Podsumowanie wyścigu o Grand Prix Malezji
18.03.0100:00
14285wyświetlenia
Michael Schumacher odniósł 46 zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze. Co prawda już na drugim okrążeniu Niemiec mógł zakończyć udział w tym wyścigu, kiedy to wypadł z toru po przejechaniu przez olej, który wyciekł z bolidu Oliviera Panisa (BAR), ale na szczęście nie stracił panowania nad swoim bolidem i w ostatnim momencie uniknął zderzenia z bandą. Podobny los spotkał również drugiego kierowcę Ferrari - Rubensa Barrichello. Nie był to jednak koniec kłopotów zespołu Ferrari, ponieważ wkrótce po tym zdarzeniu obaj kierowcy wjechali do boksów w celu zmiany opon, ale nie w kolejności, której spodziewali się mechanicy. W rezultacie mieliśmy okazję podziwiać przedstawienie, w którym mechanicy z zespołu Ferrari przez minutę starali się znaleźć odpowiednie opony dla Barrichello, ponieważ to Brazylijczyk wjechał jako pierwszy do boksu, na prośbę dyrektora technicznego Ferrari - Rossa Brawna. Problem polegał na tym, że zaraz za Barrichello do boksów wjechał również Schumacher i on także musiał przez to całe zamieszanie swoje odczekać. Już nie pierwszy raz zdarza się taka wpadka włoskiej stajni - podobnie wyglądały postoje Eddiego Irvine'a i Miki Salo (Fin zastępował wtedy kontuzjowanego Michaela Schumachera) podczas Grand Prix Europy na torze Nurburgring w 1999 roku. Jednak tym razem dwie rzeczy spowodowały, iż mimo ogromnej straty czasowej obaj kierowcy wyścig zdołali ukończyć na pierwszej i drugiej pozycji. Po pierwsze organizatorzy wyścigu wypuścili na tor samochód bezpieczeństwa i dzięki temu jedynym problemem pozostawało już tylko wyprzedzenie dziewięciu kierowców, ponieważ po postojach Barrichello był dziesiąty, natomiast Schumacher jedenasty, a po drugie obaj kierowcy założyli tzw. opony przejściowe, dzięki którym na pół suchym, pół mokrym torze okrążenia pokonywali znacznie szybciej od pozostałych kierowców. Pod uwagę można by również wziąć fakt, iż w tym sezonie zespół Ferrari dysponuje najszybszymi bolidami, ale wydaję mi się, że w tym wyścigu główną role odegrał jednak samochód bezpieczeństwa i decyzja o założeniu opon przejściowych. Michael Schumacher jest w tej chwili jedynym żyjącym kierowcą Formuły Jeden, który wygrał sześć wyścigów Grand Prix z rzędu.
David Coulthard (McLaren) wyścig ukończył na trzeciej pozycji i jest to głównie zasługa tylko dwóch postojów w boksach. Tyle samo postojów zakładała również strategia zespołu Ferrari, przy czym w przypadku Barrichello została rozszerzona do trzech, ze względu na konieczność oczyszczenia otworów wentylacyjnych ze żwiru, który dostał się tam podczas jednej z wizyt Brazylijczyka na poboczu. Czwarte miejsce zajął Heinz-Harald Frentzen (Jordan), który w boksach również był tylko dwa razy. Niemiec miał jednak dużo szczęścia, ponieważ gdyby nie ponowny start wyścigu, najprawdopodobniej w ogóle nie wziąłby w nim udziału, ze względu na problemy z elektryką bolidu. W sumie walkę o czwartą pozycję prowadziło w tym wyścigu czterech kierowców i dzięki temu jego przebieg był naprawdę interesujący. Jednym z tych kierowców był Jos Verstappen (Arrows), który wyścig rozpoczynał dopiero z 18 pozycji, jednak po przejechaniu pierwszego okrążenia był już szósty. Po pierwszej serii postojów Holender znalazł się na trzeciej pozycji, a kiedy tor opuścił samochód bezpieczeństwa, po wyprzedzeniu Frentzena przez pięć kolejnych okrążeń udało mu się utrzymać na drugiej pozycji, co wiązało się z koniecznością stawienia oporu szarżującym kierowcom z zespołu Ferrari. W końcu jednak Verstappen musiał ulec przewadze włoskiej stajni, ale przynajmniej dzielnie się bronił. Szkoda tylko, że w ostatecznym rozrachunku zajął siódmą pozycję i nie zdobył ani jednego punktu, chociaż jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż wyścig ukończyli kierowcy z zespołów Ferrari, McLaren, Jordan i jeden z zespołu Williams, a wszyscy mający realną szansę na zdobycie punktów w tym wyścigu, to siódma pozycja nie jest aż taka zła.
