu zdrożnego - może wielu z was nie zdaje sobie z tego sprawy - ale narząd wonny Roberty jest jednym z jego głównych "znaków firmowych"..... tak jak Profesora ;) Dziennikarze są m.in od zadawania takich pytań.....
Luki_F1
15.06.2008 11:07
(...)WB(Polsat News): Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że wyglądasz jak Alain Prost? RK: „Nie, ale pan mi powiedział”... Ale się uśmiałem to jest właśnie poziom polskich mediów tak samo jak pytania pana Jarosławskiego xD co to ma być ?!
skan
15.06.2008 11:05
pan Borowczyk chce sobie zrobic konkurencje? ;)
JerCic
15.06.2008 10:48
cos sie p.Borowczyk zakrecil...."Po raz pierwszy takiego radosnego widziałem cię na Monzy w 1996 roku, kiedy zająłeś trzecie miejsce.".... a moze 2006r.?:) POzdrawiam. Poprawione.