Dwaj szczęśliwcy, którzy załapali się na ostatnie punktowane pozycje w tym wyścigu to Ralf Schumacher (Williams) i Mika Hakkinen (McLaren). Najdziwniejsze jest jednak to, że Fin nie był w stanie wyprzedzić Ralfa Schumachera pomimo usilnych starań. Zanosi się na to, że w tym sezonie kierowcy z zespołu McLaren będą się musieli dodatkowo martwić o kierowców z zespołu Williams. Niestety nie mieliśmy okazji przekonać się o tym, jak na walkę o czwartą pozycję mogliby wpłynąć kierowcy z zespołu BAR, gdyż zarówno Olivier Panis jak i Jacques Villeneuve z wyścigu odpadli w początkowej fazie wyścigu. Podobny los spotkał również kierowców z zespołu Sauber, dla którego to zespołu Grand Prix Malezji jest niejako wyścigiem domowym ze względu na głównego sponsora - malezyjskiego potentata naftowego, firmę Petronas. Pech nie ominął także drugiego kierowcy z zespołu Williams - Juana Pablo Montoi, a także Jarna Trullego (Jordan). Włoch co prawda zdołał ukończyć wyścig, ale podczas wizyty na poboczu, kiedy tor był dosyć mokry, uszkodził najprawdopodobniej swój bolid i od tego momentu nie był już w stanie nawiązać walki z innymi kierowcami. Natomiast z pozostałych kierowców raczej nikt już nie miał wpływu na kolejność pierwszej szóstki.
David Coulthard (McLaren) wyścig ukończył na trzeciej pozycji i jest to głównie zasługa tylko dwóch postojów w boksach. Tyle samo postojów zakładała również strategia zespołu Ferrari, przy czym w przypadku Barrichello została rozszerzona do trzech, ze względu na konieczność oczyszczenia otworów wentylacyjnych ze żwiru, który dostał się tam podczas jednej z wizyt Brazylijczyka na poboczu. Czwarte miejsce zajął Heinz-Harald Frentzen (Jordan), który w boksach również był tylko dwa razy. Niemiec miał jednak dużo szczęścia, ponieważ gdyby nie ponowny start wyścigu, najprawdopodobniej w ogóle nie wziąłby w nim udziału, ze względu na problemy z elektryką bolidu. W sumie walkę o czwartą pozycję prowadziło w tym wyścigu czterech kierowców i dzięki temu jego przebieg był naprawdę interesujący. Jednym z tych kierowców był Jos Verstappen (Arrows), który wyścig rozpoczynał dopiero z 18 pozycji, jednak po przejechaniu pierwszego okrążenia był już szósty. Po pierwszej serii postojów Holender znalazł się na trzeciej pozycji, a kiedy tor opuścił samochód bezpieczeństwa, po wyprzedzeniu Frentzena przez pięć kolejnych okrążeń udało mu się utrzymać na drugiej pozycji, co wiązało się z koniecznością stawienia oporu szarżującym kierowcom z zespołu Ferrari. W końcu jednak Verstappen musiał ulec przewadze włoskiej stajni, ale przynajmniej dzielnie się bronił. Szkoda tylko, że w ostatecznym rozrachunku zajął siódmą pozycję i nie zdobył ani jednego punktu, chociaż jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż wyścig ukończyli kierowcy z zespołów Ferrari, McLaren, Jordan i jeden z zespołu Williams, a wszyscy mający realną szansę na zdobycie punktów w tym wyścigu, to siódma pozycja nie jest aż taka zła.
Dwaj szczęśliwcy, którzy załapali się na ostatnie punktowane pozycje w tym wyścigu to Ralf Schumacher (Williams) i Mika Hakkinen (McLaren). Najdziwniejsze jest jednak to, że Fin nie był w stanie wyprzedzić Ralfa Schumachera pomimo usilnych starań. Zanosi się na to, że w tym sezonie kierowcy z zespołu McLaren będą się musieli dodatkowo martwić o kierowców z zespołu Williams. Niestety nie mieliśmy okazji przekonać się o tym, jak na walkę o czwartą pozycję mogliby wpłynąć kierowcy z zespołu BAR, gdyż zarówno Olivier Panis jak i Jacques Villeneuve z wyścigu odpadli w początkowej fazie wyścigu. Podobny los spotkał również kierowców z zespołu Sauber, dla którego to zespołu Grand Prix Malezji jest niejako wyścigiem domowym ze względu na głównego sponsora - malezyjskiego potentata naftowego, firmę Petronas. Pech nie ominął także drugiego kierowcy z zespołu Williams - Juana Pablo Montoi, a także Jarna Trullego (Jordan). Włoch co prawda zdołał ukończyć wyścig, ale podczas wizyty na poboczu, kiedy tor był dosyć mokry, uszkodził najprawdopodobniej swój bolid i od tego momentu nie był już w stanie nawiązać walki z innymi kierowcami. Natomiast z pozostałych kierowców raczej nikt już nie miał wpływu na kolejność pierwszej szóstki.